Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 00:20   #19
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Poranek przywitał niezidentyfikowanym, chrapliwym przekleństwem. Naciągnął koc na głowę, odgradzając się od rzeczywistości, którą bezdusznie wpuścili do zagraconej izdebki żwawsi lokatorzy. Po chwili skapitulował jednak, odrzucił okrycie i włączył się niechętnie do zabawy. Zzuł buty, żeby wprowadziwszy stosowne poprawki, wdziać je w skupieniu z powrotem. Poprawił, co od lat musiało starczać mu za fryzurę i zszedł na dół w poszukiwaniu miejsca choć względnie ustronnego. A potem śniadania.

Sączył je niespiesznie, porządkując bez entuzjazmu wspomnienia. Pupy i innych atrybutów Astrid były wyraziste, ale wcale nie najświeższe. Niewiele też tłumaczyły. Spieler zaśmiał się krótko i niezbyt radośnie, pociągnął solidniej.

Samochwalczą prezentację Ericha przed aresztem skwitował z całą pewnością tylko dobrodusznie pobłażliwym uśmieszkiem, siwowłosej odpowiedział za to z wyjątkową starannością, która – jeśli nie o szacunku – świadczyć musiała o przejściowym kryzysie zaufania do własnego języka. Nie było z nim, znaczy się, tak źle.
- A i owszem. – Kiwnął zdecydowanie głową, potem pokręcił nią w iście matczynym zatroskaniu. – Lepiej nie spuszczać tych łajdaków z oka. – Towarzysząca mu woń, zdecydowanie rozprawiała się z wątpliwościami, co do przyczyn tej niecodziennej dbałości o prawidłową artykulację, chociaż na nogach trzymał się prawie pewnie. Z uprzejmości poręcznej ściany korzystał raczej przez wzgląd na wygodę i zasiedziałe w starych kościach zamiłowanie do nonszalancji niż z faktycznej konieczności. Stary może był, ale i zaprawiony, tego... w bojach.
– Spieler. – Zamiast ręki, podał Sylwii przedmiot, który dotąd trzymał niedbale pod pachą, a zorganizował był po drodze, w przeświadczeniu, że czy to w śledztwie, czy negocjacjach z niższej rangi przedstawicielami służby publicznej, trudno o pożyteczniejsze narzędzie. Wciąż zalakowana flaszka w wiklinowych gaciach z równym powodzeniem posłużyć teraz mogła za rekwizyt powitalny, zgrabnie uzupełniając malowniczy – bez wątpienia - wizerunek ostatniego członka Oldenbachowej bandy. A swoją palącą zawartością – przekazana chętnie z ręki do ręki – pokrzepić serca po niemiłej przygodzie z wymiarem niesprawiedliwości Bögenhafen.

Skoro nadchodzący dzień spędzić mieli po pachy w gnoju, wieczorem odpuścił sobie higieniczne zabiegi. Zaraz po powrocie walnął się na posłanie, żeby cały zaoszczędzony czas z godną zazdrości konsekwencją wykorzystać na sen.

Teraz tego żałował, ale rozumiał przynajmniej, czemu zawdzięcza aktualne samopoczucie. Zdarzało mu się w życiu śmierdzieć. Bywało, że znacznie gorzej. Ale mimo śniadaniowej kuracji, wciąż czuł się mało zdatny do życia. Wzdychając ciężko, udał się na zewnątrz, gdzie zdążył namierzyć już koryto pełne przeraźliwie zimnej wody...
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 15-01-2012 o 00:46.
Betterman jest offline