Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2012, 15:56   #18
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Konrad był nieco zaskoczony, gdy (miast słońca) zobaczył pochmurne, nocne niebo. Drzemka w lochu nieco go zdezorientowała. I trwała krócej, niż sądził. Był pewien, że to już ranek. A to oznaczało, że na złapanie owłosionego stwora mieli mniej czasu, niż początkowo sądził.
- Konrad. - Dołączył się do fali wymiany imion. Jako że mieli razem wybrać się do kanałów dziwne by było, gdyby owych imion nie znali.
Przez moment zaczął ponownie się zastanawiać, co im się przyda podczas łowów na włochatego coś-tam-modusa, ale odłożył to na później. Skoro nie wybierali się w dół natychmiast, mieli trochę czasu na przemyślenia.
W gruncie rzeczy nie dziwił się Gomrundowi. Krasnolud wyglądał jakby przepuszczono go przez maszynkę do mięsa i upór Płomiennego Łaba związany z odpoczynkiem nikogo nie dziwił. Czy też raczej nikogo dziwić nie powinien. A krasnolud w kanałach pewnie by był przydatny. Nie ze względu na ewentualną bojowość poszukiwanego stwora. Gomrund z pewnością zdołałby się wcisnąć tam, gdzie zdołał wleźć ten cały modus. Przynajmniej jeśli chodziło o wzrost.
- Wiesz może - zwrócił się do Sylwii - gdzie można kupić dobre a tanie rzeczy? Jakieś pochodnie, sieć, liny?
Białowłosa dziewczyna pewnie wiedziała o mieście więcej niż oni, którzy się tu zjawili po raz pierwszy, A jeśli nie? Najwyżej popytają wśród innych. Chociaż lepiej by było, gdyby wieści o ich wyprawie nie rozniosły się po mieście lotem błyskawicy.
- Naprzeciwko świątyni Sigmara, no prawie naprzeciwko, właściwie ciut na prawo tuż za świątynnym placem, jest duży skład niziołka Otto Blumberga - padła odpowiedź. - Można tam kupić wszystko. Nie da się przegapić tego miejsca. Tuż nad szerokimi, dwuskrzydłowymi drzwiami, wyrysowano wielkiego, czerwonego robala w czarne kropki. Tam bym kupiła ochłapy. I inne rzeczy.
- Dzięki
- odparł, skinąwszy głową. Miał wrażenie, że sobie z niego po prostu kpiła, ale przekonać się o tym mógł dopiero rano.

Czy warto było się myć, skoro czekała ich wycieczka w miejsce o charakterystycznym, acz nieco nieprzyjemnym zapachu? Zdecydowanie gorszym, niż miejscowy loch?
Stracony czas i pieniądze, można by rzec, ale w tym wypadku Konrad w pełni popierał Gomrunda. Szybka kąpiel, kolacja i od razu lepiej się spało.

Tym razem nie śniła mu się szalona wieszczka, ani futrem porośnięty konus, ani też jednooki mutant, łypiący na niego ponurym wzrokiem. Tylko róża, taplająca się w kałuży krwi.
To mu widocznie nie przeszkodziło w odpoczynku, bowiem gdy rano wstał czuł się tak dobrze, że niemal zapomniał o zaleceniach medyka, który cerował mu bok kilka dni temu. Ale nie na tyle, by bez przygotowania ruszać do kanałów. Problem polegał na tym, że kanały znał tylko ze słyszenia. To znaczy kanały pod miastem. Jakimkolwiek. Kanały na powierzchni lądu znał.
Co zatem powinien zabrać, a co zostawić?
Czy przyda się jedzenie? Wątpił. Zapewne wszystko, co wziąłby do ust, cuchnęłoby przeokropnie. Ponoć można się do tego przyzwyczaić, ale Konrad nie zamierzał tam przebywać aż tak długo. Picie? Woda zapewne tak. Tego, w czym będą brodzić, pić się raczej nie da. I może coś mocniejszego, dla przepłukania gardła, gdy zapał do przeszukiwania kanałów zacznie zamierać.
Kolczuga? Wojować z nikim nie zamierzał, a tylko krępowałaby ruchy. Miecz tak. Miecza nie zostawi. Może i tarczę zabrać? Łatwiej chyba kogoś oszołomić, waląc go w łeb tarczą, niż mieczem. A kusza? A nuż trzeba będzie, w ostateczności, ustrzelić stwora? Lepiej truposza przynieść, niż w szambie się taplać i jeszcze grzywnę zapłacić.
Żałował przez chwilę, że na straganie zielarki nie kupił jakichś ziół. Ale po pierwsze - nie przewidział tej wyprawy, po drugie - pewnie by wyglądał jak idiota czy laluś, gdyby przytykał sobie woreczek z wonnościami pod nos, niczym jakaś panienka. Ale i tak, wzorem Gomrunda, wziął ze sobą jakąś chustę.

Gdy już mieli wychodzić z gospody Konrad przypomniał sobie, nie wiedzieć czemu, i przepowiednię, i sen.
- Panie Toddo, czy jakaś róża ma wspólnego z Bögenhafen? - zwrócił się do niziołka.
Nie wierzył w przepowiednie, ale skoro coś pakowało mu się w sen z butami. Może lepiej było się upewnić, że przynajmniej tu nic mu nie grozi.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-01-2012 o 18:08.
Kerm jest offline