Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 21:47   #135
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=a0Gc44EOLzA[/media]

Xaraf nie wiedział co się stało. I dlaczego się stało. Naprawdę nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Wiedział tylko, że położył się spać. To co działo się później, było jedną, wielką, czarną dziurą. Co się działo z nim przez najbliższe trzy godziny? Wiedział co to mogło oznaczać. Coś lub ktoś, pożyczył sobie jego ciało. Nie wiedział tylko kto. Ale wiedział w jakim celu.
Przed nim leżały zwłoki mężczyzny i stygnąca kobieta, która świdrowała go jeszcze przez krótki czas oczami. Co najlepsze, nie miał sobie nic do zarzucenia. Przecież to nie on. Nie on strzelał przed chwilą do tych ludzi. W głowie, wyrwanej ze szponów przedziwnej mocy, kotłowało się i kłębiło.
”Co to mogło być, u licha?” – zastanawiał się.
Sprawdził poziom naboi w magazynku. Brakowało sześciu pestek. Wiedział gdzie były, a raczej podejrzewał. Może coś co go opętało, chciało obronić tych ludzi? Może… W głowie egzekutora kłębiły się przeróżne scenariusze. Dopiero po chwili, odważył się na jakiś ruch. Z jakiejś maszyny, zdjął szmatkę. Wytarł powierzchownie, ale z goła dokładnie wszystko, co mógł by dotknąć. Nie trwało to długo, bo i wiele do wycierania nie było. Następnie schylił się nad martwymi. Przez szmatkę sprawdził puls obojgu. Mężczyzna był zimny, niczym głaz. Za to u kobiety, wyczuwał jeszcze słabiutki puls. Zabrał by ją, ale co powie władzy? Że coś go opętało? Policji na pewno nie będzie się temu chciało sprawdzać, a do Ministerstwa Regulacji nie miał zaufania. Jedynym wyjściem było, dać jej umrzeć, lub wezwać karetkę. Tylko nie wiedział gdzie najbliższy telefon, a sam nie miał zamiaru dać się złapać za coś, czego nie zrobił. Tą samą szmatką, sprawdził dokumenty. Może ich zna? Może coś sobie przypomni? Anna Tresman, oraz Filip Asher. Dwa nic mu nie mówiące imiona. Adresy na dokumentach tym bardziej. Kobieta w zgrabnym portfelu miała jeszcze legitymację policyjną z Wydziału Do Nadnaturalnej Krwi, a facet pistolet, który zdążył wyjąć, ale nie użyć. Nic dziwnego, jeśli sięgnął go na Xarafa.
Wytarł dłonie w szmatkę i wstał, dokładnie wycierając dokumenty które przeglądał, które odłożył na maszynę. Nie interesowały go, nic mu nie mówiły. Otworzył drzwi. Znajdował się dużej hali fabrycznej, na szczęście pustej. Przez duże drzwi, widział uwijających się przed nią ludzi i ochroniarzy. Duże, polarowe bluzy z napisem CERBER SECURITY u ochroniarzy wydały się Xarafowi znajome. Zapewne, spotkał ich gdzieś na mieście, byli dość popularni. Z prywatnej firmy.
Najważniejsze, że Xaraf podejrzewał że nie zostawił żadnych śladów. Nie był też ranny oraz nie znalazł nic, co by wyjaśniało dlaczego ktoś się nim posłużył. Już teraz, był strasznie wkurwiony i wiedział, że nie popuści tej dziwkarskiej mocy, która tak go wykorzystała. Nie popuści!
Chowając się za rzeczami zalegającymi na hali, nie dotykając ich, zmierzał do przeciwnej strony hali, gdzie znajdowało się wyjście ewakuacyjne, które, jak miał nadzieję, będzie otwarte.
I udało mu się, prześlizgnąć. Nie było to trudne, wszystko zagłuszała prasa, która robiła straszny hałas. Drzwi, na tył fabryki również były otwarte. Wyprysł przez nie, przeskakując przez siatkę i zniknął w małym lesie niedaleko, kierując się w stronę miasta. Kątem oka spostrzegł, że fabryka w której się ocknął, to Apple & Bowman Company. A tak przynajmniej kazały sugerować napisy na ciężarówkach. Znikając w brzozowym gaju, miał nadzieję że nikt go nie zauważył.

Kiedy zaczął poznawać miasto, z budki telefonicznej zadzwonił na policję, informując o wypadku na terenie firmy, w której był. Złapał taksówkę. Nie miał portfela, ale umówił się że zapłaci na miejscu. Podał swój adres, a taksówkarz ruszył pod wyznaczony adres. Czarne BMW sunęło cicho, to nie było to samo co jego samochód, który chuj wie gdzie był. Miał nadzieję go zastać na parkingu przed blokiem, skoro nie widział go w okolicy fabryki.
Siedząc na tyle samochodu, zaczął składać do kupy fakty. Przecież jeden z jego sąsiadów, był handlarzem nielegalnej krwi. Pamiętał to. W ten sam dzień spuścił łomot dwom policjantom, jak się okazało.
”Hehe” – zaśmiał się do własnych myśli.
Czyżby jeden z klientów ów sąsiada, przyszedł po jedzonko i zastał zamknięte drzwi? I zdenerwowany, czujący moc egzekutora, pożyczył go sobie? Jak coś u licha miało prawo wejść do jego mieszkania? Było całe oblepione i wypaćkane symbolami odstraszającymi, ale też i blokującymi. Do tego mój silny umysł, zdawał sobie z tego sprawę. Coś, co nim zawładnęło, musiało być naprawdę cholernie silne.
”I tak nie daruje!” – groził w myślach, tajemnej sile.

Pod domem znalazł się dość szybko. Jak podejrzewał samochód, stał na parkingu mokry od wieczornej rosy. Ruszył do mieszkania, w poszukiwaniu portfela, odkładając pistolet na szafkę. Portfel leżał, tam gdzie go zostawił i wrócił, na dół. Zapłacił i podziękował, a taksówkarz ruszył w bardziej uczęszczane miejsce, szukać klientów.
Wrócił do mieszkania. Pierwsze co zrobił, to uzupełnił magazynek amunicją. Nie wiedział dlaczego to zrobił, to był odruch. Po prostu nie lubił niepełnych rzeczy. Ubrania, dość czyste, zrzucił z siebie i przyjrzał im się dokładniej. Musiał strzelać ze sporej odległości, bowiem nie znalazł nawet małej plamki juchy tamtych dwojga.
Następnie usiadł na fotelu i włączył telewizor. Na stoliku obok, stał telefon. Na półce, którą miał niżej zalegała książka telefoniczna. Po fenomenie, najgrubszy był dział z ezoteryką i z różnymi paranormaliami, jak do tej pory, uważane przez Xarafa za pierdoły. Wyszukał palcem ogłoszenie, które zajmowało najmniej miejsca. Wiedział że dobry hipnotyk albo telepata powinien mu powiedzieć, co stało się na terenie fabryki i wciągu tych trzech godzin. Znalazł małe ogłoszenie, pomiędzy jakiś szumnie się reklamującym Joe i nieco mniej szumnie, ale zajmującym prawie pół strony Emanuelem z Hiszpanii.
„Aghata Kotolev: wróżbitka, telepatka, hipnotyzerka”- głosiło ogłoszenie. Chwilę się wahał, było koło 23.00, ale uznał że sprawa jest niecierpiąca zwłoki, to też wystukał numer i czekał na odpowiedź z drugiej strony. Miał nadzieję, umówić się z nią po pracy.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 13-01-2012 o 21:50.
SWAT jest offline