Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2012, 23:35   #18
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
- O to świat, w jakim musimy żyć. - przerwał ciszę Morgan. - Spokojnie nie cały tak wygląd. Nie stać nas było by zrobić takie tło dla eksperymentu.

Morgan, można by powiedzieć językiem początku dwudziestego pierwszego wieku, woził się. Jak zwykle był pewny siebie, czarujący i sarkastyczny. Czarujący, rzecz jasna, dla dam. Świat natomiast był taki sam, jak dwa dni temu. I jak wczoraj. Zepsuty. Coś trawiło wszystko dookoła. Tak jakby czas wkurzył się, na wszystkich za marginalne traktowanie i postanowił wziąć udział w niekończącym się sprincie. Wraz z rozszalałymi jeźdźcami apokalipsy. Wizja niczym z powieści Pratchetta. Znalazło się nawet miejsce dla Chaosu. I chyba miał najwięcej do roboty. Chociaż nie, pomyślał Bryan patrząc na ludzi w rynsztokach, cała horda jeźdźców miała dużo roboty.

Tak właśnie musiało być. Przynajmniej w ruinach. Tutaj była cała esencja degradacji cywilizacyjnej, o której wspominał Mały Mike. To tutaj można było zobaczyć te z najgorszych oblicz rzuconej na kolana Ameryki. Takiej, która wstaje, ale ma jeszcze nos na wysokości kostek. A jaja ciągle grzebią w mulistym błocie.

Dlatego Bryan tak łatwo przystał na prośbę, a może raczej pytanie, Mike’a. Był człowiekiem, który szedł w stronę słońca, cytując słowa piosenki. Był też człowiekiem, który uważa, że świat powinien zmierzać także w tę stronę. Tymczasem, z opisów jakie otrzymał wnioskować można było, że nastąpiła redukcja etatów na panteonie Bożym. A świat, jak to świat, wziął się i po prostu skończył.

- Bob, - zawołał Morgan - mógłbyś nam wybrać drogę. Ruiny, centrum, uniwerek i bar. Gramofon powinien być dobry.

- Pewnie. - powiedział zwany Lunetą. Pogrzebał za pazuchą i wyciągnął jakiś przyrząd, podał go rozmówcy. - Masz. Będę Ci mówił gdzie iść. Ja będę szedł za wami dokładnie badając otoczenie. Już jakiś czas tu mieszkam więc wiem na co zwracać uwagę. Ruiny? Jak chcesz możemy iść na miejsce, gdzie można natrafić tego typa co z nim zadanie będziemy wykonywać. Znajomy Ruska. Ale nie tak popierdolony jak on...

Nancy wymownie spojrzała na Lunetę. Czy dlatego, że padło słowo, uważane w innych, prawie zapomnianych czasach za wulgarne, czy może dlatego, że mowa o osobie, z którą przegadała cały obiad? Trudno powiedzieć.

Morgan przyjął krótkofalówkę.
- Wiesz co Bob, nie wydaje mi się by to był dobry pomysł. Pokażmy im okolicę Waszej siedziby a potem kopnijmy się do centrum. Dobra?

- Nie ma sprawy. - Odparł Luneta. - To ja zajmę pozycję i będę za wami szedł. Tylko nie spieszcie się.

- Pewnie, to w końcu wycieczka krajoznawcza. - Morgan spojrzał wszystkich, powracając do swojego normalnego, mądralińskiego tonu. - Droga grupo możecie zaobserwować najpowszechniejszy krajobraz w czasach obecnych. Ruiny.

- Wygląda trochę jak w Mad Maxie - stwierdziła Jules, kopiąc kawałek gruzu. Gruz potoczył się i wytracił prędkość uderzając inny, większy kawałek. Luneta międzyczasie zdążył zniknąć gdzieś w budynku obok.

- Jest gorzej, - zapewnił Morgan, - o wiele gorzej. W ruinach masz mutanty, znacznie silniejsze i sprawniejsze od nas. Degeneratów, którzy zabiją Ciebie dla dobrych butów i bandytów, którzy dorwą Ciebie by się do Ciebie dobrać. I to są zagrożenia, z którymi musimy się mierzyć codziennie. Dlatego potrzebujecie na początku pomocy.

- On ma racje. Raz już miałam nieprzyjemną sytuację z bandytami... - powiedziała Nancy z nieciekawą miną.

- Chodźmy. Niektóre miejsca wyglądają lepiej. Pojutrze Nan zgodziła się wprowadzić nas na uniwerek. Gdzieniegdzie są jeszcze kina czy biura podatkowe. Cywilizacja pełną gębą.

Bryan chciał zobaczyć to na własne oczy. Mimo swoich indiańskich korzeni, początek dwudziestego pierwszego wieku nie był przychylny tradycji. Facebook zastępował często wieczorne pogaduchy przy kawie, a gry komputerowe szkolne boisko, czy wypady na łono natury. I Bryana to nie ominęło.
 
__________________
gg: 3947533


Ostatnio edytowane przez Fabiano : 15-01-2012 o 15:13.
Fabiano jest offline