Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2012, 22:47   #20
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Spacer Prudence + Ilya

Wściekłość u większości osób objawia się zaczerwienieniem skóry twarzy, które, ponoć, ma sygnalizować, jak grzbiet żaby pomidorowej, że osobnik tej barwy jest groźny, trujący i nienależy go ruszać. Prudence nie należała do tej grupy społeczeństwa. Ona, zostając postawiona w sytuacji zagrożenia bladła, upodabniając się do szarej ściany. Lub zjawy, mówiąc bardziej poetycko. I tym razem duch walki wypłynął na lico dziewczyny. Zielone oczy z reguły łagodne o złotych płatkach, straciły swój fenomenalny koloryt na rzecz połyskliwej czerni. Zęby zacisnęły się tak mocno, że mięśnie szczęki wyraźnie rysowały się pod skórą. W rękach odczuwała boleśnie osiem półokrągłych kształtów, które to paznokcie rysowały na wnętrzu dłoni. Nogi czekały na znak od dowództwa, by wykonać ewentualny unik. Była gotowa do walki. Jedyne co ją powstrzymywało, to połyskująca przytłumionym światłem nadzieja, że to wszystko to pomyłka lub żart. Oskarżycielskie spojrzenie wbiło się w potylicę odwróconego tancerza, który też był pochylony, z ramionami nieco wzniesionymi, był gotowy do odskoku i walki. Zdawał się spoglądać za bar, gdzie zostawił swój dobytek. Odskoczył krok w tył gdy rozległa się salwa, ale uspokoił w kilka sekund potem, gdy zobaczył zasklepiające się rany.
Nagłu ruch, huk. Nie wiedziała dlaczego nie uciekała. Patrzyła na swoją, jak jej się zdawało, bratnią duszę i miała ochotę mu urwać łeb. Za karę. Za tę całą chędożoną szopkę. Za to, że nic nie rozumiała. Za to, że jak zwyczajny człowiek po prostu nie skonał od kul i za to, że czuła ulgę. Złapała pierwsze co jej się napatoczyło pod rękę i cisnęła ciężkim kuflem w stronę artysty.

- Au! - zakrzyknął z wyrzutem odwracając się samym tułowiem i szyją - Za co to? - zapytał trzymając się za potylicę i patrząc na nią, jakby się szykował do uniku przed kolejnym pociskiem.
- Co to, do ciemnej dżumy, ma wszystko znaczyć?! - zażądała wyjaśnień rozwścieczona.
- Ja przyprowadziłem tu tego futrzaka? - zapytał z teatralną “miną zbitego psa”
- Nie, ale jako jedyny masz ludzką twarz i wiesz o co chodzi - twardo stąpając po drewnianej klepce zbliżyła się nieznośnie blisko blondyna.
Ilya zmarszczył brwi z zaciętą miną. Normalnie mu zupełnie nie przeszkadzało gdy piękne kobiety stawały o pół stopy od niego. Przynajmniej to mężczyźni są wyżsi. Gdyby jeszcze musia zadrzeć głowę...
- A możemy o tym pogadać na zewnątrz? Mam ochotę się przejść i zupełnie nie mam ochoty o tym opowiadać, gdy wokół tyle ludu...

Fuknęła trochę spuszczając z tonu i odzyskując część lekkości ze swego wdzięcznego kroku wylawirowała pomiędzy tłumem gapiów do drzwi. Przez kilka minut szli w milczeniu. Właściwie to ona niemal biegła. Jednak świeże powietrze działało kojąco. W końcu zwolniła kroku na tyle, że mogli iść ramię w ramię.
- O co tu chodziło? - zapytała, nadal trochę poruszona całym zdarzeniem.
- Brat lubi robić sobie ze mnie jaja i nie ma za grosz wyczucia. - w sumie mogło mu chodzić o coś jeszcze. Ilya sam nie zawsze rozszyfrowywał zamierzenia brata a i zdażało się Bezowi robić coś tylko po to by wkurzyć bliźniaka, ale tak daleko by się chyba nie posunął...
- Potrafi kontrolować hienoidy?
- Potrafi znacznie więcej. Może i jest wrednym fiutem, ale zdolnym, wrednym fiutem.
- To straszne trochę. Gdzie się tego nauczył?
- W cyrku. Tak samo jak ja. Spędziliśmy dzieciństwo w Cyrku Siedmiu Gracji Al’Kharoona. Ja ukochałem taniec i akrobatykę, on magię.

Patrzyła na niego z rozbawieniem.
- Też jestem z cyrku. To tak mało prawdopodobne... - odchrząknęła i wskazując na niewidoczny cel na niebie zaczęła recytować tubalnym głosem - Panna Prudence zaprezentuje teraz państwu taniec na linie kilka pertyk nad ziemią. Tylko u nas w Podniebnym Cyrku - parsknęła.
- Łał... - uśmiechnął się - rzeczywiście. Szansa jeden do miliona. Coś o was słyszałem, ale Al’Kharoon trzymał się z dala od waszych tras uznając, że tam gdzie ludzie już widzieli cyrk tydzień wcześniej, będą mniej chętni by znów zapłacić za występ. Mnie nadano pseudonim Arhiman... lub Aoth - o ile w “Arhimanie” słychac było rozmarzenie, to “Aoth” był wypowiedziany niezwykle zimno. Pokręcił gwałtownie głową, odganiając stare wspomnienia. - Jak trafiłaś do cyrku?
- Ab...
- zawahała się i zmarszczyła brwi - Uciekłam z domu - wypowiedziała na wydechu. Nie chciała zrażać Ilyi brakiem zaufania - W wieku 6 lat. Najpierw byłam zła na rodziców, a potem nie potrafiłam wrócić - wzruszyła obojętnie ramionami - Teraz nawet już nie pamiętam gdzie mieszkałam.
-My nie mamy wspomnień sprzed cyrku. To trupa była nam matką i ojcem. - przez chwilę miał ochotę poprowadzić spacer poza miasto, ale uznał, że ten kaprys niesie ze sobą zbyt duże ryzyko. - Powiedz mi... czy byłaś... szczęśliwa w cyrku?

- Zzz... zmieńmy temat, dobrze? Na przykład- świetnie tańczysz. Nawet w parze. Miałeś z kimś przyjemność ćwiczyć?
-Aj! Racja, przepraszam!
- prawie zakrzyknął na prośbę o zmianę tematu, ale już otrzymał swoją odpowiedź, nawet jeśli nie padła. W jakiś, niegodny, sposób podniosło go to na duchu.
-Leonas i Murmaza - wymienił szybko, nie chcąc nadać żadnemu z tych imion emocjonalnej wartości. - Obaj tancerze i akrobaci. Marma też była półelfką, wiesz? - zapytał, oczywiście retorycznie. Uśmiechał się delikatnie, ale Pru, obeznana z grą, dostrzegała smutek. Zagryzł wargę na sekundę. - Oni nauczyli mnie wszystkiego. Sposób w jaki opowiadała o tańcu, kunszt z jakim się poruszała. Jej ciało wyginające się pod niemożliwymi kątami...

Prudence nagle sobie przypomniała. Z wrażenia zaczerpnęła raptownie powietrze. Siedem Gracji! Oczywiście, że słyszała o tym cyrku! Przypominając sobie zasłyszane plotki nie zwróciła uwagi na zamaskowanie przerażenia rysujacego się na jej twarzy lub chociaż próbie zmniejszenia rozszerzonych oczu. Cyrk wybuchł! Kiedy to było? Koło gazociagu, ale... jak dawno? Myślała, że wszyscy zginęli...
Ilya spiął się i podążył wzrokiem, tam gdzie myślał, że Pruedence patrzy, ale nie dostrzegł domniemanego niebezpieczeństwa. Rozejrzał się bardzo dokładnie, po czym przekręcił głowę, pytająco na nią patrząc.
Otworzyła usta jak przyłapane dziecko.
- Tak mi przykro... - powiedziała cicho. I naprawdę tak się czuła. Przystanęła nie wiedząc co robi się w takich sytuacjach, jednak posiadając na tyle empatii, by zrozumieć jak wielką stratą dla Ilyi musiało być to zdarzenie. A on zwyczajnie przeszedł jeszcze dwa kroki nim zorientował się, że tancerka nie ma zamiaru ruszyć. Odwrócił się patrząc na nią, ze zmarszczonym czołem. Myślał. Oczywiście domyślał się o co jej chodzi, ale zastanawiał się skąd ona wie. Po chwili do niego doszło. Plotki.

-Zzz... zmieńmy temat, dobrze? Na przykład, świetnie tańczysz - uśmiechnął się
Prychnęła na tę bezceremonialną karykaturę jej ‘podpowiedzi’ sprzed chwili.
- Rozumiem, że nauczyłaś się w cyrku. - kontynuował tancerz - Z resztą to logiczne. Więc pytanie nie ma sensu. Więc inaczej. Co robisz w tej zapadłej dziurze? - jego uśmiech teraz był nieco bardziej szczery, niż poprzedni, ale wciąż udawany, było to wyraźne dla drugiego cyrkowca, a Ilya zdawał sobie z tego sprawę i jeszcze bardziej go to denerwowało. Nie ważne jak się starał, nie był w stanie ukryć przed nią tego, że to jednak JEST drażliwy temat
- Przyszłam ponieważ Awo miał tutaj jakieś sprawy do załatwienia. On swoją drogą gdzieś tu jest... leczy ludzi... chyba - rozejrzała się nagle zdając sobie sprawę, że istotnie przecież nie przyszła do tego miasta sama i jak najbardziej mogła spotkać tu swojego właściciela.
- To musi być dobry człowiek - teraz uśmiech był już szczery, nieduży, ale szczery - Pani Lysa zajmowała się leczeniem naszych obrażeń. Ona chyba była najlepsza z nas wszystkich.
- No. Awo jest dobry i miły. Pomaga wielu za darmo, chociaż przez to musi zdzierać z najbogatszych
- uśmiechnęła się niewinnie - Ich to nie zaboli, a innym pomoże. Napewno byście się polubili.
- Pewnie tak.
- A wy? Co tutaj robicie?
- Ja wciąż robię to co robiłem w cyrku. Krążę po miastach szukając zarobku, czyli tańczę. Całkiem nieźle da się z tego wyżyć, choć nie wiem jak to będzie wyglądać, gdy siwizna pokryje mi łepetynę. Może nawet nie dożyję tego. To by bardzo ułatwiło.
- skrzywił się na ułamek sekundy, gdy się zorientował, że wpada w gorszy nastrój i zaczyna go ukrywać pod czarnym humorem. Otworzył usta by zapytać czemu opuściła cyrk, ale coś mu mówiło, że to by zrodziło tylko jeszcze wiekszy kwas i kolejną “zzz...zmianę tematu”

-Co cię łączy z Awe? Awo- poprawił się, gdy zorientował się, że przekręcił imię.
- Łączy? On jest moim opiekunem. Ocalił mnie jak miałam kłopoty i teraz odwdzięczam się mu towarzysząc w podróży. Jest dla mnie jak starszy brat... czy przyjaciel... Nigdy nad tym się głębiej nie zastanawiałam, znam go niecały miesiąc. Ufam mu, on mi i razem podróżujemy - spojrzała na twarz rozmówcy chcąc się dowiedzieć czy podała “zadowalającą” odpowiedź. Wiedziała, że gdyby Awerroes usłyszał jak kręci odnośnie ich stosunków byłby zły, a na pewno smutny. Jednak z drugiej strony - Awo tutaj nie było, a ona nie robiła niczego złego. Przecież flirt był ulubionym męskim sposobem rozmowy z dziewczynami, dlaczego miała nie umilić rozmowy i temu osobnikowi?
Ilya trawił te zdania przez kilka sekund. Zupełnie nie podobało mu się słowo “opiekun”. “Odwdzięczam” także nie bardzo, bo czuła się jakoś do niego przywiązana. Za to “starszy brat” było na tyle wygodne, że wymazywało cała resztę. Spojrzał na nią i dostrzegł, że ona też na niego patrzy. Uśmiechnął się szeroko. Prawie tak jak uśmiechał się podczas tańca.

- Ile planujecie zostać w mieście?
- A dlaczego pytasz?
- przygryzła zadziornie wargę uśmiechając się.
- Zdajesz sobie sprawę jak dawno nie spotkałem partnerki, ani choćby partnera, do tańca który byłby choćby w połowie mojego poziomu? - zapytał rozbawiony - Jak myślę, ty podobnie dawno.
Wzruszyła lekko ramionami.
- Wieczór dopiero się rozpoczął, możemy tańczyć do upadłego.
- Biorąc pod uwagę, że kolejny raz spotkam kogoś na Twoim poziomie za conajmniej kilkanaście miesięcy, jeden wieczór- wydaje mi się mało.
- rozłożył ramiona -Więc..., wracamy na parkiet?
Z uśmiechem kiwnęła głową zawracając w miejscu do Rogatej Wróżki.
Ilya odwrócił się niemal równocześnie z nią, wyciągając zgięty łokieć w jej stronę, by mogła się wesprzeć. A niech wie, że Ilya ma klasę! Uśmiechnął się do tej myśli.

Wyciągnięte ramię przypominało zachowanie niektórych klientów, którzy chcieli popisać się w jej towarzystwie wybitną galanterią. Uśmiechnęła się do tych wspomnień i wsunęła dłoń w oferowane ramię. Przybliżyła się trochę i rozpoczęła wymieniać utwory, które w jej mniemaniu nadawały się do tańca w parach.
- Czardasz - rozpoczęła od jednego ze swoich ulubionych - a może tang... - chciała powiedzieć “tango”, jednak to chyba było zbyt intymne, nie mniej spojrzała pytająco na partnera.
Ilya spojrzał na nią, lekko rozbawiony.
- Rac... nasz muzyk, grał to kiedyś. Nie dużo. Bardziej jak dawaliśmy przedstawienie w bogatszych sferach. A tango tańczyłem z Murmazą. Ale to było tylko dla nas...- ton głosu na sekundę się ochłodził, ale zaraz znów się ogrzał, gdy tylko zauważył tę zmianę - Piękny taniec. Zupełnie nie w moim stylu, ale jednak nie sposób przecenić piękna jakim się odznacza kunsztonwe jego wykonanie. - Muzyka już grała w uszach Ilyi, Pru zobaczyła, że tancerz zamknął oczy i już się delikatnie porusza w rytm tanga, a i krok lekko się zmienił na jego wzór - Taaak... zatańczmy tango!

Chłopcy to jednak zawsze tylko chłopcy - pomyślała z rozbawieniem Pru skwapliwie zgadzając się na prośbę Ilyi.
-Jest!- szpepnął, wykonując pięścią gest zwycięstwa, po czym się skrzywił, sam do siebie, stwierdzając, że jeśli Bez mu w tym przeszkodzi to chyba go oskalpuje.
Widząc zapał chłopaka nie mogła zareagować inaczej jak przyśpieszyć kroku. W innym przypadku nie była pewna czy sam by nie pobiegł. Ta myśl rozbawiła ją jeszcze bardziej, lekko trzęsąc się od zduszanego śmiechu.
- A potem fokstrot. Od jakiegoś czasu mam na niego chętkę. I Pasodoble! I jeszcze...
Powrotna droga minęła im znacznie szybciej niż podróż w stronę miasta. Prudence dawno tyle się nie śmiała, bo chociaż początkowo próbowała z czystej grzeczności się powstrzymywać, tak przy kolejnych pełnych entuzjazmu okrzykach Ilyi nie mogła nic poradzić jak włączyć się do zabawy w wyliczankę z lat dziecięcych. Toteż śmiali się głośno, podrygiwali w takt niesłyszalnej muzyki zupełnie zapominając o otaczającej ich beznadziei i krwi, która niedawno przepłukała ulice Munbnye.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 12-01-2012 o 22:58.
Eyriashka jest offline