Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2012, 17:54   #140
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Na zewnątrz... toczyła się bitwa.
Katany rozcinały martwe ciała, na nowo składające się do kupy pod wpływem mrocznym oparów i jękliwej pieśni biwy mrocznego grajka.
Jūmonji-yari i pazury tygrysa rozrywały ciała, oddzielały głowy. Świetlisty blask magicznych modlitw rozrywał więzy nieśmierci, gdy i młoda miko z bezpiecznej odległości włączyła do boju. Wbrew nakazowi swego yojimbo.
To wszystko, to było za mało. Póki obszar wykopalisk był przeklęty, póki po ziemi pełzały mroczne opary, a jękliwa pieśń biwy brzmiała, zwłoki raz po raz podnosiły się z ziemi mozolnie składały się do kupy i nacierały na wrogów.
Kunszt łowców czynił jednakże ataki nieumarłych niezbyt skutecznymi. Bo nawet po śmierci, wieśniak pozostaje wieśniakiem. A dla samuraja wieśniak nie jest zagrożeniem.
Dlatego też, póki co, ci którzy wtargnęli na teren wykopalisk... żyli. Acz ich żywot wisiał na coraz cieńszym włosku, tym cieńszym im bardziej zmęczone były ich ciała.

Ale tego... łowczyni mogła się tylko domyślać.
Pokonawszy pajęczą pułapkę, spoglądała na korzeń wasabi. Rzecz niepozorną, acz chronioną niczym bezcenny klejnot. Jeden cios tanto odkrył prawdę ukrytą pod pozorami.
Ledwo ostrze wbiło się w wasabi, korzeń zaczął się wić i piszczeć niczym żywe stworzenie. Z “rany” zadanej sztyletem popłynęła zielona lepka krew. Leiko odruchowo wzdrygnęła się na ten widok, lecz nie wpłynęło to na dłoń trzymającą tanto. Uniosła nabity i wierzgający korzeń, następnie uderzyła nim o ścianę. Ostrze sztyletu pchane siłą pędu rozcinało roślinną tkankę przesuwając się do ściany.
Pokryty zieloną “krwią” korzeń wasabi opadł na ziemię. Pozostało więc wytrzeć ostrze o kartki z zaklęciami i powrócić na drugą stronę “pajęczyny”.
Czym był korzeń? Istotą czy zaklęciem? Nie miało dla Maruiken znaczenia. Ważne, że zniszczyła je. I ważne, by te działania przyniosły skutek. Na razie.
Spojrzała za siebie.
Na razie musiała wrócić.
Łowczyni powoli przesuwała się pomiędzy labiryntem nici, wyginając niemalże nieludzko swe gibkie ciało. I napinając mięśnie do granic wytrzymałości. Skórę łowczyni rosił pot, zmęczenie dawało i ból dawały się we znaki mięśniom. Ale na twarzy pojawił się triumfujący uśmieszek. Wszak pokonywała pułapkę, która w teorii była nie do pokonania. Mężczyzna by się przez ten labirynt nie prześlizgnął, a i dla niej samej było to wyzwanie z uwagi na jej bujne kształty. Czasami uroda ciała bywa zagrożeniem, dla samej właścicielki owego ciała.
Udało się. Cierpliwość i skupienie. Pełna kontrola nad każdym swym ruchem i oddechem pozwoliły łowczyni wymknąć z sieci zastawionej na nieostrożne muszki.
Pozostało się szybko ubrać w swe szaty i z gotową bronią ruszyć w noc.

Na razie nie znając obecnej sytuacji, nie miała konkretnych planów. Na razie...
Otworzyła drzwi. Płonące w mrokach nocy ognie pozwalały zorientować się gdzie walczy Kirisu. Owe dwa ogniki migające w błyskawicznym tempie i rozcinające ognistymi szlakami nieumarłych.
Niedaleko niego potężna sylwetka Gōsuto tora rozszarpywała kolejnych nieumarłych. Czyżby nic się nie zmieniło? Czyżby cały ten wysiłek poszedł na marne? Czyżby Korogi się myliła?
Iye.
Coś zmieniło, ciała wielu nieumarłych już zalegały na ziemi. Inni nie interesując się ni walką z Kirisu ni z tygrysem, ruszali w kierunku głębi wykopalisk. Ruszali w kierunku dźwięków biwy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=CW1kmKOiClw&feature=related[/media]

Dźwięków z każdą chwilą coraz bardziej nerwowych. Dźwięków coraz bardziej pełnych paniki. Dźwięków brzmiących strachem.
Lecz nie ten fakt przyciągnął uwagę Leiko, a podstarzały samuraj walczący z nieumarłymi kilka metrów od chatki z której wyszła.


Ubrany w dwukolorowe kimono posiwiały bushi, był niewątpliwie kolejną niespodzianką ziem Sasaki. Tym bardziej, że mimo katany przy obi w walce posługiwał się dziwnym gaijińskim mieczem.
Używał przy tym jednej ręki atakując i broniąc się w stylu jaki łowczyni widziała po raz pierwszy w życiu.
W stylu nie przypominającym szermierki samurajów i ataków w jakich szkoleni byli ninja.
Samuraj ów miał już koło czterdziestu lat, włosy kilkoma pasmami przecinała siwizna. Ale ruchy nadal były pewne, a ciosy jego miecza silne i skuteczne.
Pod narzuconą na wierzch szatą widać było nieco już starą i uszkodzoną zbroję...w dodatku niekompletną.

Mężczyzna spojrzał w kierunku Leiko i z uśmiechem rzekł w jej kierunku.- Rozumiem... A więc ty musisz być tą tajemniczą pięknością, która ostatnio nawiedziła ziemie Sasaki?
Ironiczny uśmieszek na jego twarzy w połączeniu ze słowami.- To wiele tłumaczy.
Nie mówił kobiecie nic. Dziwaczny bushi nie był jej wrogi, skoro walczył z truposzami i w zasadzie bronił im dostępu do niej, nawet jeśli przez przypadek tak czynił. W dodatku rozmowa nie przeszkadzała mu bynajmniej w zabijaniu kolejnych żywych trupów. Bo i jaką groźbę dla niego stanowiły zmniejszające się obecnie szeregi nieumarłego wroga?
Nie były żadnym zagrożeniem.
Nie dla niego. Nie dla niej. Nie dla Kirisu, Furoku czy obu tygrysów: tego w ludzkiej i tego w demonicznej postaci. Nie były zagrożeniem dla niszczącej za pomocą modlitw miko.

Były natomiast śmiertelnym niebezpieczeństwem dla Heike.
Czarownik czuł odpływającą moc, czuł jak magiczne nici utkane poprzez pieśń, za pomocą której kontrolował swe nieumarłe marionetki rozpadały się jedna po drugiej. Żywe trupy będące niegdyś jego wiecznymi niewolnikami, odzyskiwały wolną wolę. I dyszały żądzą zemsty za to, że tak długo musiały wędrować po tym padole, zamiast dostąpić oczyszczenia i reinkarnacji.
Krąg nieumarłych zaciskał się wokół Heike. A sam czarownik bał się.


Bał się okrutnej zemsty swych były sług. Bo i była okrutna. Uderzenia kilofów, pałek, sztyletów, włóczni yari spadały na jego ciało zadając mu śmierć powolną i bolesną. Biwa umilkła, w noc popłynęła pieśń wrzasku i bólu.

Biwa umilkła. Walka została wygrana. A jednak... coś było nie tak. Czuła to Leiko. Czuł to również Gōsuto tora.
Z jednej z zasypanych sztolni wyłoniły się pół-materialne mgliste sylwetki. A tygrys pognał w ich kierunku rycząc głośno. W jego ryku była wściekłość i gniew.
Leiko domyślała się czemu. Wszak owe widma były dobrowolnymi strażnikami wakizashi tkwiącego za jej obi. Owe widma były więźniami, a Gōsuto tora był ich strażnikiem.
Widma unosiły się w górę nic nie robiąc sobie z ryków demonicznego tygrysa. Ten zaś gonił ich wspinając się błyskawicznie po skałach.
Aż wreszcie wdarł się na sam brzeg skalnej kotliny, rycząc gniewnie za oddalającymi się widmami.


A jego ryki były pełne wściekłości i bólu. Zawiódł w swych obowiązkach.
-Oj, oj... a to się porobiło.- skomentował ten fakt szpakowaty bushi. Tygrys widząc, że duchy są już poza zasięgiem jego pazurów, błyskawicznie zeskoczył na dół i w kilkanaście sekund dobiegł do Leiko i owego samuraja. Ten podrapał go za uchem wysłuchując jego gniewnych ryków i pomruków, po czym rzekł.- Hai, hai... rozumiem szlachetny duchu. Ale to jeszcze nie powód do rozpaczy. Musimy tylko przegrupować siły.
Bestia pozwoliła mu się dosiąść. Potwór który nawet w Leiko wzbudzał pewne obawy pozwalał się temu samurajowi dosiąść niczym wierzchowiec. Łowczyni widziała bowiem siłę i szybkość Gōsuto tora. I wiedziała, że byłby dla niej śmiertelnie groźnym przeciwnikiem.
- Piękna peonio.- rzekł z uśmiechem samuraj siedzący na grzbiecie tygrysa kłaniając się uprzejmie na pożegnanie.- Spełń proszę prośbę starego sługi i przekaż Sasaki Kojiro-sama iż będę na niego czekał pod świątynią. I oddalcie się stąd jak najszybciej. Ishiki i jego ludzie zmierzają tutaj.
Po tych słowach tygrys pognał unosząc swojego jeźdźca z terenów wykopalisk.

Zebrali się w leśnym zagajniku, kilkanaście metrów od terenu wykopalisk.
Nikt nie był ranny. Wszak przeciwnik nie stanowił wyzwania dla tak doświadczonych bushi. Korogi była niewątpliwie zadowolona z tego jak potoczyła się sytuacja, bowiem mówiła radosnym tonem.- Wejścia do jaskiń zostały zasypane. Trucizna która się w nich kumulowała, nie będzie już przelewana do podziemnych strumieni. Duch rzeki Kisu powinien się wkrótce uspokoić.
A Furoku rzekł.- A więc... czas się pożegnać.
-Hai. A dla mnie czas, wziąć zapłatę. Nagrodę za me trudy.-
odparł Kojiro kłaniając się wszystkim i... Nagle przybliżył się do Leiko. Nagle łowczyni znalazła się w jego ramionach. Nagle uniósł ją ze sobą i rzucił się do ucieczki, ku zaskoczeniu całej trójki pozostałych członków grupki.
Pewnie wkalkulował w swój plan owo osłupienie, bo zaczął oddalać się z nią w ramionach odprowadzany ich wzrokiem.
Nie na długo.
Kirisu, co było do przewidzenia, rzucił się w pogoń za nimi. W końcu tygrys porwał jego kochankę. Co gorsza ów tygrys był na dwóch nogach. Jednak Sasaki zdołał się już oddalić kawałek od swej ognistej konkurencji do swych względów.
- Czyż nie bezczelny ze mnie ronin?- spytał ironicznie Kojiro do porywanej przez niego Leiko. Po czym spojrzał za siebie.- Twój młody wielbiciel, jest zbyt... natarczywym obrońcą twego spokoju. A ja chciałbym móc porozmawiać z tobą w cztery oczy, zanim wrócisz do Hachisuka.
Uśmiechnął się do niej mówiąc.- A potem... łania będzie mogła opowiedzieć Kirisu-san, jak to wymknęła się swemu porywaczowi, ne Leiko-san?
Kluczyli po lesie uciekając przed upartym Płomieniem. Niestety rana jaką zadał mu Ishiki kilka nocy temu oraz męcząca walka sprawiały, że Kojiro szybko zyskiwał przewagę w doskonale znając okolicę.
Wkrótce zgubili młodzika i do ich uszu dochodziły jedynie jego rozpaczliwe krzyki i gniewne pomstowania.
A sam ronin odsłonił kolejny sekret związany ze swymi ziemiami.



Ukryte wśród rumowiska skalnego gorące źródła. Klejnot, który łatwo było przegapić, jeśli nie było się mieszkańcem tych ziem. Dopiero wtedy tygrys wypuścił złapaną łanię ze swych ramion, ostrożnie stawiając ją na ziemi. Stanął za nią.Jego dłonie delikatnie masowały jej obolałe ramiona, a usta wędrowały po szyi Leiko gdy szeptał.-Czyż nie obiecałem ci pokazać gorących źródeł ?
Obiecał. A obecnie, jego palce i usta niosły ciału Leiko kolejne obietnice. Zmysłowe obietnice.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-01-2012 o 16:15.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem