Walka rozgrzała krew w żyłach Knuta. Było w niej wszystko, czego brakowało mu w służbie wojskowej: brak rozkazów, wolność, osobiste bohaterstwo. Chłopak nie poczuł nawet skrupułów przed zabijaniem – wszak ich przeciwnicy to chaośniki – po trzykroć przeklęte i po tuzin razy w rzyć chędorzone! Zasługujące na śmierć i tę śmierć z mężnych rąk otrzymujące. Poczucie siły wypełniało młodego ochotnika.
Knut pobiegł – dalej i dalej, ku drzwiom, za Maxem. Nie było w tym głębokiego planu. Raczej zawziętość – że skoro pokonało się tyle przeciwności, by dopaść przeciwnika, to nie warto się teraz zatrzymywać. Bo widzicie: chłop to jest stworzenie uparte. Jak już się weźmie do roboty, więcej pomyślunku wymaga od niego zatrzymanie się, niż kontynuowanie. No i obecność grafitowego – który teraz walczył po ich stronie – toż to polityka, niech się tym zajmują ślachcice i uczone głowy. On z gorączką w oczach pognał za wrogami, jak za naoliwionym wieprzkiem na jarmarku.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |