Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2012, 01:07   #28
Pruszkov
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Padł ostatni strzał. Akcja zakończona.

Jakie to wygodne, umrzeć na cmentarzu. Od razu pochówek, nawet nie trzeba do kostnicy wozić, normalnie pełen serwis na miejscu. Krzysztof mimowolnie uśmiechnął się.

Ale nie było na to czasu. Zaraz będą gliny, zaraz będzie raport, zaraz będzie Sebastian. I mimo, że detektyw pewnie dalej siedział gdzieś na drugim końcu Polski, Krzysztof czuł go niemal tuż za sobą, dyszącego mu na kark.

Ciarki przeszły mu po plecach. Może lekkie PTSD, może po prostu ewolucyjne przystosowanie do unikania drapieżników, Krzysztof nie wiedział. Faktem było, że nie chciał ponownej konfrontacji z Sebastianem.

Nie ma czasu. Krzysztof poleciał za kierownicę samochodu i odpalił silnik (był wdzięczny Danielowi, bo samochód był pierwszej klasy), Dimitrej dorwał walizkę, Daniel ściągnął Dragunova. Wpakowali się do auta i odjechali z piskiem opon.

***

Dojechali do meliny. Krzysztof postanowił wynająć niedługo pokój hotelowy, ale dziś nie miał siły. Oddał Danielowi kluczyki, skinając głową, rzucił przelotne spojrzenie Anecie, po czym udał się do swojego pokoju. Zamknął prowizoryczne drzwi, po czym położył się na materacu i podłożył ręce pod głowę.

Patrząc w sufit, rozmyślał.

Najpierw jego głowę nękały myśli związane z Sebastianem. Tam, na cmentarzu, urządzili masakrę. Bezwzględny detektyw musiał o tym słyszeć. Choć, z drugiej strony, "zaprzyjaźnieni" policjanci mieli się tym zając. Zabawne, pomyślał Krzysztof, przecież ja też jestem "zaprzyjaźnionym policjantem". W pewnym sensie.

Postanowił się tym nie martwić. Przez chwilę rozmyślał o akcji. Dobrze zaplanowana, bezbłędnie wykonana, no i szczęście dziś było po ich stronie. Ale zbyt wiele pozostawili przypadkowi, a to niedobrze. Szczęście jest ważne, ale w żadnym wypadku nie powinno się mu powierzać całej misji. Nieważne. Krzysztof pocieszył się, że przecież takiego typu zleceń już nie będzie.

Poświęcił też chwilę na rozmyślania o towarzyszach. Lubił aktualizować swoje opinie o różnych ludziach raz na jakiś czas. Aneta to Aneta, ktoś, kogo teorytycznie możnaby było określić mianem "fajna dziewczyna". Znała się na rzeczy - to mu się podobało. Wiedział doskonale, jak bardzo jej zdolności będą przydatne, kiedy będzie trzeba być cichym. Mieć w grupie kogoś, kto tak rzuca, to skarb.
Potem pomyślał o Dragunovie. Wyglądał na wojskowego, umiejętność używania snajperki też na to wskazywała. Krzysztof przypomniał sobie, gdy Dragunov celował do Satany bez dwójnogu. Ciekawiło go to, domyślał się, że to z powodu wojskowego treningu. A więc był wojskowym, Krzysztof doszedł do wniosku a priori. Albo jestem w sporym błędzie. Bez znaczenia, snajper znał się na tym, co robił, a wsparcie z daleka jest nieocenione.

Dalej był Dimitrej. Tu było najmniej do zastanawiania się - brutal z giwerą, który najpierw strzelał, potem może pytał, jak akurat zabrakło mu amunicji. Krzysztof postanowił na niego uważać. Nigdy nic nie wiadomo z takimi osobnikami.

Największą zagwozdkę sprawił mu jednak Daniel. Po pierwsze, był chyba najbardziej profesjonalny z nich wszystkich. Przerastał Krzysztofa w tym, że nie bał się użyć broni, gdy trzeba było to zrobić. Problemem było jednak co innego - Krzysztof miał wrażenie, że Daniel go obserwuje. Nie miał na to dowodów, ale intuicja mu to podpowiadała. A co jak co, ale intuicję to Krzysztof miał. Nie wiedział tylko, po co Daniel miałby to robić. Ponownie, mógł być w błędzie, ale jeśli nie był... postanowił nie pozostawać dłużnym. Jutro zacznę zbierać dokładniejsze dane, pomyślał Krzysztof. Oczy mu się zamykały. Zmęczony, zasnął.

***

Dzień później dostali zaproszenie na imprezę, z czego Krzysztof był zadowolony. Wchodząc do samochodu, cieszył się. Nie był jakimś specjalnym fanem imprez, ale może uda mu się poderwać jakąś dziewczynę, pogadać z nią o wszystkim i o niczym i nie pójść z nią do łóżka, pokazując jej, że przecież interakcje międzyludzkie nie muszą się ograniczać tylko do tego...
-Hej tu „Kosa”, jest sprawa! Zapomnij o klubie! Jedzcie szybko pod wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Pomorskiego...

Okej. To by było na tyle, jeśli chodzi o marzenia.

Dojechali tam dość szybko. Szybki podział ról i akcja, pełen profesjonalizm. Szybko dorwali dziewczynę, która była akurat na wykładzie. Jakoś wyszło, że wpadła pod opiekę Krzysztofa, który nie narzekał, bo znał się na eskortowaniu vipów.
- Jest jednak parę rzeczy, które musisz zapamiętać. Gdy usłyszysz wystrzały, rzucasz się na ziemie, bezwzględnie. Gdy jesteś w samochodzie, trzymasz głowę nisko i chowasz się miedzy nami, żebyśmy w razie czego działali jako ludzka tarcza. Gdy to my strzelamy, chowasz się za tego, kto właśnie cie prowadzi, a gdy prowadzący targa cie na bok albo na ziemie, nie opierasz się. Uwierz mi, znamy się na tym i doprowadzimy cie całą i zdrową do bezpiecznego miejsca, o ile będziesz z nami współpracować, dobrze? -
Krzysztof upewnił się, że zrozumiała. Dimitrij pożyczył mu pistolet, TT. 8 strzałów, powinno wystarczyć. Eskorta do samochodu przebiegła bez problemów, ale już na nich czekali.
- Łapy na broni, zdaje mi się, że ten za nami jest uzbrojony. - powiedział Daniel zza kierownicy. No to jazda...
 
Pruszkov jest offline