Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 17:32   #11
Rhaimer
 
Rhaimer's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwu
- Zostaw te druczki chłopie mam dla Ciebie coś ciekawszego - huknął radośnie Grum i walnął Baina w plecy z taką siłą, że jedna z pobliskich mikstur wylała się na druczek kompletnie go popieląc. – Powinno Ci się to spodobać kryształku – dodał do wstającego chłopaka. Tak. Warto było dodać, że Grum uwielbiał nadawać ludziom różnorakie pseudonimy nie pytając nikogo o pozwolenie.
Bain starał się rzetelnie wykonywać wszystkie swoje obowiązki. Nawet jeśli dotyczyły one wypełniania stosu formularzy, raportów i analiz. W Konfederacji nie był jeszcze postacią znaczącą, dlatego musiał ulegać ważniejszym personom w hierarchii. W zasadzie to cieszył się z przydzielonego zadania. Odpowiadało mu. Działał w pojedynkę, a więc nikt nie będzie zakłócał jego rytmu i metod pracy. Gorzej, gdyby przyszło mu robić coś w grupie. Na przykład opracowywać nowe metody badań nad kamieniami szlachetnymi, które ostatnio znalazła jedna z grup ekspedecyjnych. Same badania strasznie go interesowały, natomiast nie znosił, gdy zewsząd wysuwane są propozycje. Uważał, że działając samemu, praca bywa bardziej efektywna. Pomija się chaos i nie zrozumienie tak często napotykane w działaniach zbiorowych. Cokolwiek by to miało znaczyć.
Wdychał przyjemną woń niektórych zawartości fiolek. Wszyscy byli tu jak z innej bajki. Każdy czymś się różnił. W młodym Egiladrie najbardziej rzucały się jego srebrzysto białe włosy oraz pluszowe uszy stosowane jako ozdoba, nakładane na głowę. Przez nie wielu członków Konfederacji nazywa go Króliczkiem. Młodzieniec przywiązał się do nich i nie zamierzał zmieniać zupełnie niczego w swoim wyglądzie. Przy biurku starał się siedzieć w pozycji wyprostowanej – miał kompleks wzrostu (posiadał jedynie 173 cm). Uważał, że garbiąc się, ludzie sami siebie pomniejszają. A jak jesteśmy już przy pomniejszaniu. Niektóre z literek zmniejszały się i zlewały jednocześnie, gdy osadzał na nich swoje zimno-niebieskie oczy. Do tego dochodził fakt posiadania dość bladego odcieniu skóry. To wszystko składało się na pewien obraz. Król Śniegu, jak ulał. Zresztą cały był… biały. Miał białe, eleganckie spodnie. Jedynym wyróżniającym się w nich kolorem był wiszący u boku, granatowy pasek, którym lubił się bawić, gdy nie miał co robić.
Jako, że w siedzibie jego gildii było dość chłodnawo zazwyczaj ubierał ciemną kurtkę. To co w niej niezwykłe, to sznurowane rękawy oraz puchowy kaptur, którym chętnie się otulał, by chociażby uniknąć poczucia na sobie czyjegoś nieprzyjemnego spojrzenia. Jego lewa ręka obleczona w rękawicę dzierżyła długopis z logiem Konfederacji Alchemików. Była to mała fiolka wypełniona do połowy zieloną cieczą. Młot naszpikowany kolcami spoczywał tuż obok, lojalny swojemu władcy.
Gdy Grum „poklepał” go po plecach, chłopak myślał, że wypluje płuca. Był naprawdę silny, Bain podziwiał go za tą krzepę. W dodatku był osobą o dużej charyzmie i bardzo dobrym poczuciu humoru. Chłopak spojrzał brodatemu prosto w oczy.
- Kryształku? Mogłeś wymyślić coś lepszego Grum – zaśmiał się młody Egiladrie. - Czyżbyś był moim wybawcą od tego papierowego stosu? – zapytał wyraźnie zaciekawiony. Grum uśmiechnął się pocierając swa gęstą brodę. - Wybawcą albo też nowym oprawcą. Zależy jak na to patrzeć. - zaśmiał się. - A kryształek pasuje wspaniale do zadania jakie dla Ciebie mam. Ruszaj kościsty tyłek i chodź za mną.
Z nieukrywaną ciekawością ruszył za Grumem, zostawiając na biurku stos formularzy, narzędzi laboratoryjnych i dziwnych fiolek. Dziwnie czuł się podążając tak w ciszy za Grumem. Postanowił ją przerwać. - A co się stało, że dajecie jakieś tajemnicze zadanie takiemu przeciętniakowi jak ja?
Grum, który teraz sięgał chłopakowi gdzieś do pępka zmarszczył czoło szukając odpowiednich słów, dopiero po chwili powoli odpowiedział. - Szczerze... jesteś jedyną osoba, która naszym zdaniem może odkryć co tu się święci. Nie znam innych Magów Kryształów, a to z kamieniami szlachetnymi ma sporo wspólnego. -zakończył cmokając ustami, gdy przypominał sobie w który korytarz teraz zakręcić. “Hm, co może mieć na myśli?” - wzrok Baina świdrował postać krasnoluda. “Zazwyczaj bywa tajemniczy, ale ta sprawa wydaje mi się wyjątkowa. Coś musi w niej tkwić, skoro chcą Maga Kryształu... W końcu to nietypowe zdolności. Obym tylko nie wdał się w żadne kłopoty” - wzdychając kroczył dalej. Nie mógł się doczekać, gdy dowie się wreszcie o swoim specjalnym zadaniu.
Niski mężczyzna doprowadził w końcu “kryształka” do ciężkich dwuskrzydłowych drzwi, które otworzył silnym pewnym pchnięciem. Bain wraz z Grumem wszedł do jednej z najbardziej prestiżowych pracowni w całym budynku. Dostęp tu mieli tylko wysocy rangą alchemicy. Całe pomieszczenie wypełniały gęste kolorowe opary, zaś kilku starszych alchemików stało przy próbówkach notując co chwilę coś zawzięcie.
- Czółko chłopcy, gdzie rzuciliście to o co prosiłem? -huknął wesoło krasnoludopodobny osobnik, na co nie otrzymał odpowiedzi, a jedynie machnięcie ręką, wskazujące stos papierów. Grum uśmiechnął się i poprowadził chłopaka za sobą do zawalonego gratami biurka, przy którym opadł na wygodnym fotelu, młodemu alchemikowi wskazując mniej wygodne drewanine krzesło.
- Powiedz mi kryształku...- zaczął splatając swe grube palce. -... słyszałeś kiedykolwiek o kryształowej wieży?
W głowie młodego Egiladrie zaczynały pojawiać się retrospekcje. Pamiętał, gdy pierwszy raz był oprowadzany po kompleksie siedziby Konfederacji, mistrz Satako powtarzał, że nie ma wstępu za te wielkie, dwuskrzydłowe wrota. Teraz stał w środku, ale nie widział żadnej różnicy pomiędzy tym pomieszczeniem, a pomieszczeniem w którym był przed paroma minutami. Najwyraźniej jednak prowadzone tu działania były w pewnym sensie priorytetowe.

- Kryształowa wieża? Tak. Gdy byłem mały, udało mi się stworzyć miniaturę takiej wieży na parę sekund - uśmiechnął się. - Ale pewnie chodzi Ci o jakieś tajemniczy budynek znany tylko z legend? Czyżbym miał rację?
- Nie do końca -stwierdził starzec, przygryzając koniuszki kciuków. - Faktycznie mm na myśli budynek, który jest bardzo tajemniczy... ale nie mówią o nim żadne legendy. Żadnych wzmianek, nic a nic. -mruknął wściekle wskazując bez użyteczne tomy rozrzucone po całej sali. - Jeden z naszych wędrownych członków natknął się na nią, niedawno dostaliśmy od niego list, z tego co się dowiedział to stoi ona na miejscu dawnych ruin już od około roku. Dziwna sprawa, ruiny nie znikają tak same z siebie, zastąpione przez jezioro i kryształowe budowle -westchnął Grum i pogrzebał w notatkach. - Tu mamy jej wygląd uwieczniony dzięki magicznemu aparatowi. -powiedział i rzucił na blat mały rysunek.

Rycina przedstawiała coś przypominającego wielki, kryształowy kwiat, na środku sporego jeziora. Zamiast na ziemi, ta tajemnicza wieża, czy nawet dwie wieże (zależy jak by traktować te budowlę), stała na górce utworzonej z tego samego budulca.
- Cudna prawda? -zapytał z lekkim uśmieszkiem.
Bain przez kilkanaście sekund patrzył na tę budowlę, przedstawioną na fotografii. W jego ocenie była piękna. Ale wiedział jedno. Na pewno tworzyła ją potężna Magia Kryształu.
- Grum. Ten budynek to robota silnego maga. Kto wie, czy nawet nasz mistrz mógłby mu dorównać. Te kolory... Trzeba być naprawdę zaawansowanym w Magii Kryształu, żeby stworzyć kryształy o różnych kolorach i tak fantazyjnych kształtach. Ale powiedz mi, przyjacielu, co ja mam z tym wspólnego? Jakie będzie moje zadanie? - spojrzał pytająco na rozmówcę.
- Póki co jeszcze nic nie masz wspólnego, ale chcemy byś miał. -zarechotał krasnal. - Według naszego korespondenta, wieża nie ma wejścia. Próbował wszystkiego co miał pod ręką. Kwasów, mikstur wybuchowych, brutalnej siły. Na nic się to zdało. Nawet nie mógł odłupać kawałka ziemi by pobrać próbki. Wiesz do czego zmierzam? -zapytał unosząc brwi.
Młodzieniec uśmiechnął się blado, po czym podrapał się po głowie. - Moja intuicja podpowiada mi, że tylko ja jestem zdolny znaleźć wejście do wieży, bo w końcu to ta sama gałąź Magii, tak?
- Tego nie wiemy -odpowiedział Grum szczerząc zęby. - Ale przecież jak będzie trzeba będziesz mógł to wejście zrobić, nie? Tu poruszyć kryształek, tam poruszyć i ot dziursko gotowe. Jak Ci się podoba plan na taką wycieczkę?
- Grum, zawsze uważałem Cię za szaleńca, ale wchodzę w to. Być może będzie to wyprawa mojego życia... Kiedy chciałbyś, żebym wyruszył, może masz dla mnie jakieś wskazówki odnośnie tej wyprawy? I jeszcze jedno. Samo istnienie wieży, nie jestem celem, prawda? - zapytał z przekąsem w głosie.
- Racja racja to może być wyprawa naszego życia. Wyruszyć możemy nawet zaraz jeżeliś spakowany. -zaśmiał się Grum i zeskoczył z fotela na ziemię. - Co do wieży, chcemy ją zbadać, a szczególnie te tajemnicze kryształy. Lepiej upewnić się, że nie jest niebezpieczna.
Bain ledwo powstrzymał się od śmiechu widząc karkołomny, jak na warunki fizyczne kompana, zeskok z fotela. - Mam niewiele rzeczy. Jak dobrze wiesz, mój młot jest najważniejszy. Wierny towarzysz, który nigdy mnie nie opuszcza - uśmiechnął się do krasnoluda. Egiladrie rozejrzał się po sali, po czym odrzekł:
- Całkiem przyjemna izba. Tak właściwie nad czym tu trwają badania?
- Nad różnymi rzeczami -odparł enigmatycznie Grum, a z kąta podniósł już wcześniej przygotowany plecak i spory bojowy topór. - Niebawem jedną zobaczysz, nie będziemy się wszak tłuc pociągiem. - dodał z uśmieszkiem.
Ciekawość wzbudzona opowieścią o wieży, oraz fakcie, iż Bain będzie podróżował z Grumem, została wzmożona przez tajemnice skrywane pod solidną kopułą przyjaciela. Nic nie mówiąc, chłopak przebiegł szybko do sali, gdzie wypełniał papierkową robotę. Podniósł młot z ziemi, a przez ramię przerzucił swoją torbę z paroma chemikaliami. “Kto wie” - pomyślał patrząc na jej zawartość. “Mogą się przydać...”. Obok stołu leżał jego młot. Bain chwycił go jedną ręką i zawiesił na plecach. W pełnym oprzyrządowaniu, chwycił jednego z naukowców, posadził go na zajmowanym wcześniej miejscu, a do ręki dał długopis.
- Pan Grum i Pan Egiladrie mają do załatwienia pewne interesy. Zajmij się proszę tą stertą -mrugnął do niego złośliwie, po czym pobiegł z powrotem do krasnoluda.
Krasnolud czekał na chłopaka przy windzie na dolne poziomy budynku. Można było się tam dostać tylko za ukazaniem specjalnej przepustki, którą wydawał sam przewodniczący organizacji.
- To co gotowy? Czyste majciochy spakowane? -uśmiechnął się krasnolud czekając, aż urządzenie dotelepie się na to piętro.
Po paru minutach winda stała otworem, a dwójka bohaterów zniknęła w środku. Dolne poziomy i ich tajemnice czekały...
 
Rhaimer jest offline