Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2012, 12:28   #41
Henshin
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Ubrania dziewczyny pozostały na miejscu. Nie wzięła ze sobą niczego, więc albo uciekła z domu w pośpiechu, albo swojej ‘ucieczki’ zwyczajnie nie planowała. Yuen stał naprzeciw nieumiejętnie zakamuflowanego w podłodze schowka, jakby za chwilę miał rzucić mu wyzwanie by bronić swój honor. Niechętnie musiał przyznać, że Ronin, który odwiedził to miejsce przed nim, znalazł wszystkie istotne ślady, nie pominąwszy nawet pojedynczej poszlaki. Chociaż, czy aby napewno? Mimo, że bezklanowiec teoretycznie trzymał wszystkie elementy układanki, nie złożył ich skutecznie w spójną całość. Może Biao mógł to zrobić za niego? Na przykład ten naszyjnik z bursztynem... był niewyobrażalnie drogi, zapewne pieniądze z jego sprzedaży skutecznie posłużyłyby do kupienia pomniejszej wioski. Był także zbyt poważny dla tak małej dziewczynki jak Maya, a zapewne nie należał także do jej zmarłej matki, gdyż artysta tworzący portret rodziny Neitaki stuprocentowo uwzględniłby rzeczy takie jak klejnoty rodowe na swoim dziele. Istniało więc wielkie prawdopodobieństwo, że przedmiot skradziono kobiecie z innej rodziny szlacheckiej. Irei, Sousou, Rakusa - Strażnik Równowagi pośpiesznie wymienił z pamięci pozostałe rody trzęsące miastem Heigenchou.

Oczywiście to sposób zabrania się do dalszego zgłębiania tej zagwózdki był najtrudniejszy do określenia. Ze wszystkich ninja wysłanych na tę misję, tylko Yuen Biao posiadał wystarczający status społeczny aby nie zostać automatycznie wyśmianym, przy próbie spotkania się z jakimkolwiek szlachcicem, nie marząc nawet o wizycie w jego domostwie aby przedyskutować sprawy kradzieży na osobności. Najbardziej oczywistą drogą byłoby chyba wysłanie gołębia pocztowego, z prośbą o audiencję, choć przyjęcie osoby ‘z ulicy’ nie miało raczej wysokich szans na powodzenie. Ale przecież, spróbować można zawsze.

Owszem, zastanawiał się wcześniej nad możliwością rozwiązania tej sprawy od drugiej strony, czyli nie od Mayi, lecz ofiar. Rzecz jasna, sprawa była trudna nie tylko dlatego, że sama audiencja zahaczała o misję praktycznie niemożliwą, lecz ze względu na całą delikatność zagadnienia. - Przyjmijmy – zastanawiał się Yuen – że takie coś może należeć wyłącznie do arystokratki z tych trzech rodów. Choć zagadnienie płynne, gdyż równie dobrze może być to własność jakiegoś bogatego kupca, lub jubilera, który chciał to jakiemuś magnatowi sprzedać. Jednak przyjmijmy, że to Irei, Sousou, lub Rakusa. Więc co z tego? Nie mogę przecież udać się do nich na pogawędkę, pytając: Hej, nie skradziono wam czegoś? Szczególnie czegoś drogiego. To po pierwsze.

Po drugie: z kim rozmawiać? Panem domu, żoną? To ewidentnie biżuteria kobieca. Czy mogło się zdarzyć, że żona nawet nie powiedziała mężowi bojąc się konsekwencji utraty takiego precjoza? Oczywiście, mogło. Zdecydowanie więc owym rozmówcą powinna być więc pani domu. Taki wniosek się nasuwał, czy bowiem powiedziała mężowi, czy nie, ona na pewno wie o naszyjniku. Pytanie rodzi się jednak, która to mogła być rodzina? Hm, może potrafiliby się dowiedzieć tego nasi Herbaliści. Prosta sprawa. Wyciąga się kilku służących domów, którzy siedzą po karczmach, spija ich, ewentualnie dodatkowo lekko narkotyzuje, żeby śpiewali niczym najlepsza pieśniarka na cesarskim dworze.

Biao wiedział, że służba zna wszystkie sekrety. Nie wiedział dlaczego, ale wiele razy przekonał się, że ściany pałaców mają uszy. Najpilniej strzeżone tajemnice jakimś sposobem stawały się obiektem plotek. Nagle wpadł na pomysł, który zaoszczędziłby Herbalistom pracy. Przecież było oczywiste, że właścicielka tego naszyjnika nieraz nosiła go na przyjęciach, czy uroczystościach. Czyli była widziana. Mógł taki wspaniały klejnot znać więc nawet pan Neitaki, a jeśli nie on, to powinien on przynajmniej wskazać jakąś osobę, która by to uczynić mogła. Nawet, jeśli wielkie rody nie przepadały za nim, to przecież wspomniał, że ma tu przyjaciół. Ci przyjaciele zaś bywają na przyjęciach, czy ucztach. Może którykolwiek z nich, lub ich żon, rozpoznałby naszyjnik. Oczywiście musiałaby to być zaufana osoba, ale Neitaki nie użył pojęcia „znajomi”, lecz „przyjaciele”. Wtedy wiadomo by było, z kim należy się spotkać oraz można by: albo dowiedzieć się czegoś na temat kradzieży, albo nawet zdobyć cennego sojusznika dla Lotosu.

Postanowił wrócić przekazując partnerom swoje przemyślenia oraz propozycje.

Sil, starająca się obecnie zregenerować swoją i tak już kruchą psychikę po szoku mentalnym za który odpowiedzialny był jej ‘ulubiony’ Ronin, doznała nagle oświecenia, które przypominało zadanie jej ciosu młotem kowalskim w okolicę przysadki mózgowej. Tamten... tamten podrzędny herszt zbirów, którego kilka godzin temu przesłuchiwali w lesie wspomniał, że kobieta działająca wspólnie z zamaskowanym mężczyzną wyglądała na pochodzącą z innej krainy. Może był to zwykły przypadek, ale Nguyen miała przecież okazję spotkać kogoś takiego! Młoda Żmija wspomniała tamtą bezklanową ninja, której parę miesięcy wstecz pokrzyżowała misję dostarczenia jakiegoś mało ważnego świstka do podrzędnego szlachcica. Ściślej mówiąc, uniemożliwiła ją poprzez poszerzenie uśmiechu adresata wiadomości od ucha do ucha. Niekompetentna rywalka także wyglądała na kogoś z zagranicy. Czy to możliwe, że napad na karawanę był jedynie zasłoną dymną, która miała uśpić ich czujność, a tak naprawdę to owa zmierzła dziewucha planowała swoją zemstę na Sil? Czy ktoś posunąłby się tak daleko tylko w imię rewanżu? Bo jeżeli faktycznie tak było, to organizacja tej tajemniczej grupy ‘mścicieli’ musiała być istnym majstersztykiem. A może przedstawicielka Klanu Węży myślała zbyt egocentrycznie i wszystko zwyczajnie kręciło się wokół prawa losowości?

Iori i Shin mogli obserwować jak ich liderka dosłownie odpływa swoimi myślami na szerokie wody, zostawiając ich na zewnątrz swojej prywatnej rzeczywistości. Dym przestał wydobywać się z jej zdobionej fajki, a przenikliwe zwykle ślepia bez przekonania spoglądały na jakiś punkt we framudze papierowych drzwi. Medyk odnotował, że jej tętno jest odrobinę podwyższone. Może kiedy nie patrzyli, ktoś użył względem niej jakiegoś mentalnego Wushu? Ciężko było uwierzyć, że ktoś mógł samodzielnie tak bardzo się zasępić.

Yuen powrócił z przeglądu.

- Dobra robota, Onimaru - przyznał. - Właściwie poza ubraniem, dostrzegłeś wszystko. Maya zostawiła stroje. Należy wątpić, by musiała uciec pośpiesznie zostawiając wszystkie stroje oraz klejnoty. Przynajmniej na podstawie tego, co wiemy obecnie. Dlatego spodziewała się wrócić … - Biao zaczął opowiadać o swoich przemyśleniach oraz propozycjach. Patrzył jednocześnie troskliwie na Sil starając się wszakże, by nikt tego nie dostrzegł. Zamyślenie pięknej dziewczyny mogło wskazywać na problemy. Problemy takiej rangi, że nie chciała się nimi podzielić.

- Dziękuję, Biao-sama. - odpowiedział uprzejmie Ronin. Bądź co bądź, była to pochwała, a jako takiej, ktoś o jego ‘pozycji’ nie słyszy za często. Mimo, że nie dał po sobie tego poznać, w myślach ganił się, za głupi błąd. Tak szukał ukrytych tajemnic, że nie zauważył rzeczy które miał pod nosem. Cóż, następnym razem, nie popełni tego błędu. Zauważył, że Mała Żmija jest jakby nieobecna. Nie znał jej zbyt długo, ale wydało mu się to trochę dziwne.
~ Cóż, wszyscy mieliśmy ciężki dzień... ~ pomyślał, co nasunęło mu przedni pomysł.
Podszedł do stołu, przy który niedawno pożywiali się jego towarzysze. Usiadł ciężko i westchnął, jak człowiek, który w końcu doczekał przerwy po całodziennej harówce. Sięgnął po czarkę, a następnie ozdobną butelkę które stały na środku stołu. Zanim nalał, powąchał napój. Następnie skosztował czubkiem języka, świeżo nalanego do naczynia płynu. Chociaż nie przepadał za swoim byłym klanem, były rzeczy za które był wdzięczny. Bezwiednie rzucił jeszcze okiem na Pannę Nguyen, po czym powiedział do ogółu, patrząc w stronę Biao.

- Mamy więc od czego zacząć, to już jakiś postęp. Jednak sądzę, że dzisiaj uda nam się co najwyżej porozmawiać z tą służącą, już zmierzcha, nie chcielibyśmy niepokoić o tej porze szlachetnie urodzonych. - wprawny słuchacz z pewnością wyłapał by nutę drwiny w głosie Ronina, jednak wiele mówiący uśmieszek zdradzał, że shinobi nie darzy szlachciców zbytnim szacunkiem, wymaganym przecież od kogoś jego pokroju.

- A więc? Idziemy na pogawędkę ze służką...? - urwał i rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu. - Czy Kurogane-sama już się tym zajął? -

- Co do rozmowy ... - Yuen spojrzał na Sil. - Natomiast, co do reszty dnia, raczej wątpię, żebyśmy mieli okazję na więcej odpoczynku. Panna Maya znikała wieczorami, nocą właściwie, dlatego właśnie wtedy musimy się przejść po okolicznych ulicach. Mieszkają tu jacyś żebracy, czy ktokolwiek biedny? Pewnie tak, bo wszędzie tacy są, istoty przebywające zawsze na ulicach, w beczkach, przykryte matami ... Oni są wszędzie, oni też mogli widzieć wychodzącą Mayę. Może dowiemy się, czy była sama, jak często uciekała, ewentualnie dokąd szła.

Ronin podążył wzrokiem za spojrzeniem Strażnikiem Równowagi. Zrozumiał, że decyzja należy do Sil. Miał co do tego mieszane uczucia, ale postanowił nie drążyć tematu i zostawić ją w spokoju. Jeśli potrzebowała z kimś podzielić się swoimi troskami, prawdopodobieństwo, że byłby to on, było porównywalne z tym, że Cesarz stwierdzi, że popełnił błąd i odwoła Krucjatę. Wyobrażenie skruszonego monarchy przywołało na jego twarz grymas rozbawienia.
- Dobrze więc, w takim razie powinniśmy ruszać.- dopił nalane do czarki sake, po czym energicznie odłożył naczynie, w akompaniamencie głośnego stuknięcia.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.
Henshin jest offline