Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2012, 17:08   #31
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Śmiertelne Źrebię wysłuchał spokojnie wszystkich ich wątpliwości, wciąż stojąc w bezruchu i opierając się na swoim makabrycznym kosturze. Maria wciąż wyglądała na przestraszoną, albo przynajmniej dość mocno zaniepokojoną, ale nie odzywała się odkąd pojawił się nieznajomy. Gdy skończyli, przemówił.
- Kamień znajduje się w sercu lasu. Nie można go zwyczajnie wykraść, przybyłem tu, aby prowadzić badania nad jego naturą i tym, jakie zmiany powoduje. Chyba nie wierzycie, że to co dzieje się wokół Stromdorfu jest naturalne?
Zawiesił tu na chwilę swój skrzypliwy głos.
- Mogę przysiąc na co zechcecie, że potem będziecie mogli odejść, a ja poczynię wszystko co w mej mocy, aby pomóc wam w waszej misji. Macie na to jednak tylko moje słowo. Od was zależy, czy mu zaufacie. To jednakże dotyczy także waszego miasta, którego bohaterami możecie się stać.
Najwyraźniej próbował także ich kusić... bardziej zwyczajnymi metodami. Ale nie uczył wiele więcej.

- W sercu lasu? - Johann spojrzał na Śmiertelne Źrebię z niedowierzaniem. - Wszak ledwo zrobimy kilka kroków w głąb lasu, to spotkamy się z tymi, co popierają Wściekłozębnego i najwyżej staniemy się kolejnymi ofiarami. A my mamy gdzieś daleko dotrzeć i, jak rozumiem, coś zniszczyć. Ciekawi mnie, jak niby mielibyśmy zrobić i jedno, i drugie bez straty życia.
Bycie martwym bohaterem niezbyt go interesowało. Nawet za cenę pomnika na rynku.
- Zrobię wszystko, abyśmy nie spotkali żadnych tego typu przeszkód na naszej drodze do kamienia. Wściekłozębny będzie tej nocy całkowicie skoncentrowany na kamieniu... i tak, tam możemy spotkać zarówno jego, jak i kilku z jego... podwładnych. Dopiero tam. Boją się mnie i nie zaatakują, póki będę w pobliżu. Nie bez swojego wodza.
Śmiertelne Źrebię był dość mocno przekonany co do prawdziwości swoich słów.

- Skoro masz być naszym przewodnikiem, to wolałbym byś się nazywał Nieśmiertelne Źrebię, ale cóż, c’est la vie. Prowadź starcze zanim mój miecz całkiem się rozsypie od rdzy w tym deszczu. Ale skoro ten Nerwozębny będzie skoncentrowany na kamieniu, to jakimże cudem mamy mu go świsnąć? Dasz radę ich, na ten przykład, uśpić? - spytał Julian. - Czy też mamy ich wysiec?
Albrechtowi nie podobało się to nic, a nic. Wciąż milczał, będąc jeszcze w małym szoku. Obawiał się jednak, że musi dalej brnąć w to, jeśli i pozostali będą brnęli. Wątpił, by udało mu się wrócić do wioski teraz samemu. O jakiś ‘wypadek’ nie byłoby tu trudno… Johann sprawdził najpierw, czy jego broń nie ucierpiała na skutek nadmiaru wilgoci, potem skinął głową na znak, że też pójdzie. Nie wierzył, by udało mu się wrócić, ot tak, do miasta, zwłaszcza gdy był w posiadaniu takiego sekretu.
- Prowadź, zatem - powtórzył za Julianem. Ukryta pod płaszczem kusza była gotowa do użycia.
Ygritte nic nie powiedziała, podobnie jak Allard, ale oboje bardzo uważnie przyglądali się nieznajomemu. Najwyraźniej jednak nie mieli odpowiednich kontrargumentów. Śmiertelne Źrebię pozostawał natomiast spokojny.
- Nie ukrywam, że walka może okazać się... nieunikniona. Chodźcie. Droga jest dość daleka.
Maria pozostała przy drzewie, przyglądając się jak odchodzą, a potem wraz z mężem zawracając do swojego gospodarstwa.


Obeslecht nie posiadał żadnych wyraźnych ścieżek. Śmiertelne Źrebię poprowadził ich najpierw nieco w bok, gdzie wskazał dwukołowy wózek, wciąż znajdujący się w stanie pozwalającym na jego używanie.
- Kamień jest duży. Tym będzie prościej.
Sam jednakże nie zamierzał podjąć się ciągnięcia, zamiast tego wychodząc naprzód i wskazując im drogę. Poruszał się powoli, a i im samym gestami nakazywał ostrożność, nie odzywając się już praktycznie w ogóle. Las robił się gęstszy, drzewa większe a zarośla wyrastały prawie wszędzie. Trudno było także wyszukiwać odpowiednio twardą ziemię, zwłaszcza dla wózka, który zdawał się bez przerwy wpadać głęboko w wodę.
A sytuacji także nie poprawiał wzmagający się deszcz, który już teraz był ulewą, a wcale nie zamierzał słabnąć, smagając ich deszczem. Widoczność jeszcze zmalała, a błyskawice uderzały jedna po drugiej, im dalej byli, tym częściej tłukły w ziemię, wprawiając ją w lekkie drżenie. Mimo, że zmroku jeszcze nie było, czuli się jak w nocy podczas niesamowicie intensywnej burzy.

Jej intensywność miała jednak i zalety. Stłumiła wszystkie zapachy i niemal cały hałas, jaki wytwarzali, przedzierając się przez rozmokły, przegniły las. Być może dlatego po godzinie podróży wciąż nikogo nie spotkali a ich przewodnik zatrzymał się, unosząc dłoń w ostrzeżeniu. Wrócił do nich, choć wciąż nie zbliżał się na tyle, by można było w pełni mu się przyjrzeć. Zresztą było na tyle ciemno, że tylko po kolejnym błysku można było dojrzeć cokolwiek konkretnego. Wskazał jakiś kierunek.
- To tam. Gdy będziecie uciekać z kamieniem, odłączę się. Wracajcie ku farmie. Uciekajcie szybko. Ja zawadzałbym.
Wskazał swój kostur, a potem poprowadził ich jeszcze bliżej, do skraju dużej polany, na której środku, na niewielkim nasypie, stał kamień, wysoki niemal jak dorosły człowiek, ale dość cienki. Przywiązany był trzema linami, wyraźnie widocznymi przy błyskach błyskawic. Obok niego, dotykając go wielkimi łapami, stał plecami do nich wielki bestigor, wyginając niedźwiedzi łeb ku niebu, warcząc i wyjąc. Obok niego wystawał z ziemi dwuręczny topór, wbity w podłoże.
Dookoła nasypu stały kręgiem kolejne bestie.


Naliczyli sześć nieco mniejszych od Wściekłozębnego, ale także typowo zwierzęcych, z rozwiniętymi rogami lub porożem, oraz dziesięć dość małych, nie przewyższających standardowych ludzi ani wysokością, ani szerokością. Uzbrojone w topory, berdysze, włócznie i zardzewiałe miecze, wszystkie przyłączały się do wycia, zwrócone ku swojemu wodzowi i środkowi kręgu.
- Gory i Ungory - głos Śmiertelnego Źrebięcia dobiegał jakby z daleka. - Chcą wezwać Mroczne Potęgi. Musimy się spieszyć.
Im jednak pozostawił plan. Bo takiego niewątpliwie potrzebowali. Allard wyglądał zaś, jakby przyglądał się powietrzu.
- Azyr. Zupełnie niekontrolowany, wściekły. Tyle mocy...
 
Sekal jest offline