Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2012, 20:56   #390
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dzień za dniem, tylko jazda i jazda przed siebie. Nudna, monotonna i męcząca, choć te dwie pierwsze cechy nie były jeszcze takie złe, bo przecież oznaczały, że nikt ich w tym czasie nie zaatakował. Z każdym tym dniem Soe jednak zastanawiała się, dlaczego właściwie to robi. Te kilka koron to było zdecydowanie za mało, aby udawać się w tak daleki pościg. Być może chodziło tylko o to, że z każdym porankiem wierzyła, że to właśnie tego dnia dogonią już uciekających. Raz nawet miała trochę większe nadzieje, gdy okazało się, że dziecko zostało przekazane komuś innemu. Ale i one okazały się płonne.
A na domiar złego nawiedzani byli jakimiś koszmarnymi snami!
Być może to one także motywowały do dalszej jazdy, oznaczały dla niej bowiem ni mniej, ni więcej, że podążają za czymś ważnym. Ważniejszym tylko od losu jednego chłopca.
Albo tylko sobie to wmawiała.
I chętnie poszła z Jostem do kapłanów Morra - choć ceremonia nie była niczym przyjemnym, to odetchnęła z ulgą, gdy sny nie powróciły.

A potem wkraczali do Sylvanii, ponurego, przesiąkniętego złem miejsca. Złodziejka nie miała pojęcia nawet, czy wciąż jest to Imperium, a ludzi na traktach nie spotykało się tu przecież praktycznie w ogóle. Ludzi paraliżował strach na samą myśl o tym miejscu. A oni tam wjeżdżali, w czarnej karocy, która przynajmniej pasowała wyglądem do tego miejsca.
I chyba humor przestał zupełnie dopisywać dziewczynie, bo mimo braku snów, prawie nic nie mówiła, rozglądając się czujnie na boki. To było złe miejsce.
Ale i tu mieli szczęście, nie spotykając nikogo aż do samego Helfurtu, pierwszej mniej więcej tętniącej życiem osadzie na ich drodze po Sylvanii. I co prawda nie wpakowali się na bandytów, to widok rycerzy w czarnych zbrojach bynajmniej jej nie uspokoił. Pokiwała głową na słowa Josta. Gorzej, że nie posiadali żadnych towarów, a ich powóz był dostosowany do przewozu osób i to takich bogatszych. Najchętniej powiedziałaby prawdę, ale nie wiadomo co sobie myśleli ci cali Rycerze Kruka. Tylko potrzebowali wymówki lepszej, od tej, którą podał Jost.
- Ja i mój mąż zajmujemy się przewozem. Ten tutaj krasnolud, Degnar, podróżuje w stronę gór. Zdecydował się na nasze usługi, bo... tylko my chcieliśmy wjechać do Sylvanii, a jemu zależy na czasie. W Helfurcie, jak już mój mąż wspomniał, jesteśmy tylko przejazdem, z nadzieją na bezpieczny nocleg.
Uśmiechnęła się całkiem sympatycznie, chociaż uśmiech nie sięgnął jej oczu. Miała nadzieję, że Degnar podejmie swoją rolę, a oni nie są zbyt dobrzy w dopatrywaniu się kłamstw.
 
Lady jest offline