Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 17:19   #9
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Powszechnym przekonaniem o magach z gildii Fairy Tail jest, że cechuje ich głośne i nieprzewidywalne zachowanie, upodobanie do wszelkiego typu zabawy jak i ogólnie pojęta wesołość i optymistyczne podejście do życia. Z perspektywy jednego z magów Andher mógł potwierdzić, że jeśli chodzi o większość członków to faktycznie tak było, co początkowo niezbyt przepadającemu za kontaktami z innymi ludźmi kapelusznikowi przeszkadzało. Później zdołał się do tego przyzwyczaić a w ostatnim czasie nawet polubić, nawet jeśli wciąż zachowywał dystans pracując albo w pojedynkę albo w duecie z Croną, niechętnie przyjmując zadania wymagające większej liczby magów. Takim podejściem wyróżniał się nieco od innych magów, jednak najwyraźniej nikomu w gildii nie sprawiało to problemu choć i nie powstrzymywało od prób wciągnięcia Andhera w rozmowy lub zabawę. Jeśli natomiast chodzi o wygląd, tutaj również cienisty mag wyróżniał się na tle reszty - nie dość że był niezwykle wręcz wysoki to nieodmiennie ubierał się w szary płaszcz prochowiec z zawsze postawionym kołnierzem, strój zasłaniający dokładnie całe jego ciało za wyjątkiem widocznych na twarzy okularów. Ubranie to, w założeniu mające czynić go anonimowym tak naprawdę zwracało na niego jeszcze większą uwagę niż zwykle, oraz doprowadziło do nadania mu pseudonimu kapelusznik

Mimo swojego podejścia do innych Andher zdołał nawiązać nieco bliższe relacje z dwoma osobami. Jedną z nich była Crona, dziewczyna wcześniej pomagająca kultowi nekromantów a następnie zwerbowana przez kapelusznika do gildii, oraz Lao, potężny wojownik z którym dwukrotnie wcześniej zdarzyło się cienistemu skrzyżować broń, co za każdym razem skończyło się ciężkimi ranami dla obydwu. Również z nimi, za sprawą nieznanej magii trafił teraz do tego miejsca o którym wiedział tylko tyle, że nie spotka ich tutaj nic dobrego. Nie mając większego wyrobu podjął rzuconą rękawicę i rozpoczął grę nie tylko o swój los, ale także o losy tych, którzy mu towarzyszyli. Pytanie brzmiało - czy mag polegający bardziej na przebiegłości niż na mocy zdoła uratować siebie i przyjaciół?

***

Najważniejszym z nurtujących Andhera pytań było to, czy otoczenie w którym znajdowali się razem z Lao i Croną było rzeczywistością czy może jakąś formą magii, w stylu iluzji lub kontroli umysłu. Może i były to jałowe rozważania, w tej chwili niezależnie od odpowiedzi i tak nie mógł zrobić nic innego jak wziąć udział w tej grze, zwłaszcza że poza typową niechęcią i niewielką nutką obawy naturalnej w takiej sytuacji odczuwał zaciekawienie. Kto dokładnie stał za tym wszystkim i jaki był jego cel? Zwyczajne uśmiercenie kapelusznika nie powinno stanowić problemu dla kogoś kto to zorganizował, jednak zamiast tego cienisty mag miał brać udział w tajemniczych próbach. Sprawdzan możliwości czy zabawa w kotka i myszkę przed ostatecznym polowaniem? Oraz, co ważniejsze, dlaczego wplątano w to również Lao i Cronę, czy oni również byli istotni dla nadchodzących wydarzeń czy może trafili tutaj tylko z tego powodu, że byli razem z nim? Zanim próby się zakończą najprawdopodobniej pozna odpowiedzi na te i inne pytania, o ile oczywiście uda mu się wyjść z prób zwycięsko

Wyzwaniem pierwszym był labirynt w którym musieli odnaleźć gwiazdę a następnie trafić do wyjścia co samo w sobie zdawało się trudne, a na dodatek jakby tego było mało, donośny ryk oznajmił że nie będą w tym labiryncie sami. Obce miejsce gdzie łatwo stracić drogę i nieznane monstrum za plecami, najwyraźniej wszystko zostało zaprojektowane w ten sposób by wzbudzić strach w kapeluszniku i jego towarzyszach. Nie miał pewności czy niebezpieczeństwo jest realne czy to tylko forma straszaka by przez pośpiech popełnili jakiś błąd w drodze po gwiazdę, nie zamierzał jednak zostawać tutaj by przekonać się na własne oczy.

- Uważajcie, coś mi mówi że równie duże lub nawet większe niebezpieczeństwa będą przed nami. Oszczędzajcie moc i trzymajcie emocje na wodzy, przede wszystkim nie poddajcie się strachowi. Załatwimy to szybko i pójdziemy dalej
- Damy sobie radę, nie mam zamiaru zginąć w jakimś cyrku. -odparł dziarsko Lao kręcąc młynka włócznią. Crona jednak tak pewnie nie wyglądała bowiem, jej palce wpiły się mocnej w ramie kapelusznika i w milczeniu ruszyła z nimi w objęcia korytarza.

Kapelusznik miał nadzieję, że pewność siebie jaką nadał swojemu głosowi korzystając z odrobiny magii udzieli się również pozostałej dwójce. Sam wcale nie czuł się zbyt pewnie, jednak zdawał sobie sprawdę że w tej chwli nie ma żadnej innej możliwości jak wkroczyć do labiryntu. Na wszelki wypadek dobył broni i ruszył do przodu

Początkowo labirynt składał się tylko z co chwile skręcającego korytarza bez żadnych rozwidleń, było tu niezwykle cicho, a światła dostarczały wiszące wysoko nad grupą pochodnie. Po dłuższym marszu trójka bohaterów dotarła w końcu do rozwidlenia, a dokładniej na skrzyżowanie. Drogi prowadziły w czterech kierunkach, z czego z jednej ścieżki właśnie wyszli.
Gdy tylko Lao który zamykał pochód wraz z innymi stanął na środku skrzyżowania, powietrze we wszystkich czterech przejściach zaczęło poruszać się niczym podgrzane. Zaś cała trójka usłyszała głos klauna, który ich wcześniej w tym miejscu powitał.

- Kłamstwo to paskudna sprawa prawda? Gdy już raz zaczniesz kłamać nie umiesz zawrócić z tej ścieżki. Zaczynasz tworzyć swój własny labirynt prawdy i fałszu, w którym gubisz swych wrogów jak i przyjaciół. Ale czy przypadkiem sam też nie zaczynasz zatracać się w tych ścieżkach? Co o tym sądzisz Andherze? Którą drogę tym razem obierzesz, jaką sztuczką spróbujesz się posłużyć by zdobyć to czego pragniesz... - po tych słowach głos klauna ucichł a Crona cicho szepnęła do chłopaka.
- O co mu chodzi... czy wiesz co tu się dzieje? Wygląda to jak by on Ciebie znał.

Najperw Andher zwrócił się do Crony

- Być może i mnie zna... Może nawet i ja znam jego, jednak moja pamięć nie jest kompletna, więc nie mogę być tego pewny. Niezależnie jednak od tego w tej chwili jest naszym wrogiem, niezależnie od tego co powie lub zrobi
Następnie odezwał się na głos, nie mając pewności czy błazen jest w stanie go usłyszeć, nie mógł jednak zostawić jego słów bez odpowiedzi
- Tworzę nowe ścieżki wyplatając je zarówno ze swoich słów jak i ze swej mocy by zgubić na nich wrogów, nawet jeśli przeciwnikiem jest mój własny umysł. Kłamstwo jest tylko środkiem do osiągnięcia celu, takim samym jakim mogą być ostrza lub błyskawice i coś tak błahego jak zasady moralne nie powinno nas ograniczać. Wszyscy Ci, którzy zbaczają na tworzonych przeze mnie rozdrożach, nie rozumiejąc że właściwa droga zawsze jest najprostsza sami są sobie winni
- Nie podoba mi się to wszystko, czemu nigdy mi nie mówiłeś, że nie pamiętasz wszystkiego? -bąknęła Crona cicho idąc ciągle przy kapeluszniku. Lao kroczył za nimi w pozycji bojowej, ze skupieniem wypisanym na twarzy.

Andher zdecydowanym krokiem ruszył w ścieżkę wiodącą na wprost, nie chcąc tracić czasu na próżne rozważania. Szedł pierwszy, nie porzucając czujności, spodziewał się bowiem w każdej chwili że natkną się na jakieś pułapki lub zostaną zaatakowani. Częściowo miał rację, bowiem gdy tylko wkroczył za dwójką towarzyszy do korytarza, za nimi wyrosła ściana odcinająca drogą powrotną.

- Jak zawsze pędzisz na przód Andherze, jak zawsze.- rozległ się głos Klauna. - Miałem rację mówiąc, że nie umiesz zawrócić ze ścieżek swego kłamstwa. -dodał i zamilkł.
- Gdybym zawrócił ze swojej ścieżki oznaczałoby to, że moje dotychczasowe działania były bezsensowne. Pozostaje więc tylko jedna droga którą muszę kroczyć, niezależnie od tego, dokąd mnie zaprowadzi. Nigdy jednak nie obrócę się za siebie i nie przyznam się do porażki

Odpowiedzią było milczenie. Nie pozostawało więc nic innego jak ruszyć dalej przed siebie, droga znowu była długa i skręcała co chwile. Po pewnym czasie jednak przed grupką stanął długi prosty korytarz, nie było wręcz widać jego końca. Cofnąć się jednak nie było można, tak więc cała trójka ruszyła przed siebie, po kilkunastu krokach Lao pociągnął nosem i zauważył.

- Czy tylko ja czuje tu ten dziwny smród?

Gdy to powiedział, Andher faktycznie uświadomił sobie że z powietrzem coś jest nie tak. Pachniało jakoś mdło, ciężko było oddychać. Jednak nim głębiej zdążył się zastanowić nad tym dziwnym zjawiskiem, usłyszał za plecami ciche kroki. Gdy sie odwrócił ujrzał, że z korytarza który dopiero co opuścili wyszła kobieta. Bosa młoda dziewczyna, ubrana jedynie w bieliznę oraz wiele szali. Była opalona, o egzotycznej urodzie, wydawała się kapelusznikami jakaś znajoma. Uśmiechnęła się kącikiem ust i wyciągnęła przed siebie ręce na których zabrzęczały metalowe bransolety. W tym też momencie Lao rozszerzył oczy ze zrozumieniem i krzyknął.

- Biegiem ale już!

Andher ruszył za Lao, jednak zdumiało go że tak silny wojownik odwraca się plecami do przeciwnika, zwłaszcza teraz gdy mieli przewagę liczebną. Zdawał sobie sprawę że faktycznie czasami odwrót jest lepszym wyjściem, jednak musiał dowiedzieć się czegoś więcej

- Dlaczego uciekamy, czyżbyś znał tą kobietę?
- Nie znam jej, ale wiem co chce zrobić! Biegnij jak szybko możesz. -ryknął Lao, który pędził przed siebie jak szalony.

W tym czasie kobieta stojąca za nimi, uderzyła swymi bransoletami o siebie tworząc iskrę. Wtedy też Andher zdał sobie sprawę czemu w korytarzu tak źle pachnie - miejsce pełne było gazu, łatwopalnego gazu.



Słup ognia zaczął pędzić za trójką uczestników tej chorej gry. Końca korytarza zaś wciąż nie było widać, zaś ogień do wolnych nie należał.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline