Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 18:32   #38
Glyswen
 
Glyswen's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodzeGlyswen jest na bardzo dobrej drodze
Devlin spojrzał na Arhimana z niejakim zaciekawieniem w oczach. Nie zapytał jednak o nic. Po prostu szedł dalej nie zważając na resztę. W końcu zatrzymał się przed więźniem. Zmierzył go surowym oficerskim wzrokiem, po czym przysiadł obok niego. Podniósł z ziemi butelkę jakiegoś wina. “Zapewne kolejne wioskowe szczyny”. Upił łyk, ażeby utwierdzić się w tym ponurym przekonaniu. Przez chwile oboje siedzieli w ponurym milczeniu. W powietrzu unosił się odór strachu i swego rodzaju nienawiści. W końcu łucznik zagadał w nilfgaardzkim
-Jak się nazywacie?

- Nilfgaardczyk? Jesteś szpiegiem? - zapytał z nadzieją w głosie żołnierz, kierując wzrok na Devlina.

-Nie odpowiedziliście na moje pytanie. To trochę niegrzeczne, nie sądzicie? W Wojsku chyba jeszcze uczą nieco szacunku? - głos Devlina miał ciepły, przyjacielski ton. Kontrastował raczej z tym co przed chwila powiedział.

- Nazywam się Gaheris... Wszystko, co wiem, powiedziałem już temu... krasnoludowi. - spojrzał Devlinowi w oczy, nie wiedząc, czego się spodziewać.

-Hm… zatem lepiej dla ciebie byłoby, ażebym nie okazał się cesarskim szpiegiem. W przeciwnym wypadku musiałbym cię zabić za zdradę stanu, czyż nie?

- I tak mnie zabiją - odrzekł więzień smutno - jak nie elfy, to Nilfgaardczycy.

- Widzisz... I tyle nam dają w zamian za lata wiernej służby. Ech... Mówię ci Gaheris życie jest gówno warte. - uśmiechnął się lekko, szczęściem dla nilfgaardczyka brzydsze lico Devlina skrywała ciemność.- Byłeś kiedyś w Stolicy?
- Nigdy. I nie będę. Ale jakie to ma teraz znaczenie?

-Szczerze? To żadne. Ale w sekrecie mogę ci powiedzieć, że wiele straciłeś. Złote Wieże mogą wprawić niejednego w zachwyt. I te dziwki... Powiadam ci, czyste i zadbane. Pocięli Cię mocno? -nagle zmienił temat.

- Właściwie w ogóle - odparł więzień - nie ma różnicy, czy im powiem teraz, czy na torturach, prawda? Dla Cesarza na pewno nie ma różnicy, wiesz o tym, jeśliś rzeczywiście jest z Nilfgaardu.

- Po prawdzie to jestem z Gemmery i swego czasu miałem pecha gościć w progach NASZEJ armii. Ale wiesz co ci powiem? Cesarza gówno obchodzi los takiego jak ty czy ja. Jesteśmy tylko częścią jednej wielkiej machiny. A jeżeli jakiś trybik się w niej popsuje to logicznie rzecz biorąc należy go wymienić... Zatem nasza śmierć zostaje zniżona do rangi jakiegoś rutynowego, czasem nawet odrażającego zabiegu... jak choćby sranie - każdy będzie patrzył na ciebie z nieukrywanym obrzydzeniem, pomimo faktu, że przed chwilą sprawiłeś mu błogą ulgę. Naprawdę jesteśmy tyle warci? Czy uważasz, że zasługiwałbyś na więcej? - sięgnął ręką do pasa zza którego wyciągnął małą skórzana torebkę. Zanurzył w niej palce, po czym w świetle mroku ukazał się kawałek szarego płótna. Nasączył je winem po czym obłożył miejsca z których saczyła się krew więźnia. Po udanym zabiegu zabrał sie za swoją stopę. Ostrzem czarnego nilfgaardzkiego sztyletu rozciąl dno buta po czym delikatnie obmywał zaognione miejsca. Przez cały czas doglądał reakcji siedzącego obok żołnierza.

Gaheris przyglądał się temu dość obojętnie. Być może pogodził się ze swoim losem, albo alkohol pozwolił mu zapomnieć o bólu. Jednak po skończonym zabiegu uśmiechnął się słabo do Devlina, wyrażając tym wdzięczność...

- Wydaje mi się, że zasługujemy chociaż na godny pochówek, a nawet to armia nie zawsze potrafi zapewnić. Pomógłbyś mi gdyby to nagle okazało się, że jednak będziesz żyć? - Devlin nie przestawał opatrywać swojej nogi.

- Jak miałbym ci pomóć, Gemmerczyku? - spytał słabo więzień. - Chyba niewiele w tej sytuacji mogę dla Ciebie zrobić.

- Och mylisz się, możesz wiele. Pod warunkiem, że będziesz żył. Wyciągnę cię z tego gówna, ale w zamian pojedziesz ze mną na południe... I nie bój się, w naszym interesie jest nie wpaść w ręce jak to mawiają na północy - czarnych. A kiedy załatwimy tam pewna rzecz będziesz wolny i udasz się gdzie tylko chcesz. To chyba uczciwy układ?

- Nawet gdybym chciał, to nie mógłbym tam pojechać - żołnierz stanowczo pokręcił głową. - Nilfgaard niedługo sforsuje Jarugę, nie przedrzecie się. Nie macie szans, nawet w przebraniu. Musielibyście się... nie wiem, teleportować?

- A kto mówił o przedzieraniu się przez Jarugę -mrugnął do niego okiem - My kulturalnie przejdziemy. Póki co odpocznij i przemysł moją propozycję. Potrzebna Ci też będzie fachowa pomoc - spojrzał w stronę swoich towarzyszy. Pospiesznie założył opatrunek po czym pokuśtykał w stronę Laruyi i reszty.

- Gemmerczyku - rzucił na odchodnem więzień. - Ani ja, ani tym bardziej wy, nie przedrzecie się przez armie Nilfgaardu. Wiem o tym i ty, jeśli też służyłeś, to wiesz. Jeżeli znajdziecie inny sposób, by tam dotrzeć.. pójdę. Ale inaczej... wolę umrzeć tutaj.
 
Glyswen jest offline