Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2012, 18:53   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakie miłe spotkanie. Całkiem jakby się umówili. Tylko miejsce było, powiedzmy, niespecjalne. Zdecydowanie lepiej by było w jakiejś karczmie, a nie przed obliczem wkurzonego radnego.
Konrad spojrzał kątem oka na przedwcześnie chyba posiwiałą dziewczynę (a może miała tak od urodzenia? Zdarzali się tacy), teoretycznie przynajmniej sprawczynię całego zamieszania.
Dobrze by było mieć do kogo pretensje, ale Konrad miał pewne wątpliwości co do winy tamtej. Zapewne strażnicy, chcąc się wykazać, złapali pierwszą z brzegu osobę i oskarżyli o takie czy inne czyny z prawem niezgodne. W jego przypadku było tak samo. Nawet nie chcieli go słuchać, nie spojrzeli na miecz, że czysty jak łza. Gdyby chociaż dorwał tego drania, co go fałszywie oskarżył. Jak by mu zasadził kopa w zadek... W Bögen by się drań znalazł i do Reiku popłynął. Bez łódki. Tyle, że wtedy strażnicy pewnie by go spałowali. Jego, Konrada, a nie tamtego kłamcę.

“Zgnijesz w lochu!”
Te słowa Konrad nieraz słyszał od swego kochanego tatusia. Za każdym razem, gdy usiłował powiedzieć coś na swą obronę. I proszę - już zaczęło się sprawdzać.
Loch do zbyt suchych i zadbanych nie należał, a że wilgoć była, to i do gnicia się nadawał. I zatłoczony był nad podziw. Prawdę mówiąc Konrad nie spodziewał się, że to miejsce cieszy się aż taką popularnością. Powietrze było gęste, że siekierę można by powiesić. Gdyby kto miał takie narzędzie pod ręką, co w tym miejscu, po tej stronie krat, było bardzo wątpliwe.
Chyba za późno tutaj dotarli i wszystkie co lepsze miejsca były zajęte. Ale, na szczęście, znalazły się dobre duszyczki, które na widok trzech mężczyzn, w tym krasnoluda o paskudnym wyglądzie i ponurym spojrzeniu, odsunęły się, udostepniając spory kawałek w miarę suchej przestrzeni, na którym cała trójka mogła się ze spokojem zmieścić. Na upartego nawet owa siwowłosa panna zdołałaby się wcisnąć, gdyby zechciała, jako że nie należałado grubych.

Nawet w tym miejscu, jak się okazało, można było znaleźć znajomków. Nie on, Konrad, miał takie szczęście, ale Erich. Co prawda wnet się okazało, że znajomkowie należeli do kategorii tych, których warto był omijać z daleka, ale cóż... Z pewnych przyczyn nie można było zmienić lokalu.
Konrad oparł się o ścianę i przymknął oczy. Medyk kazał mu się oszczędzać. Bez wątpienia miał okazję do odpoczynku. Co prawda wolałby wygodne łóżko w “Ciepłej Przystani”, ale, jak już wspomniano wcześniej, pewne względy przemawiały za pozostaniem w tym miejscu.
Przez chwilę w jego pamięci pojawiła się szalona wróżbiarka, przepowiadająca morze krwi i jakąś różę, w tej krwi ubabraną, a potem przestał już nawet słyszeć chrapanie Gomrunda.

Cztery złote korony za niewinność.
Konrad miał tylko nadzieję, że w jego oczach, spoglądających na siedzącego za biurkiem urzędasa, nie malują się jego myśli. Pewnie natychmiast dostałby wyrok za obrazę urzędu. Zanim jednak zdążył sięgnąć po sakiewkę rozparty za biurkiem młodzian przedstawił im pewną alternatywę.
Pięćdziesiąt koron nagrody kusiło, ale wizja łażenia po kanałach w poszukiwaniu porośniętego sierścią kurdupla niezbyt Konradowi przypadła do gustu. Szczególnie gdy dowiedział się, że znaczna część kanałów jest dostosowana do osób o nieco niższym wzroście. Wiadomą rzeczą było, że włochaczek nie musi się trzymać głównych korytarzy. Jemu wszędzie było wygodnie. Poza tym to, że w klatce był nieszkodliwy nie oznaczało, że na względnej kanałowej wolności nie zmieni obyczajów. Jeśli zgłodnieje...
Żeby go złapać musieliby mieć sieci, pochodnie, jakieś mięso w charakterze przynęty. Same problemy i wydatki. Lepiej było zapłacić.
- Mogę iść i poszukać tego... - mądra nazwa uciekła mu z pamięci - ...stwora - powiedział, nie do końca wierząc własnym uszom. Wszak samo oczyszczenie się z aromatów kanałowych pochłonęłoby lwią część nagrody, która i tak pisana była patykiem po... ściekach.
Ale widać pisane mu było zostać szambonurkiem.
Spojrzał po reszcie towarzystwa ciekaw, kto się zdecyduje zamoczyć nogi, kto rzuci złotem, a kto wróci do lochu.
 
Kerm jest offline