Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2012, 22:12   #32
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noga znowu ugrzęzła w jakimś rozmokłym kawałku podłoża. Johann po raz kolejny przeklął chwilę, gdy zgodził się na tę nieszczęsną misję, polegającą na szukaniu igły w stogu siana. Co z tego, że miejscy pachołkowie mogliby go szukać. Z pewnością nie robiliby tego zbyt zawzięcie. On był małym pionkiem, a oni też chcieli z czegoś żyć. Zbytnia gorliwość gwarantowała raczej trafienie w objęcia Morra, niż awans. Paru takich, co zbyt się przykładali do swej pracy spłynęło Reikiem do morza.
Taaa... Nawet złodzieje szanowali uczciwych (chociaż równocześnie mieli ich za głupców), ale szeregi nadgorliwców dość często były przerzedzane.

Ten las też ktoś mógłby przerzedzić, pomyślał ponuro, gdy kolejne drzewa, zbyt ciasno rosnące, zmusiły ich do objazdu. Przed deszczem nie uchronią, a życie utrudnią.

Gdyby nie był takim głupcem, to teraz siedziałby w jakiejś melinie i czekałby, aż strażnicy o nim zapomną. Bycie płotką czasami się opłacało. Bycie rekinem też...

A tu chyba żabą powinien zostać. Wody pod dostatkiem, błoto przepiękne. Tylko sobie partnerkę znaleźć i żabie koncerty urządzać.
Rozejrzał się dokoła, wypatrując ewentualnych wrogów. I po raz kolejny stwierdził, że mógłby przejść kilka metrów od stojącego spokojnie zwierzoczłeka i by go nie zauważył. Skoro ledwo dostrzegał idącą tuż za wozem Ygritte?

W końcu doczłapali się na miejsce. Na widok zgromadzonych wokół kamienia zwierzoludzi Johann ponownie zapragnął znaleźć się w Altdorfie. Najlepiej w ramionach Roxany, ale - prawdę mówiąc - nie pogardziłby nawet miejskim lochem. W końcu nie groził mu topór kata.
To nie kamień i ewentualny problem z transportem zaprzątał mu głowę. Wściekłozębny (bo to z pewnością był on) sprawiał wrażenie, że sam mógłby rozedrzeć na strzępy nie tylko ich, ale i pół roty straży miejskiej. Jego poplecznicy, choć prezentowali się nieco gorzej, też byliby w stanie poradzić sobie z ich piątką, i mając przywiązaną do ciała jedną ręką.
Sądząc po zachowaniu zgromadzonych wokół kamienia zwierzoludzi można było śmiało zgodzić się na wysuniętą przez Śmiertelne Źrebię tezę. Tu miał miejsce jakiś rytuał. Co prawda brakowało ofiary, nieodłącznego ponoć elementu każdego rytuału, ale oto piątka idiotów sama się zgłosiła na ochotnika do tej zaszczytnej i kluczowej roli.
Jakoś nie przychodził mu do głowy żaden sposób na pozbycie się tej dość licznej obstawy. Co z tego, że jakimś cudem pozbyliby się Wściekłozębnego, skoro tamci by ich rozszarpali. Chyba... chyba że Źrebię miał rację. Utrupić główną personę, a Źrebię powstrzyma resztę.

Cel rozważań Johanna stał odwrócony do niego szerokimi plecami. Bardzo szerokimi, barczystymi plecami. Można by powiedzieć, że stanowił idealny cel. Pewnie nawet nie zauważy chwili, gdy trafi go bełt. Za to potem... pewnie wpadnie w furię. A zatem należało do tego nie dopuścić.
- Jeśli strzelimy równocześnie, to może nam się uda... - powiedział do swoich kompanów.
Nie był tylko pewien, czy Allard go słyszy. Młody mag mamrotał coś pod nosem, a Johann nie wiedział, czy może mu przerywać. A nuż Allard szykował jakieś czary?
Przygotował się do strzału, starannie mierząc w cel.
 
Kerm jest offline