Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 10:39   #13
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Słowa Claude, choć nie wypowiedziane tak gromkim głosem, zrobiły swoje. Wzbudziły bowiem wątpliwość. Nade wszystko w jego towarzyszach, którzy naraz do rangi współtowarzyszy szlachcica podniesieni usłyszeli o świętej misji, której byli członkami. To mogło zaskoczyć. Wzbudziło i wątpliwości szypra, który powoli, bo powoli, ale kojarzył kto gdzie i kiedy wsiadał i za cholerę mu z tego nie wychodziło współdziałanie owych pasażerów w jednym, zbożnym, celu. Ostatecznie zaś wzbudziło wątpliwości pośród świty inkwizytora, bowiem ludzie jego zaszemrali coś między sobą a i kusze zdało się bardziej ku koronom drzew wznieśli. Sprawa wydawała się mocno niepewna.

- Musimy, musimy, Wasza … Godność. – osoba Claude mocno musiała urosnąć w oczach inkwizytora, skoro zdecydował się z taką uniżonością zwrócić do spotkanego szlachcica. Zważywszy jednak na jego słowa sprawa pachniała poważnie. Pachniała stosem. Dziesiątkami stosów. – Jednakże naprzykrzać się i nad miarę mitrężyć też nie będziem. Poślę człeka, dajcie mu Wasza Godność pismo. Sprawdzę jeno czy wszystko w porządku i nie będę wam na przeszkodzie stawał, choć z czystego serca radzę, byście dawali baczenie na pierwsze oznaki choroby i jeśli takie się pokażą, byście natychmiast zabili chorego a ciało jego i jego dobytek spalili. Kruk pierwszy z Freyfork przedwczoraj zleciał a ten co dziś przyleciał podobnież już o dziesiątkach chorych wspomina. Przeto ostrożności, pomimo arcybiskupiego błogosławieństwa, nigdy dosyć.

Owain stojący z boku widział konsternację ludzi inkwizytora. Widział też, że coś tam między sobą szepcą a Wszechmogący i wszyscy Święci byli mu świadkiem, że wolał by, by wszyscy w bajkę Claude zaczęli wierzyć. Sam zaczął wierzyć, co nie przeszkodziło mu w poszukiwaniu alternatyw. Do ruin zameczku było może piętnaście – dwadzieścia kroków. Bez łachów i broni nawet pod wodą by przepłynął. Nawet pod ten ospały prąd. Tyle, że i broni i łachów pozbywać się póki co nie miał zamiaru. Oddział inkwizytora, który rozłożył się plackiem na moście, w rzeczy samej miał konie. Stały stłoczone opodal lewego początku mostu, tego na którym stał fort, powiązane do drzewa i pilnowane przez dwóch zuchów odzianych jako i reszta w fioletowe, niemodne, tuniki. Przez przybrzeżne chaszcze było tam może z czterdzieści, może pięćdziesiąt kroków.” Pod ostrzałem z kuszników za daleko” pomyślał obserwując okolicę.

Posłany przez inkwizytora po pismo zbrojny, ruszył lewym brzegiem zbiegając skrytą pośród sitowia i krzaków ścieżyną. Widać było, że spieszy się, by delegowana przez tak ważną dla kościoła personę misja z jego powodu nie musiała zbyt długo czekać. By wysłani przez Wielebnego Arcybiskupa ludzie nie stracili swego jakże cennego czasu. Parł jak niedźwiedź i wnet zamajaczył fioletowym kubraczkiem na skraju rzeczki. Szukał najlepszego zejścia do wody. Tak to już z ludźmi bywało, że wiara ustępować musiała nie raz wygodzie własnej.

Łomot, który rozległ się z tyłu łodzi, zbudził równowagę w jaką wywołały słowa Claude. Odwrócili się jak na zawołanie. Wszyscy. I wszyscy przez dłuższą chwilę dochodzili do tego, co było przyczyną owego łomotu. Dopiero Vincent wyciągnął dłoń i paluchem wskazał miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu leżało ciało diablicy. W miejscu w którym leżało ciało, ziała poczerniała na brzegach, zdało by się wypalona, dziura w pokładzie.

- Ostrożnie! – krzyknął Owain, który wszak pierwszy przekonał się o dziwacznych właściwościach juchy bestyji. Wciąż nerwowo pocierał palce, które skropiła posoka. Zdawały się dziwnie cierpnąć. I nadal nie mógł pozbyć się ciemnego, czarnego wręcz nalotu.

Jego ostrzeżenie było jak najbardziej na miejscu. Podchodząc powoli do dziury dostrzegli jakby wypalone brzegi pokładu. A głębiej majaczył w półcieniu zewłok, który teraz leżał na dnie barki…

Do uszu stojących nad dziurą dał się słyszeć plusk. Odwrócili się w samą porę by dostrzec brodzącego w wodzie do piersi żołdaka. Stojący na moście mądrala widząc ich poruszenie krzyknął – Pod żadnym pozorem tego truchła nie tykajcie! – tak jakby któryś z nich miał ochotę. Nawet Joe o którego narzędzie pracy tu szło, jedynie klepał modlitwy żegnając się żarliwie. Ot, dobra nauka na okoliczność przyczynków do nawróceń.

- Dajcie to pismo Panie! – krzyknął żołdak, który podszedł z boku do łodzi, ale na brzeg nie wyszedł i jedynie wysunął ku barce sękatą łapę weterana. Nie młode oblicze spoglądało na szlachcica z mieszaniną lęku i podziwu. On sam zaś spoglądał na pergamin, któren w ręku trzymał. Z nie mniejszym lękiem…



.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline