Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 21:51   #84
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
ulfram Savage nie był typem człowieka który wiele zastanawiał nad minionymi dniami, a jeszcze mniej o nich mówił. Wychodził z założenia że zdrowy organizm działa a dopiero chory zaczyna oglądać się za siebie w poszukiwaniu popełnionych błędów. Taka filozofia pozwoliła przeżyć mu niemal trzy dekady wojaczki. Na razie demony przeszłości pozostawały daleko w tyle, i lepiej by tak pozostało. Nie chciał zwariować, choć zapewne ziarno szaleństwa znajdowało się w każdym kto przez większość życia parał się wysyłaniem bliźnich na lepszy świat wzamian za godziwą zapłatę. W śmierci nie było nic majestatycznego. Widział wielkich wojowników którzy z bólu robili pod siebie niczym małe dzieci. Śmierć była śmierdząca,ohydna i pospolita. Wojownik nie wierzył w te bajdy o życiu po życiu. Widział jak avatar Torma Prawdziwego wypruwa flaki z Bane'a. Bogowie niczym się nie różnili od ludzi - byli potężniejsi ale nie lepsi, uderzeni krwawili a wszystko co krwawiło mogło ginąć. Proste. Nie mieli prawa mienić się lepszymi.

(***)

Paplanina przewodniczki wprawiała go niemal w hipnozę. Jednostajny potok słów sprawiał że myśli miał cały czas zajęte, a uwagę skupioną na opowieściach. Dookoła zrobiło się szaro - oznajmiając światu że pora szukać schronienia na noc. Zdziwił się jak szybko uciekał czas na wysłuchiwaniu opowieści.
Nagle zimy pot wystąpił na plecy Wulframa. Instynkt wojownika zawsze działał lepiej niżby można się było tego spodziewać. Wydobyte ostrze zawyło, tnąc powietrze. Wulfram zastygł w pozycji umożliwiającej szybkie przejście do ataku. To co zobaczył mogło sprawić że nawet staremu wydze nogi zmiękną w kolanach. Duchy.

Padły jakieś słowa, ktoś z nadal żywych coś mówił. Wulfram tylko lustrował postać krasnoludzkiego ducha będącą zaledwie kilka metrów od niego.

- Schowej ten wichajster bo se krzywdę zrobisz - Odezwał się po chwili przyglądania Wulframowi Krasnolud-widmo.

- Niech mnie diabli... - ponuro uśmiechnął się Wulfram - Czyż to nie nasz nieustraszony Hrothgar we własnej osobie ? Widzę że twoje szczerbate szczęście odwróciło się od ciebie ty stary zawalidrogo...- Oparł się swobodnie na mieczu obserwując widmo niegdysiejszego towarzysza. Śmierć w ich fachu była tak naturalna jak choroby weneryczne wśród ulicznic.

- Nie wiem ktoś ty, ale sie nie spoufalaj - Krasnolud łypnął na mężczyznę, jednak o pomyłce mowy być nie mogło, to był jak nic Hrothgar!. O co tu chodziło do cholery?.

- Jesteśmy sforą wilków w świecie owiec, pamiętasz ?...1358 Dolina Cienia... - Usilnie starał się przypomnieć towarzyszowi dawne czasy, jednocześnie pukając palcem w wymalowany na naramienniku pancerza znak wilczego łba. Taki sam widniał u krasnoluda. Zastanawiał go nagły zanik pamięci u przedstawiciela rasy żyjącej setki lat. Widocznie śmierć jednako podle traktowała przedstawicieli wszelkich ras. Hrothgar wpatrywał się przez chwilę w znak noszony przez Wulframa, a potem we własny. Najwyraźniej ciężko myślał, przygryzając wargę.
- Ja... ja nie wiem... - Wymamrotał w końcu, po kolejnej chwili zaś dodał:
- Nie znam ciÄ™! - Wiele pewniejszym tonem.

Wulfram wzruszył ramionami w geście rezygnacji, z duchem nie warto było dyskutować. Pewien swoich racji milczał. Pokiwał głową smutno, przed oczyma spoczywał mu przykład jak bolesny może być upadek potężnego wojownika i bał się podobnego końca. Najważniejszą umiejętnością każdego najemnika było odejście od ruletki życia gdy fortuna nadal sprzyjała. Była to cenna lekcja.
 
Grytek1 jest offline