Na widok błotnego potwora, z gardła Dergo wyrwał się okrzyknął, który odbił się w jaskiniach przytłumionym echem. Nie było nic dziwnego w tym, że młodzieniec się przestraszył, wszak potwór był makabryczny i nawet Argena nigdy czegoś takiego nie widziała.
Oboje z bronią w rękach ruszyli do ataku. Argena najpierw, a Dergo za nią - ruszył dopiero wtedy gdy zobaczył, że ona to zrobiła. Brat Tadeusz tymczasem odsunął się na tyły, co było zupełnie zrozumiałe w tej sytuacji.
Cios, manewr, cios. Utrzymanie przeciwnika na dystans, cios, unik, cios.
- Zachowaj zwinność! Jest silny, ale powolny! - Argena poinstruowała Dergo, który mruknął głośno na znak przyjęcia instrukcji.
Argena dość szybko zorientowała się, że jej miecz sprawuje się wręcz fatalnie. To z czym walczyli nie było normalną żywą istotą z krwi i kości. Zranione mieczem nie krwawiło, nie krzywiło się z bólu, nie odnosiło obrażeń. Rozcięcia nie robiły na potworze większego wrażenia. Był to potwór z błota i walka z nim musiała wyglądać nieco inaczej.
Argena nie poddawała się i walczyła dalej. Dystans, cios, unik. Walczyła mocno i dzielnie, nie tracąc wiary w zwycięstwo. Nie straciła też głowy i co chwila wypróbowywała nowych strategii. Obcięcie stworowi głowy było dobrym pomysłem, ale ciężkim do wykonania. Potwór nie posiadał szyi jak większość istot, a błotnista forma tworząca głowę zrośnięta była z resztą. Inną kwestią było to, że skrócenie go mogło nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Nieco łatwiejszym w wykonaniu było odcięcie ręko-podobnej kończyny błotniaka. Zrobiła to parę razy, ale każdą odciętą kończynę zastępowała nowa, zaś błoto odciętej łączyło się z całością.
Walka nie przynosiła efektów... nie mniej jednak po paru minutach Argena dostrzegła pewną zmianę. Woda w której brodzili zrobiła się naprawdę mętna, a błoto które się w niej rozpuszczało musiało pochodzić od potwora. Najprawdopodobniej nie od niego samego, a od odcinanych kończyn, które spędzały chwilę w wodzie, zanim stwór dołączył je z powrotem do siebie.
Istniała więc konkretna możliwość pokonania go, trzeba się było tylko przyłożyć i nie tracić sił.
Walka trwała długo. Ciosy mieczami, ani trochę nie sprawdzały się tak jak w walce z żywymi istotami, ale przydawały się w powolnym rozbijaniu przeciwnika na kawałki. Bardzo pomocna okazał się jeden z nowych nabytków Argeny. Choć kolce tarczy nie wyrządzały błotniakowi żadnych szkód, to jednak dobrze użyta jako broń obuchowa. Za każdym razem zostawało na niej sporo błota, które po umoczeniu tarczy w wodzie rozpuszczało się niczym cukier we wrzątku. Argena okazjonalnie też rozsadzała nią kończyny potwora, rozrzucając małe kawałki błota na przestrzeni kilku metrów.
Po kilkunastu minutach dało się już zauważyć różnice w rozmiarach przeciwnika. Był powoli rozrzucany na kawałki, które pozbawione najwyraźniej jakiejś magicznej właściwości, roztapiały się w wodzie jak zwykłe błoto.
Argena i Dergo walczyli dzielnie. Mimo zmęczenia, które dawało im się we znaki, nie poddali się i w niezwykle zgranym duecie dawali z siebie wszystko. Walka trwała naprawdę długo i w pierwszej kolejności była testem ich wytrwałości, a dopiero potem siły i zdolności bojowych.
W pewnym momencie, gdy potwór wyraźnie stracił na masie, Argenie udało się go przewrócić silnym taranującym go ciosem tarczy. Wraz z Dergo odcięli mu po kończynie i zadbali o to, aby odrzucić je daleko od korpusu... Ale owy korpus już się nie podniósł. Leżał tam nieruchomo, powoli reagując na pochłaniającą go wodę i wszystko wskazywało na to, że w swych działaniach rozdrabniania przeciwnika, Argena i Dergo przekroczyli pewną masę krytyczną. Wygrali!
Argena była zmęczona po walce, więc Dergo zapewne padał z nóg. Ona sama oparła się lekko na mieczu, którego ostrze dotykało skały. Kobieta chętnie by usiadła, ale przy tej całej mętnej od błota wodzie nie wchodziło to w grę.
Spojrzała na Dergo. Ten był czerwony na twarzy, zziajany i ubrudzony błotem. Nie odniósł jednak żadnych obrażeń i dysząc ciężko uśmiechał się zadowolony ze zwycięstwa.
Brat Tadeusz wyglądał nieporównywalnie lepiej, a Argena miała nadzieję, że jej wygląd jest bliższy temu które prezentował sobą mnich, niż jej młody wojownika... choć zdawała sobie sprawę, że nadzieje te były płonne.
- Gratuluję - powiedział, wyraźnie uradowany Brat Tadeusz.
- Wiedziałeś, że... TO tu będzie? - dopytał się Dergo, który spoglądał na niego. Młodzieniec był pochylony i trzymał się dłońmi za swoje własne kolana, opierając ciężar ciała tak aby było mu wygodniej.
- Nie. W podaniach nie ma wzmianki o żadnych takich potworach. Od wieków nikt nie powrócił z tej próby, więc wiele mogło się tutaj zmienić - wyjaśnił mnich.
Dergo był naprawdę zmęczony po walce i nie drążył już tematu.
Po kilku minutach odpoczynku i przynajmniej opłukaniu twarzy z błota, ruszyli dalej.
Szli dalej przez podziemne tunele i jaskinie, wymijając wystające z podłoża stalagmity i uważając aby nie uderzyć głową o zwisające ze sklepienia stalaktyty. Było mroczno i zimno, a żadne z nich nie wiedziało co ich jeszcze czeka. Brodzili w wodzie przez kilka minut marszu, aż w końcu tunel się podniósł ponad poziom wody i mogli stanąć na suchej skale.
Argena i Dergo nie zamierzali jednak stawać. Szybko usiedli robiąc małą przerwę na odpoczynek.
- Dobrze się sprawiłeś - pochwaliła go Argena. Dopiero teraz mieli okazję na spokojnie podsumować walkę.
- Dziękuję. Wspaniale walczyłaś - powiedział młodzieniec z pełnym wyrazem szacunku i posłał kobiecie szczery uśmiech, który ona natychmiast odwzajemniła.
Brat Tadeusz nie skomentował niczego.
Po krótkiej przerwie ruszyli dalej. Tunel był wąski i niezbyt wygodny. Musieli iść gęsiego, a Argena zajęła oczywiście pierwsze miejsce w szyku.
W pewnym momencie dostrzegła światło przed sobą. Gdy podeszli bliżej niego, wyszli na niezwykle przestronną jaskinię, w której znajdowały się skupiska świecących w różnych kolorach kryształów.
Zdaniem Argeny były to typowe kryształy używane do wzmacniania zaklęć i umagiczniania przedmiotów. Oczywiście mogła się mylić i mogły one być niebezpieczne, dlatego od razu zabroniła Dergo ich dotykać. Było jednak na co popatrzeć.
Brat Tadeusz nie omieszkał jednak zabrać próbek i trzeba było przyznać, że pobierając je absolutnie niczego nie uszkodził. Znał się na tym, zupełnie tak jak na zbieraniu roślin.
- Weź też po kawałku dla nas. Masz niezwykłą precyzję w zbieraniu surowców - powiedziała spokojnie Argena, a mnich skłonił się lekko z uśmiechem na twarzy.
Argena też się uśmiechnęła. Jeśli kryształy naprawdę okażą się magiczne to będą mieli po jednym, jeżeli okażą się zwykłymi ozdobami to będą mieli cenną pamiątkę, a jeśli okażą się w jakiś sposób szkodliwe to... to ryzykował brat Tadeusz a nie oni.
Gdy już nacieszyli oczy niezwykłym widokiem kryształów, Argena namierzyła jedno z wyjść z jaskini. Znajdowało się ono wysoko na półce skalnej, można by powiedzieć na balkonie. Im wyżej, tym bliżej wyjścia z podziemi znajdą się wchodząc do tego akurat tunelu.
Argena zabrała tam na swych skrzydłach najpierw jednego, a potem drugiego mężczyznę. Nie tracąc czasu ruszyli dalej wybranym przez kobietę wyjściem. Szli dalej, ciekawi tego co jeszcze spotkają w tych jaskiniach i kiedy będą mogli porządnie odpocząć w ciepłym łóżku.