Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2012, 22:33   #111
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Irg

Tajemnicze zniknięcie Cassandry, zgodnie z oczekiwaniami Irga i Gogona, szybko znalazło swoje wyjaśnienie. Szli trzecim z korytarzy dobre piętnaście minut, nim dotarli do jakiegoś wyróżniającego się punktu. Tym razem był to stojący na środku korytarza filar. Wykonany był z czarnego, połyskującego kamienia, a jego podstawa i zwieńczenie pokryte były złotem.


Zaraz za filarem, korytarz się kończył. W ścianie, obramowane dwoma identycznymi filarami znajdowało się przejście i schody wiodące w dół. Na każdej z kolumn wyryty był skomplikowany symbol. Gogon tym razem nie mógł pochwalić się swoją wiedzą, nie wiedział co owe znaki oznaczają. Musieli sprawdzić sami. Powoli ruszyli schodami w dół. Po chwili usłyszeli miarowy śpiew. Mantra powtarzała się w kółko, z różną prędkością i nasileniem. Słów jednak nie rozumieli. Poczuli też zapach palonych ziół. Najwidoczniej na dole odbywał się jakiś rytuał. Irg natychmiast przypomniał sobie, w jakich okolicznościach poznał czarodziejkę. Uratował ją z rąk troglodytów, chcących złożyć kobietę w ofierze jakimś mrocznym bogom. Czyżby i tu miała miejsce podobna sytuacja?

Jeszcze kilka minut i schody skończyły się. Dwóch wojowników stanęło na progu rozległej komnaty. Zgromadzonych było tutaj kilkadziesiąt osób, jednak w żaden sposób nie przypominały one opisywanych przez Gogona yagów.


Byli wzrostu i rozmiarów Wnira. Ich skóra miała ciemny odcień i pozbawiona była jakichkolwiek włosów. Mimo iż przypominali ludzi, to ich twarze pozbawione były człowieczeństwa. Wszyscy mieli płaskie nosy i szerokie usta, z których wystawały długie kły. Najdziwniejsze były jednak ich oczy. Były całe czarne, pozbawione białek, ale równocześnie emanowały delikatną poświatą. Najintensywniejszy blask roztaczały oczy, dwóch stojących na podwyższeniu, odzianych w długie szaty osobników, prawdopodobnie kapłanów lub przywódców.

Zaraz dostrzegli Cassandrę. Czarodziejka znajdowała się na drugim podwyższeniu, a dokładniej ponad nim. Lewitowała pół metra nad postumentem, a jej ciało spowijała szkarłatna mgiełka, która wirowała i kotłowała się. Twarz Cassandry wykrzywiona była w grymasie bólu, a usta rozwarte w krzyku, którego jednak nie było słychać. Widać było, że czarodziejka cierpi. Mgła z każdą chwilą rozdymała się i nabierała coraz bardziej szkarłatnej barwy.


Argena

Strome, wijące się ku górze schody skończyły się w wąskim korytarzu. Był on zupełnie inny od miejsc, przez które do tej pory podążali. Tamte miały gładkie ściany i widać było, że zostały sztucznie wykute w skale. Ten, na progu którego stali był inny. Jego ściany były chropowate i nierówne, podłoga to opadała to podnosiła się nieznacznie, a sufit znaczyły nacieki.

- Gdzie jesteśmy? – spytał podejrzliwie Dergo i popatrzył na mnicha. Brat Tadeusz chrząknął znacząco i aż się cofnął. Gdy udzielał odpowiedzi w jego głosie słychać było nuty lęku.
- To jeszcze nie koniec... Myśleliście, że pójdzie tak łatwo? To dopiero początek drogi... Jaskinie ciągną się kilometrami... Musimy odnaleźć wyjście...
- Oszukałeś nas!
– krzyknął Dergo i skoczył ku zakonnikowi. Bójka wisiała w powietrzu.
- Nie – odpowiedział Tadeusz. – To naprawdę nie moja wina. Takie są zasady próby... Może się okazać, że wyjście znajduje się tuż za rogiem. A ja przyłączyłem się do Was, nie dlatego, że mi kazano zwodzić Was na manowce, ale ponieważ czuję do Was sympatię. Naprawdę chcę być pomocny.

Dergo nieco się uspokoił, pomruczał coś pod nosem i dał wyraźnie posmutniałemu mnichowi spokój. Brat Tadeusz oświetlił drogę swoim kryształem i wszyscy ruszyli wgłąb tunelu. Wił się on przez kilkadziesiąt kroków, równocześnie cały czas wznosząc się nieznacznie ku górze. Gdzieś z przodu słychać było odgłos płynącej wartko wody. W końcu dotarli do podziemnej rzeki.

Korytarz otwierał się na podłużną, wysoko sklepioną kawernę, wypełnioną wartko płynącą wodą. Przejście prowadziło teraz skalną półką, zawieszoną zaledwie kilka stóp nad powierzchnią wody. Wszystko było mokre i śliskie. Trzeba było iść naprawdę powoli i ostrożnie, żeby nie poślizgnąć się i nie zostać porwanym przez nurt. Gdzieś z góry, spod sklepienia, przez huk rzeki przebijały się odgłosy żyjących tam stworzeń. Popiskiwania i chrobotanie. Jednak żadnej z tych istot nikomu nie udało się wypatrzyć.


Skalna półka wiodąca wzdłuż jaskini skończyła się nagle. Teraz, aby móc posuwać się dalej trzeba było przeskoczyć do znajdującej się nieco niżej, niemalże na poziomie wody ciemnej jamy. Brat Tadeusz, jako idący z przodu, zakasał swój habit i skoczył, do razu znikając pozostałym z oczu.
- Tu jest bezpiecznie, tylko trochę mokro. Nie obawiajcie się! - po chwili usłyszeli jego głos dochodzący spod ziemi. Zachęceni przez zakonnika ruszyli za nim i rzeczywiście, otwór przez który wskoczyli znajdował się w suficie niewielkiej groty, niemal po kolana wypełnionej wodą i mułem.

- To gdzie teraz? – zapytał Dergo, rozglądając się w poszukiwaniu wyjścia. Nim jednak przebrzmiały jego słowa, a ktokolwiek zdążył udzielić odpowiedzi na nurtujące młodzieńca pytanie, muł nagromadzony w pomieszczeniu zafalował i zaczął formować się w monstrualnego humanoida.

 
xeper jest offline  
Stary 14-01-2012, 15:51   #112
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Na widok błotnego potwora, z gardła Dergo wyrwał się okrzyknął, który odbił się w jaskiniach przytłumionym echem. Nie było nic dziwnego w tym, że młodzieniec się przestraszył, wszak potwór był makabryczny i nawet Argena nigdy czegoś takiego nie widziała.
Oboje z bronią w rękach ruszyli do ataku. Argena najpierw, a Dergo za nią - ruszył dopiero wtedy gdy zobaczył, że ona to zrobiła. Brat Tadeusz tymczasem odsunął się na tyły, co było zupełnie zrozumiałe w tej sytuacji.
Cios, manewr, cios. Utrzymanie przeciwnika na dystans, cios, unik, cios.
- Zachowaj zwinność! Jest silny, ale powolny! - Argena poinstruowała Dergo, który mruknął głośno na znak przyjęcia instrukcji.
Argena dość szybko zorientowała się, że jej miecz sprawuje się wręcz fatalnie. To z czym walczyli nie było normalną żywą istotą z krwi i kości. Zranione mieczem nie krwawiło, nie krzywiło się z bólu, nie odnosiło obrażeń. Rozcięcia nie robiły na potworze większego wrażenia. Był to potwór z błota i walka z nim musiała wyglądać nieco inaczej.
Argena nie poddawała się i walczyła dalej. Dystans, cios, unik. Walczyła mocno i dzielnie, nie tracąc wiary w zwycięstwo. Nie straciła też głowy i co chwila wypróbowywała nowych strategii. Obcięcie stworowi głowy było dobrym pomysłem, ale ciężkim do wykonania. Potwór nie posiadał szyi jak większość istot, a błotnista forma tworząca głowę zrośnięta była z resztą. Inną kwestią było to, że skrócenie go mogło nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Nieco łatwiejszym w wykonaniu było odcięcie ręko-podobnej kończyny błotniaka. Zrobiła to parę razy, ale każdą odciętą kończynę zastępowała nowa, zaś błoto odciętej łączyło się z całością.
Walka nie przynosiła efektów... nie mniej jednak po paru minutach Argena dostrzegła pewną zmianę. Woda w której brodzili zrobiła się naprawdę mętna, a błoto które się w niej rozpuszczało musiało pochodzić od potwora. Najprawdopodobniej nie od niego samego, a od odcinanych kończyn, które spędzały chwilę w wodzie, zanim stwór dołączył je z powrotem do siebie.
Istniała więc konkretna możliwość pokonania go, trzeba się było tylko przyłożyć i nie tracić sił.
Walka trwała długo. Ciosy mieczami, ani trochę nie sprawdzały się tak jak w walce z żywymi istotami, ale przydawały się w powolnym rozbijaniu przeciwnika na kawałki. Bardzo pomocna okazał się jeden z nowych nabytków Argeny. Choć kolce tarczy nie wyrządzały błotniakowi żadnych szkód, to jednak dobrze użyta jako broń obuchowa. Za każdym razem zostawało na niej sporo błota, które po umoczeniu tarczy w wodzie rozpuszczało się niczym cukier we wrzątku. Argena okazjonalnie też rozsadzała nią kończyny potwora, rozrzucając małe kawałki błota na przestrzeni kilku metrów.
Po kilkunastu minutach dało się już zauważyć różnice w rozmiarach przeciwnika. Był powoli rozrzucany na kawałki, które pozbawione najwyraźniej jakiejś magicznej właściwości, roztapiały się w wodzie jak zwykłe błoto.
Argena i Dergo walczyli dzielnie. Mimo zmęczenia, które dawało im się we znaki, nie poddali się i w niezwykle zgranym duecie dawali z siebie wszystko. Walka trwała naprawdę długo i w pierwszej kolejności była testem ich wytrwałości, a dopiero potem siły i zdolności bojowych.
W pewnym momencie, gdy potwór wyraźnie stracił na masie, Argenie udało się go przewrócić silnym taranującym go ciosem tarczy. Wraz z Dergo odcięli mu po kończynie i zadbali o to, aby odrzucić je daleko od korpusu... Ale owy korpus już się nie podniósł. Leżał tam nieruchomo, powoli reagując na pochłaniającą go wodę i wszystko wskazywało na to, że w swych działaniach rozdrabniania przeciwnika, Argena i Dergo przekroczyli pewną masę krytyczną. Wygrali!

Argena była zmęczona po walce, więc Dergo zapewne padał z nóg. Ona sama oparła się lekko na mieczu, którego ostrze dotykało skały. Kobieta chętnie by usiadła, ale przy tej całej mętnej od błota wodzie nie wchodziło to w grę.
Spojrzała na Dergo. Ten był czerwony na twarzy, zziajany i ubrudzony błotem. Nie odniósł jednak żadnych obrażeń i dysząc ciężko uśmiechał się zadowolony ze zwycięstwa.
Brat Tadeusz wyglądał nieporównywalnie lepiej, a Argena miała nadzieję, że jej wygląd jest bliższy temu które prezentował sobą mnich, niż jej młody wojownika... choć zdawała sobie sprawę, że nadzieje te były płonne.
- Gratuluję - powiedział, wyraźnie uradowany Brat Tadeusz.
- Wiedziałeś, że... TO tu będzie? - dopytał się Dergo, który spoglądał na niego. Młodzieniec był pochylony i trzymał się dłońmi za swoje własne kolana, opierając ciężar ciała tak aby było mu wygodniej.
- Nie. W podaniach nie ma wzmianki o żadnych takich potworach. Od wieków nikt nie powrócił z tej próby, więc wiele mogło się tutaj zmienić - wyjaśnił mnich.
Dergo był naprawdę zmęczony po walce i nie drążył już tematu.
Po kilku minutach odpoczynku i przynajmniej opłukaniu twarzy z błota, ruszyli dalej.

Szli dalej przez podziemne tunele i jaskinie, wymijając wystające z podłoża stalagmity i uważając aby nie uderzyć głową o zwisające ze sklepienia stalaktyty. Było mroczno i zimno, a żadne z nich nie wiedziało co ich jeszcze czeka. Brodzili w wodzie przez kilka minut marszu, aż w końcu tunel się podniósł ponad poziom wody i mogli stanąć na suchej skale.
Argena i Dergo nie zamierzali jednak stawać. Szybko usiedli robiąc małą przerwę na odpoczynek.
- Dobrze się sprawiłeś - pochwaliła go Argena. Dopiero teraz mieli okazję na spokojnie podsumować walkę.
- Dziękuję. Wspaniale walczyłaś - powiedział młodzieniec z pełnym wyrazem szacunku i posłał kobiecie szczery uśmiech, który ona natychmiast odwzajemniła.
Brat Tadeusz nie skomentował niczego.

Po krótkiej przerwie ruszyli dalej. Tunel był wąski i niezbyt wygodny. Musieli iść gęsiego, a Argena zajęła oczywiście pierwsze miejsce w szyku.
W pewnym momencie dostrzegła światło przed sobą. Gdy podeszli bliżej niego, wyszli na niezwykle przestronną jaskinię, w której znajdowały się skupiska świecących w różnych kolorach kryształów.


Zdaniem Argeny były to typowe kryształy używane do wzmacniania zaklęć i umagiczniania przedmiotów. Oczywiście mogła się mylić i mogły one być niebezpieczne, dlatego od razu zabroniła Dergo ich dotykać. Było jednak na co popatrzeć.
Brat Tadeusz nie omieszkał jednak zabrać próbek i trzeba było przyznać, że pobierając je absolutnie niczego nie uszkodził. Znał się na tym, zupełnie tak jak na zbieraniu roślin.
- Weź też po kawałku dla nas. Masz niezwykłą precyzję w zbieraniu surowców - powiedziała spokojnie Argena, a mnich skłonił się lekko z uśmiechem na twarzy.
Argena też się uśmiechnęła. Jeśli kryształy naprawdę okażą się magiczne to będą mieli po jednym, jeżeli okażą się zwykłymi ozdobami to będą mieli cenną pamiątkę, a jeśli okażą się w jakiś sposób szkodliwe to... to ryzykował brat Tadeusz a nie oni.

Gdy już nacieszyli oczy niezwykłym widokiem kryształów, Argena namierzyła jedno z wyjść z jaskini. Znajdowało się ono wysoko na półce skalnej, można by powiedzieć na balkonie. Im wyżej, tym bliżej wyjścia z podziemi znajdą się wchodząc do tego akurat tunelu.
Argena zabrała tam na swych skrzydłach najpierw jednego, a potem drugiego mężczyznę. Nie tracąc czasu ruszyli dalej wybranym przez kobietę wyjściem. Szli dalej, ciekawi tego co jeszcze spotkają w tych jaskiniach i kiedy będą mogli porządnie odpocząć w ciepłym łóżku.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 14-01-2012 o 15:53.
Mekow jest offline  
Stary 14-01-2012, 20:04   #113
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Irg nawet nie oceniał czy mają szanse, czy też nie. Wiedział, że muszą zaatakować, aby uratować Cassandrę. Mieli przewagę w postaci ataku z zaskoczenia, krasnolud zerknął na Gogona, ten wyciągnął po cichu miecz
-Będę tuż za tobą.- powiedział tylko i przeniósł wzrok na wyznawców. Irg uśmiechnął się tylko i z krzykiem ruszył ku przeciwnikom. Wyznawcy z początku stali jak wrośnięci w ziemię patrząc na dwóch wojowników biegnących w ich stronę. W końcu jednak trzech, dobrze uzbrojonych, wyszło Irgowi i Gogonowi naprzeciw. Krasnolud skierował się na prawą stronę. Postanowił zaryzywakować i jeszcze w trakcie biegu zaczął składać się do uderzenia, po przez to zdradzał w jaki sposób zada uderzenie, na szczęście jego przeciwnik raczej nie był mistrzem walki i zaparł się w celu sparowania ciosu. Nie miał zbyt wielu szans z wielkim młotem bojowym, odleciał na marę metrów i już nie wstał. Irg odwrócił się. Biegł na niego drugi przeciwnik, a w oddali Gogon walczył z trzecim.

Ten wyznawca okazał się lepiej wyszkolony. Od razu zrobił szybki unik przed ciosem krasnoluda i szybko zaatakował z prawego boku. Na szczęście Irg zdążył sparować uderzenie i odskoczyć na parę kroków. Zamachnął się znów młotem, ale i tym razem wyznawca uskoczył. Przez dłuższą chwilę dwaj przeciwnicy wymieniali się ciosami, nie zadając sobie jednak zbyt wielkich obrażeń. W pewnym momencie, podczas oddawania kolejnego z serii ciosów, wyznawca poślizgnął się na posadzce. Irg dokładnie wiedział, jak wykorzystać ten moment. Zamachnął się, a skutkiem tego ciosu była pokaźna porcja krwi i flaków wyciekających na posadzkę, z ciała wyznawcy. Krasnolud zerknął w stronę Wnira, ten zdobywał już wyraźną przewagę nad przeciwnikiem. Krasnolud zwrócił się w stronę reszty wyznawców aby zobaczyć czy nie ma kolejnego zagrożenia, gdy poczuł piorunujący ból głowy. Podniósł wzrok i zobaczył, że jeden z kapłanów wyraźnie wyciąga do niego rękę i przeszywa go wzrokiem, właśnie w tej chwili kolejna fala bólu przetoczyła się przez ciało krasnoluda. Irg upadł na kolana walcząc z bólem, wiedział, że musi się przełamać. Powoli zaczął się podnosić, jednocześnie walcząc z kolejnymi falami bólu wywoływanymi przez kapłana. Gdy stanął na nogi, wiedział, że teraz czeka go najgorsze, nie miał szans dojść do przeciwnika więc musiał jakoś go unieszkodliwić na odległość. Wybrał rzut młotem, jednak to wymagało dużego wysiłku i precyzji. Skupił się mocno na swoim celu i tym, że dzięki temu wyswobodzi Cassandrę. Ryknął przeraźliwie i cisnął młotem stronę kapłana. Zaskoczony wyznawca nawet nie zdążył drgnąć. Otrzymał potężny cios w klatkę piersiową i opadł martwy na ziemie parę kroków dalej. Krasnolud również opadł wycieńczony i stracił przytomność.

Obudziły go nawoływania Gogona. Otworzył oczy i zobaczył Wnira klęczącego nad nim
-Co się stało?- zapytał słabym głosem krasnolud
-Nie wiem… jak pokonałem tego wojownika to zobaczyłem jak rzucasz młotem w stronę kapłana, po czym sam padłeś na ziemię. Od razu podbiegłem do ciebie, na szczęscie już jest dobrze- wyjaśnił nieco zdenerwowanym głosem wojownik
-Co z resztą?-
-Uciekli od razu, jak padł tamten kapłan-
-A Cassandra?-
-O właśnie…Cassandra- powiedział Gogon odwracając wzrok na miejsce, gdzie wcześniej znajdowała się czarodziejka, ta już nie lewitowała, tylko leżała nieprzytomna na ziemi. Wnir pomógł wstać Irgowi i razem podeszli do leżącej przyjaciółki.
 
Aronix jest offline  
Stary 16-01-2012, 11:02   #114
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Argena

- Czy nie dziwi Cię to, że Twe umiejętności, mimo iż skrywane, nie robią na mnie wrażenia? – zapytał Tadeusz, gdy demonica postawiła go u wejścia do korytarza. Nim zdążyła odpowiedzieć, mówił dalej, w jego głosie brzmiała duma. – Twoja prawdziwa natura jest znana starszym mego zakonu, a ja przyłączając się do Ciebie zostałem poinformowany o tym kim jesteś.

Szli dalej, ale korytarz mimo iż początkowo delikatnie wznosił się ku górze, po jakimś czasie zaczął nieznacznie opadać i wić się. Nie podobało się to Dergo, który zaczął coś marudzić o tym, aby zawrócić i poszukać innej drogi ku wyjściu, brat Tadeusz zapytany o zdanie, stwierdził że skoro taką drogę wybrała Argena, to jako osoba poddająca się próbie, to ona musiałaby zadecydować o zmianie. Szli dalej...

Delikatne zakręty korytarza po jakimś czasie wyostrzyły się, a spadek stał się bardzo wyraźny. Zamiast iść ku powierzchni, zagłębiali się w trzewia góry. Temperatura wzrosła, a na kamiennych ścianach pojawiły się żyłki purpurowego minerału. Niesione przez zakonnika światło odbijało się złowrogo w połyskujących żyłkach, cienie idących korytarzem wykrzywiały się dziwacznie i chwiały przy każdym ruchu. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze zapach. Nie charakterystyczny, zatęchły i wilgotny aromat jaskiniowego powietrza, a ostry i gryzący w nozdrza odór.
- Co to jest? – Dergo aż zatkał nos. Podobnie uczynił Tadeusz, osłaniając twarz rękawem.
- Nie wiem – odpowiedział mnich. – Zupełnie nie kojarzę tego miejsca, mimo iż skrupulatnie zapoznałem się z zapiskami dotyczącymi jaskiń. Obawiam się, że nie będę tutaj zbytnio pomocny.

Z każdym przebytym krokiem robiło się coraz cieplej, aż w końcu wszyscy zlani byli potem. Smród był niemalże nie do wytrzymania, ale w końcu udało się im dotrzeć do końca korytarza. Stali na progu groty wypełnionej płynną lawą. Bulgocząca i sypiąca płomiennymi kroplami powierzchnia zasłonięta była całunem cuchnącego gazu.


Argena zdołała wypatrzyć ścieżkę wiodącą przez ogniste jezioro. W równych odstępach z płonącej kipieli wystawały osmalone, czarne kamienie. Trzeba było nie lada odwagi i zręczności aby spróbować przejść ponad rozżarzoną lawą, jednak demonica nie miała wyjścia. Być może była to już ostatnia próba. Podeszła do krawędzi i zwinnie wskoczyła na pierwszy z kamieni, znajdujący się nie dalej jak metr od brzegu. Na stopach poczuła gorąco emanujące ze skały.
- Uważaj na siebie! – zakrzyknęli równocześnie Dergo i Tadeusz, po czym spojrzeli na siebie z wrogością. Czyżby młodemu wojownikowi przybył konkurent do wdzięków Argeny? Teraz nie miała czasu aby się nad tym zastanawiać. Musiała przejść na drugą stronę.

Zrobiła kolejny krok, lądując na drugim kamieniu. Już szykowała się do następnego skoku, gdy tuż przed nią z lawy wyłoniła się ognista postać i przegrodziła jej drogę.


- Nie przejdziesz dziecino, chyba że jesteś potężniejsza ode mnie, strażnika ognistego jeziora – głos istoty stworzonej z płynnej lawy i jęzorów ognia był niczym huk płomieni. Argenę owiał gorący wiatr.


Irg

Przeciwnicy rozbiegli się w panice i po chwili na placu boju nie było nikogo. Irg i Gogon mogli zająć się czarodziejką. Cassandra leżała na postumencie, nie dając oznak życia. Szkarłatna mgła, która otaczała ją podczas rytuału zniknęła. Jej pozostałości znaczyły ciało dziewczyny, podwyższenie i podłogę wokoło delikatnymi rozpryskami czerwieni.

Wnir podszedł do postumentu i ostrożnie zabrał z niego nieprzytomną czarodziejkę. Krótkie oględziny pozwoliły stwierdzić, że żyje ale jest w głębokiej śpiączce, tak jakby poddano ją działaniu silnego narkotyku lub zaczarowano. Żaden z nich nie znał sposobu na wyrwanie Cassandry z tego snu.
- Trzeba stąd uciekać – powiedział Wnir, tak jakby nie było to oczywiste. – Nic nie możemy zrobić, musimy liczyć na to, że sama się za jakiś czas obudzi. To gdzie idziemy?

Wracać nie mieli po co. Tam skąd przyszli, nie było możliwości wydostania się na powierzchnię, więc pozostawało im tylko iść dalej przed siebie. Z komnaty, w której się obecnie znajdowali prowadziły dwa wyjścia. Oba takie same, nie różniły się niczym i oba wiodły ku górze. Irg popatrzył na jedno, potem na drugie i wybrał to, które mu bardziej przypadło do gustu.

Weszli na schody, pnące się ku powierzchni, które okazały się takie same, jak te, którymi zeszli do niżej położonej sali. Znowu znaleźli się w bliźniaczym korytarzu, z niemal identycznymi kolumnami. Na tych jednak wyryte były nieco inne symbole.

Długi korytarz jakim szli miał kilka odnóg, ale nie zagłębiali się w nie. Słyszeli odgłosy wciąż uciekających uczestników przerwanego rytuału, ale nie mieli zamiaru ich ścigać, chcąc jak najprędzej znaleźć się na powierzchni. W końcu dotarli do przegradzającej drogę kolumny ze srebrnymi zdobieniami. Obeszli ją i zaraz znaleźli się na schodach wiodących ku powierzchni. Przez otwór w sklepieniu widać było drzewa i skrawek błękitnego nieba.

Znowu znajdowali się w ruinach, jednak zupełnie nie wiedzieli gdzie. Wszędzie wokoło nich wyrastały zrujnowane kupy kamieni i porastające je drzewa. Niedaleko dostrzegli niewielki pagórek, na szczycie którego stała rozlatująca się wieża.


- To może tam pójdziemy – zaproponował Gogon. – Z góry na pewno coś będzie widać.
Nie czekając na aprobatę krasnoluda zaczął piąć się ścieżynką wśród zarośli ku wierzchołkowi. Irg podążył za nim.
 
xeper jest offline  
Stary 23-01-2012, 18:31   #115
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Argena miała jednak to do siebie, że była niewrażliwa na ogień i ciepło, więc ognisty podmuch nie wywołał u niej specjalnie silnych emocji i kobieta nie okazała strachu.
- Zatem zmierzmy się i zobaczymy, strażniku - odparła.
Skupiając się na przeciwniku nie widziała, jak kilka metrów za jej plecami, wystraszony Dergo schował się za bratem Tadeuszem, oglądając walkę ponad jego ramieniem.

Walka rozpoczęła się szybko i od razu na całego. Istota cisnęła w kierunku Argeny pokaźną falą ognia i wyglądało na to, że stanęła spokojnie czekając na efekty.
Jednak demonica nie tylko była odporna na ogień, ale sama potrafiła go kontrolować. Przejęła większość pocisku i tylko kilka pojedynczych płomyków do niej dotarło, gdzie dała o sobie znać jej naturalna odporność na ogień. Cisnęła nim z powrotem w przeciwnika, spodziewając się jednak raczej średniego efektu, zważywszy na to, ze przeciwnik składał się głównie z płynnej lawy.
Istotnie, o ile samo przejęcie i odwrócenie ognia mogło zaskoczyć żywiołaka, o tyle odbite płomienie które go otuliły, nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Wyciągnął "ręce" przed siebie i wyrzucił z siebie buchające płomienie ognia, które mknęły w stronę Argeny. Ona także wyciągnęła ręce przed siebie, co znacznie pomagało skupić się na celu i przejęła kontrolę nad wysłanym w nią ogniem.
Stali tak na przeciwko siebie, koncentrując się i starając się zmieść przeciwnika falą ognia. Był to pojedynek woli i koncentracji, sił mentalnych. Przypominało to zawody w przeciąganiu liny, gdy dwie osoby ciągną za różne końce aż któryś padnie, z tym że tutaj zamiast ciągnięcia się pchało, a zamiast liny była naprawdę porządna fala ognia. Ogień przesuwał się to w jedną, to w drugą stronę. Oczywiście nie zachowywał stałej formy, tylko zmieniał ją w zależności od tego jak i przez kogo był kontrolowany. Okazyjnie każdemu z walczących udawało się przecisnąć do przeciwnika małym płomykiem, jednak z uwagi na odporność obojga na ogień, nie miało to większego znaczenia.
Argena mogła by przysiąc, że podczas tych ciężkich zmagań słyszała w głowie głos brata Tadeusza, który dawał jej rady, wspierał ją i dopingował, aby się nie poddawała. Musiała przyznać, że było to naprawdę pomocne.
Po kilku minutach wysiłek psychiczny zaczynał dawać jej się we znaki. Jak ogniem pokonać stworzenie które nie tylko jest na nie odporne, ale i samo generuje ogień?... Teoretycznie każe z nich mogło wygrać gdyby udało im się zyskać przewagę. Potężnym odrzutem, on mógł ją strącić do płynnej lawy czego by nie przeżyła, Argena zaś mogła rozsmarować go po ścianie jaskini co z pewnością by go unicestwiło.
Sytuacja nie wyglądała najlepiej i przez chwilę Argena myślała, że nie uda jej się pokonać tej istoty.
W końcu, ogień który pchali wzajemnie na siebie stracił na sile. Zapewne się wypalił przez ciągłe targanie nim w jedną i drugą stronę. Mieli kilka sekund przerwy.

Oboje spojrzeli na siebie, zapewne rozważając nową strategię. Argena zmrużyła oczy i coś przyszło jej do głowy. Dostrzegła, że istota ta składa się z płynnej lawy i jęzorów ognia. Podczas gdy każdy człowiek, demon i podobne im istoty, składały się z krwi i kości... oraz mięśni, organów, skóry, włosów i paru innych "dodatków". Zarówno ona, jak i on potrafili kontrolować ogień i byli na niego odporni - on najwidoczniej bardziej, ALE... czym właściwie były jęzory ognia, z których sam się składał? Jaki był ich ludzki odpowiednik? Ubranie, włosy, a może raczej skóra? Tak czy inaczej, Argena miała już plan. Nieco ryzykowny, ale wart wypróbowania.
Wyciągnęła ręce przed siebie i uderzyła jako pierwsza. Nie utworzyła jednak ognia, aby cisnąć nim w przeciwnika. Nie przejmowała kontroli nad ogniem którym on chciał zmieść ją. Tym razem, Argena przejęła kontrolę nad kilkoma jęzorami ognia, które były częścią "ciała" jej przeciwnika.
Z jej punktu widzenia nie zrobiła zbyt wiele, po prostu pozbawiła przeciwnika płomieni na jego głowie. Od razu jednak przekonała się o słuszności swojej decyzji, kiedy to stworzenie lawy i ognia, wygięło się do tyłu i złapało się "rękami" za "głowę".
Na szczęście nie zdążył uderzyć, a zadowolona z efektów swoich działań Argena kontynuowała poczynania. Przejmowała kontrolę nad ogniem, który był częścią jej przeciwnika i oddzielała go od reszty, pozwalając aby pomknął daleko i się wypalił. Przeciwnik za każdym razem miotał się, jak by go ktoś okładał kijem. To tylko ułatwiło demonicy zadanie.
Nadal nie wiedziała, czym są dla niego te jęzory ognia, lecz po jego reakcjach na ich stratę, mogła śmiało powiedzieć, że nie jest to odpowiednik ubrania. Włosy i skóra były lepszym porównaniem... Tak. Argena czuła się jakby wyrywała przeciwnikowi włosy z głowy, z tą tylko różnicą, że niczym małpa miał on je praktycznie na całym ciele i ciągle odrastały mu nowe, gotowe do wyrwania. Takie miała wyobrażenie o tym wszystkim, a reakcje strażnika zdawały się potwierdzać jej przypuszczenia.
Nie trwało długo zanim strażnik nie mógł ścierpieć więcej i uciekł w panice rzucając się z powrotem do lawy.
Argena zastanawiała się przez chwilę, czy zaraz stamtąd nie wyskoczy, albo nie ochlapie jej najgorętszą z możliwych cieczy. Na szczęście tak się jednak nie stało, a nastąpiło coś innego. Znajdująca się w pomieszczeniu lawa, która pokrywała znaczną większość podłogi zastygła dość gwałtownie, zmieniając się w chłodną, czarną skorupę.

Argena odwróciła się do towarzyszy.
- Wygrałam, możemy przejść - zwróciła się do Dergo i Tadeusza. - I kto tu jest dzieciną?! - dodała głośniej.
Panowie szybko ruszyli w jej kierunku.
- Gratuluję zwycięstwa, to był naprawdę wyjątkowy pojedynek, o którym warto napisać, kilka stron nawet - powiedział z uśmiechem Tadeusz.
- Jeśli chcesz... mogę potem opowiedzieć jak to wyglądało z mojej strony - odparła z uśmiechem Argena. Jeśli miano o niej napisać, to warto było zadbać, aby przedstawiono ją tam jako potężną demonicę, która dzielnie sprostała wyzwaniom, a nie jako ktoś komu po prostu udało się przetrwać próby.
- Bardzo chętnie - odparł mnich.
Dergo tymczasem miał pewne powody do zmartwienia. Dlaczego jego ukochana uśmiechała się do innego mężczyzny i rozmawiała z nim w taki sposób?!? Musiał coś zrobić!
- Gratuluję, byłaś niesamowita. Jak zawsze - powiedział Dergo, ściągając na siebie uwagę kobiety. Chciał dodać coś jeszcze, ale nie miał pomysłu na nic odpowiedniego. - I to on był dzieciną i... i... i opaliłaś się przy okazji - wypalił to co mu przyszło do głowy.
Argena uniosła nieco brwi, niepewna tego o co chodzi młodzieńcowi. Ten, nie tracąc jednak ani chwili, przytulił się do niej i objął ją rękami.
- Bałem się o ciebie - powiedział cicho.
- Dzięki. Już wszystko dobrze - odpowiedziała Argena i odwzajemniła uścisk, choć nie aż z taką intensywnością jaką zaoferował jej Dergo.
Gotowy do dalszej drogi Brat Tadeusz, stał tymczasem dwa kroki od nich czekając cierpliwie, aż skończą.

Dopiero po dłuższej chwili, cała trójka ruszyła dalej, wzdłuż pokaźnego tunelu. Ten wiódł nieco w górę, ale póki co nie było tam żadnych schodów.
- Idziemy już do wyjścia, prawda? - spytał zaniepokojony Dergo. Ciężko było jednak określić, czy było to pytanie ogólne, czy skierowane do mnicha, który zdaniem wojownika wiedział gdzie się znajdują i gdzie jest wyjście z tych podziemi.
- Cały czas Dergo, cały czas - uspokoiła go idąca na przedzie Argena.
 
Mekow jest offline  
Stary 23-01-2012, 21:46   #116
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Irg nie patrzył z entuzjazmem na rozpadającą się budowlę. Jednak widząc, niosącego Cassandrę, Gogona wiedział, że muszą odpocząć w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu, a ta wieża wydawała się jedynym takim w najbliższej okolicy. Mimo wszystko, na samym początku krasnolud wnikliwie ocenił jakość surowca, z jakiego zrobiona była owa wieża. Kamień wydawał się porządny, choć nadgryziony został zębem czasu. Po jakichś dwudziestu minutach cała trójka znalazła się na ostatnim piętrze. Gogon przygotował czarodziejce posłanie, w tym czasie krasnolud wdrapał się na dach. Chciał rozejrzeć się po okolicy, zobaczył całkiem przyjemny krajobraz, rozciągający się daleko, aż po horyzont. Niestety nic więcej mu to nie mówiło, wiedział, że musi poradzić się Wnira, co do dalszego kierunku ich wędrówki. Już miał go wołać, gdy nagle dosłyszał okrzyki wołające jego samego. Czym prędzej zszedł do swoich towarzyszy.

Gogon podtrzymywał Cassandrze głowę, a ta najwyraźniej już się przebudziła, choć wyglądała na dość oszołomioną
-To wy?- powiedziała słabym głosem zerkając na Wnira i krasnoluda
-Co…co się stało- dodała po chwili, wojownicy popatrzyli po sobie
-Zostałaś porwana, nie pamiętasz?- odpowiedział Irg
-Ostatnią rzeczą jaką pamiętam było to, że wpadłam do tej dziury….poza tym nic…- wyjaśniła czarodziejka
-Możecie powiedzieć co się działo?…Wszystko mnie boli.- dodała przeciągając się lekko, z wyraźnym grymasem bólu na twarzy. Irg oraz Gogon po krótce przybliżyli jej bieg wydarzeń, czarodziejka słuchała wnikliwie i uśmiechnęła się na koniec
-Cóż to jestem wam winna podziękowania.- powiedziała obdarzając ich lekkim uśmiechem
-A teraz do rzeczy…Irgu mógłbyś nalać trochę swojego piwa do jakiegoś kubka?- zapytała po chwili milczenia. Irg spojrzał na nią nieco zaskoczony
-Piwo? Myślałem, że nie lubisz…-
-Bo nie lubię, ale potrzebuje alkoholu do zrobienia pewnej substancji….a w innej postaci niż piwo niestety takowego nie posiadamy…-wyjaśniła czarodziejka. Krasnolud posłusznie wyciągnął beczułkę i zapełnił jej zawartością kubek użyczony przez Gogona.

Cassandra z pomocą Wnira uniosła się nieco i wsypała do kubka szczyptę ziół, które ukryte miała w małym woreczku. W kubku zabulgotało lekko i wytworzył się niewielki dymek o dość nieprzyjemnym zapachu. Czarodziejka wzięła kilka wdechów dla odwagi i wypiła kilkoma łykami całą substancję. Skrzywiła się strasznie, jednak już po chwili wstała o własnych siłach, oświadczając, że czuje się jak nowonarodzona. Irg zaproponował, żeby udali się na dach, w celu zaplanowania kolejnych ruchów. Po chwili wszyscy podziwiali roztaczający się przed nimi krajobraz.

Tafla niewielkiego jeziora mieniła odcieniami czerwieni, pod wpływem zachodzącego słońca, a lekki wiatr wprawiał w ruch setki drzew porastających okoliczne tereny. Na wschodzie, w oddali dało się dostrzec zamglony krajobraz, który wyraźnie kontrastował z dotychczasowymi ciepłymi barwami. Wiodła do niego wąska, zaniedbana droga
-Lodowa pustynia…- powiedział Gogon, pozostała dwójka spojrzała pytająco na niego
-Niezbyt przyjemne miejsce….i nasz kolejny cel- wyjaśnił po chwili
-Cóż to czeka nas więc długa droga….pójdę rozejrzeć się za chrustem, a ty Gogonie może byś cos upolował? Jutro z samego rana wyruszamy więc dobrze by było się wyspać i pojeść.- zarządził krasnolud. Po chwili każdy rozszedł się do swoich zadań.
 
Aronix jest offline  
Stary 30-01-2012, 16:55   #117
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Argena

- Mi też się tak wydaje – niepewnie poparł Argenę, brat Tadeusz. Jego mina wskazywała wyraźnie, że nie ma zielonego pojęcia gdzie się znajdują, co ich czeka po drodze i gdzie jest wyjście z jaskiń. I tak nie mieli innego wyjścia, jak podążać korytarzem, w którym się znajdowali. Przynajmniej prowadził w kierunku, który im pasował.

Chyba wszyscy mieli wątpliwości, co do tego, że ten tunel wyprowadzi ich na powierzchnię. Jednak szli nim już co najmniej pół godziny, a korytarz wciąż wznosił się. Wygląd ścian zmienił się z naturalnych na wykute przez człowieka. Co jakiś czas, w ścianach wykute były nisze, w których znajdowały się zardzewiałe uchwyty na pochodnie.
- Chyba dobrze idziemy... – mruknął Tadeusz, ale natychmiast umilkł pod gromiącym spojrzeniem Derga. Korytarz stawał się coraz bardziej stromy, a po jego obu stronach pojawiły się wąskie odnogi, które jednak kończyły się po kilku bądź kilkunastu metrach. Nie mieli innego wyjścia, jak podążać głównym tunelem.

Dotarli w końcu do schodów, wiodących ostro pod górę. Z ust wszystkich wyrwało się westchnienie ulgi, gdy zaczęli się mozolnie wspinać w górę. Dergo tym razem nie liczył stopni, podążał w górę w milczeniu. Mrok podziemi po jakimś czasie przerodził się w półmrok, rozjaśniany przez światło wpadające przez jakiś otwór ponad nimi.

Nie minęło wiele czasu a stanęli u szczytu schodów. Krótki korytarz w jakim się teraz znaleźli, otwierał się na dolinę, zlokalizowaną powyżej klasztoru. Zabudowania widoczne były przez kratę, która przegradzała wyjście. Stalowe pręty nie wyglądały na takie, które można łatwo rozerwać.




Irg

Zgodnie z życzeniem Irga, Gogon wyruszył zapolować. Wrócił już po dwudziestu minutach, niosąc dwa ustrzelone króliki, które sprawnie oporządził i zaczął piec. Wszyscy byli głodni i nie mogli się doczekać aż mięso będzie gotowe. Po zjedzeniu kolacji, Gogon i Irg podzielili się wartami, a zmęczona i wyczerpana Cassandra poszła spać.

Następnego ranka zebrali się w drogę i nie niepokojeni przez dziwnych i groźnych mieszkańców podziemi, wyruszyli w stronę Lodowego Pustkowia. Nikt z nich nie wiedział co czeka ich, gdy dotrą do pokrytych lodem pustkowi. Będąc już w drodze zastanawiali się, gdzie zaprowadzi ich zaniedbany trakt, którym podążali.

Z każdym przebytym krokiem robiło się coraz chłodniej. Pierwszy dzień podróży minął im spokojnie. Rankiem cała okolica, w której się znajdowali pokryta była cienką warstwą lodu, która jednak zniknęła, gdy na niebie pojawiło się słońce. Jednak wiatr, gwałtowny i lodowaty nie ustąpił, towarzyszył im podczas wędrówki. Im bliżej pokrytego lodem obszaru się znajdowali, tym mniej było drzew, trawy i zarośli. W końcu zrobiło się całkiem biało, śnieg zalegał na każdym skrawku terenu. Trakt, którym do tej pory szli, znikał pod śniegiem.


- To co teraz robimy? – niemal równocześnie zapytali towarzysze krasnoluda, patrząc na niego. Musiał podjąć decyzję. Zgodnie z przepowiednią, Tajemne Wrota prowadzące do Korony Władzy miały znajdować się za lodem, wśród kamieni, pod wodą, ad chmurami i w ogniu. Irg po raz kolejny zastanawiał się co ten bełkot znaczy. Teraz znajdowali się wśród lodu, a więc powinni kierować się do wody i kamieni. Ale ani wody ani kamieni nie było widać. Najwyraźniej trzeba było przebyć Lodowe Pustkowie i szukać dalszej drogi po drugiej stronie.
 
xeper jest offline  
Stary 06-02-2012, 23:42   #118
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wszyscy byli niezwykle zadowoleni, że dotarli wreszcie do wyjścia. Samo światło słoneczne wydawało się czymś wspaniałym i niezwykłym, naprawdę nie spodziewali się, że da im ono aż tyle radości.
Od wyjścia dzieliła ich już tylko stara krata, jednak okazało się, że stara nie oznacza słabej. Argena pchnęła ją, ale ta była zamknięta. Szarpnęła mocniej, ale ta była solidnie zamontowana. Westchnęła niezadowolona, że zatrzymano ich na tym ostatnim kroku. Była naprawdę zmęczona po tym wszystkim co dzisiaj przeżyli i psychicznie nie miała już siły męczyć się z wyrywaniem kraty.
- Wiesz coś o tej kracie? Miałeś zdaje się jakieś klucze - zwróciła się do brata Tadeusza.
- Nic mi o niej nie wiadomo. Wydaje mi się, że wyjść jest kilka, gdyż zapiski mówią o innym - odpowiedział mnich. - Klucze mam, ale nie wiem czy uda mi się to otworzyć - dodał, szykując jednocześnie pęk posiadanych kluczy.
- Spróbuj - powiedział stanowczo Dergo.
Tadeusz i tak już się za to szykował, więc zwyczajnie zignorował słowa młodzieńca. Argena zaś uśmiechnęła się rozbawiona i zamienili się z mnichem miejscami. Przepuściwszy ich klucznika bliżej wyjścia i pozwalając mu zadbać o zlikwidowanie ich ostatniej przeszkody, Argena miała chwilę odpoczynku. Zmęczona oparła się o ścianę, ale ta okazała się twarda, zimna i nieprzyjemna. Nie tracąc więc ani chwili, przycisnęła Dergo do ściany, opierając się o niego. Młodzieniec objął ją rękami przytulając do niej głowę i stali tak w milczeniu, wsłuchując się w ciche pobrzękiwania i chrobotania metalowych kluczy.
Jedne klucze nie pasowały w ogóle, inne doskonale mieściły się w zamku, ale albo z nim "pływały", albo nie dawały się przekręcić. Argena już myślała, że będzie musiała jednak wyważyć tę kratę, gdy w pewnym momencie usłyszeli znany im dźwięk, świadczący o otwarciu zamka.
Argena i Dergo zobaczyli jak brat Tadeusz otwiera kratę na oścież i zadowoleni zebrali się do ostatecznego opuszczenia podziemnych tuneli.
- Panie przodem - powiedział brat Tadeusz skłaniając się lekko Argenie.
Ta z uśmiechem wyszła na dwór i z zadowoleniem mogła stwierdzić, że nie tylko wreszcie była na zewnątrz, ale i pomyślnie przeszła przez próby na które ją wystawiono. Z chęcią polatała by sobie teraz, aby to uczcić, ale naprawdę nie miała już na to siły.
Była zmęczona fizycznie i wręcz wyczerpana psychicznie. Jej skórzaną zbroję, tarczę, skórę oraz hełm i włosy zdobiły niemałe ilości błota, które zaschło po spotkaniu z żywiołakiem nad jeziorkiem lawy, gdzie osmaliło ją nieco sadzą. To był naprawdę ciężki dzień.
Zaraz potem chłopcy także do niej dołączyli i choć oczywiście cieszyli się, że udało im się przejść przez wszystko pomyślnie, to jednak Argena dostrzegła, że Dergo krzywi się nieznacznie gdy przychodzi mu spoglądać na Tadeusza. Młody zazdrośnik nie był zadowolony, gdy inny mężczyzna czynił Argenie uprzejmości. Bardziej by się niepokoił, gdyby tak robił rycerz którego widzieli parę dni temu na turnieju, ale nawet mnich w średnim wieku nie dawał mu spokoju. Argena uśmiechnęła się, wyraźnie rozbawiona jego grymasami.
Brat Tadeusz rozpoznał okolicę. Zamknął kratę i oznaczył odpowiedni klucz, a następnie nie tracąc więcej czasu, całą trójką ruszyli w stronę klasztoru.

Gdy dotarli do świątyni, mnisi wydawali się być zadowoleni, że komuś udało się przejść przez wszystkie próby. Argena zdawała sobie sprawę, że dla nich liczy się nie tyle ona, co samo wydarzenie które miało miejsce.
Zamieniła kilka zdań z kilkoma mnichami, opisując pokrótce co spotkali po drodze i jak to wyglądało. Cała trójka była wręcz rozchwytywana i wypytywana o szczegóły. Argena jednak nie miała już sił i po kilku rozmowach poprosiła o możliwość odpoczynku.

Kobieta była bardzo zadowolona, gdy kilkanaście minut potem leżała w małym płytkim baseniku gorącej wody, na powierzchni której pływało sporo perłowo-białej piany. Dergo leżał obok niej i obejmował ją ramieniem, zachowując milczenie. On także był zmęczony i nie było się czemu dziwić. Było tak miło i spokojnie.
W pewnym momencie do łaźni zawitał i brat Tadeusz. Argeny nie wzruszyła jego obecność w pomieszczeniu i tylko spojrzała kto do nich zawitał. Było dużo dostępnych balii, a mnich też musiał się wykąpać. Dergo jednak zareagował nieco konkretniej.
- Hej! - z jego gardła wydobył się krótki okrzyk zaskoczenia, a on sam z przerażeniem na twarzy, nieomal położył się na Argenie chcąc ją zakryć, choć pokaźna ilość piany doskonale się w tym sprawdzała.
Widząc reakcję młodego wojownika, brat Tadeusz nadal szedł w stronę jednej ze znajdujących się w pomieszczeniu balii i rzucił okiem w ich kierunku lekko unosząc brwi.
Argena zaś wybuchnęła perlistym śmiechem. Zdawała sobie sprawę, że Derguś ją broni, ale tym razem zrobił to zupełnie niepotrzebnie i wręcz w przekomiczny sposób, zaś jego mina była istnym ukoronowaniem dla całego obrazka.
Dergo zdziwił się jej reakcją. Chciał coś powiedzieć, bez wątpienia zaprotestować obecności innego mężczyzny w tym pomieszczeniu. Argena jednak zatkała mu usta swoimi, a podziałało to tak skutecznie że Dergo już nic nie powiedział, a agresja i zdenerwowanie natychmiast minęły.
Mnich szybko uporał się z kąpielą, w przeciwieństwie do nich, którzy moczyli się w baseniku przez co najmniej godzinę. Po niej czuli się lepiej i zdecydowanie czyściej, a ich ubrania zostały w tym czasie dokładnie wyczyszczone z zaschniętego błota... i nie tylko, oraz podane im suche, ciepłe i pachnące lawendą.
Jakby mało było szczęścia, otrzymali jeszcze coś, co znacznie jeszcze bardziej poprawiło im humor. Było to zaproszenie na kolację, które oczywiście ochoczo przyjęli. Gdy weszli do jadalni ich oczom ukazał się niesamowity widok.


Na miękkim i pulchnym dywanie, kilkudziesięciu mnichów i zakonników siedziało przy zastawionym chyba aż tysiącem misek, niskim stole. Widząc przybycie osób którym udało sie przejść próby powitali ich nieomal wiwatami. Argena dostrzegła też w tłumie swoich czworo małych nicponiów.
Potem nie było już nic do dodania, a to dużo do jedzenia.
Argena była bardzo zadowolona i nie skąpiła sobie żadnej z potraw. A było ich tam co najmniej dwa tuziny. Z początku zajadała jakby opętał ją demon, ale po około pół godzinie spadła prędkość z jaką z jej misek znikało jedzenie.
Oczywiście nadal była bardzo zajęta, gdyż siedzący dookoła niej mnisi pragnęli wysłuchać co takiego spotkali pod ziemią i jak sobie z tym poradzili. Między jednym kęsem a drugim, Argena wszystko im opowiadała, zaś kontem oka dostrzegła, że wokół Dergo, oraz brata Tadeusza także utworzyły się grupki słuchaczy i pewnie dlatego ustawiono ich osobno.
Zanim Argena się zorientowała słońce schowało się za horyzontem, a ona sama poczuła się zmęczona i śpiąca. Mnisi oczywiście zaproponowali im nocleg, honorując swoje wcześniejsze zaproszenie do pozostania tak długo jak tylko będą chcieli.
Rozejrzała się dookoła. Chochliki skończyły już jeść i posłusznie czekały na swoją panią. Dergo zaś był już niesiony do ich pokoju. Zmęczony po ciężkim dniu zasnął, zanim jeszcze wstał od stołu.
Argena dotarła do ich pokoju i była gotowa położyć się w zbroi i zasnąć natychmiast. Mnisi położyli Dergo na łóżku i po zdjęciu mu butów, życzyli jej dobrej nocy zostawiając ich samych.
Kobieta zrzuciła tylko ubranie i położyła się obok swojego młodego wojownika.


Następnego dnia, Argena czuła się cudownie wypoczęta i silna. Była naładowana optymizmem, a czekała ja jeszcze główna nagroda, jaką były wskazówki odnośnie położenia Tajemnych Wrót, prowadzących do Korony Władzy.
Po obfitym śniadaniu udała się na specjalne spotkanie z jednym ze starszych mnichów i wysłuchała dokładnie instrukcji wyglądając przez okno, gdy tłumaczono jej najbliższą trasę, oraz patrząc na mapę nie tak małej okolicy, gdy mowa była o tym co dalej.

Jak by tego było mało, brat Tadeusz pojawił się i na pożegnanie dał im do wyboru jeden ze znalezionych w podziemiach kryształów. Początkowo oferowano im po jednym, ale Argena i Dergo stwierdzili, że wolą mieć wspólną pamiątkę, a nie każde swoją z osobna. Przyjrzeli się znalezionym kryształom.


Wszystkie były naprawdę ładne i tajemnicze, ale wszystkich zabrać nie mogli. Po niecałej minucie zdecydowali się na turkusowy.
Pożegnali się chyba z każdym z mnichów z osobna, a nawet Dergo ich już nie liczył. Następnie zabrawszy swoje manatki i czwórkę chochlików, wsiedli na konie i opuścili świątynię kierując się na Tajemne Wrota.
 
Mekow jest offline  
Stary 07-02-2012, 00:38   #119
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Irg zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Krajobraz był wszędzie taki sam, zimny i surowy. Nigdzie nie dało się zauważyć jakiegoś, szczególnie wyróżniającego się punktu. Krasnolud wyciągnął swoją beczułkę i upił spory łyk piwa. To go nieco rozgrzało i przyśpieszyło procesy myślowe
-Idziemy przed siebie.-zarządził i ruszył w obranym przez siebie kierunku. Z godizny na godzinę pogoda stawała się coraz gorsza, w końcu tuż przed zapadnięciem zmroku rozpętała się burza śnieżna. W tej sytuacji poszukiwaczom Korony nie pozostało nic innego jak zatrzymać się i rozbić obóz. Musieli bazować na zapasach, gdyż przy obecnym stanie rzeczy nie można było w ogole mówić o polowaniu. Tej nocy Irg i Gogon zrezygnowali też z wart, ponieważ uznali, że w takich warunkach raczej żadne niebezpieczeństwo z zewnątrz im nie grozi.

Poranek był zupełną odwrotnością tego co działo się parę godzin wcześniej. Grupę poszukiwaczy powitało bezchmurne niebo, promienie słońca oraz lekki, chłodny wiatr To wlało nowe zapasy optymizmu w ich serca, więc z nowym zapałem ruszyli przed siebie. Każde z nich starało isę nie dopuszczać do myśli faktu, iż nie wiedzą czy idą w dobrym kierunku. Po paru godiznach marszu Irg w końcu zatrzymał się
-Zgubiliśmy się- powiedział zerkając na towarzyszy
-Też mi odkrycie…- mruknęła Cassandra, tymczasem Gogon odszedł na parę kroków i skierował się przodem do wiatru
-Myślę, że musimy iść tam…- powiedział po chwili wskazując kierunek, z którego wiał wiatr
-Ten wiar jest taki inni…świeży…jak by wiał od morza bądź jeziora..- wyjaśił widząc pytające spojrzenia towarzyszy
-Woda…tam powinniśmy się udać- wydedukował Irg, przypominając sobie przepowiednię
-No to ruszajmy.- powiedział Wnir i ruszył wraz z towarzyszami w obranym wcześniej kierunku.

Marsz zajął im jakieś 2 godizny. W tym czasie wiatr wzmógł się, a Gogon coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że idą w dobrym kierunku. Wkońcu ich oczom ukazał się niespotykany dotąd widok. Ujrzeli przed sobą ogromne morze. Z wody, w różnych od siebie odległościach, wystawały ogromne kamienne słupy
-To chyba o to chodzi.- powiedizała Cassandra
-Tylko, gzdie iśc dalej?-
-Przepowiednia mówi, że pod wodą…czyli chyba trzeba zanurkować- odpowiedział krasnolud. Czarodziejka popatrzyła na niego przestraszonym wzrokiem.
-Proponuje rozbić tu obóz. Następnie zanurkujemy i zobaczymy, czy pod wodą jest coś godnego uwagi- zarządził krasnolud, a jego towarzysze bez słowa rozpoczęli wykonywać jego polecenie.
 
Aronix jest offline  
Stary 15-02-2012, 22:49   #120
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Argena

Okazało się, że jeden z mnichów jedzie z nimi. Oczywiście, ku niezadowoleniu Derga, był to brat Tadeusz. Mnich wyglądał niezwykle pociesznie, usadzony na małym mule, którym za bardzo nie potrafił kierować, ale nadrabiał to dziarską miną.

Droga, jaką wskazali mnisi wiodła w górę doliny, ku przesłaniającym wszystko, skłębionym wysoko chmurom. Wedle wskazówek mieli jechać cały czas tą samą drogą, aż dotrą do stóp schodów. Tam mieli pozostawić swoje wierzchowce i w górę udać się pieszo. Na końcu schodów, wysoko w chmurach lub gdzieś nad nimi miały znajdować się poszukiwane przez Argenę Tajemne Wrota.

Jechali, nie niepokojeni przez nikogo. Wkoło nich roztaczały się cudowne górskie krajobrazy. Im wyżej się znajdowali, tym okolica stawała się bardziej surowa. Pod koniec pierwszego dnia wędrówki wyjechali z lasu, natychmiast owiał ich zimny, nieprzyjemny wiatr, wiejący z gór. Cały drugi dzień zmagali się z nim, nie pokonując zbyt wiele drogi. W trzeci dzień pojawił się śnieg, a roślinność skurczyła się do marnej, smaganej podmuchami trawy wyrastającej spomiędzy skał i zalegającego w zagłębieniach mchu.

Kolejne dwa dni spędzili przedzierając się przez chmury i panującą w nich wichurę. Tempo ich marszu spadło niemalże do zera, a wierzchowce ledwo stawiały krok za krokiem. Widoczność ograniczona była tak bardzo, że z trudnością dostrzegali wyciągniętą przed siebie rękę. Gdyby teraz coś postanowiło ich zaatakować, z pewnością polegliby wszyscy, nie mając szans na skuteczną obronę. Jednak tak się nie stało i po kolejnej nocy, bez ognia i ciepłej strawy wyruszyli dalej. Nie minęło dużo czasu, a chmury nagle ustąpiły. W tym samym momencie droga skończyła się, a przed wędrowcami ukazały się oświetlone słońcem schody, wiodące w górę górskiego stoku.

Zostawili swoje wierzchowce, gdyż nie było możliwości aby towarzyszyły im dalej i pieszo ruszyli w górę. Mimo iż wydawało się, że droga zajmie kilka dni, to już przed wieczorem Argena, idąca przodem zobaczyła w oddali wielkie wrota, stanowiące zwieńczenie schodów.

Zbudowane były z połyskującego kamienia i wtopione w otaczające je skały. Na samym środku kamiennej płyty Argena zauważyła porośnięte mchem wgłębienie. To musiało być miejsce, w które należało włożyć Talizman.


Drżącą dłonią przyłożyła Talizman w miejsce dla niego przeznaczone i odskoczyła od Wrót. Te po chwili bezgłośnie rozchyliły się, ukazując drogę wiodącą w zieloną, porośniętą bujną roślinnością dolinę. Droga do Środkowej Krainy stała przed nią otworem.


Irg

Obóz został rozbity nad brzegiem zbiornika wodnego i chwilę potem Gogon nie wiadomo skąd wytrzasnął kawałek żyłki i zabrał się do łowienia ryb. Cassandra i Irg nazbierali wyrzuconego przez wodę drewna i rozpalili ognisko. Ogień płonął wysoko, a wesołe okrzyki Wnira świadczyły o tym, że kolacja będzie obfita. W końcu Gogon przyniósł i oprawił kilka sporych rozmiarów ryb, które upiekli na kamieniach. Kolacja była naprawdę obfita i smaczna. Jako, że w międzyczasie zrobiło się późno, penetrację podwodnego świata przełożyli na następny ranek.

Wielkie, kamienne słupy, które Irg zaobserwował poprzedniego dnia wybiegały w dwóch równych rzędach daleko w morze. Gdy przyjrzeli się bliżej, pomiędzy słupami nimi dno opadało równomiernie i wyłożone było regularnymi, kamiennymi płytami. Wyglądało to jak korytarz prowadzący pod wodę. Cassandra długo stała bez słowa na skraju wody i przyglądała się słupom. Wiatr rozwiewał jej włosy. W końcu odwróciła się do czekających na nią przy ogniu mężczyzn.
- Możemy tam wejść – powiedziała. – Nie musimy się obawiać, że utoniemy. To wejście do podwodnego królestwa. Jak tylko znajdziemy się pod wodą, czar spowijający tą okolicę zacznie działać i będziemy mogli oddychać pod wodą. Idziemy?

Niepewnie i z obawą ruszyli za prowadzącą ich czarodziejką. Weszli do wody. Najpierw po kostki, potem po kolana i pas. W końcu nad powierzchnię wody wystawały tylko ich głowy. Cassandra uśmiechnęła się i zanurzyła cała. Na powierzchnię wydobyło się tylko kilka bąbelków powietrza. Nagle Irg poczuł pociągnięcie za pasek i również znalazł się pod wodą. Usiłował walczyć, ale znajdująca się obok niego Cassandra dała mu znak, że nie ma takiej potrzeby.
Było to dziwne uczucie, oddychać wodą i widzieć słońce przez falującą powierzchnię, znajdującą się nad głową. Krasnolud miał nieco rozmyty wzrok, ale widział drogę wiodącą w głębinę. Kamienne słupy widoczne na powierzchni, zagłębiały się w mrok podwodnej głębiny. „Pod wodą i wśród kamieni”, pomyślał słowa wskazówki upewniając się i ruszył naprzód.

Mimo panujących wkoło ciemności, trójka podróżników dostrzegła otaczające ich ze wszystkich stron kształty. Pod wodą znajdowali się już kilka godzin, jednak wciąż maszerowali po dnie drogą między kamiennymi słupami. Podwodne istoty coraz bardziej się zbliżały, tak że w końcu Irg był w stanie dostrzec jak dokładnie wyglądały.


- Czego chcecie w Podwodnym Królestwie Dagona? – krasnolud usłyszał bełkoczący głos w swojej głowie. Nim jednak zdążył zastanowić się jak odpowiedzieć rybopodobnej istocie, ta znowu przemówiła. –
Zostaniecie zabrani do Kamiennego Pałacu Dagona. Tam wyjaśnicie swoją obecność. Nie uciekajcie, gdyż w każdej chwili możemy rozproszyć czar i utopicie się niechybnie...

W otoczeniu kilkunastu stworów wędrowali więc dalej, aż w końcu dostrzegli jaśniejący delikatną poświatą, podwodny pałac. Zbudowany był z potężnych kamiennych bloków i obrośnięty wodorostami. Wokół otworów w ścianach kłębiły się małe ławice połyskujących srebrem rybek.
- Wejdźcie i mówcie prawdę – powiedział rybi wojownik, a jego towarzysze utworzyli szpaler prowadzący wprost do ciemnego wejścia.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172