Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 00:46   #216
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
No i stało się prawie jak zwykle. Dirith wziął się za wprowadzanie w życie jego dość ryzykowny i może nieco przekombinowany plan a ledwo z nim uszedł. Żeby było śmieszniej, to ten plan zaczął się sypać prawie na początku, gdyż improwizowana modlitwa nie przyniosła żadnych efektów. Może poza ostrym bólem ramienia i zawrotami głowy. Widocznie w tym wymiarze trzeba w coś wierzyć podczas modlenia się a nie tylko udawać, że się modli tak jak to wystarczyło podczas jego poprzednich walkach z Klątwą (oczywiście poza pierwszym spotkaniem). Próbując jednak jakoś odratować plan drow starał się biec dalej przed siebie mniej więcej w linii prostej. Lub przy najmniej od ściany do ściany kilka metrów dalej w kręcącym się korytarzu. Docierając wreszcie do wejścia do przedsionka obejrzał się aby zobaczyć jak piekliszcze znika.. tak jak władza w jego nogach. Nie zdążył porządnie zabluźnić a leżał jak długi przed wejściem do golema. Ten z kolei nie próżnował, tylko złapał go za łańcuch. Prawdopodobnie pierwsze szarpnięcie go obudziło, bo pierwszym co poczuł było wżynanie się w obroży w szyję. Choć może i lepiej było być nieprzytomnym, bo w zamglonym korytarzu zobaczył wilczycę skaczącą w jego kierunku z kością przypominającą włócznię. Jego umysł momentalnie otrzeźwiał i wysłał sygnał do ręki aby się zasłonić. Sygnał ten został jednak rozproszony przez pewną bardzo wyraźną przez ułamek sekundy wizję.
Gdyby trwała ona dłużej niż ułamek sekundy mógłby zapamiętać dokładnie postać wypuszczającą właśnie w jego kierunku płonącą strzałę. Widziałby też dokładnie twarz elfki, jednak na szczęście wizja ta została przerwana przez szarpnięcie odciągające go w stronę przedsionka. Drow próbował łapać za łańcuch jednak bezskutecznie. Jedyne co zobaczył to jak Wilk wbija kość-włócznię w oczka łańcucha oraz jak ta kość ratuje go przed znalezieniem się zupełnie w zasięgu golema.
Mając krótką chwilę na złapanie oddechu i odkrztuszenie poczuł jak coś go liże po prawej dłoni. Spojrzał na nią szybko i zobaczył Wilka. ~ Jeszcze martwy nie jestem! ~ pomyślał zdenerwowany. ~ Może i ledwo żyje i już praktycznie wyglądam przez tą truciznę jak padlina.. ale jeszcze chyba za wcześnie żeby smakować przyszłe żarcie?! ~ Sam nie wiedział skąd wzięła się ta myśl, widocznie trucizna już zmieniała jego tok myślenia odsyłając powoli świadomość na dalszy plan. To dobrze, bo na scenę zaczynały wchodzić instynkty wpojone przez Riktela. Co prawda mogły zostać nieco przytłumione przez ostatnie pare lat przez które Dirith nie był zmuszony do polegania w większej mierze lub tylko na nich, ale na pewno dalej były w nim głęboko zakorzenione.
Dlatego Drow wziął szybko rękę spod pyska Kiti i przewrócił się na prawy bok aby spróbować wstać. Wtedy nadszedł biały błysk. Nie zauważył nawet kiedy jego rana została nieco podleczone i przestała krwawić, ale oczywiście błysk zaklęcia musiał go na chwilę oślepić kompletnie. A niestety chwil zanim golem zdecyduje się ponownie szarpnąć łańcuchem było coraz mniej. Tak samo jak coraz mniej Dirith zamierzał układać kolejny wyrafinowany plan. Jeden po którym miał albo unieszkodliwić golema, albo zostać przez niego dobity po wcześniejszym oberwaniu od Klątwy, wystarczy. Na szczęście dobity jeszcze nie został, co dawało mu jakąś nikłą szansę na przebicie się dalej i dorwanie celu. Co prawda teraz były to jeszcze mniejsze niż szanse na wykorzystanie "Paszkwila" do utorowania sobie drogi.. ale Dirith cofać się przed niczym nie zamierzał. Ani kroku w tył!
Czasami może i jednak ustąpił, ale tylko dlatego, że dzięki temu mógł zyskać o wiele więcej niż gdyby zdecydował się zabić oponenta od razu. Chociaż i tak było to dość rzadkie zjawisko. Teraz jednak sprawy potoczyły się źle i nie było już miejsca na zagrywki taktyczne. Nie było miejsca na wahanie się. Liczył się tylko cel i osiągnięcie go. Lub zabranie ze sobą do piekła tak jak głosiła jedna z kilku fundamentalnych zasad jakie Riktel wyrył w świadomości i podświadomości każdej przez siebie stworzonej chimerze.
- Ani kroku w tył.. - powiedział słabym półprzytomnym głosem próbując się podnieść. - Ani kroku w tył! - powtórzył głośniej trzeźwiejąc na tyle, aby spróbować podnieść się na klęczki i uformować w prawej ręce młot zakończony stożkowatym dłutem zamiast tępej części służącej do uderzania. Nie utrzymał jednak dobrze równowagi i biorąc zamach opadł w przód. Jednak w tym wypadku to dobrze, bo w uderzenie poza siłą ramienia włożył jeszcze nieco ciężaru własnego ciała. Na szczęście ten wysiłek nie poszedł na marne i drow trafił w leżący na ziemi łańcuch osłabiając go nieco.
Nie próbował jednak od razu wstawać.
- A jeśli nie jesteś w stanie wygrać walki.. - wypowiedzenie kolejnej z zasad przerwały Dirithowi konwulsje. Nie były to jednak byle jakie konwulsje, tylko bardzo mocne, szybkie i bolesne skurcze mięśni przygotowujących się i poddających się zmianom fizycznym aby przyjąć nieco inną formę. Formę zakodowaną głęboko w genach, mutacjach lub jakiejś chorej magii osadzonej w Dirithu poprzez lata bolesnych doświadczeń. Z racji na osłabienie trucizną konwulsje te były mocniejsze, przez co mroczny elf nie miał żadnych szans na powstrzymanie bolesnego krzyku.. Darcia się.. A po kolejnej chwili, wycia, kiedy jego ciało w końcu zaczęło rosnąć. Wchłaniać zbroję, zostawiając w zamian czarne futro poprzecinane białymi pręgami oraz łamać i przestawiać niektóre kości z solidnym trzaskiem. Owe wycie przeszło jednak w bolesny ryk gdy głowa likantropa przypominała już bardziej tygrysią niż elfią, nogi także wyglądały jak tygrysie z uniesioną piętą w górze oraz śmiercionośnymi pazurami które wyrosły z palców. Ręce także przeszły zmiany, choć głównie zmieniły się dłonie. Były teraz również bardziej zwierzęce i zakończone większymi i ostrzejszymi pazurami niż u stóp. Przez ich wielkość Dirith nie mógł w nich trzymać żadnej normalnej broni. Na szczęście poza pazurami i ostrymi tygrysimi kłami nie miał przy sobie żadnej normalnej broni.
W końcu bolesny ryk przeszedł we wściekłe, ogłuszające ryknięcie oraz dalej w warkot. Niestety obroża nie została wchłonięta lub pękła pod naporem zmieniającego objętość ciała. Dlatego będąc teraz w formie niemalże trzy metrowego tygrysołaka dusiła go. Nie zmieniało to jednak faktu, że Dirith był teraz w pełnej gotowości bojowej o czym świadczył też wijący się nerwowo ogon.


Jednakże pomimo wcześniejszych problemów z oddychaniem spowodowanymi przez truciznę mógł oddychać.. przynajmniej jeszcze przez chwilę.
- ..to masz zabrać ze sobą cel to piekła!! - dokończył nieco warczącym głosem oraz ponownie ryknął wściekle. Po części też dlatego, że musiał włożyć dość sporo siły aby wziąć lub wypuścić kolejny oddech z płuc. Na szczęście tygrysołak nadal zdawał się funkcjonować w miarę sprawnie, lub przynajmniej nie odczuwał tak bardzo wszystkich ran. Podniósł się zatem i szybko złapał za łańcuch możliwie jak najbliżej i szarpnąć nieco do siebie aby podpuścić golema do mocniejszego szarpnięcia. Tym razem miał zamiar wykorzystać tą siłę do własnych celów. Mianowicie kiedy golem szarpnął, równierz starał się przyciągnąć do siebie łańcuch. Jednakże jednocześnie wystartował gwałtownie do przodu. Dzięki temu była szansa aby uderzyć golema nie tylko z siłą odpychających do przodu tylnych łap, ale i częścią siły przeciwnika. Musiał jeszcze co prawda złamać po drodze kość która go w pewnym sensie uratowała, jednak to było do wykonania jeśli golem przyłożyłby się do szarpnięcia. Tygrysołak obrócił się też tak, aby uderzyć w przeszkodę lewym bokiem. I tak lewa łapa nadal była sparaliżowana oraz bolała tak samo jak całe jego ciało, i tak. Nie było więc żadnego powodu aby ją oszczędzać.
Jeżeli tylne łapy likantropa znalazłyby odpowiednie oparcie w posadzce istniała realna szansa na wykorzystanie kamiennej przeszkody jako taranu i wpadnięcia z nim do pracowni Silverstinga. Drow tak na prawdę właśnie na to liczył. Dopiero wtedy zamierzał złapać za łańcuch przy obroży i szarpnąć aby go rozerwać w osłabionym przed przemianą miejscu.
A potem.. wystarczyło już tylko szybko rzucić się na Silwerstinga..
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline