Wprawne oko Igana prześlizgiwało się po osobach i kosztownościach; właściwie to kosztownościach i kosztownościach. Nie krępował się specjalnie z tym gapieniem się, w końcu miał udawać biedaczynę na salonach. W tej lekko niedopasowanej tunice i spodniach wyglądał na okaz nędzy i rozpaczy stanowiący jednakże miłą, choć chwilową zabawkę... Przedstawienie odgrywane przez Yllaatris i Igana trwało wśród tańców, muzyki i delikatnych oznak znajomości czy sympatii. Czas biegł, natomiast lady diGrizz nie pojawiała się. Oczywiście - dla podkreślenia swej pozycji mogła się spóźnić pół godziny; no, nawet godzinę... Jednak... coś było nie tak...
Igan usunął się w cień znikając z pola widzenia lady Yllaatris i po chwili szedł już korytarzem razem, a jednak osobno z ciemnoskórą elfką - cały cza grając swoje role - niby rozchodząc się przed spotykanymi osobami, niby przerywając chichoty i szepty...
Kilkanaście pokoi nie niosło z sobą niczego ciekawego, jednak w kolejnym - słabo oświetlonym wnętrzu Igan dostrzegł zmorzonego snem radcę Wisdbroma. Mężczyzna zdawał się odpoczywać wpółleżąc w fotelu i Igan prawie zamknął drzwi, kiedy jego myśli skierowały się w zupełnie innym kierunku.
- Tsss - syknął i prawie z marszu musiał zagrać jakąś miłosną scenkę ponieważ w korytarzu pojawiła sie para służących niosących jakieś napoje. Wyszeptał Drowce do ucha:
- Spójrz na niego. Co ci nie pasuje? - odczekał chwilę widząc, że elfka spogląda przez ciągle uchylone drzwi wgłąb pokoju
- Musiałby być nieźle pijany, aby przysnąć w takiej pozie i upuścić kielich... Tylko, że wtedy powinien pochrapywać zwłaszcza mając otwarte usta... Obstawiam truciznę. Daj mi chwilę, aby to spra...
W miłosnym uścisku zniknęli w drzwiach pokoju. Igan ostatnim rzutem oka na korytarz zauważył jeszcze jakąś służącą niosącą ręczniki.
Byli w środku. Sprawdzenie czy Anton oddycha było krótką piłką...