Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2012, 16:21   #43
Songolooz
 
Songolooz's Avatar
 
Reputacja: 1 Songolooz nie jest za bardzo znany

Sora. Myśl nie do końca przypominała uderzenia młotem. Była... niedorzeczna. Czy ta roninka byłaby w stanie postawić na nogi taki spisek? Dla niej? To niewiarygodne. Jednak odepchnięta myśl nie dawała spokoju młodej kobiecie. Wgryzała się w mózg powolutku, jak wiertło. Systematycznie, coraz głębiej. Dlaczego miałaby być aż tak zła? W końcu była roninką, co wyklucza sytuację jako pozbawiającą ją honoru lub stawiało w złym świetle kogoś z jej klanu. Szkoda, że nie zabiła jej kiedy mogła. Lub chociaż nie zabrała jej listu. Płakanie nad rozlanym mlekiem jednak mijało się z celem. Czy roninka byłaby w stanie pozyskać wystarczające środki, by wynająć taką drużynę? Może, chociaż bardziej prawdopodobną byłaby sytuacja gdzie ona i ktoś... bogaty... Zamrugała zatrwożona tą myślą. Nie, nawet myślenie o współpracy Sory z psubratem Aratą wydawało się zbyt zatrważające. Co gorsza, jeśli taki sojusz byłby realny, oznaczałoby, że jej historia w jakiś sposób jest związana z Chuushinem Gurasu.

Dreszcz trwogi przywołał ją do świata rzeczywistego, pozostawiając w głowie echa złych przeczuć. Bogowie, oby to były tylko mrzonki jej skołatanego umysłu. Oby to była tylko paranoja.
- Najpierw służka - zawyrokowała trochę odległym głosem, jednak również z tonem niepozostawiającym wiele miejsca dla wyobraźni. Rozkaz został wydany. Wstała i nie zerkając w stronę żadnego z nich ruszyła korytarzem do pokoju Cho.

Sil oraz jej świta nie musieli szukać długo, spotkali kobietę w kuchni, czyszczącą jakiś talerzyk. Prawdopodobnie po właśnie spożytym, skromnym posiłku. Wytarła go z wody szarą szmatką i odłożyła za stosik razem z innymi egzemplarzami. Następnie odwróciła się do zebranych, świadoma ich obecności, bo zbliżanie się takiego zgrupowania trudno było przeoczyć. Chyba, że było się na raz ślepym, głuchym i przechodziło atak serca.
- Widzę, że już państwo zjedli? Zaraz uporam się z uprzątnięciem zastawy...
Dziewczyna uśmiechnęła się uprzejmie do gości swojego pana.
- Czy może życzycie sobie czegoś jeszcze? Dodatkowej porcji, więcej napitku?
- Kilku odpowiedzi- Nguyen natychmiast grzecznym acz konkretnym tonem przeszła do sedna - Od jak dawna Maya nie spała u siebie w łóżku i jakie motywy tobą kierowały, kiedy zdecydowałaś się nie pomknąć na ten temat gospodarzowi? - nie planowała tutaj żadnych tortur, szarpanin czy nacisków. Podejrzewała służącą o umysł wystarczająco biegły, by sama mogła wydedukować co stwierdzony fakt będzie oznaczał dla jej przyszłości. Wściekłość pana Neitaki, wyrzucenie na bruk ze złymi rekomendacjami, jeżeli była lojalna komuś innemu to również niezadowolenie i tej osoby. Tak wiele do stracenia. Musiała to zrozumieć. Nie była głupia, a paradoksalnie w ciężkiej ciszy człowiek zaczyna myśleć znacznie szybciej. Toteż Sil patrzyła ze spokojem na służącą zaciągając dym do płuc.

Co jak co, ale to zdecydowanie nie był rodzaj reakcji, którego skrycie mogła oczekiwać przewodząca swojej brygadzie Sil Nguyen. Pokorna slużąca, prócz niebanalnych umiejętności kulinarnych, miała samoopanowanie godne podziwu niejednego mordercy na zlecenie. Nawet nie drgnęła pod naporem potencjalnego oskarżenia, niezależnie od tego jak mroczne i ponure sugestie odnośnie jej przyszłości zawodowej mogło ono nieść.
- Łaskawa pani, jeżeli dobrze pamiętam, nasza panienka Maya zawsze spała u siebie. A przynajmniej jeszcze w noc przed swoją kłótnią z panem Neitaki i zagadkowym zaginięciem...
Jak właściwie szło to chłopskie przysłowie? Trafiła kosa na kamień? Chyba tak. Na dalszą część zapytania członkini Klanu Hebi otrzymała równie oklepaną, acz przymilną ripostę:
-... ale zapewniam, że o tym fakcie poinformowałam mojego przełożonego natychmiast. Niczego po drodze nie pomijając. Nie ośmieliłabym się. Nigdy.
Shin, który obserwował kobietę swoim mistycznym wzrokiem medyka, nie odnotował nawet podwyższenia jej pulsu. Jeżeli faktycznie kłamała, to zwyczajnie marnowała się w służbie u czcigodnego pana Neitaki, gdyż na dywanach pałacowych namiestników doszłaby do iście monumentalnych i majestatycznych rzeczy. Onimaru, chociaż nie był dokładnie pewien granicy między prawdą oraz fałszem, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ta kobieta wykorzystuje jego taktykę - pokonuje potencjalnego wroga swoim uniżeniem i służalczością. Yuen z kolei szybko pojął, że argument Małej Żmiji na dobrą sprawę jest utkany z suchej słomy, bo jeśli zajdzie taka potrzeba, cieniutka warstwa kurzu na pościeli zwyczajnie nie spełni swojej roli bezwzględnego oskarżenia w obecności właściciela posesji. Chyba, że mieli zamiar zarzucić Cho po prostu o zaniedbywanie swoich obowiązków. Ale nic więcej.

Służka nie ułatwiała im sprawy. Miał wrażenie wręcz, że go przedrzeźnia, odpowiadając uprzejmie, unikając odpowiedzi lub dając takie które nic nie znaczą. Godne podziwu, ale strasznie upierdliwe. Ronin odniósł wrażenie, że jak jej nie przycisną, nic nie wskórają.
W jego głowie wykiełkował pomysł. Uśmiechnął się, można by rzec od ucha do ucha. Postronny obserwator mógłby uznać, że uśmiech był ciut za szeroki jak na standardy anatomiczne zwykłych ludzi. Zaczął iść bardzo powoli między towarzyszami, nie zwracając zbytnio na nich uwagi, prześlizgiwał się miedzy nimi jak wąż. W międzyczasie, z jego oczy zaczęły błyszczeć od żądzy, wpatrzone w Cho. Zatrzymał się, dopiero gdy zrównał się z Sil, tym samym stając bardzo blisko jej rozmówczyni. Miał nadzieję, że Sil odczyta jego intencję. Czekał na przyzwolenie zbliżenia się do przesłuchiwanej, jego ruchy były nerwowe, zaś język, który wędrował po jego wargach, zdawał się stawać co raz dłuższy.

Sil delikatnie zmarszczyła nosek. Oczywiście, że rozpoznawała to wushu. Skoro Onimaru chciał trochę postraszyć służkę, droga wolna - ledwo zauważalnie skinęła głową. Stosując zwyczajne metody raczej nie dowiedzą się wielu ciekawostek.

Ronin bez chwili zwłoki ruszył w stronę Cho. Stanął przed nią, tak, że mógł wyczuć jej oddech na swojej szyi. Zaczął ją okrążać, i obserwować. Chciał, żeby zwątpiła w jego intencje i straciła opanowanie gdy był za jej plecami. Przez chwilę, pozwalał, żeby napięcie rosło. Nagle, położył rękę na jej ramieniu, język, który w tej chwili miał długość dwóch dłoni, musnął jej kark.
- Powiedz, droga Cho...- wyszeptał przez zachrypnięte gardło do jej ucha. - ... jak to się stało... że taka kompetentna i lojalna służąca jak Ty, nie zauważyła, że łóżko panienki nie było używane od wielu dni, hm? - jego głos wyrażał radość, którą czuje małe dzieck wiedzące, że dostanie zaraz wymarzony prezent. Ale Onimaru nie był dzieckiem, i nie na zabawki się cieszył.

Ronin zachowywał się mało ludzko... Widok taki mógł wywołać tylko jedną reakcję, strach... Shin jako obserwator czuł raczej obrzydzenie, ale i zarazem fascynację. Nie często miał przyjemność spoglądać na tego typu metody zdobywania informacji. Preferował on raczej metody mniej przerażające, chociaż przerażenie to odczucie subiektywne.

Powoli małymi krokami zaczął kierować się do Sil, tak by dać do zrozumienia, że on także chciał by spróbować, że także mógłby pokazać na co go stać. Aczkolwiek czy to była prawda? Czy w tej chwili posiadał coś co mogło by pomóc w obecnej sytuacji...
- Ja ostatni... – cichutko wyszeptał do ucha Sil tak by nikt nie usłyszał po czym spojrzał na służkę, która w tej chwili nie była raczej skoncentrowana na tyle by dojrzeć przekaz jaki Shin chciał wywołać.

- P-proszę się opanować i naty-natychmiast przestać! Takie zachowanie jest niedopuszczalne! Niezależnie od tego czy jest się w tym domu gościem, czy nie!
Widać pokorność i usłużność także miała swoje granice, o czym mógł poświadczyć ów niekontrolowany słowotok, jaki właśnie wylał się z zakłopotanych ust Cho. Służka, na równi oburzona, upokorzona przed ‘widownią’ i poddenerwowana z powodu dwóch pierwszych faktów oraz ogólnej wulgarności spektaklu urządzanego właśnie przez Ronina, odepchnęła go mocno od siebie z bijącym wręcz od niej zdegustowaniem. Oraz nutką lęku. Po drodze poszturchnęła także lewym łokciem stojak na naczynia, który o mało co się nie przewrócił. Ciężko dysząc, z rozbieganym wzrokiem, bardziej krzyknęła, niż powiedziała:
- M-mówiłam przecież, że nic nie wiem! Może zwyczajnie przeoczyłam to, z powodu przejęcia zaginięciem panienki Mayi! Nie wiem!

Shin czuł, że Ronin zrobił swoim teatrem wystarczająco dużo. Służka zdecydowanie nie była już tak spokojna jak wcześniej co oznaczało, że wystarczyło tylko znaleźć odpowiedni klucz do otwarcia drzwi, za którymi kryła się prawda.
Podchodząc do służki włożył rękę własnej kieszeni, a w dłoni natychmiast pojawiła się strzykawka pełna klarownego pływu. Szybkim ruchem wręcz na oślep wbił w służkę igłę i nie czekając na chwilę zastanowienia od razu zaczął szybki monolog.
- Masz 2 minuty zanim trucizna zacznie działać. Ty masz informację, a ja w rękach twoje życie. Gdzie jest dziewczyna i czemu kłamiesz nam prosto w oczy! – Shin patrzył na służkę i czekał tylko na jedno małe potknięcie, które mogło by pomóc w rozwiązaniu zagadki.
Onimaru musiał przyznać, że Shinowi udało się go zaskoczyć. Jak to mawiają? Cicha woda, brzegi rwie, a Herbalista właśnie zrzucił pozory anemicznego strumyczka, by pokazać jak rwącą rzeką może się stać, kiedy zajdzie taka potrzeba. Zdaniem Ronina, sytuacja wymykała się spod kontroli, chociaż zakładał, że Shin blefuje. Schował język, jego spojrzenie jak i wyraz twarzy wróciły do normy. Podczas, gdy krzykliwie ubrany chłoptaś zwracał na siebie uwagę, on zajął ”bezpieczną” pozycję, na tyłach zgromadzenia.
 
__________________
Między życiem, a śmiercią jest naprawdę cienka linia.
Songolooz jest offline