Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 22:07   #24
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
- Cześć - zagadał do barmana, gdy ten, akurat, miał chwilę wolnego. - Słuchaj. Spotkałem tu przyjaciółkę i, podczas rozmowy, powiedziałem kilka słów za dużo i wkurzyłem ją nieprzeciętnie. To ta co skubnęła ci wino z lady.
- Tak? I co w związku z tym - zapytał czyszcząc kufel. Czy oni ZAWSZE to robią? W sumie nie zdażyło się Ilyi wiele razy oglądać barmana przy innej czynności niż rozlewanie alkoholu, lub czyszczenie naczyń
- Po pierwsze chciałbym uregulować jej rachunek
- No to dwadzieścia pięć, się należy.
- Masz. Mam też prośbę. Chciałbym ją przeprosić. Możesz mi powiedzieć, który pokój wynajęła?
Barman milczał wciąż trąc ścierką
- Skąd mam wiedzieć, że się znacie?
- Słuszna uwaga. - pochwalił barmana delikatnie - Ale chyba widziałeś Tango w naszym wykonaniu. Tak nie tańczą obcy ludzie.
- No... zdecydowanie nie - przytaknął
- Nazywa się Pruedence, ma pokój razem z Awerroesem, tym tam, z którym rozmawiałem przez dłuższy czas. Oboje jesteśmy tancerzami, wychowanymi w cyrku, choć nie tym samym. Ma piękne niebieskie oczy i zdecydowanie nie pachnie jak większość ludzi, z przykrością stwierdzam, że kobiet też, w Munbayne. Teraz mi wierzysz, że ją znam?
Ilya stał na przeciw drzwi. Jedne na lewo były te od jego pokoju, jedne na prawo był pokój Pru. Opierał się o przeciwległą ścianę myśląc. Ostatecznie odbił się od niej ruchem tułowia, zakręcił na palcach i wszedł do siebie. Odstawił naginatę i mausera, wcześniej rzucone na łóżko, do rogu. Rozrzucał zawartość plecaka po pościeli, aż w końcu znalazł. Teczka, z jakiegoś twardego, czarnego plastiku. W środku miał kilka kartek papieru. Większość porysowana ołówkiem, ale z tyłu kilka innych. Jedna, już całkiem stara kartka, czerwonego papieru, zakupionego daleko na wschodzie. Tu takiego nie robiono. Inna kartka była instrukcją. Westchnął załamując się

-Czemu tak łatwo stracić głowę dla kobiety? - zapytał sam siebie, dochodząc do wniosku, że gdyby nie one to chyba faceci nie mieli by co prowadzić swoich wojen. Choć w sumie sam jeszcze nie wiedział czy już stracił, czy po prostu nie przeszkadzała mu wizja, by dla niej stracić. Zabrał się do roboty. Kilka lat temu Siedem Gracji zawędrował na Daleki Wschód, tak Ilya zafascynował się rzeźbami z papieru. Nakupował odpowiednich kartek i kilka instrukcji. Większość zmarnował, a teraz została mu ostatnia. Usiadł na łóżku, krzyżując nogi, położył sobie teczkę na kolanach, kilka starych kartek obok i zabrał się do pracy. Nie wiedział czy to dla niej. Po prostu chciał się czymś zająć. Zwykłe siedzenie jest nudne. Tak mu się lepiej myśli. No... w każdym razie nie irtytuje się bezczynnością. Zaczął od kilku prób na zwykłych, zamazanych prymitywnymi rysunkami, kartkach. Wychodziło... średnio. A jak to twórca, on dostrzegał kazdy najdrobniejszy błąd. Jak w tańcu, stopa postawiona dwa cale nie tam gdzie trzeba zostanie przeoczona przez publikę (no ba... jakby oni wiedzieli gdzie ma upaść stopa), ale sam tancerz ma wrażenie, że to tak rzuca się w oczy jakby się przewrócił, rozwalając po drodze stolik, z chinską porcelaną. Jedna próba, druga, trzecia, czwarta, przypływ gniewu, uspokojenie się, piąta. W końcu zaczęło jakoś wyglądać. Westchnął głeboko i zabrał się do czerwonej kartki. Okazało się, że cena tego papieru (która go kiedyś zszokowała) wcale nie była wywróżona z kart. Papier giął się znacznie lepiej. Był wdzięczniejszym materiałem do pracy. Ostatecznie skończył niezwykle zadowolony z efektu. Po piątej próbie spodziewał się, że wyjdzie znacznie gorzej.


Cisnął ją za siebie, tak, że uderzyła o ścianę i spadła za łóżko, na którym się walnął, zaplatając dłonie na karku. No i tyle z myślenia. Cóż.. podczas tańca potrafił kombinować nad najgorszymi problemami, bo tańczył znacznie powyżej przeciętnego poziomu poświęcając na to niewielką uwagę. Ale to okazało się zbyt absorbujące. Zirytowany tym, że przez pół godziny do niczego nie doszeł teraz poświęcił się tylko kombinowaniu.

* * *
Podczas odprawiania rytuału nikt Prudence nie przeszkadzał, za co była ogromnie wdzięczna opatrzności. Potrzebowała tej króciutkiej chwili dla siebie, by móc skupić skołatane myśli. Złość wyparowała z niej wraz z trzaśnięciem drzwiami, pozostała duża doza żalu, a przede wszystkim, strach - właśnie odrzuciła coś co chciał jej podarować Awo. Nie mogła tak robić! Skoro on kupił coś, co chciał by nosiła, powinna z uśmiechem to przyjąć.

Posprzątawszy swoje rzeczy przemyła twarz zimną wodą. Przez chwilę starała się sobie przypomnieć czy Awo wspominał coś o jej biżuterii. Niektórych brzdęk złotych branzolet drażnił, jednak on... On chyba był z typu mężczyzn którym podobało się połączenie nagości z błyskotkami. Rozebrała się więc, pozostawiając na sobie błyszczące złotem ozdóbki. Zapatrzyła się na siebie w lustrze uznając, że jednak całość wymaga przytonowania. Nie mogła nie docenić efektu ciepłego oświetlenia w połączeniu z głębokim kolorem złota, jednak... meh, było tego za dużo. Na pierwszy odrzut poszła nadmierna ilość bransoletek, następnie złoty naszyjnik. Na szyi pozostawiła jedynie cienki złoty łańcuszek z lazurową zawieszką w kształcie łzy. Pozostało jeszcze tylko ułożyć włosy i była gotowa.

W pewnym momencie zdało jej się, że słyszy pukanie do okna. Dźwięk raczej nieadekwatny do sytuacji. W końcu byli na pierwszym piętrze, nikt nie pukałby do jej okna tutaj. W momencie, gdy uznała to za niezbyt zabawny omam słuchowy, dźwięk powtórzył się z bardziej natrętną nutą. Owinąwszy się kocem i podeszła do okna, by rozchylić zasłonięte zasłony.

A tam siedział sam tancerz, jednym półdupkiem na parapecie i uśmiechał... Miał już na sobie zwykłe ubranie. Pomachał dłonią w geście “cześć” i wykonał gest, proszący o otwarcie okna. Widząc zdziwnienie złożył ręce (z czego, w jednej chował różyczkę) i posłał spojrzenie typu “baaaardzo ładnie prosze”
Pru obejrzała się w stronę drzwi błagając opatrzność, by Awerroes przez tę chwilę nie wchodził. Wszystko zrozumiałby źle. Otworzyła okno mimo to. Podniosła brwi pytająco poprawiając koc na piersi.
Ilya patrzał na nią w ten sposób, aby miała pełną świadomość, że nie schodzi spojrzeniem poniżej jej ust
- Dzień dobry pani, zajmuje się obnośnym handlem. Byłaby pani zainteresowana zakupem, tego oto arcy... no... w każdym razie dzieła origami? - nieco zamaszystym ruchem obrócił dłoń i otworzył ją prezentując różę. Nie dał po sobie poznać, że się denerwuje. Miał nadzieję, że te wszystkie błędy i wady widzi tylko on, a ona, jako, że nie jest twórcą i chyba nie bawiła się w origami, ich nie dostrzeże
- Chcesz mi to sprzedać? - zaskoczona dziewczyna nie wiedziała jak zareagować - Bardzo ładne, ale dlaczego przez okno? - delikatnie nastroszyła się ironią jak zawsze kiedy nie wiedziała jak sobie poradzić z sytuacją.
-Eeee... - Ilya zrobił głupią minę, zbity z tropu. - Moje usługi nie należą do standardowych, więc i droga dostarczenia nie powinna być standardowa. Nie ważne. Tak, chciałbym sprzedać, a raczej dokonać wymiany.
- Na...? - ciągnięcie tej zabawy było dość niespodziewane dla samej tancerki jednak po prostu była ciekawa. Sytuacja wymiany usług jak najbardziej leżała w jej zakresie pojmowania, jednak chyba umykał jej sens całej transakcji. Toteż jak dziecko podążała za świecidełkiem ciekawa dokąd ją to zaprowadzi.

-Odpowiedź na pytanie. Albo dwa. Stoi?
- Zadaj pytania to ci powiem czy się zgadzam - uśmiechnęła się opierając ramieniem o framugę okna.
-Czemu nie powiedziałaś mi co na prawdę jest między wami? - zapytał z lekkim uśmiechem, ale wyraźnie pozornym luzem
- Sypiam z nim - wzruszyła ramionami - To nie zmienia ani o włos stosunków jakie ci opisałam. Chcę by był zadowolony i szczęśliwy.
Ilya się skrzywił. Nieco bardziej niż chciał.
-To nie są stosunki na zasadzie “starszy brat” - stwierdził zrzedzącym tonem i odwracając wzrok na ciemne niebo.
- W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie miałam brata - zażartowała lekko i przekrzywiła głowę - Z resztą, dlaczego by nie można sypiać z bratem?
- Widziałem wiele różnych rzeczy, kilka znacznie od tego dziwniejszych...
-Seks - przerwała mu - nic nie znaczy. Nie ma znaczenia z kim, gdzie i dlaczego. Równie dobrze można wahać się czy podać komuś dłoń. Mężowie zdradzają żony, siostry sypiają z braćmi. Fizyczna miłość w żaden sposób nie jest miarą przywiązania. Jest to wystarczająco porąbane bym odradzała również tobie przejmowanie się tym... gestem.

-Kochałaś kiedyś? - zapytał po chwili trawienia. Nagle miał wrażenie, jakby jej blask, którym go tak oślepiała, przygasł i to całkiem mocno.
- Tak - wyciągnęła rękę po papierowy kwiatek.
Ilya oddał jej go, jakby od niechcenia
-Więc nie rozumiem. Uprawiałem seks, czasem zwyczajnie pieprzyłem się z kobietami poznanymi na parkiecie, ale też kochałem się. To przecież zupełnie co innego. Mimo, że fizycznie niesamowicie zbliżone. Ach... nie ważne. Jestem niepoprawnym romantykiem. Być może kiedyś coś ściągnie mnie na ziemię

~W seksie nie ma nic romantycznego ~ powtórzyła w myślach mantrę, która teraz była jej drugą skórą, a kiedyś pozwalała przetrwać niespokojne noce. To ona jej to wytłumaczyła.
- Kojarzysz Nissheim? - zapytała delikatnie gładząc papierowe płatki - Pierwszą ofiarą tego miasta była Nyss. To ją kochałam. Jak siostrę, czysto platonicznie.
Tancerz spuścił wzrok przygnębiony śmiercią Nyss. Nie ważne, że jej nie znał. Póki zwłoki nie mają imienia, lub to nie dzieci, to potrafi przejść obok nich śmiejąc się. Ale gdy mowa o śmierci kogoś kto był komuś bliski...

- Ja kochałem raz... - westchnął głośno i nieregularnie, jakby walczył o kontrolę nad sobą - Murmaza była ode mnie znacznie starsza, ale to kwestia elfiej krwi. Różnica była tylko liczbą. Nie było jej widać podczas tańca. Jesteś pierwszą tancerką na poziomie przynajmniej podobnym do mojego, jaką spotkałem od kiedy ją... od kiedy ona nie żyje. Pamiętam jak to było z nią. Nazwanie tego “tylko seksem” byłoby obrazą dla tych wspomnień.- zakończył już cicho, coraz bardziej przygnębiony, bezwednie zaciskając pięść na parapecie.
- W takim razie była bardzo szczęśliwą kobietą - westchnęła cicho.
-[i]Szczęście... to bardzo ciężkie pojęcie. Zapytałem cię dziś czy ty byłaś szczęśliwa w cyrku. Byłem ciekaw czy... - zagryzł wargę, zastanawiając się czy chce o tym jej powiedzieć. Nie, inaczej. Chciał jej o tym powiedzieć. Tylko nie wiedział czy to odpowiednie. Nigdy nie był typem cichego macho.
- Czy co...? - pongaliła łagodnym głosem.

-Czy tylko u nas było tak, że chciało się uciec jak najdalej... Ta ekslozja... to my ją spowodowaliśmy... tylko po to aby uciec Al’Kharoonowi. Aby uciec jego łowcom... - już powiedział za dużo. O tym NIKT nie powinien wiedzieć.
- To jak ona umarła? - rozumiała potrzeby Ilyi, czasami łatwiej po prostu opowiedzieć o strasznych przeżyciach, czasami to pomaga. Dlatego pozwoliła delikatnie nacisnąć chłopaka, by ten mógł w swym wywodzie odnaleźć chociaż trochę spokoju.
- Każde z nas miało trzy imiona. Ja byłem Ilya dla trupy. Arhiman na scenie i Aoth na...- był coraz słabszy. Jakby się kurczył, gdy o tym mówił -... na arenie... Dość. Starczy! -zganił sam siebie.
Pru podskoczyła pod wpływem nagłej zmiany tonu głosu. Zaskoczona zamrugała patrząc na twarz rozmówcy, jakby nagle zmieniła kolor. Jednak tempo narzucone tancerzowi było za duże.
-Mu-szę iść. Miło było poznać... - wydukał, już ledwo nad sobą panując. Kontrolowanym ślizgiem znalazł się na skraju dachu i, przy sporej prędkości, zeskoczył z niego ginąc w nocy.

Prudence jeszcze przez chwile przyglądała się niknącej w ciemności sylwetce. Mogła go powstrzymać, złapać za rękaw i próbować... próbować co? Pewnie dlatego go nie zatrzymywała. Westchnęła ciężko i zamknęła okno zastanawiając się czy spotka jeszcze kiedyś tancerza. Dopiero teraz zasłaniając szyby przypomniała sobie o papierowym kwiatku. Był bezużyteczny, ale jakoś nie widziała powodu by go wyrzucać. Schowała więc go do torby i obmywszy ponownie twarz w skupieniu wróciła do przerwanych uprzednio przygotowań.
Rozczesała włosy, by ponownie upiąć je w podobną fryzurę. Była gotowa dokładnie w momencie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Uśmiechnęła się gotowa i zdeterminowana.
- Awo? - uchyliła drzwi tak, by wszelkie wdzięki chowały się ich skrzydłem.

- Pru, mogę wejść? - zapytał ostrożnie, nie chcąc ryzykować, że zły nastrój dziewczyny nadal trwa.

Gdy upewniła się, że u drzwi stoi mężczyzna na którego właśnie czekała uśmiechnęła się i wykonując zapraszający gest rozchyliła drzwi nadal pozostając pod ich osłoną. Gdy tylko wszedł przesunęła się zamykając wejście, a w pokoju rozszedł się nienautralnie głośny skrobot zamykanego zamka. Nim zdążył się obrócić dziewczyna podeszła i przywierając do jego pleców zaczęła szeptać przeprosiny jednocześnie rozpinając jego koszulę i składając pocałunki na nieosłoniętej materiałem skórze. Przysięgała, że nie chciała go urazić i że będzie nosiła tę chustę i chociaż Awerroes zwrócił uwagę na fakt, że ani razu nie podziękowała i nie wyraziła swojej wdzięczności, to w tej chwili nie znajdował się w pozycji by jej to wypomnieć.


Ilya szybko przestał biec.
- Nie... znowu się zaczyna - wyszeptał sam do siebie, wiedząc jak spędzi kolejne kila godzin i był na siebie niesamowicie zły o to. Szwędał się po mieście bez celu, pogrążony walce, by nie poddać się cichej rozpaczy. Stare słowa, wyżobione krwią w jego pamięci, go prześladowały...
“Gdy leżysz na ziemi i wiesz, że już nie usłyszysz oklasków, że nie wyjdziesz na scenę, a za to trzeba będzie opuścić cyrk i trupę, która była jedyną rodziną i wie się, że zginie się jako żebrak...”
-No no no... kogo my tu mamy.

Ilya rozejrzał się i zorientował, że wszedł w typową ciemną uliczkę, gdzie typy, spod ciemnej gwiazdy, sączyły mocniejsze trunki. Już sporo wypili. Tancerz zawrzał. Przypomniał sobie całą wściekłość jaką czuł, po śmierci Murmazy i po raz pierwszy znalazła ona cel
-Jakiś blondasek zapomniał, że ulice bywają niebezpieczne w nocy. Jako praworządni obywatele, jesteśmy zmuszeni zadbać o...
-Zawrzyj gębę grubasie i zejdź mi z drogi...

Nastała cisza. Tego się nikt nie spodziewał.
-Że co powiedziałeś?! - warknął największy z nich
-Abyś ruszył swój tłusty zad, bo stoisz mi na drodze, prosiaku.
Obecni wstali. Szeptali między sobą. Było ich pięciu
-Z nim jest coś nie tak... zostawmy go
-Czarny, nigdy nie zamkniesz mordy?
-Dobra blondasku... jeśli teraz zapłacisz nam myto, to zapomnę o twoim niewyparzonym ję...
Nie zdołał dokończyć, bo pałka wybiła mu ząb, z taką siłą, że aż pochylił się w dół. Ilya machnął drugi raz, tym razem słabiej, ale rozwalając usta i naruszając jedynki. Dopiero gdy pijak padł na ziemię, jęcząc niemiłosiernie, reszta zorientowała się co się dzieje.

- Następni? - zapytał Ilya, z wyraźnym wyzwaniem. Uliczka była wąska. To dobrze. Potrafił wykorzystać ściany, śmietniki i inne elementy w walce, a im nie pozwalało to go otoczyć. Pierwszy odważny, a w zasadzie bardziej pijany, rzucił się rudzielec. To było aż śmieszne, bo był on najniższy ze wszystkich. Z pijackim rykiem rzucił się na tancerza. Atak był tak nieporadny, że aż żałosny. Ledwo dostrzegł jak blondyn unika ataku półobrotem, a tego gdy zawiązał mu jakąś wstęgę wokół nadgarstka w ogóle nie zauważył, póki świat nie zawirował i ziemia nie uderzyła go potężnie w plecy. Ryknął czując, że chyba ma złamany nadgarstek. A Ilya nie czekał, aż tamci nabiorą odwagi, rozpędził się w dwóch krokach, wyskoczył odbijając od ściany, zawirował z niesamowitą prędkością i zdzielił kolejnego piętą w pysk, że aż uderzył w przeciwległą ścianę. Ostatni dwaj już mieli chwilę by zorientować się w sytuacji i wcale nie zamierzali dać się łatwo powalić. We wściekłości Ilya nawet nie poczuł jak pięść zanużyła się w jego boku, ale wytrąciło go to z równowagi. Większy pijak zaraz go złapał i wygiął ręce za plecami, wytrącają pałkę z dłoni

-I co teraz wari acie? - zapytał poprawiając chwyt i podnosząc go tak, że musiał stanąć na palcach, po czym odciągnął go od ściany. Ilya nie miał siły się uwolnić.
-Splot słoneczny-
Chybiony, nieco zbyt wysoko, więc nie było źle
-Bok-
Auu... dokładnie tam, gdzie oberwał od trolla
-Policzek-
Dosyć tego... Ilya warknął groźnie, z takim zacięciem, że pijak się zawahał.
Tancerz wyszedł z zaułka otrzepując ramię. Tak, to mu pomogło. Nie ma nic lepszego na smuty niż stare, klasyczne mordobicie. Jak to dobrze, że zmienił ubranie. Nie miał już ochoty tańczyć. Wrócił do Rogatej Wróżki, ale od razu poszedł na górę i zamknął się w pokoju.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 22-01-2012 o 01:38.
Eyriashka jest offline