Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2012, 19:15   #304
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Zamek von Kytke.

Narada w tunelu była krótka. Głównie dlatego, że ktoś zgłosił się na ochotnika a reszta mogła go poklepać po plecach i odetchnąć z ulgą. Gottri zlazł z drabinki przepuszczając elfa. Moperiol rzucił szybko okiem na pobojowisko i ostrożnie ruszył ku wieży. Za nim z otworu wychylił się Felix z zamiarem wypatrywania uzgodnionych znaków. Czymkolwiek miały być.

Elf przesuwał się szybko. Na tym terenie praktycznie nie dało się za niczym ukryć, więc szybkość była jego jedyną osłoną. Niezbyt pewną, czego bolesną świadomość miał mijać kolejne zwłoki. To musieli być ci, którzy szturmowali wieże. Zginęli wszyscy od strzał. Wyglądali na ludzi a przynajmniej żaden nie miał żadnych widocznych mutacji. Poza tym niczym się nie wyróżniali. Trupy, jak trupy. Podobne do tych znajdowanych przez nich w tunelu. Tyle, że nie mieli żadnych oznaczeń rodowych.

Z duszą na ramieniu, ale bez przeszkód dotarł do ścian wieży. Nikt do niego nie strzelał, nie było żadnych oznak, że spostrzeżono jego obecność. Przykleił się plecami do ściany i począł badać okolice, okrążając okrągłą konstrukcje. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to że budowla nie miała żadnego klasycznego, widocznego wejścia. Trupy były dookoła całej konstrukcji, zupełnie jakby napastnicy też szukali miejsca, przez które mogli by sforsować ściany. Cześć z nich padła od strzał, ale zważył też kilku nabitych na włócznie i dwie grupy poparzonych śmierdzących zwłok, które po bliższych oględzinach, okazały się nieszczęśnikami oblanymi gorącym olejem, lub czymś takim. Podobnie jak poprzednie zwłoki, te również nie nosiły śladów żadnych mutacji. Mieli różnorodne uzbrojenie i opancerzenie, niektórzy nosili tuniki i tarcze ze znakami herbowym von Kytke.

Na wysokości dwóch dorosłych mężczyzn elf dostrzegł kilka wąskich otworów strzelniczych w ścianach wieży, ale były za małe, aby można się nimi dostać do środka. Co ciekawe napastnicy nie mieli ze sobą żadnego sprzętu typu taran czy drabiny, tradycyjnie używanego do zdobywani fortyfikacji. Musieli wiedzieć, że nie dostaną się do budynku przez okna i że nie ma tradycyjnych wrót czy drzwi. Moperiol obszedł budynek już dwa razy i wciąż nie znalazł drogi do środka. W końcu oparł się zrezygnowany o ścianę i bębniąc o nią palcami, zastawiał się co dalej.
~~ No i co ja teraz, ku… ~~

Elf ugryzł się w język, aby nie krzyknąć. Wyłożył się jak długi na plecy, kiedy ścianą za nim cofnęła się do środka i trochę na bok. Wylądował na plecach rozkładając się jak długi na kamiennej posadzce. Gdyby teraz ktoś chciał go teraz zabić, to nawet dziecko nie miałoby z tym większych problemów. Na szczęcie nikogo takiego nie było na miejscu. Chwilowo.

Szybko podniósł się na równe nogi. Był na najniżej kondygnacji wieży. Pomieszczenie było małe. Poza stertą beczek nie było to nic, więc ostrożnie wszedł na górę. Następna kondygnacja była okrągłym pomieszczeniem pełnym otworów strzelniczych. Tam gdzie w ścianie nie było otworów, stały stojaki na broń, głownie kołczany strzał, włócznie i oszczepy. Na środku wisiał ogromny kocioł, podwieszany do sufitu. Pod nim dogasło właśnie palenisko. W środku były resztki leju. Od kotła wiodły dwie kamienne konstrukcje, do których po przechyleniu kotła można było wylać olej i w ten sposób oblać nim ludzi na zewnątrz wieży. Co zresztą miało miejsce.

Tutaj też znalazł zwłoki. Mutantów było dwóch. Wyglądało na to, że to oni byli obrońcami wieży. Jeden miał dodatkowe oko na środku czoła, drugi dodatkową parę rąk. Musiał używać jej z wprawą, bo trzymał jednocześnie dwa łuki. Napastnicy nie dostali się do środka, ci dwaj mieli rany zadane z zewnątrz. Pierwszy miał teraz jeszcze jeden, czwarty otwór w czaszce, dokładnie miedzy trójką oczu. Drugi też zaliczył kilka postrzałów, miał też w sobie dwa bełty i sztylet, najważniejsze użyty jak pocisk. Poza tym, obaj mieli lekkie pancerze, miecze, sztylety i kilka bezwartościowych drobiazgów.

Elf zbadał pomieszczenie i wszedł na następną kondygnacje. Pomieszczenie było podobne do poprzedniego, tylko sporo niższe i bez kotła na środku. Nie było tu niego. Dalej, po drabince można było wejść na dach, gdzie Moperiol znalazł zwłoki jeszcze jednego mutanta. Ten miał nietoperzowe uszy i skrzydła, na szczęście za małe, aby na nich latać. Również nie żył, trafiony kilkoma bełtami i kulami z broni palnej. Wyposażenie miał podobnie jak ci na dole.

Moperiol przeszukał wszystkie kondygnacje, ale poza bronią nie znalazł nic szczególnego. Wyglądało na to, że choć wieża nie została zdobyta, to jej załoga zginęła. Na koniec zszedł jeszcze raz do najniższego pomieszczenia i sprawdził beczki. Woda, suszone mięso, nic specjalnego. Już miał wracać, kiedy coś zwróciło jego uwagę. Na początku nie wiedział co, ale po chwili to do niego dotarło. Wszystkie pomieszczenia na górze były okrągłe, tak jak wieża, to zaś miało proste ściany i było sporo mniejsze. Elf opukał ściany, ale te były z grubego kamienia i nic to nie dało. Wiedziony instynktem jeszcze raz wrócił na górę i przeszukał piętro w poszukaniu mechanizmu, podobnego do tego, jakim było zabezpieczone wejście. I udało się! Był ukryty niedaleko kotła. Po naciśnięciu oznaczonego charakterystycznym symbolem łowców kamienia, na dole usłyszał dźwięk przesuwającej się ściany. Szybko zbiegł po schodach i zobaczył odsłonięte przejście, tuż obok sterty beczek. Nie było tam żadnego pomieszczenia, ale schody, stromo opadające w dół. Maperiol wsłuchał się uważnie w dźwięki, które przytłumione, ale jednak stamtąd dochodziły i struchlał. Bestia. Wyraźnie usłyszał ryk Bestii. Choć tutaj był go słychać dużo słabiej niż na rozwidleniu, które mijali wcześniej, wewnątrz góry, to ten tunel musiał prowadzić również w to samo miejsce...
 
malahaj jest offline