Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 18:26   #7
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=V65AYNaoFMw[/MEDIA]
Kerei przyglądał się panoramie miasta w oddali. Ziewnął rzucając się na trawę.
Podróżował już od zdecydowanie długiego czasu, miał momentami ochotę rzucić się na trawę i przespać kilka dni. Niestety jednak idea pościgu zabraniała jakiegokolwiek zbaczania z trasy.
Leniwie zdjął z plecak i zaczął przeglądać jego zawartość. Nie było tam praktycznie nic. Dopiero po dłuższym przeszukiwaniu odnalazł pół bochenka chleba oraz resztki wody. Być może sugerowanie się plotkami o wyspie rybackiej nie tylko pomoże mu z szukaniem śladu, ale i wyleczy koszty podróży.
Po zjedzeniu posiłku podniósł się, gotowy do dalszej drogi.
Miał on 1,69m wzrostu, czyli dosyć mało. Zielone oczy i krótkie, jasno brązowe włosy w obecnej chwili owinięte również bandażem na głowie, sugerującym że niedawno otrzymał w nią jakieś uderzenie.
Przez swoje fobie, oraz nielogiczne przekonanie, że wszystkie spodnie dłuższe niż kolana są przeznaczone dla kobiet, paradował w krótkich czarnych spodniach oraz zimowych butach i grubej kurtce, gotowy na jakąś nieprzewidzianą lodową apokalipsę.
Z plecakiem i zawile zdobioną kosą na plecach równym krokiem ruszył przed siebie.


Nie zwlekał od razu udając się do punktu organizacyjnego, albo raczej na jego poszukiwanie.
Budynek siedziby złotych krzyży, nie był tak imponujący jak ten znajdujący się w Magnoli. Ot przypominał zwykłe koszary, które zamiast godła danego miasta, porozwieszane miały flagi z symbolem złotego krzyża. Wszędzie kręcili się zbrojni, najemnicy jak i osoby dbające o zaopatrzenie nadchodzącej wyprawy. Wojskowy żargon mieszał się z kłótniami o koszty kapusty, z drugiej strony ktoś komuś wyrzucał że kartofle to tu strasznie drogie.
Do sali gdzie prowadzone były zapisy nie trudno było trafić, prowadziło do niej wyraźne oznakowanie. Drewniane drzwi prowadzące do pomieszczenia obarczone były stosowna karteczką “
ZAPISY
” a w kolejce stały już tylko dwie osoby.
Przyjmował je młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach i dziarskim uśmiechu. Przywodził na myśl szlachcica, zapewne też miał już pewną range w szeregach Krzyży , o czym mogła świadczyć dobrze wykonana lekka zbroja, ukryta pod czarnym podróżnym płaszczem. Wysokie buty sięgały pod same kolana, a przy pasie w pochwie skryty był długi miecz.

Odprawił właśnie młodego najemnika, i delikatnym gestem okrytej rękawiczką dłoni przywołał kolejnego uczestnika kolejki.
Kerei przyjrzał się uważanie znaku, ale nie mógł go rozczytać. Teoretycznie był świadom jego znaczenia, ale wiecznie zapominał, czym różnią się małe znaki od dużych. I czemu te są duże nawet po pierwszej literze...Z drugiej strony, wszystko jedno. Mógł potem zapytać.
Stanął za dwójką osób i zaczął się im przyglądać, próbując wywnioskować czy jeśli będą na wyprawie, faktycznie się przydadzą.
Osobnicy nie wyróżniali się niczym szczególnym, ten który aktualnie rozmawiał z czarnowłosym wyglądał na podstarzałego pirata, drugi zaś zdawał być się młodym łucznikiem. “Pirat” szybko został odesłany do domu, rozmowa z młodzikiem trwała zaś dłużej, a na jej zakończenie został wręczony mu jakiś kwitek.
- Prosze teraz Pana kolej.- powiedział egzaminator wskazując Kereia.
Lekko przetarł oczy podchodząc do czarnowłosego. Spytał go w prosty sposób
- W jakim celu to okno? Gdzieś tutaj chyba się zbierali zbadać ostatnią sprawę. I jeszcze płacili za to? - zdecydowanie nie przemyślał nawet wypowiedzi.
- Jakie okno? -zapytał zbity z tropu mężczyzna. - A jeżeli masz na myśli zapisy na wyprawę, to ja jestem od rekrutacji nowych. -dodał po chwili namysłu.
- No to. - Pokazał za siebie. - Wróć. To są drzwi. Okna były przeźroczyste. - Stuknął się w czoło. - Inaczej, dokąd ta kolejka tutaj była?
- To byli chętnie do zapisania się na wyprawę.- odparł powoli egzaminator, jak gdyby zwracał się do człowieka o niesprawnym rozumie. - Czy Pan nie pomylił budynków?
- Nie, nie martw się młody. Tego miejsca szukałem. - Odparł nie spostrzegając drobnej pogardy, jaka znajdowała się w wypowiedzi egzaminatora. - Umm, to, jakie są zasady wyprawy?
Mężczyzna westchnął kręcąc głową z zażenowaniem. - Po pierwsze trzeba samemu za siebie odpowiadać, po drugie trzeba być przydatnym, po trzecie zgodzić się na wykonywanie rozkazów dowódcy do którego zostaniesz przydzielony i odnosić się do niego z szacunkiem. -wyrecytował czarnowłosy mężczyzna. - No i wypełnić kilka dokumentów.
Kerei spoglądał nieco zdziwiony na chłopaka. "Nie mógł po prostu powiedzieć, że zasady wyznacza dowódca grupy?".
- Podaj dokumenty. I coś do pisania. - i tak musiał zbadać sprawę, więc nie miał o czym dyskutować. To pierwszy ślad Odgena od dawna, a jutro będzie za późno. Chyba, że znalazłby prywatną łódź i żeglarza, ale jakoś nie brzmiało to dla niego zachęcająco.
- A jesteś pewny że się nadajesz i będziesz przydatny? Co potrafisz co może sie nam przydać? -zapytał oficer nie wręczając chłopakowi żadnych dokumentów.
Chłopak zdjął z pleców kosę. Uniósł rękę w górę i wykonał kilka obrotów bronią, aby wbić ją w blat biurka. Podparł ją pod pachą i zapierając się prawą noga o blat zbliżył twarz do twarzy rozmówcy.
- A po cholerę bym tutaj przychodził? - Patrząc po twarzy nie ekscytował się zbytnio, może był najwyżej zmęczony bądź zaspany. Miał nadzieję, że w koszarach szuka się po prostu wojowników, którzy po prostu mogliby wejść i pozamiatać
- Wiele osób tu przychodzi licząc po prostu na łatwy zarobek. -odparł mężczyzna który nie drgnął nawet o cal. Siła spokoju można by powiedzieć.- Wyjmij ostrze z blatu a ja podam Ci dokumenty. I od tego momentu zwracaj sie do mnie Kapitanie, lub proszę Pana, czy to jasne?- zapytał unosząc cienkie brwi.
Około dwie sekundy zajęło mu analizowanie, co łatwiej zapamiętać, "Pan" czy "Kapitan". Drugim mianem posługiwał się jednak częściej. Wyjął ostrze i stanął jak przedtem, wieszając broń na plecach.
- Tak jest, kapitanie. - stanął na baczność w wyćwiczony dawno sposób, czekając na papiery.
Papiery szybko znalazły się przed nim, było ich sporo i miały bardzo dużo małych literek, oraz miejsc które należało mozolnie wypełniać.
Papierów nie czytał, nigdy nie miał zamiaru. Po prostu podpisywał wybrane pola swoim imieniem, tyle akurat potrafił. Zaczęło do niego powoli dochodzić, że tego typu zaległości będzie musiał nadrabiać, jeśli faktycznie chce wywalczyć awans. Choć robi to tylko z zasady.
Jakby nie spojrzeć, gdy w końcu odnajdzie Kai sporo może się zmienić.
Kapitan stał nad nim gdy ten wypełniał dokumenty, by potem odebrać je bez słowa i wręczyć chłopakowi kwitek. - Za to dostaniesz w magazynie wyposażenie, wypływamy jutro z samego rana, ty będziesz stacjonował na pokładzie “Wesołej Rozety”, ja tam dowodzę. -dodał z lekkim uśmieszkiem dumy.
- Tak jest! - "Będzie wesoło" dodał w myślach już nie tak energicznie, odwracając się w stronę drzwi. Może w końcu ten pościg się w końcu zamknie. Pół roku to okrutnie długi okres.
 

Ostatnio edytowane przez Fiath : 10-01-2012 o 18:31.
Fiath jest offline