Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2012, 13:18   #22
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Kompani zgodnie z wcześniejszymi założeniami uzgodnili kolejność wart i udali się na spoczynek. Na całe szczęście noc minęła im spokojnie. Prawdopodobnie ogień i gryzący zapach dymu odstraszył dzikie zwierzęta z lasu i zniechęcił je do ataku na odpoczywającą grupę. Ostatnim z wartowników był towarzyszący grupie Gerard. Wraz z nastaniem świtu mężczyzna skupił się na modlitwie do swojego boga, prosząc go o czary na nadchodzący dzień. Kiedy skończył zaczął budzić swoich kompanów.
-Pobudka! Niebawem wzejdzie słońce.- rzekł podniesionym tonem. Było chłodno, ale przyjemnie. Na polanie unosiła się delikatna mgła która z każdą chwilą traciła na intensywności. Szczyty drzew skąpane były już w blasku słońca, kiedy kamracie zbierali swoje rzeczy i pakowali się do dalszej drogi.

Nikt nikogo nie poganiał. Czarodziej potrzebował chwili czasu na przygotowanie swoich czarów, te bowiem mogły okazać się niezastąpione. Kiedy wszyscy byli już gotowi do drogi, Gerard zadeptał tlące się jeszcze kawałki drewna w wypalonym miejscu, gdzie poprzedniego wieczora płonęło ognisko. W końcu ruszyli.
Droga do nawiedzonej posiadłości prowadziła przez las. Istniała też druga droga, omijająca las, jednak oznaczało to nadłożenie przynajmniej dwóch dni drogi. Ścieżka, którą maszerowali była dość, wąska, jednak nie zarastała trawą a co za tym idzie musiała być regularnie uczęszczana.


Kilkanaście metrów przed kompanami znajdowała się stara, kamienna chata. Jej stan był w najlepszym razie nie najgorszy. Sam budynek znajdował się na delikatnym wzniesieniu, otoczony licznymi krzewami i różnokolorowymi, dzikimi kwiatami. Tym, co mogło towarzyszy niepokoić najbardziej był dym wydobywający się z kamiennego komina.
- Lathander czuwa nad nami, nie bójcie się.- mówiąc to kleryk ruszył w stronę chatki. Kierował się do drzwi, gdy zza domku wyłoniła się kobieta. Jej uroda mogła zahipnotyzować niejednego mężczyznę. Wysoka, szczupła o idealnych kształtach. Talia osy była podkreślona przez bardzo dobrze dobrane białe spodnie. Górna część ciała okryta była ciemnobrązową kamizelką z wkomponowanymi elementami zbroi. Na szyi zapięta była peleryna, jasnoszarego koloru. Uwagę przyciągała jednak w największym stopniu głowa kobiety. Piękne rysy twarzy przyciągały wzrok każdego mężczyzny. Długie, czarne włosy opadały niczym wodna kaskada na ramiona, a pomiędzy nimi wystawały dwa rogi wielkości kciuka.


Dopiero po chwili towarzysze dostrzegli również wirujący w powietrzu ogon, który wcześniej był schowany pod peleryną. Była piękna, choć rogi i ogon, mogły speszyć każdego, kto zechciałby zdobyć jej serce. U pasa po prawicy spoczywała pochwa ze sztyletem, do lewej łydki zaś miała przytwierdzoną pochwę z krótkim mieczem.
-Oh goście!- rzekła powabnym, kobiecym głosem, dość głośno. Nagle drzwi z chaty otworzyły się z charakterystycznym piskiem dawno nie oliwionych zawiasów. Kompanom ukazała się druga kobieta. Bardzo prawdopodobne iż była to siostra rogatej niewiasty. Była mniej więcej takiej samej postury, choć ją natura obdarowała odrobinę mniejszym biustem, ale i chudszymi biodrami. Miała rudy kolor włosów, choć były krótsze niż u drugiej niewiasty. Także i stojąca w drzwiach kobieta miała dwa rogi nad czołem z tym, że jej rogi były wiele mniejsze. Twarz jej była gniewna i posępna. Oczy jakby płonęły irytacją. Druga kobieta była ubrana w zieloną suknię i nie miała przy sobie żadnej broni.


-Przykro mi moi drodzy, jednak ta droga jest częścią naszej posesji.- odezwała się niewiasta stojąca na przeciw grupy wędrowców.
-Tak... Niestety będziecie musieli ziścić nam drobną opłatę za skorzystanie z tej ścieżki...- wtrąciła kobieta w zielonej sukni, stojąca w drzwiach do chaty.
-Nie martwcie się kochani! To tylko sto złotych monet...- znów odezwała się niewiasta z większymi rogami i ogonem. Diablica, stojąca w drzwiach odchrząknęła dość głośno i z półmroku chatki wyłonił się sporych rozmiarów wilczur o brązowo-czarnej sierści. Pies z uszami postawionymi na sztorc zlustrował grupę wędrowców, powarkując pod nosem.
-Więc jak?- spytała stojąca w drzwiach, jakby chciała ponaglić wędrowców.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline