Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2012, 23:27   #85
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tomek nie chciał spać. Nawet mu to przez głowę nie przeszło. Chciał jak najszybciej opuścić progi piaskowego króla, znaleźć Welmę, odszukać Melanię, dowiedzieć się, co z Przemkiem. Chciał...
I skończyło się na dobrych chęciach. Sam nawet nie wiedział, jak i kiedy zasnął.

Obudził się nieco niezadowolony i na siebie, i na piaskowych ludków. Jak się to mogło zdarzyć, że zasnął niczym mała dzidzia po obiadku? A piaskowe ludki mogły go zbudzić dużo wcześniej. Ale sam musiał przyznać, że czuł się dziwnie wypoczęty, mimo wszystkich porannych przeżyć i niezbyt wygodnej pozycji, w jakiej zasnął. Poza tym nie tylko on spał. Tak samo Piotrek i Justynka, chociaż ta ostatnia udawała, że sen jej się nie imał i z oburzeniem patrzyła na przecierających oczy chłopaków. Ciekawe na kogo była bardziej zła: na nich czy też na siebie?

W pobliże latarni dotarli bardzo szybko, chociaż Tomek był pewien, że bez przewodnika za nic nie wszedłby w taki wąski i niski tunel, z sufitu którego na dodatek sypały się co chwila ziarenka piasku. No i chodzenie na ugiętych nogach... Że też piaskoludki nie zbudowały czegoś wyższego. Pewnie nie przewidywały przyjmowania gości.
Znów o mały włos zawadziłby głową o sufit. Prawdę mówiąc gospodarze mogliby zadbać o kaski. Ale wówczas ludzie mogliby mniej uważać. A zahaczenie taką głową w kasku o sufit mogłoby się zakończyć zawałem. Iłkowi z pewnością nic by się nie stało, ale ‘wybrańcy’ zatonęliby pod zwałami piasku. I kto by wtedy uratował królową i królestwo?

Gdy wreszcie stanęli pod błękitnym niebem, w ciepłych promieniach słońca, Tomek od razu poczuł się znacznie lepiej. Podziękował ich przewodnikowi, który prawie natychmiast zniknął w wydmie, a drzwi za sobą zamknął w taki sposób, że Tomek, chociaż wiedział gdzie jest wejście do podziemi, nie umiał go wypatrzyć. Może gdyby miał więcej czasu, to by mu się to udało, ale usiłowanie wypatrzenia choćby zarysów drzwi przerwał mu krzyk.
- Tam ktoś leży! - zawołała Justynka nieco drżącym głosem. Zaraz potem ruszyła we wskazanym kierunku. Początkowo biegiem, ale wkrótce zwolniła, aby na kilka metrów od celu zatrzymać się niezdecydowana. Obejrzała się na chłopców i poczekała przezornie, aż ją miną. Dopiero wtedy ruszyła za nimi.

Rudobrody mężczyzna raczej nie wyglądał na takiego, co to sobie uciął popołudniową drzemkę.
Tomek z niepokojem wypisanym na twarzy dotknął dłoni leżącego. Była... zimna. Przerażająco wprost zimna. Chłopak odruchowo cofnął się o pół kroku, potem znów wrócił do leżącego.
- Może - zaproponował niepewnie - przeniesiemy go do latarni?
Jak się okazało, co innego widzieć truposza w grze telewizyjnej czy na filmie, a co innego w rzeczywistości. Tomek najchętniej obróciłby się na pięcie i ruszył, gdzie oczy poniosą (a dokładniej - w stronę bagien), ale czuł, podświadomie, że nie może tego zrobić. Że powinien zostać. Spróbować coś zrobić. Cokolwiek. Wszystko byłoby lepsze, niż ucieczka.
 
Kerm jest offline