Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 13:48   #36
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Więzień elfów nie miał się dobrze. Był ranny i krwawił, jednak to chyba nie przeszkadzało elfom, które natychmiast zaczęły mu zadawać pytania - kim jest i dlaczego nosi herb Temerii. Mówili we wspólnym, tamten jednak kręcił przecząco głową - nie chciał mówić...

Arhiman przyglądał się wszytskiemu z pewnej odległości. Na razie elfy były delikatne. W sumie miał nadzieję, że sobie poradzą. Nie lubił zajmować się przesłuchiwaniem niedelikatnym. Na razie czekał, obserwując i słuchając.

Po piętnastym pytaniu któryś z elfów nie wytrzymał - podbiegł do więźnia i porządnie walnął go w łeb. Tamten krzyknął i krew buchnęła mu z nosa. Jednak nadal kręcił głową...
Laruyia, widząc to, zrobiła parę kroków w stronę przesłuchiwanego, odsunęła nadgorliwego elfa i zaczęła mówić do więźnia... po nilfgaardzku. Gadała do niego długo, a on patrzył się jej w oczy.

Arhiman ogólny sens wywodu rozumiał. Elfka pytała o inwazję, patrole elfów i wioskę. Tamten już nie kręcił głową, po prostu siedział ze spuszczonymi oczami. W pewnej chwili elfka wyjęła sztylet i przystawiła pojmanemu do gardła.

Arhiman niemal nie walną się w czoło. Podszedł do elfów
- Maria, szef woła - słowa skierował wyraźnie do Larui

Laruyia opuściła sztylet z kwaśną miną, podeszła do reszty elfów i Arhimana i powiedziała cicho:
- Nie chciałam go zabić. Przywiążcie go i... zadajcie ból. Wtedy coś powie, jestem tego pewna.
-Czekaj! Daj mi spróbować. On jeszcze nie szcza w gacie. Albo jesteście w tym znacznie lepsi niż was ocenia, a przy Scoia’tael raczej wątpię.
- Dobra - kiwnęła ręką elfka - idź, ale potem weźmiemy go na tortury.
- Jeśli będzie taka potrzeba sam będę brał w tym udział. Dajcie mi wina, niech obserwują nas ukryci łucznicy. Muszę zdobyć jego sympatię.

Laruyia skrzywiła się, ale w końcu kiwnęła głową do jednego elfa, który za minutę wrócił z butelczyną wina. Wręczył ją Arhimanowi, po czym przywódczyni obozu dała wszystkim znak, żeby sobie poszli.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz - szepnęła na odchodnem.
- Sądzę, że tak. A jak nie, to właśnie dla tego proszę was byście nas pilnowali. Teraz na ciebie trochę pokrzyczę, tak aby to słyszał. Od razu wybacz ostre słowa...
I zaczął krzyczeć. Obrażał inteligencję elfki, okrucieństwo towarzyszy. Groził konsekwencjami i wyrażał swoją dezaprobatę do takiego traktowania jeńców.
- Idioci- warknął będąc już w połowie drogi do piechura. Pod jedną ręką trzymał beczułkę, a w drugiej dwa kufle. Klapnął na tyłek przed jeńcem, napełnił oba i sam osuszył połowę swojego
- Pij. Widzisz, że nie zatrute, ani nic takiego, a w ilości też go zbyt mało, by mógł cię upić aż do rozwiązania języka... Arhiman jestem... - przedstawił się i dalej upił
Więzień popatrzył zbolałym wzrokiem na Arhimana. Tamten w lot zrozumiał, że więzień wie, że nie jest u Wiewiórek. Wziął łyka i oddał butelkę. Przemówił we wspólnym:
- Co ze mną zrobicie?

Jego położenie, jak domyślał się Arhiman, nie było łatwe. Jeżeli coś powie, zabiją go jego mocodawcy jeżeli odmówi - elfy... Nie miał nic do stracenia.
- Mam nadzieję, że nic - stwierdził Arhiman nalewając sobie znowu wina - Nie chcę niepotrzebnej krzywdy. Masz rodzinę?
- Teraz to bez znaczenia. Zabiją mnie, jak będę chciał wrócić. Nie ma już dla mnie nadziei.
- Ależ czemu? Podsumujmy co się stało. Raz. Elfy okazały się znacznie lepiej poinformowane i miały więcej ludzi niż się spodziewaliście. Dwa. Wpadliście w obławę. Trzy. Cudem przeżyłeś, bo myślały, że jesteś martwy, albo coś. Nie ma to większego znaczenia. Cztery. Poza tobą przeżył jeszcze ktoś. Go zabrały na tortury i to on wyszystko wygadał. Już nie żyje, nie zabiją go znowu. Ty, jak to odpowiednio zagrasz, jesteś czysty i wrócisz do swojej rodziny. Wszyscy są zadowoleni, poza twoimi szefami, choć nie walnąłeś jeszcze żadnych wzniosłych haseł, więc sądzę, że nie jesteś fanatykiem, a kimś komu kazano. Więc jak ci się podoba ten pomysł?
- Wszystkich nas zabili. Kogo niby mieli jeszcze pojmać? Nie wierzę Ci za grosz, lepiej zabij mnie już teraz. Jak nie ty, to oni.
- Zbyt bystrzy nie jesteśmy, co? - zadrwił Arhiman - Całkiem jak długousi. Ja wcale nie próbuję cie okłamać. Tak przedstawisz to u siebie, geniuszu. Podasz nam informacje, które chcemy mieć, a my cię wypuścimy. “Czemu mielibyście mnie wypuścić?” pewnie zapytasz. Otóż ja się pytam czemu mielibyśmy cię zabijać? Nie zaszkodzisz ani nam ani elfom. Nic nikomu nie powiesz i będziesz utrzymywał naszą bajkę, bo wtedy twoi cię załatwią. To jedyny sposób byś przeżył. Teraz rozumiesz?
- Nie wrócę juz nigdzie - kategorycznie zaprzeczył więzień. - Wypuśćcie mnie tutaj - popatrzył na Arhimana - wiem, że nie jesteście Scoia’tael. Oni tak nie walczą.
- Tym lepiej dla nas i mądrzej z twojej strony. Ale najpierw chcemy wiedzieć co i jak. - Arhiman wzruszył ramionami nalewając mu wina - Rozumiesz. Twoi coś kombinują, a my chcemy wiedzieć co. Nie ma w tym nic oryginalnego. Przeprowadzimy kulturalną rozmowę, w której dojdziemy do jakiś sensownych wniosków, po czym rozejdziemy się na swoje strony. Jak będziesz współpracował może uda się jeszcze uszczypnąć coś sensownego dla ciebie, tak aby rozpoczynanie nowego życia było choć troche łatwiejsze - “Kij czy marchewka? Decyduj być-może-Nilfgardczyku” ponaglił go w myślach
Żołnierz wyglądał na zrezygnowanego, jakby pogodził się z myślą, że jest zdany na łaskę elfów i Arhimana. Słabo poruszył głową, co przy dużej dozie dobrej woli możnaby uznać za potwierdzenie.
- Co chcesz wiedzieć?
- Wiesz coś o wyrżnięciu Suchego Modrzewiu?
- Nie - odpowiedział więzień - wyrzynanie wiosek nie było naszym zadaniem.
- A co mieliście zrobić?
- Zaatakować elfy i zwalić winę na oddziały Temerii. Jeśli chcesz znać moje zdanie - więzień pociągnął dużego łyka wina - to był idiotyzm.
- Dali wam Temerski ciuch ale zapomnieli wymienić strzały?
Więzień uśmiechnął się słabo.
- Kretynizm, prawda? Ale rozkaz to rozkaz.
- Jedno z ciał miało w sobie czarną strzałę... - Arhiman powiedział to przykłądając do ust kufel, wierzył w swoje umiejętności do wyzucia twarzy z emocji, ale nie zamierzał ryzykować
- Nie rozumiem, kto mógł wpaśc na tak głupi plan - powiedział więzień. - Chyba liczyli, że będziecie tak zaskoczeni, że nawet nie popatrzycie na te strzały. Wymyślił to chyba ktoś, kto nigdy nie był na froncie.
- Mówię o mieszkańcu Suchego Modrzewia. Możliwe, że zgubiliście strzałę i ktoś to wykorzystał? Na razie wychodzi na to, że jest, albo była tu i tzrecia siła, która próbowała zrzucić winę na elfy, za masakrę wioski.
- My nie gubimy strzał - oburzył się rozmówca Arhimana, najwyraźniej trochę już podpity. - I nie wyrżnęliśmy wioski. No, ale nie odpowiadam za inne patrole...
- Skoro nikt nie mógł użyć waszej strzały, to ktoś z was odpowiada za Modrzew. Chyba zaczynam rozumieć. Nie ważne. Jest tu dużo więcej patroli?
- Kilka, może kilkanaście wzdłuż linii Jarugi. Zresztą to nieistotne - wkrótce sforsujemy rzekę i na tej ziemi stanie dużo, dużo więcej wojska...
- Czyli Nilfgard, po prostu, szykuje kolejną inwazję, tak?
- Nie ‘szykuje’. To już fakt - zaśmiał się więzień - Za kilkanaście dni będziecie mieli na karku całą potęgę Cesarstwa. Moja śmierć, czyjakolwiek śmierć, niczego już nie odwróci.
Arhiman przez chwilę analizował informację. Kolejna wojna? Bogowie. Nie!
- Jak dobrze pójdzie to nikt dziś nie zginie. Zgodnie z zasadami “kulturalnej dyskisji”. Skoro to ma być już kilkanaście dni to po co te wygłupy? Takie niesmaki wprowadza się na miesiące, lub lata przed rozpoczęciem wojny. Teraz, nawet gdyby elfy uwierzyły, że to Temeria ich zaatakowała to nie miały by czasu by się porządnie odgryźć.
- Ja nie wiem, jakie były plany dowództwa - odpowiedział więzień na wywód Arhimana - Slyszałem jednak o powstaniu w Wyzu... Wyzimie i wiem, że elfy są w gorącej wodzie kąpane. Może, gdyby to lepiej przygotować?
- Rozumiem. W końcu nie od dziś dowódcy wiedzą więcej niż ich podkomendni. Wiesz cokolwiek o magu co nienawidzi elfów? Taki pod czterdziestkę, pociągła twarz i duże ciemne oczy
- Hmmm - żołnierz zamyślił się. - Może chodzi ci o Starca z Gór.... słyszałem tylko legendę o nim, ale nie wiem, czy jest prawdziwa. A czemu akurat o to pytasz?
- Elfiakom odbiło. Spotkaliśmy jakiegoś kolesia. Jak im o nim opowiedzieliśmy to one zaczęły nam opowiadać o tym magu. Byłem ciekaw kontropini. Dobra, ja chyba wiem już wszystko co chciałem. Idę pogadać z długouchymi. Pewnie też będą chcieli cię wypytać.
Arhiman stał i otrzepał się
- Oszczędziłeś sobie wiele bólu. Mądrze zrobiłeś.
Odszedł do elfów zostawiając mu wino
- Jeśli mówi prawdę to jest źle - Arhiman opowiedział Laruyi czego się dowiedział i o umowie “kulturalnej rozmowy”. - Przepytajcie go, upijcie, czy co tam chcecie, a potem zabijcie. Tylko tak aby nawet nie zauważył. Strzała w potylicy lub skroni. Mimo wszystko współpracował. Należy mu się chociaż tyle.
- Dziękuję Ci za pomoc, przyjacielu Osipa - uśmiechnęła się Laruyia. Zrobimy to... delikatnie. Otworzyliście już paczkę? - zmieniła temat po chwili, kiwając ręką do swoich podkomendnych, aby zajęli się więźniem.
- Albo zatrzymaj swoich. Może mag na coś się zda. - powrócił krasnolud do poprzedniego, nim jeszcze zdążyli odejść ponad kilkanaście kroków. Albo któryś z reszty będzie chciał go o coś zapytać. - Nie znam się na magii... a przesunięcie tego o kwadrans nie zaszkodzi.
- Dobrze - Laruyia krzyknęła coś w stronę elfów i pomachała im ręką - chociaż nie wiem, co jeszcze użytecznego da się z niego wyciągnąć...
Arhiman tylko wzruszył ramionami
- Idę zobaczyć co z paczką.
 
Arvelus jest teraz online