Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 17:20   #10
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Magia Andhera, choć doskonale współgrała z jego zdolnością walki oraz dość przebiegłym sposobem postępowania w takiej sytuacji była bezużyteczna. Ogień poruszał się szybciej niż biegła ich trójka, a zbyt duża odległość uniemożliwiała bezpieczną ucieczkę. Lao i Crona trafili tutaj przez niego i jego obowiązkiem było zapewnić im bezpieczeństwo, musiał więc zaryzykować i wykorzystując swoją pomysłowość zapobiec bolesnemu końcowi w płomieniach

- Na ziemię! - krzyknął cienisty mag po czym dobywając obydwu sztyletów odwrócił się twarzą do napastniczki. Na jego twarz wypełzł szalony uśmiech gdy zdecydowanym potarciem dwóch ostrzy kapelusznik spróbował również wzniecić iskrę

Próba ryzykowana i szalona, ale czy czasem szaleństwo nie jest najlepszą odpowiedzią, na wyzwania jakie stawia przed nami życie? Iskra wzniecona przez kapelusznika zrobiła swoje. Dwa słupy ognia zderzyły się ze sobą. tworząc potężny wybuch. Andher niemal się nie wywrócił, a jego kapelusz cudem został na głowie. Niebezpieczeństwo zostało jednak zażegnane, zaś tajemnicza kobieta zniknęła.

- Nie wiem komu podpadłeś, ale najwidoczniej Cie nie lubi. -zauważył Lao otrzepując swój pancerz i pomagając wstać Cronie.
- Cholernie mi się to nie podoba - odpowiedział Andher poprawiając kapelusz i otrzepując płaszcz z sadzy - - A już szczególnie to, że ta gierka jest wycelowana w całą naszą trójkę. Jeśli miał coś tylko do mnie dlaczego zastosował takie metody które mogą zranić również was? Jeszcze nigdy nikogo nie zabiłem, ale tym razem nie wiem, czy będę w stanie się powstrzymać jeśli wpadnie w moje ręce. Jesteście cali? Jeśli tak, to ruszajmy dalej
- Ta mi nic nie jest. -stwierdził Lao, a Crona wracając do swej strategicznej pozycji przy ramieniu Andhera dodała- Mi też nie, a ty, jesteś cały?- po czym zaczęła ścierać plamę sadzy z policzka kapelusznika. Drużyna ruszyła dalej zaś Lao zagadnął. - Ciekawe co z resztą twoich towarzyszy, jak sądzisz?
- Skoro trafiliśmy tutaj w trójkę to zapewne pozostali są bezpieczni, taką mam przynajmniej nadzieję. Jak groźny był ten twój pracodawca i jego pozostali pomocnicy, wystarczająco by pokonać magów a naszej gildii?
- Hymm, nie wiem do końca, dotarłem do wszystkich trochę później, ale myślę że twoi przyjaciele powinni dać radę.- stwierdził włócznik drapiąc się po brodzie. Droga zaś prowadziła dalej prosto, aż w końcu drużyna doszła do kolejnego rozwidlenia. Tym razem drogi prowadziły w lewo, prawo no i droga powrotna.

Andher zrezygnował z wyprowadzania Lao z błędu gdy ten pozostałych magów z Fairy Tail określił jako jego przyjaciół. Wszyscy jego przyjaciele w tej chwili znajdowali się w labiryncie i to z jego powodu, nie miał więc ochoty martwić się o to jak poradzili sobie inni członkowie gildii, zwłaszcza że właśnie dotarli do kolejnego rozdroża. Tym razem nie mógł dalej iść prosto, jakby twórca labiryntu ponownie probówał mu zasugerować że dobrą drogę pozostawił za sobą. Kapelusznik jednak nie miał zamiaru zawrócić z raz obranej drogi, zamiast tego skręcił w lewo, na następnym skrzyżowaniu planując iść w prawo. Gdy tylko grupka skręciła w lewo, powietrze zafalowało i wszyscy usłyszeli głos klauna.

- Przyjrzyjmy się więc trochę historii, ile w niej fikcji a ile teroii. -powiedział śpiewnym głosem, a przed trójką wędrowców pojawiły się dwie pół przezroczyste postaci, mężczyzny i kobiety. - Szczęśliwe dni dla rodziny nastały, gdy narodził się ich synek mały. -wyrecytował klaun, a koło dwóch zjaw pojawiła sie trzecia, przedstawiająca na oko sześcioletniego chłopczyka o czarnych włosach. Co dziwne twarze widm były niewyraźne nie dało się ich poznać. - Chłopczyk ten jednak skrywał we wady, rodziców często doprowadzając do zwady. -wyśpiewał klaun a przed oczami trójki wędrowców rozegrała się scenka.

...chłopiec biegł gdzieś, potrącając stolik na którym, stał wazon. Oczywiście ozdoba spadła na ziemie rozbijając się w drobny mak. Matka chłopaka spojrzała na niego groźnie, jednak ten spuścił głowę, poszurał nogami po ziemi i wskazał na ojca. I niczym za sprawą magii, rodzicielka chłopaka zaczęła głośno kłócić się z dorosłym mężczyzną, zaś wesoły chłopiec odbiegł do swych zabaw...

- Co to do cholery ma z nami wspólnego? -syknął Lao patrząc na tą scenę, Crona zas zerknęła na Andhera, rozumiejąc chyba więcej niż włócznik.

Kapelusznik na ten widok zatrzymał się gwałtownie. Nigdy wcześniej nie widział nikogo z tej trójki widm, ale jednocześnie wydawali mu się w jakiś sposób znajomi... Ogarnęło go niepokojące wrażenie jakby zapomniał o czymś bardzo ważnym, czymś co definiowało jego wcześniejsze życie. Czyżby był to fragment jego wspomnień sprzed Wymazania? I jeśli tak to co w nich było tak strasznego że zdecydował się zniszczyć część siebie dobrowolnie pozbawiając się pamięci? I co ważniejsze, jakim cudem ktokolwiek mógł dysponować wiedzą którą unicestwił nie tylko w sobie, ale również we wszystkich którzy go wcześniej znali? Nie mógł się jednak zatrzymać, musiał kontynować swoją podróż przygotowany na kolejne wizje... Postanowił jednak nieco pokrzyżować szyki błazna i spółki bronią, której stosowania raczej do tej pory unikał. Prawdą

- To może mieć wiele wspólnego z całą tą sytuacją... A dokładniej z tym kim byłem kiedyś. Nie było to aż tak istotne bym zanudzał was tym wcześniej jednak teraz może okazać się ważniejsze niż myślałem. Prawdę mówiąc nie dysponuję żadnym wspomnieniem z czasów wcześniejszych niż około dwa lata temu, jedyne co pamiętam to fakt, że pozbawiłem się wspomnień na własne życzenie, usuwając je zarówno ze swojego umysłu jak i z umysłów wszystkich tych których znałem. Można więc powiedzieć, że osoba którą byłem wtedy umarła, unicestwiając samą siebie i pozwalając bym narodził się jako ten, kim jestem teraz
Ale po co zrobiłeś coś tak.. .tak nieodpowiedzialnego?- zapytała cicho Crona.
- Nie wiem... Również i to wspomnienie zostało wymazane, najwyraźniej miałem ku temu jakiś powód. Coś z przeszłości, o czym chciałem zapomnieć do tego stopnia że byłem gotów oddać to, kim wtedy byłem. Nie żałuję jednak, dzięki temu mogłem dołączyć do Fairy Tail i poznać waszą dwójkę... Nie chcę odzyskiwać wspomnień, boję się tego co mogę w nich znaleźć, wolałbym by wszystko pozostało takie jak do tej pory. Nie wiem jaki nasi porywacze mają w tym interes, jednak nie dam się zwieść ich sztuczkom
Dziewczyna zarumieniła się lekko, jednak nie zdążyła odpowiedzieć gdyż ponownie przemówił klaun. - Chłopiec rósł, i rosnąć nie przestał, z kłamstwem w jednym domu mieszkał. Więc jaką sztuczką się obroni, gdy prawdy spotka drogi? -zakończył błazen a widma rozwiały się, pozostawiając trójkę wędrowców w cichym korytarzu.

Ruszając dalej kilka razy korytarz skręcił, na następnym rozdrożu zaś Andher tak jak planował obrał drogę w prawo, ten tunel doprowadził kapelusznika do kolejnego rozdroża zaś głos klauna zagadkowo oznajmił na czym teraz polega wybór.

- W lewo droga prowadzi do szponu, prosto do skrzydeł trafisz, prawe przejście skrywa zaś zagadkową odpowiedź.

Wybór dla Andhera był prosty. Skręcenie w prawo oznaczałoby dotarcie do ścieżki którą szedł wcześniej a zagadkowa odpowiedź brzmiała dużo lepiej niż szpon lub skrzydła. Pozostałe dwie zapewne oznaczały konieczność walki, tutaj mogło być podobnie ale dużo bardziej wolał przetestować swój umysł niż zdolności czysto bitewne.

Gdy mag wraz z towarzyszami wkroczył do korytarza obarczonego mianem “zagadkowej odpowiedzi” ściana wyrosła za nim odcinając powrót. Wijący się tunel dość szybko doprowadził go do okrągłej sali bez wyjścia. Gdy ostatnia osoba z ich pochodu wkroczyła do pomieszczenia, przejście z którego korzystali zamknęło się, i cała trójka została uwięziona w okrągłym kamiennym więzieniu. Nie na długo jednak bowiem, ściany zaczęły się obracać, a gdy skończyły ukazały 12 równomiernie ustawionych wyjść z sali.

- Dwanaście przejść przed tobą, lecz wybieraj z głową. -rozległ się głos klauna.- Te które wybrałby tchórz do zguby prowadzi, tym którym pędzi nieugięty wojownik do celu nie trafisz. -zaczął mówić dość poważnym tonem, gubiąc swój śpiewny głos. - Sąsiedzi zguby to tylko ułudy, co do szponów i zębów Cię zaprowadzą. -klaun zrobił krótka pauzę po czym kontynuował. - To po stronie, z którą większość osób sobie nie radzi, jest względnie bezpieczne, gdyż do wyjścia prowadzi. Jednak po drodze deficytowi gwiazdy nie zaradzi. Dwóch po prawej stronie ścieżki wojownika, to Ci w których nadzieja szybko znika. -dodał znowu śpiewnym głosem z nutką wesołości. -[i] Na przeciwko nich znajdują się Ci, którzy do nowych wyzwań otwierają drzwi. - Trzy przejście bez komentarza zostały, jedno do gwiazdy Cię poprowadzi, dwa zaś trudy i krew przyniosą. Jednak gdy zrozumiesz, jak nazwać kogoś kto cię nigdy nie zdradzi, kto Ci pomoże i kłopotów nie uważy, będziesz wiedział już, jak iść. -zakończył sucho błazen i zamilkł.

Andher zastanawiał się nad słowami zagadki powoli próbując przebić się przez szyfr. Początek był łatwy do zrozumienia, ścieżka tchórza za którą czaiła się zguba oznaczała korytarz którym tutaj przyszli, ścieżka na wprost określona jako droga wojownika miała pozbawić go nadziei. Idąc dalej tym tropem pierwsza droga zarówno po prawej jak i po lewej prowadziły do innych wyzwań, do szponów i zębów. Z czym jednak większość osób sobie nie radzi? Równie dobrze mogło to być prawo, gdyż w sumie każdy w jakiś sposób wszedł w swoim życiu w konflikt z prawem, lub też lewo, strona po której w ludzkim ciele znajdowało się serce, sugerując że wiele osób nie jest do końca szczerych ze swoimi emocjami. Zdecydował się, że w tym wypadku chodzi jednak o prawo, dwa przejścia pomiędzy nim a drogą wojownika również miały pozbawić go nadziei. Dwa przejścia na lewo od drogi wojownika prowadziły do nowych wyzwań, tak przynajmniej odczytywał słowa o byciu ,,naprzeciwko”. Pozostawały trzy przejścia nie opisane, leżące na godzinach 4, 8 i 9, jednak kończąca zagadkę fraza naprowadziła go na pomysł, że w tym wypadku może chodzić o lewą ścieżkę, w odniesieniu do emocji. Podzielił się swoimi przemyśleniami z przyjaciółmi, a jeśli nikt z nich nie znajdzie w nich luki lub nie wymyśli czegoś sensownego ruszy w stronę przejścia umieszczonego na godzinie 9, czyli w lewy korytarz

- Nie jestem do końca pewna... -stwierdziła Crona po wysłuchaniu Andhera. - Jak by zagadkę brac bardziej dosłownie to fraza “Strona z która ludzie sobie nie radzą” oznaczała by lewo. -mówiąc to uniosła lewą dłoń. - Wikęszość osób mało zrobi lewą ręką, leworęczność to wyjątek. -stwierdziła jeszcze.
- A jak dla mnie Andher dobrze myśli. -stwierdził Lao przytakując sobie głową. - W takim miejscu jak to wszystko na pewno jest pokręcone i zawiłe do granic możliwości.

Jeśli faktycznie Crona miała rację uwzględniając możliwość której Andher nie przewidział to przyjaciel również mógł oznaczać prawą rękę, sugerując że prawa ścieżka była właściwa. Była to dość niepokojąca kwestia, jednak nawet jeśli wybiorą niewłaściwą z tych dwóch ścieżek to druga i tak prowadzić będzie według słów zagadki w bezpieczne miejsce

- Masz rację Crono, o tym nie pomyślałem... w takim wypadku wszystko pasuje nawet jeszcze lepiej. Ruszamy prawym korytarzem
- Zanim ruszymy mogę Cię na słówko? -zapytał Lao Andhera, i odkaszlnął cicho, a Crona zmrużyła brwi dość groźnie jak na te spokojną dziewczynę.
Andher uśmiechnął się uspokajająco do Crony, wzruszył lekko ramionami po czym ruszył za Lao
Lao odprowadził Andhera na bok po czym półgłoskiem szepnął.- Chłopie wiem, że nie wypada odmawiać kobiecie która Ci się podoba. -tu ze zbójeckim uśmiechem szturchnął kapelusznika ramieniem. - Ale moim zdaniem powinniśmy trzymać się twojej pierwszej wersji rozwiązania, jej rozumowania wydaje się za proste. -przeszedł do sedna włócznik.

Andher nie skomentował słów włócznika na temat jego relacji z Croną, nie chcąc by to nieporozumienie zaszło jeszcze dalej. Musiał jednak go uspokoić w kwestii zagadki

- Czasami proste rozwiązania są najlepsze... Nie zgadzam się tylko z tego powodu by sprawić Cronie przyjemność, nie martw się o to, mnie samemu wydawało się że w moim rozumowaniu jest luka. Co prawda kłopoty pasują do prawa, jednak to powiązanie przyjaciela z lewą stroną wydawało mi się strasznie naciągane, dużo bardziej pasuje mi pomysł przyjaciela jako prawej ręki. Zresztą, nawet jeśli moja pierwsza myśl była słuszna to i tak nie powinniśmy nic stracić, błędny z tych dwóch korytarzy według słów zagadki nie prowadzi do niebezpieczeństwa tylko do wyjścia z tej sali, które jednak nie prowadzi do gwiazdy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline