Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 11:09   #83
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Chaos. Pożoga. Brak czasu na podjęcie decyzji. Gregory w eterze wypełnionym ołowiem i tym co się z nim spotkało rzucił się za pierwszą z wielkich, ceramicznych donic. Po objęciu pozycji inżynier wychylił się i strzelił chybiając. Przeciwnik był wyżej, niemal całkowicie osłonięty i zasypujący gradem pocisków pozycję technika. Nawet strzelec wyborowy mógłby w takich okolicznościach nie trafić. Talbot schował się za osłoną słysząc głośne terkotanie karabinów.

Słyszał słowa Mathiasa jednak nie wybiegł zza osłony kierując się w kierunku wejścia do posiadłości. Dlaczego? Bał się? Zapewne. Nie ufał umiejętnościom świetnie rzucającego najemnika? Możliwe. Jest jednak jedna pewna odpowiedź. One-Eyed nie był osobą spontaniczną. Nie leciał na pałę nawet, gdy to było bardziej bezpieczne niż siedzenie na miejscu. Gregory skryty za donicą czekał aż przeciwnik będzie musiał przeładować broń... i wtedy to poczuł.

Ból ramienia i barku był nieznośny. Tryb podczerwieni dokładnie określił miejsce wyciekającej krwi. Świeża posoka była cieplejsza niż to co ją otaczało. Pociski zapewne przeszły przez donicę i ziemię dopiero potem trafiając ciało uczonego. Talbot walczył o utrzymanie przytomności. Nie krzyczał, nie próbował się poruszać. To by mogło spowodować, że straci przytomność. W pewnym momencie usłyszał potężny wybuch. Obok niego przeleciało kawałki zabudowy, szczątki okna. One-Eyed już nie słyszał strzałów. Nie wiedział czy właśnie tracił przytomność i czy reszcie się udało. Podjął decyzję. Jak to przeżyje już nigdy niepewnych misji. Chyba, że do tej stacji terramorfowania... Chyba, że do niej.

W końcu w okolicy pojawili się ludzie. Jego towarzysze oraz chłop. Żyli. Nie byli ranni. Talbot z krzywym uśmiechem wskazał na rany postrzałowe. Uniósł wzrok widząc kogoś w pojeździe. Chwilę później rozpoznał kierowcę. Ojciec Lamis. Obun. Obok niego siedział przystawiając mu do głowy broń... Rupert?! Nie wierząc własnym oczom technik zobaczył w środku jakieś duże, metalowe skrzynie ubrudzone ziemią.

- Pojazd... - wycharczał inżynier. - Obun i Rupert... Uciekają ze skrzyniami... - wskazał ręką wehikuł technik.
 
Lechu jest offline