Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2012, 23:12   #81
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Walka trwała, a kolejne stracone sekundy działały na niekorzyść drużyny. Knut, otrząsnąwszy się z działania magii, powstał, by zobaczyć, że droga do wodza kultystów znów jest zablokowana. Należało działać szybko i stanowczo. Zamach młodego ochotnika był potężny, atak wręcz szaleńczy, ale postanowił zaryzykować opuszczenie gardy, by powalić atakującą go kapłankę. Po jego stronie była przewaga siły, postury, broni i uzbrojenia ochronnego. Nie mogło się nie udać!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 09-01-2012, 18:00   #82
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Maximillian zakończył kolejną inkantację i całe szczęście wygląda na to, że nikomu nic się nie stało. Wszyscy będący w ferworze walki, bez przeszkód mogli ją kontynuować. Jedynie, kto patrzył na maga, mógł dostrzec, że jakby powietrze przy nim zawirowało.

Detlef wystrzelił kolejny raz. Teraz już musiał trafić. Do trzech razy sztuka, miał nadzieję, że ta zasada się teraz sprawdzi. Kolejny bełt szedł idealnie, tym razem naprawdę idealnie, centralnie w von Geschwura. Tylko o dziwo, zamiast wbić się mu się w ciało, odbił się jakby czarnoksiężnik stał za jakąś osłoną. Tego to już von Halbach zdzierżyć nie mógł. Wkurzony swymi strzałami, chwycił rapier i ruszył przed siebie, w stronę wrogów i wyjścia.

Wśród walczących panował istny chaos. Powoli zaczynało być niewiadome kogo zaatakować. Przy ciosie, nawet na oślep, można było liczyć, że zakończy się on w ciele wroga. Większość jednak była chybiona, chyba właśnie przez to zamieszanie i przetasowania. Tu kapłanka atakująca Melissadrę przy ciosie, tak niechybnie stanęła, że skręciła kostkę. Udało jej się jednak dzięki temu uniknąć uderzenia, miast życia straciła jeno rękaw. Tam Mordrin z gracją prawdziwego wojownika wydostał się z oblężenia, wykonując unik i odejście od wymierzonego w niego ciosu. Chciał to zakończyć efektywnie swoim zamachem z obrotu, tyle że chybił. Teraz zauważył kapiącą krew ze swojego boku, chyba jednak przy tym przejściu musiał oberwać. Coś zabójca nie był w formie, kolejne jego ciosy pruły jedynie ubrania, miast kobiet.

Zebedeusz w sumie cholera wiadomo co robił. Mamrotał coś pod nosem, niby próbując zadać cios, niby nie. Przynajmniej tak to wyglądało, jego technika była poniekąd dziwna i budziła politowanie. Tyle szczęścia , że oponentki jego nie były wiele bardziej sprawne. Choć sztylet jednej z nich dwa razy przeszedł przed oczyma młodego żaka. Ta podobnie jak Detlef, wychodziła z założenie do trzech razy sztuka. Trzecie cięcie było niższe, celowała w korpus. Trafiła, sztylet nie wszedł jednak głęboko. Zebedeusz odskoczył jakoś tak dziwnie, że uderzył ręką w jej rękę, wytrącając sztylet. Spojrzał na swój brzuch z przerażeniem. Rana. Krew. Niedobrze. Choć rana była na prawdę niewielka, ten strasznie spanikował. Jeszcze dziwniej zachowała się kapłanka, po tym wyprowadzonym ciosie padła, jak nieżywa. Jakby to ona została ranna. Melissandra spojrzała na nią z wyraźnym szokiem. O co tu kurczę chodzi? Młody panikuje, dziewka zasnęła w walce.

Knut ostatecznie się zbudził ze swoich wizji i o dziwo, jakby nabrał więcej odwagi i zapału. Zaatakował nie przejmując się ewentualnym odwetem. Trafił. Niemal zabójczo. Kapłanka stała, a na jej policzku pojawiła się ogromna szrama. Wietrząc krew Szłomnik kontynuował swe natarcie, jeszcze chwilę kobieta się broniła, jednak w końcu padła bezwładnie pod naporem ciosów. Ten ostatni utkwił w jej wątłym korpusie.

Albertowi, jakby się spodobało to co zobaczył i zdziałał przed momentem. Kolejne machnięcia, tym razem już przy wpół otwartych oczach i … kolejna dekapitacja … tym razem całkowita. Ten chłopak, wbrew temu co uważa, ma więcej sił i umiejętności niż przypuszcza. A może ma tylko więcej szczęścia, niż rozumu. Kto to wiem. Nie zmienia to jednak tego, że drugi trup już na jego koncie, czym solidnie zawstydza rodzonych wojowników.

Wtem nagle do sali bocznym wejście wparował … mężczyzna w grafitowym płaszczu. W biegł z toporkiem uniesionym do góry i przygotowanym do rzutu … Wykonał zamach … Topór poleciał w kierunku Maxymilliana i Badall. Chybił jednak minimalne. Mężczyzna wciąż biegnąc wyciągnął kolejny, tym razem już większy, topór i po momencie znalazł się przy Mordrinie. Ruszył mu z odsieczą, zaatakowawszy jedną z kultystek.

W tym momencie Maximillian najwyraźniej poczuł, że przewaga się zmniejsza i czas się ulotnić. Podbiegł wraz z Badallem do tylnego wyjścia. Na chwili się przy nim zatrzymał, wygłaszając kolejne złowrogie, niezrozumiałe słowa. Po których Albert padł jak rażony. Poczuł tylko ogromną siłę, która nagle uderzyła go w głowę, tak jakby oberwał solidnie łopatą. Bądź też jakby biegł i trafił nagle w wystający konar. W tym momencie dokuśtykał do niego Detlef, pomagając mu wstać. Mag opuścił z ochroniarzem kaplicę.

Gorzej działo się teraz z facetem w płaszczu, wkroczył na to pole bitwy, odważnie wspomagając Mordrina. Jednak jak widać jego łatwiej trafić niż mniejszego o pół krasnoluda. Przed pierwszym ciosem uchroniła go skórzana kurta. Z kolejnymi było już gorzej, były głębsze i precyzyjniejsze. Dwie duże rany pojawiły się na jego brzuchu. Jak tak dalej pójdzie, to zginie on tu bohaterską śmiercią. A reszta straci okazję dowiedzieć się kim on jest. Kim byli Ci przy rzece? Co tu robią? Czy też uzyskać odpowiedzi na inne mogące ich po walce nurtować pytania.

Siły się zdecydowanie wyrównały. Choć jednym teraz było łatwiej niż innym. Kapłanki straciły zapał, ich Pan uciekł, a one zaczęły padać jedna po drugiej. Mordrin i Grafitowy dzielnie się bronili, ich pancerze wyglądały co raz gorzej, oni zresztą też. Knut dopiero co powalił jedną babkę, kolejne stały koło niego, ale zajęte kim innym. Z drugiej strony drogę przed siebie miał wolną. Detlef i Albert również. Wybiegną, wykuśtykają, stąd, czy wrócą wspomóc towarzyszy? Melissandra patrzy na śpiącą, gdyby nie obecna sytuacja, można by było powiedzieć królewnę. Zebedeusz spanikowany po ciosie musi zebrać się w garść, gdyż koło niego tańcuje jeszcze jedna pani. Lucian raczej już wszystek krwi swej stracił.


=== plan sytuacyjny===





 
AJT jest offline  
Stary 09-01-2012, 22:40   #83
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert sam był pod wrażeniem tego co dokonał. Właśnie udało mu się obronić przed dwoma, bardzo możliwe, że profesjonalnymi zabójczyniami. Widać Sigmar prowadził jego rękę! Tak! Będzie co opowiadać! Przecież te cięcia były takie pewne, takie płynne, takie szybkie! No musiał go prawdziwy wojownik natchnąć, a takim wojownikiem był właśnie Sigmar.

Po chwili poczuł jakby jakaś obrażona dziewka zdzieliła go sporej wielkości pokrywką od garnka. Niech to szlag. Cały heroizm szlag trafił! Ale to nie był koniec. Szlachcic pomógł mu wstać! Ha! Zyskał w oczach towarzyszy! Skoro szlachcic pomaga wstać prostemu człowiekowi! To ci dopiero niespodzianka!

Albert trzymał się jeszcze przez moment za głowę. Bolało, czuł jakby ktoś założył mu kociołek na głowę i bił w niego wielki niewyżyty troll. Trzeźwe myślenie wywołało dopiero zerknięcie na towarzyszy. Nie tylko krew tych oszukanych kapłanek się polała. Jego towarzysze byli ranni, jeden martwy. Trzeba pomóc!

Włóczęga zakradł się pomiędzy ławkami do najbliższej kapłanki tak aby stać za jej plecami lub z boku. Zamachnął się i krzyknął:
- W imię Sigmara! Giń czarcia kochanico!
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 10-01-2012, 08:16   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Detlef z niedowierzaniem wpatrywał się w maga, kapłana, czy kim tam w końcu był von Geschwur. Chyba miał omamy... Wszak trafił Maximilliana. I co? I nic.
Równie dobrze mógłby chybić. Jakaś cudowna zbroja, czy demon jakowyś go ochronił?
Kolejnej próby strzelania już nie podjął. Bardziej rozsądnym wyjściem byłoby wezwanie pomocy. Ruszył w stronę wyjścia, gdy nagle, tuż przed nim, zwalił się na ziemię Albert.
Ranny? Ale Detlef nie zauważył na ciele leżącego żadnej rany.
- Wstawaj! - Potrząsnął nim mało delikatnie, a gdy Albert otworzył zamglone oszołomieniem oczy pomógł mu stanąć na nogi.
Zajmując się Albertem omal nie przegapił chwili, gdy Maximillian z Badallem wymknęli się na zewnątrz.
Detlef zaklął pod nosem. Przez Alberta stracił niepotrzebnie czas. Teraz udawanie się po pomoc mijało się raczej z celem. Trzeba było wrócić do reszty towarzystwa i pokonać fałszywe kapłanki. I pomodlić się, by za chwilę nie wpadła tu hurma strażników, którzy - nie czekając na tłumaczenia - wyrżną ich w pień.
Utykając z powodu niezbyt sprawnej nogi Detlef ruszył w stronę kapłanek, z którymi zmagali się Mordrin i niespodziewany sojusznik w szarym płaszczu.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-01-2012, 09:09   #85
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz od urodzenia wiedział, że Mistrzem Mieczy to nie zostanie. Ba! Brzydził się przemocą, co mogło wydawać się dziwne w ówczesnym świecie, jednakże przyparty do muru walczył. Walczył chaotycznie ale walczył. Serce waliło mu jak oszalałe, oczy zabiegły krwią a uczony coraz ciężej oddychał. Męczył się coraz bardziej, lecz chciał żyć. Tak, chciał żyć. Tyle co z tego że chciał skoro, wymiana ciosów z kapłanką skończyła się tym, że ta zła kobieta go trafiła. Odruchowo wytrącił jej broń z ręki a buzująca w żyłach adrenalina sprawiła iż, uczony pacnął ją jak muchę. Trafił idealnie bowiem „zła baba” złożyła się i padła nie przytomna na ziemię. Zupełnie jak w walce barowej, widocznie Zebedeusz nie raz dostał w mordę co teraz widocznie zaprocentowało jakoś. Widok zwalonej kobiety z nóg sprawił iż Zebedeusz waląc się w pierś [ jak przysłowiowy goryl] krzyknął:

- Ha!! Zebedeusz żelazna pięść…Ha jednym ciosem ubiłem ... Na pohybel wrednym babom

I gdy tak się cieszył jego ręka dotknęła miejsca, gdzie przed chwilą trafiła go fałszywa kapłanka. Dotknął się w tym miejscu i zobaczył krew na rękach

- Ja krwaaawię - wydukał i zemdlał zwalając się jak kłoda na podłogę
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-01-2012, 09:38   #86
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Walka rozgrzała krew w żyłach Knuta. Było w niej wszystko, czego brakowało mu w służbie wojskowej: brak rozkazów, wolność, osobiste bohaterstwo. Chłopak nie poczuł nawet skrupułów przed zabijaniem – wszak ich przeciwnicy to chaośniki – po trzykroć przeklęte i po tuzin razy w rzyć chędorzone! Zasługujące na śmierć i tę śmierć z mężnych rąk otrzymujące. Poczucie siły wypełniało młodego ochotnika.

Knut pobiegł – dalej i dalej, ku drzwiom, za Maxem. Nie było w tym głębokiego planu. Raczej zawziętość – że skoro pokonało się tyle przeciwności, by dopaść przeciwnika, to nie warto się teraz zatrzymywać. Bo widzicie: chłop to jest stworzenie uparte. Jak już się weźmie do roboty, więcej pomyślunku wymaga od niego zatrzymanie się, niż kontynuowanie. No i obecność grafitowego – który teraz walczył po ich stronie – toż to polityka, niech się tym zajmują ślachcice i uczone głowy. On z gorączką w oczach pognał za wrogami, jak za naoliwionym wieprzkiem na jarmarku.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 10-01-2012, 12:03   #87
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Melissandra z każdą minutą tej walki była w co raz większym szoku. Miała wrażenie, że bierze udział w przedstawieniu reżyserowanym przez szaleńca. Nie miała nic przeciwko chaosowi, to jednak co działo się w kaplicy zakrawało na absurd. Czy każda walka wygląda w ten sposób? Wszędzie krew, latające toporki, całkowicie przypadkowe ciosy i szaleńcy którzy je zadają... Zas wśród nich ten, który śmiało mógłby koronę szaleństwa założyć. Ten, przez którego mogła życie stracić i dla którego naraziła się na ta możliwość. Naraziła wszystkie swoje plany... On zaś co? Zamiast stanąć gdzieś z tyłu by go mogła ubezpieczać, lub zwiać gdzie pieprz rośnie by nie musiała marnować swej koncentracji na pilnowanie czy czasem któraś z kapłanek nie ma na niego ochoty, rzuca się do walki niczym heros jakiś. Czysta, absolutna głupota! Uniosła spojrzenie znad leżącej kapłanki by razić go gniewem, który lśnił w jej oczach gdy...
Tego było jednak trochę za dużo. Nie wiedziała czy śmiać się czy płakać z bezsilności czy może przeklinać własne słabości.
- Na litość bogów - wyszeptała, gdyż tylko na szept było ją w tej chwili stać. Nie miała jednak czasu na zajmowanie się Zebedeuszem “Żelazną Pięścią”, herosem co to sam jeden walkę ze “smokiem” stoczywszy padł “z wycieńczenia” u jej stóp. Jeszcze nie byli bezpieczni, potyczka wciąż trwała, a jej zakończenie wciąż mogło okazać się równocześnie jej końcem. Ucozny póki co był bezpieczny. Zalany krwią i nieprzytomny spokojnie mógł odgrywać rolę trupa tym samym znikając z listy osób do zabicia. Nieco wysiłku kosztowało kobietę powstrzymanie się przez zabiciem leżącej kapłanki. Z przyjemnością wbiłaby lewak w jej serce, po samą jego rękojeść z cichym imieniem Khaina wyszeptanym w myślach. Wszak potrzebowała jego wsparcia w swej zemście. Byłby to jeden z wielu, pierwszy niejako, dar złożony na jej ołtarzu ku jego chwale. Nie mogła sobie co prawda pozwolić na spełnienie go z odpowiednią oprawą, jednak...
Jej usta ułożyły się w piękny, okrutny uśmiech gdy namierzyła kolejną kapłankę, która zapewne zamierzała rzucić się na wyeliminowanego w tej chwili, Zebedeusza. Zaatakowała z niemą modlitwą na ustach. Jeżeli się jej powiedzie i zabije przeciwniczkę,dusza kapłanki stanie się własnością Khaina, pieczętując tym samym jej wybór.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 10-01-2012, 15:04   #88
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Mordin splunął na ziemię. Chciał posiekać kobiety na kawałki a się okazuje że są zwinniejsze niż lis. A spróbuj złapać lisa, albo kurę. Tak się tylko mówi, ale miecz to nie wszystko. Czy może jednak? Mordin miał dość. Sam oberwał a te niby-kapłanki może i ranne nie odczuwały chyba bólu, bo zwykła kobieta od rozciętej skóry to by walczyła o swoje życie a nie próbowała odebrać czyjeś. Tak czy inaczej Mordin miał szczerze dosyć tych przepychanek i skoro wyrwał się z oblężenia postanowił eliminować wroga po kolei. Widząc sprzymierzeńca od strony drzwi, zabójca trolli obrał kierunek ołtarza i stojących mu na drodze wrogów. Pierwszą kapłankę obrał za cel. Ruszył. Teraz cios wyprowadził z dołu wykonując długie cięcie. Potem kiedy miecz wywędrował wyżej, Mordin uniósł go i uderzył niczym grzmot z góry.
~W końcu ta kurwa musi zemrzeć~
 
chaoelros jest offline  
Stary 10-01-2012, 16:57   #89
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Knut ***

Knut jako jedyny postanowił puścić się w pogoń za Maximillianem i jego ochroniarzem. W walce odniósł chyba najmniej obrażeń ze wszystkich, więc ruszył ile sił miał w nogach. Wierzył, że towarzysze jako tako sobie poradzą, są poranieni, ale kultystki też już ledwo słaniały się na nogach. Przebiegł całą salę długimi susami i wypadł z impetem przez drzwi kaplicy. Na zewnątrz jednak natychmiast przystanął. Ujrzał w oddali von Geschwura i Badalla, a wokoło nich zgromadzoną kolejną grupkę kultystów. Tym razem nie były to wyłącznie kobiety. Nie dostrzegli Szłomnika, wyraźnie byli zajęci czym innym. Oddalali się od kaplicy szybkim krokiem. Pogoda była coraz gorsza, zmieniała się bardzo szybko. Ciemne już niebo zaczęły rozjaśniać pierwsze błyskawice, a deszcz wzbierał na sile.

*** Walczący ***

Melissandra chyba już całkowicie zwątpiła w swoją ‘obstawę’. Młody żak zemdlał, po prostu sobie zemdlał. Ona cała zakrwawiona, oszpecona, wciąż trzyma się na nogach i walczyła. I do tego to ona musiała teraz go chronić. Powoli popadała w obłęd, walczyła ze sobą. Chciała pozbawić kogoś życia, tylko czy w tym momencie bezbronną kultystkę? Nie! Otrząsnęła się w porę. Trzeba najpierw ratować studenciaka. Zew krwi w oczach, krew zresztą praktycznie wszędzie indziej. Szaleńczy uśmiech, który pojawił się na jej twarzy i … niemalże spełnienie, gdy ostrze jej broni wbiło się w serce wroga.

Zebedeusz ocknął się, gdy opadło na niego martwe ciało. Takiej pobudki, to on pewnie sobie nie wymarzył. Z pewnością wolałby, by ocuciła go piękna kobieta, namiętnym pocałunkiem. A nie martwe, wredne babsko. Zrzucił ją czym prędzej z siebie, stanął, gotowy do walki. No dobra tylko stanął. Obok niego przemknęła Stregazza, w którą wyraźnie wstąpił szał bitewny. Ruszyła z odsieczą grafitowemu. Za nią jednak ‘dzielnie’ ruszył i Zebedeusz Archibald Lienz.

Po kolejnym trupie, kultystki zaczęły wpadać w popłoch. Jedna z walczących z krasnoludem wykonała szybki odwrót. Jakież niemiłe zaskoczenie wymalowało się na jej twarzy, gdy jej drogę przeciął Detlef. Tyle że nie przeciął jedynie jej drogi, przeciął również jej linię życia. Wykonał zacny, szermierczy ruch, a jego szpada wpadła, dosłownie, w oko uciekinierki. Nie tak łatwo zwiać, teraz to one były w pułapce.

W tym samym momencie i Mordrin wykonał swój popisowych ruch. Cios wyprowadzony z dołu, a opadający z góry! Potężny! Z lekkiego wyskoku! Nie do zablokowania, dla takiej kobitki, czy kurwy, za jaką uważał ją krasnolud. Przybrana kapłanka, nawet nie miała czasu przeczuć śmierci. W naturalnym, obronnym geście podniosła nieco ręce zasłaniając twarz. Odcięta została jedna, po niej druga łapka, po nich rozpołowiona została pozostała część ciała. Cios był wściekły, tak to jest wkurzyć Zabójcę trolli. A mogła się po prostu poddać, a nie machać tym pieprzonym nożykiem. Krasnolud sapał ciężko, z chęcią popędził by teraz na oszusta, któremu oddał słoik. Ten psi syn miał ogromne szczęście, że w porę opuścił to pobojowisko!

Krwi żądny, dzielny, Albert zwany pozbawiaczem głów, chwilę wcześniej tu się zjawił, by zdobyć swoje trzecie trofeum. Oczywiście przy okazji ratując swych towarzyszy. Prawie miał wykonać zamach, gdy nagle zauważył rozpruwające się ciało. Przez chwilę mógłby przysiąc, że to on uczynił. Jednak nagle, gdy otarł krew z twarzy, przed jego oczyma pojawił się nad wyraz wkurwiony krasnolud.

Grafitowy natomiast bronił się, jak mógł. Był ranny, krwawił, tracił siły. Pomoc na szczęście dla niego nadeszła. Dwie kapłanki walczące z nim padły niemal równomiernie. Melissandra dała kolejny upust swym emocjom, jej broń przeszła przez tchawicę następnej kultystki. Druga, zobaczyła ostrze miecza, które nagle wyszło z jej brzucha. Nie tak to miało wyglądać, one miały ich wybić, a nie na odwrót. Zebedeusz, uśmiercił właśnie drugą osobę w swym życiu. Gdy ciała padły przed grafitowym ten dla pewności jeszcze je dobił. Po czym krzyknął.

– Szybko! Za Arcysiewcą! Proszę pomóżcie mi w walce z tymi kultystami, inaczej wszyscy będziemy straceni! – choć mocno ranny, to mężczyzna w szarym płaszczu był pełen zapału i nawoływał do pogoni – Widziałem, że w jednej z wież prowadzą solidne przygotowania do czegoś! Trzeba też uwolnić prawdziwe kapłanki, są przetrzymywane chyba w piwnicach pod dzwonnicą. Proszę pomóżcie, zostałem już sam!-

Po chwili jednak nieco się uspokoił i zwolnił wypowiedź. Schodził z niego szok po walce, z kolei ból nadchodził. Widział też jak wyglądają ci co ostali się. Ranni, zakrwawieni, szczególnie kobieta w masce.
– Wybaczcie, jam Tilusch Remermann z Nuln. Członek grupy inwigilacji zwanej „Grafitowymi Płaszczami” utworzonej przez Lektora Świątyni Sigmara z Nuln w porozumieniu z Zakonem Oczyszczającego Płomienia – Słowa te wypowiedział niezwykle dumnie. Widać też, że chciał zdobyć zaufanie zaczynając mówić o sobie. Chodźcie stąd, tu mogą zaraz wrócić, niekoniecznie tu bezpiecznie! Zresztą źle wyglądamy przy tych trupach. Znalazłem wcześniej pewien zakamarek, gdzie moglibyśmy opatrzyć nasze rany. Zdecydujcie tylko co zrobić z tym ścierwem! – Tu wskazał na nieprzytomną kultystkę, która z pewnością za niedługo się przebudzi-
Pójdziecie ze mną?
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 10-01-2012 o 17:09.
AJT jest offline  
Stary 10-01-2012, 17:29   #90
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
-No napsuły mi krwi te czarty. Panie Remermann. Jak załatwi mi pan fiolke tej cudownej krwi co to uzdrawia to pójdę za panem ścigać te kurwie syny po kraniec imperium albo i dalej.

Mordin nie był od myślenia tylko od działania. Myślał tylko jak wałczył z trudnym przeciwnikiem, bo inaczej nie miałby na koncie trzech trolli. Tak czy siak myślenie nawet jak miał to miał proste. Obrócił swój miecz w dłoni tak aby ostrze skierować w dół, podszedł do nieprzytomnej kultystki i uniósł broń nad jej ciałem z zamiarem przebicia.
 
chaoelros jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172