Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2012, 14:13   #23
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Noc nie przyniosła drużynie nic oprócz spokojnego snu, który został nad ranem przerwany przez kapłana Lathandera, który budził ich kolejno obwieszczając wszystkim wokół, że słońce już wstało. Najwyraźniej słudzy boży mieli tendencję do głoszenia komunałów i innych prawd objawionych nie tylko w świątyniach, ale i na szlakach. Mag przeciągnął się i sięgnął do torby wyjmując księgę zaklęć i parę sucharów, pokopał głębiej i znalazł jeszcze jabłko zabrane z wioski. Podczas posiłku przypominał sobie zapamiętane poprzedniego dnia czary. Nie zmieniał nic w wyborze zaklęć wciąż uważając je za najbardziej adekwatne do ich misji. Po skończonej nauce podniósł się otrzepał odzienie doprowadzając je do jako takiego porządku i spakował swoje rzeczy obwieszczając radośnie, że potężny mag jest gotów do dalszej drogi.

Marsz przez las trwał w swej monotonii, aż do chwili gdy kompania natrafiła na kamienną chatkę w podniszczonym stanie. Z budynku unosił się dym co oznaczało, że z pewnością jest zamieszkany. Zagadką jednak wciąż pozostawał fakt któż to zamieszkuje takie odludne okolice. Po zrobieniu parunastu kroków w stronę chatki-rozpadki jak nazwał ją w myślach czarodziej wyłoniła się z niej uzbrojona kobieta. I bynajmniej jej uzbrojenia nie stanowiły wyłącznie zwyczajowe kobiece atrybuty w postaci biustu i zmysłowej figury. Kobieta miała w posiadaniu sztylet i krótki miecz, które nie wyglądały na przyrządy kucharskie. Po tym jak wreszcie oderwał wzrok od przyjemnych kobiecych kształtów, mag dostrzegł też rogi wygięte do tyłu głowy i ogon kreślący esy za kobietą. Najwyraźniej mieszkanka domostwa była diablęciem mającym wśród przodków prawdziwego demona czy też diabła. Egzotycznie, można by rzec. Po tym jak się odezwała z chatki wyszła druga mieszkanka, również diablęcie ubrana w zieloną suknię. Mimo, że jej kształty były mniejsze, a talia węższa można ją było uznać za równie atrakcyjną. Co ciekawe ona nie posiadała żadnej broni. Najwyraźniej potrafiła o siebie zadbać nie używając żadnych ostrych przedmiotów. Mag uśmiechnął się wiedząc, że spotkał koleżankę po fachu. Sandro mógłby uznać zaistniałe spotkanie za całkiem miłe i pełne potencjalnych okazji, gdyby nie fakt, że kobiety rościły sobie prawo do pobierania opłat za przejście przez drogę. Na poparcie swoich racji posiadały sporych rozmiarów pupila, groźnie szczerzącego kły. Cóż za bezbronne ich uznać nie dało się żadną miarą.

Mag zrobił krok do tyłu by znaleźć się za plecami walczących w zwarciu towarzyszy i uniósł dłonie w pojednawczym geście uśmiechając się przymilnie.

- Piękne panie. – zaczął delikatnym głosem. – Niezwykle to dla nas miły zbieg okoliczności spotkać takie dwie osoby jak wy. Jednak w sprawie roszczeń obu pań do zapłaty musimy z przykrością stwierdzić, że tak wielkiej kwoty nie posiadamy. Oczywiście honor nie pozwala nam pozostawić pań rozczarowanych i może w zamian za umożliwienie przejście będziemy mogli dla miłych pań zrobić coś w zamian. Służymy naszymi niebanalnymi umiejętnościami. – d’Vries miał nadzieję, że nie dojdzie do rozlewu krwi. Chętnie porozmawiałby z którąś z diablęć na osobności poznając się z nimi bliżej.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline