Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2012, 00:07   #392
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sir Rolph niemal nie zwrócił uwagi na słowa Soe i Josta, przynajmniej dopóki nie przemówił krasnolud, zalewając go potokiem kwiecistych słów. Stary rycerz wytrzeszczył na niego oczy, a potem przeniósł spojrzenie na dwójkę ludzi. Złodziejka zareagowała szybko, potrząsając głową i kręcąc palcem wokół ucha, w bardzo charakterystycznym geście, którego to khazad widzieć nie mógł, wpatrzony w zbrojnych. Ci zachowali pełną powagę, a ich dowódca skinął głową, jakby potwierdzając jakieś swoje wcześniejsze obawy.
- Dziwne to przyczyny was tu ciągną, wszyscy inni bowiem przybyli tu na ślub. Jeśli was faktycznie nie interesuje, trzymajcie się z dala od zamku Lydii, a unikniecie wejścia pod nasze miecze. Puścimy was, jeśli przysięgniecie, że nie powiecie nikomu, że nas spotkaliście.
Wyciągnął spod koszuli wielki, żelazny medalion kruka, każąc każdemu kłaść na nim dłoń i przysięgać na Morra. Ich przewaga liczebna i siłowa była wystarczająca, aby przystać na to.
- Dobrze. Zło zalęgło się w zamku Helfurtu i my to zło wytępimy. Gdy się zacznie, pomóżcie lub trzymajcie się z dala!
Nagle jak na rozkaz, wszyscy zawrócili i wjechali w pobliski zagajnik, szybko niknąc im z oczu.
Oni zaś pojechali dalej, wjeżdżając wozem do wioski.

Okazało się, że dekoracje faktycznie mają na celu głównie okryć jej brzydotę. Inna sprawa, że i tak wyglądała znacznie lepiej, niż większość tych, które spotkali na swojej drodze w tej niegościnnej krainie. Bladzi ludzie popatrywali na nich z ciekawością i niepewnością, może częściowo także z nieufnością, przy czym nie wyglądało na to, żeby większości z nich zależało jeszcze na czymkolwiek w tym życiu. Szykowano jednakże ucztę a w małej wiosce zdecydowanie nie było już wolnych miejsc. Nawet niedaleko rozłożony był spory obóz nomadów, którzy nieszczególnie chcieli widzieć pomiędzy sobą jakichś obcych.
Nie było też takiej potrzeby.

Ruiny Mistgarten nie były już takimi ruinami. Owszem, mury były w tragicznym stanie, ale dzieciniec uprzątnięto i odnowiono, stały tu także solidne stajnie i karczma, pozbawiona nazwy, z symbolem kufla dość smętnie zwisającym znad drzwi. Kilka koni już w stajni było, ale swoimi i tak zająć musieli się sami - nikt nie pofatygował się, aby im pomóc. Przy okazji mogli przyjrzeć się także reszcie zamku, która choć odgruzowana, to wciąż pozostawała w ruinach. Odnowiono jeszcze tylko niewielkie ogrody, o tej porze roku jednakże obumarłe całkiem. Reszta znajdowała się w marnym stanie, choć robiła też imponujące wrażenie - znajdująca się na dużym wzniesieniu twierdza musiała być bardzo trudna do zdobycia. Choć nie była roboty krasnoludów, jak to szybko Degnar zauważył.

W środku karczma nie różniła się niczym od wielu innych, prócz może nawiedzonego gospodarza o żabiej twarzy i niewyparzonym języku, ciągle narzekającego na gości, którzy w liczbie czterech siedzieli za stołami, a także na nowo przybyłych. Jego żona była znacznie milsza, ale z drugiej strony - cholernie natarczywa, pytając czy czegoś nie potrzebują z regularnością co do minuty. szybko więc wyszli na zewnątrz, zasięgając wszelkich możliwych informacji.
A tutejsi też wiele nie ukrywali. Baronessa von Plicticos wychodziła za mąż dzisiejszego wieczora, w swoim zamku, ćwierć mili dalej tutejszą drogą. A wychodziła o dziwo za chłopca, nieznanego tu nikomu, takiego, co tu przyjechał w wozie tego dnia, tylko rankiem. Teraz znajdował się w obozie nomadów, szykując się do ceremonii.
Zbliżał się już wieczór, więc nie mieli nawet czasu na najprostszy plan uwolnienia chłopca. W obozie bowiem przyszykowano już kryty, solidny wóz, ciągnięty przez dwa konie. Powoził jakiś mężczyzna, ale znacznie ważniejszych było sześciu pieszych żołnierzy, uzbrojonych w kusze i miecze, stanowiących jego eskortę. Co lub kto znajdował się w środku - tego już nie wiedzieli. Ale kierował się do zamku Helfurt, przypuszczenie było więc oczywiste.
Tylko potrzebowali dobrego planu, jeśli chcieli odbić chłopca z rąk przynajmniej siedmiu ludzi. Sir Rolpha nigdzie widać nie było, być może to nie był jeszcze ten czas. A być może chodziło im o coś innego? Wóz wytoczył się powoli z wioski.
 
Sekal jest offline