Chaos. Pożoga. Brak czasu na podjęcie decyzji. Gregory w eterze wypełnionym ołowiem i tym co się z nim spotkało rzucił się za pierwszą z wielkich, ceramicznych donic. Po objęciu pozycji inżynier wychylił się i strzelił chybiając. Przeciwnik był wyżej, niemal całkowicie osłonięty i zasypujący gradem pocisków pozycję technika. Nawet strzelec wyborowy mógłby w takich okolicznościach nie trafić. Talbot schował się za osłoną słysząc głośne terkotanie karabinów.
Słyszał słowa Mathiasa jednak nie wybiegł zza osłony kierując się w kierunku wejścia do posiadłości. Dlaczego? Bał się? Zapewne. Nie ufał umiejętnościom świetnie rzucającego najemnika? Możliwe. Jest jednak jedna pewna odpowiedź. One-Eyed nie był osobą spontaniczną. Nie leciał na pałę nawet, gdy to było bardziej bezpieczne niż siedzenie na miejscu. Gregory skryty za donicą czekał aż przeciwnik będzie musiał przeładować broń... i wtedy to poczuł.
Ból ramienia i barku był nieznośny. Tryb podczerwieni dokładnie określił miejsce wyciekającej krwi. Świeża posoka była cieplejsza niż to co ją otaczało. Pociski zapewne przeszły przez donicę i ziemię dopiero potem trafiając ciało uczonego. Talbot walczył o utrzymanie przytomności. Nie krzyczał, nie próbował się poruszać. To by mogło spowodować, że straci przytomność. W pewnym momencie usłyszał potężny wybuch. Obok niego przeleciało kawałki zabudowy, szczątki okna. One-Eyed już nie słyszał strzałów. Nie wiedział czy właśnie tracił przytomność i czy reszcie się udało. Podjął decyzję. Jak to przeżyje już nigdy niepewnych misji. Chyba, że do tej stacji terramorfowania... Chyba, że do niej.
W końcu w okolicy pojawili się ludzie. Jego towarzysze oraz chłop. Żyli. Nie byli ranni. Talbot z krzywym uśmiechem wskazał na rany postrzałowe. Uniósł wzrok widząc kogoś w pojeździe. Chwilę później rozpoznał kierowcę. Ojciec Lamis. Obun. Obok niego siedział przystawiając mu do głowy broń... Rupert?! Nie wierząc własnym oczom technik zobaczył w środku jakieś duże, metalowe skrzynie ubrudzone ziemią.
- Pojazd... - wycharczał inżynier. - Obun i Rupert... Uciekają ze skrzyniami... - wskazał ręką wehikuł technik. |