Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 22:25   #25
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Nienawidził takich chwil. Momenty samotnej bezsenności tuż przed świtem sprzyjały rozpamiętywaniu najróżniejszych niepowodzeń. Leżąca obok elfka, poznaczona śladami upojnej nocy, wcale nie poprawiała jego sytuacji. Cokolwiek trudno było pogodzić sprzeczne impulsy. Jeden nakazywał rozważyć sensowność jakiegokolwiek związku. Drugi przypominał o przyjemności, gdy obsypywał pocałunkami aksamitną skórę Prudence, nieustannie prąc ku górze – gdzie między dorodnymi piersiami tkwiła końcówka naszyjnika... Aby uniknąć takiego dysonansu, na trzy kwadranse przed świtem wymknął się z łoża.

Zazwyczaj w takich sytuacjach brał Ugryzia na „spacer”, jakby ów był zwyczajnym psem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mechaniczny czworonóg tego nie potrzebuje, ale pałętająca mu się pod nogami kupa metalu dawała mu pewne poczucie normalności i pozwalała czymś zaprzątnąć myśli. Teraz, kiedy pies robił za kupkę złomu, musiał sobie radzić inaczej. Krótka przechadzka zawiodła go na cmentarz.

Takie miejsca zawsze go uspokajały. Nie był jednym z ksenomantów-ekscentryków lubujących się w szokowaniu nieznajomych symboliką funeralną, lecz dzielił z resztą przedstawicieli swej Dyscypliny pogląd na śmierć.

Jak mag zazwyczaj wyjaśniał ludziom, ksenomancja nie była tożsama z nekromancją – każdy czarodziej by się obruszył na taką tezę! - ale ją w sobie zawierała. Per se zajmowała się jedynie sprawami ducha i duszy, a jednym z jej głównych narzędzi była manipulacja strachem. Lekko na modłę Horrorów... lecz to w gruncie rzeczy mało znaczyło. Ludzie i Horrory aż zbyt często działali niepokojąco podobnie. W każdym razie, tak się składało, że największym lękiem większości ludzi był strach przed śmiercią. Czyniło to śmierć bodajże najpotężniejszym narzędziem ksenomantów, więc jej opanowanie było koniecznością. Opanować, a więc wyzbyć się strachu – magia nie była tak prosta, jak technika, i nie dało się jej praktykować bez wyzbycia się strachu przed własną mocą. Awerroes przypuszczał, że ten niuans kosztował życie większą ilość jego kolegów przy fachu niż starcia z horrorami. Jeśli odrzuciło się strach przed obcą mocą, znikała najważniejsza z barier chroniących przed zbytnim zagłębieniem się w zakazaną wiedzę. A to najczęściej było tragiczne w skutkach.

W każdym razie – sprowadzało się to do tego, że Awerroes miał zupełnie inny pogląd na pewne sprawy niż normalni ludzie. Cmentarz był dla niego symbolem śmierci i nieuchronnego końca. Wręcz przeciwnie, był przepełniony reliktami życia! Choć nie posiadł jeszcze umiejętności widzenia wszelkiego życia, niemal fizycznie czuł otaczające go ze wszystkich stron fragmenty Prawdziwych Wzorców. Mało tego, w pobliżu aż roiło się od bardziej tradycyjnych form życia. Ot, na cmentarnym drzewie siedziała sobie w najlepsze wiewiórka, a gdzieś w bardziej zaniedbanej części widać było kopczyk kreta. Summa summarum, tworzyło to idealne warunki dla zadumy – w tym miejscu nie czuł się osamotniony, a jednocześnie nie musiał znosić dokuczliwości bliskiego towarzystwa kogokolwiek szczególnego.

Kiedy wreszcie zebrał się i rozsadził wygodnie na szerokim nagrobku, mógł wreszcie poświęcić trochę uwagi dręczącym go wątpliwościom. Dotyczyły, jak łatwo było się domyślić, Prudence. Dziewczyna była tak piękna jak zawsze, a w łożu szalała niczym istny demon. Mógł to poświadczyć Problem tkwił w tym, że ksenomancie to przestawało wystarczać. Owszem, miał do niej słabość... - sama myśl o niej sprawiła, że nieświadomie uniósł do twarzy koronę kwiatu, złożonego przez kogoś na grobie – ale zauroczenie stopniowo mijało. Dziewczyna zdołała chyba przez ten dzień wymienić z chłopakiem więcej słów aniżeli z nim przez ostatnie dwa tygodnie. Mówiło to źle o ich związku. Ba!, pokazywało, że żyją w zupełnie innych światach. Kobieta nawet nie umiała czytać, a jej wiedza o świecie była szczątkowa. Znała kilka nazw miast - tych w których przebywała jej trupa... i niewiele więcej. Nic, o czym mogłaby rozmawiać ze swoim kochankiem. Mag również nie polepszał sytuacji. Wprawdzie posiadł wszechstronne wykształcenie, lecz zupełnie nie orientował się w tematach, które tworzyły mały mały świat elfki.

Innymi słowy – pozostawało im prawie tylko łóżko. Łóżko, które dla Awerroesa było niewystarczającą podstawą, a dla Pru nie oznaczało nic osobistego. Tyle, co nic.

Powoli zaczynał rozumieć, że wcale nie pociągała go niegdysiejsza prostytutka o mentalności niewolnicy. Tym, czego pożądał, była kobieta jeszcze nieistniejąca. Prudence, ale wyzwolona, wykształcona... i wyleczona. Wizja była realna - dziewczyna, mimo swojej prostoty, głupia nie była – lecz była też nadzwyczaj czasochłonna w realizacji i wcale nie gwarantowała sukcesu. Jak przekonał się na własnej skórze, nawet u najemników naiwnością zakładać odwzajemnienie uczuć. Cóż, warto było spróbować, zwłaszcza, że autentycznie zależało mu na tym, żeby dziewczyna stanęła na nogi.

No, nie, żeby nie był zadowolony z kochanki – miał przecież do niej wyraźną słabość. Tylko, że mogła być dużo lepsza. A przede wszystkim, chciał od partnerki więcej. Na dzień dzisiejszy zaś nie zapowiadało się, aby łatwo od niej to uzyskał... Postanowił zatem, że od następnego dnia rozpocznie edukację Prudence.

Z tym postanowieniem zastał go świt. Pierwsze promienie Słońca skutecznie wybiły mu z głowy rozmyślania i znacząco polepszyły atmosferę. Znaczyły też, że musi się szybko zbierać, gdyż niedługo w „Rogatej Wróżce” zacznie się spotkanie...

***

Udało mu się dotrzeć do drzwi Rogatej Wróżki ledwo chwilę po zakończeniu spotkania.
 
Velg jest offline