Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 14:33   #16
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Dialogi napisane wspólnie z baltazarem i marrrtem

Dała się złapać jakby miała 10 lat albo 70, albo jakby nie miała jednej nogi lub szwankowała na umyśle. Dała się złapać jak nowicjusz.
I cholernie, cholernie było jej wstyd.
Oczywiście zaprotestowała raz czy dwa w namiocie sędziego. Raczej nieśmiało.
A potem poprowadzili ją wraz z innymi do więzienia. Skutą łańcuchami. Życie było podłe i się na nią uwzięło. Choć właściwie może to Śmierć.

***

Daleko mu było do pogromcy Łamacza, ale pomimo rozwalonego ryja, napuchniętego oka, krwawego strupa na potylicy czy kilku wielkich krwiaków krasnolud kroczył dumnie i pewnie. Zupełnie jakby szedł po jakąś cholerna nagrodę za dobrze spełniony obowiązek… nie zaś do obszczanej ciemnicy. Ale on wiedział, że zrobił to, co do ciężkiej cholery należało zrobić! A jak te długonogie osły tego nie rozumiały to już ich sprawa nie jego! Gomrund „Płomienny Łeb” Ghartsson , z domu Rot- Gorr, członek klanu Kimril z portu Sjoktraken nie pozwoli by jakiś zielony skurwiel paradował mu pod nosem! Niedoczekanie! Popatrzył na tę młódkę i nim doszli do loszku zagadał –Ej, panna, czyli to ty wypuściłaś tego zieleńca? Hę? –Raczej stwierdził niż zapytał – I dobrze kurwa… za przeproszeniem, zrobiłaś! Jestem Gomrund. Jak co to trzymaj się mnie, wszy cię oblezą i przy mnie… ale żaden skurwiel na ciebie nie wlezie! Więc nie pękaj.
- Nie ja –zadziwiająco rzadko kłamała, choć tym razem zapewne powinna – Widziałam cię na ringu. Dobrze walczyłeś. Kogoś musieli zamknąć, padło na nas, ale przecież nie będą nas trzymać w nieskończoność. –Zmarszczyła nos. - Wiesz, że śmierdzisz?
Brodacz szczerze się roześmiał i od razu tego pożałował, bo strup na wardze puścił już po raz setny i pojawiło się znowu nieprzyjemne szczypanie –Może i śmierdzę, ale za to jestem przystojny. Natomiast nie o mój owłosiony zadek tu idzie, jeno o twój…
-Czemu? – Zawahała się, bo trochę się bała tego krasnoluda, ale ciekawość zwyciężyła. –Czemu rozdarłeś to coś na strzępy? I czemu o mój? –docierało do niej, co brodacz mówi - To znaczy dziękuję, chyba, ale wypuszczą mnie, nic nie zrobiłam. –Rzadko nie znaczy nigdy. – Tylko oglądałam, jak inni. Jestem Sylwia –dodała jeszcze wyciągając rękę.
Popatrzyła na tych innych prowadzonych pod strażą, nie było chyba tak źle jak ją straszył rudobrody. Co nie zmieniało faktu, że była jedyną aresztowaną kobietą. Westchnęła.
-No dobra, przyda mi się życzliwa dusza. Jakoś się odwdzięczę. Ale jeśli myślisz, że tak… to zapomnij. Poza tym jestem mężatką, mam ojca i czterech wrednych braci i znajomości.
Ale zaczęła się uśmiechać mówiąc to wszystko. Ze zdziwieniem odkryła, że ta rozmowa poprawia jej humor. Krasnolud rozrywający wnętrzności goblina był przerażający, słyszała, ze można wpaść w taki szał w walce, podobno takimi wojownikami byli niektórzy wyznawcy Ulryka, ale pierwszy raz widziała coś takiego na własne oczy. Niemniej, kiedy Gomrund ją zagadnął …polubiła go z miejsca.
Jak mawiał Rudolf, nie da się zrozumieć, jakimi drogami kobiety dochodzą do pewnych wniosków.
- Nie pochlebiaj sobie chudzino!- Krasnolud odpowiedział dziewczynie. – Cóż… Z tego, co mi wiadomo to idziemy do ciemnicy, a tam mogą być mniej przyjemne typki niż te, z którymi tam trafisz. Niestety mąż, ojciec i nawet dwa tuziny braci ci nie pomogą … co najwyżej to pomsty szukać mogą. Ale już po fakcie. - Przystanął chwilę i popatrzył dziewczynie w oczy, bo wedle jego wiedzy to nic dobrego młodej i w miarę gładkiej dziewoji w koedukacyjnej celi spotkać nie mogło. Ruszył dopiero, gdy stuknął go pałką strażnik. Nie wyglądał na specjalnie przebiegłego… a wręcz przeciwnie. Nosił znamiona takiego, co to nie lubił ukrywać prawdziwych intencji, tak samo jak owijać w bawełnę. –Jeżeli wypuściłaś tego paskuda i dorwałem go dzięki tobie to niech to będzie moje podziękowanie, a jeżeli nie to widocznie masz swój szczęśliwy dzień. Ja tam nie będę dociekał czy słusznie tu trafiłaś czy nie. Nie moja to rzecz!

***

Trzymała się więc w lochu Gomrunda, a raczej Gomrunda i dwóch jego towarzyszy, zdecydowanie mniej niż krasnolud cuchnących, ale i o mniejszych bicepsach i nie tak groźnym wyglądzie. Jeden, jak potem usłyszała, okazał się być wygadanym wozakiem, drugi, z krzywą miną, był chyba młodszy od niej. Faktycznie był to układ, z którym czuła się bezpieczniej. Bo loch był bardzo nieprzyjemny, śmierdziało tak, że przestał jej przeszkadzać zapaszek krasnoluda, no i panował cholerny tłok.
Siedziała cicha i znowu przybita, gdy strażnik miejski przywołał ją językiem złodziei.
Rozpoznała Baumana i choć w głębi serca ucieszyła się widząc znajomą twarz, jego słowa źle wpłynęły na jej próżność.
- To wcale nie był połowiczny sukces. Tu jestem za niewinność - żachnęła się - I nie śledzę cię, nie pochlebiaj sobie – z przyjemnością zacytowała krasnoluda.- Poza tym nie trzeba mnie ratować załatwiłam sobie ochronę. A radę dam, prościzna. Ale co z tego będę miała? – patrzyła na Baumana wyzywająco.
- Oj tam, oj tam. Niewinność. To ciemnica, a nie ołtarz Vereny. Brrr… Powiedz mi lepiej czy ja będę wobec ciebie mieć dług wdzięczności.
- Myślałam raczej o koronach. Wdzięczność fajna rzecz, ale tę jesteś mi już winien za laskę sędziego.
- A tej jeszcze nie mam – dodał szybko mrugnąwszy okiem – Ale racja. Trzeba być konkretnym. Czyli jednak korony? Ledwośmy się poznali, a już chcesz bym cię na królową koronował?
Spoważniał nagle.
- Pergamin muszę mieć tak szybko jak to możliwe. Wręcz teraz. Niesprzyjające okoliczności i ważna sprawa – rzekł jakby na usprawiedliwienie – Przyjdź do Pik jak tylko Cię wypuszczą. Najlepiej z rana, bo wtedy robię za kontuarem. Ustalimy jaka korona najlepiej do Ciebie pasuje. I koniecznie weź laskę.
- Nie teraz, ale zaraz jak wyjdę – Sylwia kalkulowała sprawnie. Jak będzie mieć pergamin, przynajmniej jedna osoba poza nią będzie zainteresowana jej szybkim wyjściem na wolność. O forsę potarguje się potem. Bauman chwilę milczał, w końcu kiwnął głową i podał jej blaszaną kwartę z czysta wodą, napiła się a potem wróciła na miejsce między Gomrunda i wozaka. Podała wodę nowym znajomym. Ktoś nawet zapytał, czego strażnik chciał, odpowiedziała, że na tańce ją zaprosił.

Po godzinie wstała wyprostować nogi. Rzecz jasna usłyszała parę przekleństw, ale i tak przespacerowała się w lewo i w prawo. Przyklęknęła dopiero przy pobitym mężczyźnie, jakby rozpoznając znajomego.
- Co oni ci zrobili? –Wyszeptała. Łatwo było udawać troskę, bo biedak wyglądał naprawdę kiepsko, dużo gorzej niż Gomrund. Rozcięta głowa, oko niewidoczne wcale, gdzieś pod wielkim krwiakiem, nos spuchnięty i czerwony, w tym miała pewną wprawę, nastawiła kość, ranny zresztą niewiele poczuł, jęknął tylko by znowu zapaść w półprzytomne odrętwienie. Obiecała sobie dopytać Franza, dlaczego go aż tak urządzili. Obmacała mu inne kości, na bank miał połamane żebra, ręce i nogi, choć obite, na szczęście całe. Niewiele mogła pomóc, owinęła kawałkiem własnej bluzki zmiażdżony kciuk, przetarła mężczyźnie twarz, ułożyła głowę na wiązce w miarę suchej słomy, wlała do gardła kilka kropel wody. Coś ją ścisnęło w żołądku, nawet łzy pojawiły jej się w oczach, żadne tam babskie żale, to z gniewu, ale szybko je wytarła, co jej do tego, że ktoś kogoś skatował do nieprzytomności. W trakcie tych czynności sprawdziła to, co potrzebowała. Miał tatuaż Gidli, jak większość z nich, na łopatce, wiec Bauman nie ściemniał, że to jego człowiek, a pergamin był bucie, nie pod onucą, lecz w podeszwie, ale znalazła go całkiem szybko. Nawet zajrzała do środka, odwrócona plecami do całej tej śmierdzącej celi. Na kartce były jakieś rysuneczki, szyfr chyba, ptaszki, kreski, kropki, kółka, daszki. Ani nie rysunki, ani nie pismo. Nic to jej nie mówiło. Nie wydawało się, żeby ktoś zauważył, jak chowała pergamin.

***

Zgodziła się pójść łapać dziwoląga w kanałach. Rzecz jasna zaświtało jej w głowie, żeby po prostu dać dyla z miasta i odpuścić sobie taplanie się w gównie. Tylko, że przez ostatnie dwa lata tyle najeździła się po Imperium, że powoli kończyły jej się miasta. No i zrobiła już te rzeczy dla Baumana więc zaczynała się tu ustawiać i na dodatek tak jakby obiecała krasnoludowi wdzięczność. Trochę nieładnie było go teraz wystawiać do wiatru.
- Sylwia – wyciągnęła rękę do Ericha. – Oldenbach i spółka mówisz? Brzmi nieźle, rozważę – roześmiała się zapewne z samej ulgi oddychania rześkim nocnym powietrzem.- Skoro Gomrund musisz odespać to może o dziewiątej pod świątynią Sigmara? Wcześniej trochę popytam na mieście o te kanały.
Przedstawiła się też pozostałym: młodemu i towarzyszowi Gomrunda z areny, co kompletnie zalany za to ze świetnym wyczuciem czasu, wyszedł im naprzeciw jak tylko opuścili więzienie. Zapytała, czy on również wybiera się na tę śmierdzącą przygodę. Jeśli tak, był kolejnym, który zdecydowanie musiał odespać. Oczywiście, miała nadzieję, że tak, gdyby przyszło im się z czymś w kanałach zmierzyć wolała zabezpieczać tyły, walkę zostawiając zawodowcom. Ale w sumie, piątka na jedno zastraszone coś… nie było tak źle.

***

Wróciła do domu Waltera, umyła się, uprała cuchnące spodnie, pożyczyła od gospodarza ciemną koszulę, rękawiczki i chustkę i … laskę, nie chwaląc się, że wybierze się z tym w kanały. Wytrychy nosiła na brzuchu na pasie, manierkę miała pustą, ale miała zamiar uzupełnić ją w Pikach, czymś mocniejszym, co w razie czego pozwoli jej łatwiej znieść smród, szczury, pająki i niestrzyżonego zdziczałego niziołka. Prawie świtało, kiedy w końcu padła na łóżko. Walter zgodnie z obietnicą obudził ją po dwóch godzinach i trzeba powiedzieć, że włożył w to sporo wysiłku. Laskę sędziego schowała w nogawce, drugą się podpierała. Szła do Skrzyżowanych Pik utykając, ziewając i zamykając oczy, próbując spać w trakcie drogi, co prawie jej się udawało.
Bauman faktycznie stał za barem.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline