Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2012, 12:09   #301
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Dla dziewczyny nie miało większego sensu wypatrywanie czegokolwiek. Po pierwsze gówno widziała poza blaskiem ogniska, po drugie nadal nie podobał się jej ten pomysł ale co tu zrobić. Sama przecież przez te ostępy nie ruszy. Leżała więc na plecach i oglądała zachmurzone niebo przez liście drzew. Gdyby chociaż pokazała się jakaś gwiazda. W mieście nie są tak dokładnie widoczne. Nasłuchiwała i złożyć kawałki układanki do kupy. Ciągle brakowało jej jednak jakiegoś spoiwa, omijała ich istotna informacja.
Usłyszała ruch towarzyszy i zrozumiała, że coś musiało się stać. Odwróciła się na brzuch, tylko po to by ujrzeć Mierzwe i Dirka, na muszce osobnika, którego sami mieli podejść.
„Jak do tego doszło? – pytała siebie, nerwowo myśląc nad jakąś akcją ratunkową.”

- Zadowolony? – szepnęła do czarodzieja, gdy Dirk ruszył w ich stronę. – Teraz wszyscy wpadliśmy jak śliwki w kompot.
Nie było sensu dalej się ukrywać. Skoro pozwolili mu odejść, to znaczy, że wiedzieli o pozostałej części grupy.
- Schowaj to! – wskazała na tajemniczą skrzynkę, będącą w posiadaniu czarodzieja. – Nie po to ją tutaj taszczyliśmy by ją nam odebrano. Kiedy tu podejdzie, zrobimy odpowiedni poziom hałasu, by ją ukryć wśród liści czy co.
W międzyczasie dziewczyna poprawiła sztylet w bucie, by bez problemu mogła go wyciągnąć, a jednocześnie nie był zauważalny. Czytała kiedyś w jakiejś powieści jak podróżnik dzięki sprytnie schowanemu ostrzu wydostał się z obozu goblinów, zabijając ich przywódców i połowę strażników. Autor z pewnością przesadzał, ale sama istota tak skrytej broni była zdecydowanie skuteczna.

Rzeczywiście wiedzieli o nich sporo. Po relacji Dirk’a dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy ta ich prywatna misja nie zamieniła się przypadkiem w jakąś publiczną informację. Kogo nie spotykali to miał przewagę informacji, a był to atut niezwykle ważny. Kiedy weszli w obręb ognia, do jej nozdrzu doleciał zapach dobrze przyprawionej potrawki. Momentalnie poczuła skurcze w żołądku, który zaburczał głośno. W końcu pół dnia nie mieli nic w ustach, a energii spożytkowali dość sporo. Nie mogła jednak ryzykować. Postanowiła spróbować potrawki dopiero kiedy upewni się po ich gospodarzu i towarzyszach, że nie ma jakiś dziwnych właściwości. Truciznę odrzuciła od razu, nie po to ich zapraszali żeby otruć, ale istnieje wiele innych różnych specyfików.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 14-01-2012, 14:39   #302
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Leo skrzywił się. Przybył tutaj na polowanie. Polowanie! Nie pieprzone intrygi polityczne i gry pomiędzy jednym wpływowy a drugim... wpływowszym? Nie ważne. Tak czy siak byli w dupie. Mierzwę złapali, a Dirka wykorzystali jako posłańca.

Sam plan był prosty, żeby nie powiedzieć za prosty. W takich momentach Heinz tęsknił za okresem gdy wraz z grupką towarzyszy polował na komanda orków w okolicach Wissenlandu. Tam nie było możliwości żeby ktoś trzeci miał ukryty cel w walce z orkami.

Zielonoskórzy przybywali, zabijali i odchodzili. Nikt nie miał z tego korzyści, po za najemnikami walczącymi z nimi. A i to nie zawsze. Ork, niebezpieczne bydle. Tylko prawdziwi weterani mogli powiedzieć że walczą z orkami zawodowo.

Heinz wstał, poprawił broń za pasem i łuk na plecach, po czym ruszył w kierunku obozu. Jeśli byli obserwowani, sprawdzanie czy nóż w bucie dobrze leży, nie miało za dużego sensu.

-Kurwa.

To słowo dobrze oddawało samopoczucie Leo.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 14-01-2012, 23:19   #303
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Słuchajta ludzie! - krzyknął krasnolud - Przysięgnijcie tak jak kazał mój przyjaciel, albo nici z wymiany! Przysięgnijcie, że ostawicie miasto i jego mieszkańców w pokoju!

Po tych słowach poprawił przy pasie toporek do rzucania i szeptem zwrócił się do Bruna - Jakby coś kombinowali to załatw z kuszy czarnego pomagiera, a ja załatwię Iskariotę, dobra?
 
Komtur jest offline  
Stary 16-01-2012, 19:15   #304
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Zamek von Kytke.

Narada w tunelu była krótka. Głównie dlatego, że ktoś zgłosił się na ochotnika a reszta mogła go poklepać po plecach i odetchnąć z ulgą. Gottri zlazł z drabinki przepuszczając elfa. Moperiol rzucił szybko okiem na pobojowisko i ostrożnie ruszył ku wieży. Za nim z otworu wychylił się Felix z zamiarem wypatrywania uzgodnionych znaków. Czymkolwiek miały być.

Elf przesuwał się szybko. Na tym terenie praktycznie nie dało się za niczym ukryć, więc szybkość była jego jedyną osłoną. Niezbyt pewną, czego bolesną świadomość miał mijać kolejne zwłoki. To musieli być ci, którzy szturmowali wieże. Zginęli wszyscy od strzał. Wyglądali na ludzi a przynajmniej żaden nie miał żadnych widocznych mutacji. Poza tym niczym się nie wyróżniali. Trupy, jak trupy. Podobne do tych znajdowanych przez nich w tunelu. Tyle, że nie mieli żadnych oznaczeń rodowych.

Z duszą na ramieniu, ale bez przeszkód dotarł do ścian wieży. Nikt do niego nie strzelał, nie było żadnych oznak, że spostrzeżono jego obecność. Przykleił się plecami do ściany i począł badać okolice, okrążając okrągłą konstrukcje. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to że budowla nie miała żadnego klasycznego, widocznego wejścia. Trupy były dookoła całej konstrukcji, zupełnie jakby napastnicy też szukali miejsca, przez które mogli by sforsować ściany. Cześć z nich padła od strzał, ale zważył też kilku nabitych na włócznie i dwie grupy poparzonych śmierdzących zwłok, które po bliższych oględzinach, okazały się nieszczęśnikami oblanymi gorącym olejem, lub czymś takim. Podobnie jak poprzednie zwłoki, te również nie nosiły śladów żadnych mutacji. Mieli różnorodne uzbrojenie i opancerzenie, niektórzy nosili tuniki i tarcze ze znakami herbowym von Kytke.

Na wysokości dwóch dorosłych mężczyzn elf dostrzegł kilka wąskich otworów strzelniczych w ścianach wieży, ale były za małe, aby można się nimi dostać do środka. Co ciekawe napastnicy nie mieli ze sobą żadnego sprzętu typu taran czy drabiny, tradycyjnie używanego do zdobywani fortyfikacji. Musieli wiedzieć, że nie dostaną się do budynku przez okna i że nie ma tradycyjnych wrót czy drzwi. Moperiol obszedł budynek już dwa razy i wciąż nie znalazł drogi do środka. W końcu oparł się zrezygnowany o ścianę i bębniąc o nią palcami, zastawiał się co dalej.
~~ No i co ja teraz, ku… ~~

Elf ugryzł się w język, aby nie krzyknąć. Wyłożył się jak długi na plecy, kiedy ścianą za nim cofnęła się do środka i trochę na bok. Wylądował na plecach rozkładając się jak długi na kamiennej posadzce. Gdyby teraz ktoś chciał go teraz zabić, to nawet dziecko nie miałoby z tym większych problemów. Na szczęcie nikogo takiego nie było na miejscu. Chwilowo.

Szybko podniósł się na równe nogi. Był na najniżej kondygnacji wieży. Pomieszczenie było małe. Poza stertą beczek nie było to nic, więc ostrożnie wszedł na górę. Następna kondygnacja była okrągłym pomieszczeniem pełnym otworów strzelniczych. Tam gdzie w ścianie nie było otworów, stały stojaki na broń, głownie kołczany strzał, włócznie i oszczepy. Na środku wisiał ogromny kocioł, podwieszany do sufitu. Pod nim dogasło właśnie palenisko. W środku były resztki leju. Od kotła wiodły dwie kamienne konstrukcje, do których po przechyleniu kotła można było wylać olej i w ten sposób oblać nim ludzi na zewnątrz wieży. Co zresztą miało miejsce.

Tutaj też znalazł zwłoki. Mutantów było dwóch. Wyglądało na to, że to oni byli obrońcami wieży. Jeden miał dodatkowe oko na środku czoła, drugi dodatkową parę rąk. Musiał używać jej z wprawą, bo trzymał jednocześnie dwa łuki. Napastnicy nie dostali się do środka, ci dwaj mieli rany zadane z zewnątrz. Pierwszy miał teraz jeszcze jeden, czwarty otwór w czaszce, dokładnie miedzy trójką oczu. Drugi też zaliczył kilka postrzałów, miał też w sobie dwa bełty i sztylet, najważniejsze użyty jak pocisk. Poza tym, obaj mieli lekkie pancerze, miecze, sztylety i kilka bezwartościowych drobiazgów.

Elf zbadał pomieszczenie i wszedł na następną kondygnacje. Pomieszczenie było podobne do poprzedniego, tylko sporo niższe i bez kotła na środku. Nie było tu niego. Dalej, po drabince można było wejść na dach, gdzie Moperiol znalazł zwłoki jeszcze jednego mutanta. Ten miał nietoperzowe uszy i skrzydła, na szczęście za małe, aby na nich latać. Również nie żył, trafiony kilkoma bełtami i kulami z broni palnej. Wyposażenie miał podobnie jak ci na dole.

Moperiol przeszukał wszystkie kondygnacje, ale poza bronią nie znalazł nic szczególnego. Wyglądało na to, że choć wieża nie została zdobyta, to jej załoga zginęła. Na koniec zszedł jeszcze raz do najniższego pomieszczenia i sprawdził beczki. Woda, suszone mięso, nic specjalnego. Już miał wracać, kiedy coś zwróciło jego uwagę. Na początku nie wiedział co, ale po chwili to do niego dotarło. Wszystkie pomieszczenia na górze były okrągłe, tak jak wieża, to zaś miało proste ściany i było sporo mniejsze. Elf opukał ściany, ale te były z grubego kamienia i nic to nie dało. Wiedziony instynktem jeszcze raz wrócił na górę i przeszukał piętro w poszukaniu mechanizmu, podobnego do tego, jakim było zabezpieczone wejście. I udało się! Był ukryty niedaleko kotła. Po naciśnięciu oznaczonego charakterystycznym symbolem łowców kamienia, na dole usłyszał dźwięk przesuwającej się ściany. Szybko zbiegł po schodach i zobaczył odsłonięte przejście, tuż obok sterty beczek. Nie było tam żadnego pomieszczenia, ale schody, stromo opadające w dół. Maperiol wsłuchał się uważnie w dźwięki, które przytłumione, ale jednak stamtąd dochodziły i struchlał. Bestia. Wyraźnie usłyszał ryk Bestii. Choć tutaj był go słychać dużo słabiej niż na rozwidleniu, które mijali wcześniej, wewnątrz góry, to ten tunel musiał prowadzić również w to samo miejsce...
 
malahaj jest offline  
Stary 17-01-2012, 13:57   #305
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
~ No to Ci niespodzianka~ pomyślał elf wpadając do środka opustoszałej wierzy ~ Z pewnością spodobałoby się to krasnoludowi, szkoda, że został w tunelu~
Dokładnie zbadał wszystkie piętra, obejrzał trupy – tym razem już mutanty. W gruncie rzeczy nie znalazłby nic cennego, gdyby nie kolejny mechanizm otwierający przejście na samym dole.

Gdy usłyszał ryk Bestii na chwile zamarł, począł się zastanawiać co czynić. Wrócić, czy nie? Powrót był takim samym ryzykiem jak dostanie się tutaj. Wracać, gdy w sumie nic się jeszcze na razie nie dowiedział? Uznał, że musi iść jednak dalej. Wrócił do jednego z okienek, czy też gdyby były za małe to na dach. Nie był pewien czy łowca czekający na znaki go zobaczy i czy go w ogóle zrozumie, ale jeśli tak to postarał mu się pokazać, że schodzi na dół, w stronę ryków Bestii.

Po czym zbiegł na dół i podążył stromymi schodami, przed siebie. Uważnie, krok po kroku, cały czas nasłuchując niebezpieczeństwa i szukając ewentualnej możliwości ukrycia.
~ Obym tego swego ciekawstwa nie żałował~ pomyślał włóczykij, możliwe że idąc w stronę czyhającej na niego śmierci.
 
AJT jest offline  
Stary 18-01-2012, 18:58   #306
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Felix, którego męczyło stanie w wejściu do tunelu zobaczył w końcu elfa, wychylającego się z okna wierzy. Już sam fakt, że zdołał coś zauważyć przypisał sobie jako sukces czasie nocy, jednak uznał, że albo nie widzi wyraźnie albo elf używa szyfru. Postanowił jednak nie wychodzić ze swojej roli i poinformować resztę towarzyszy.
- Udało mu się! Jest w środku i wygląda na całego, chyba nikogo tam nie zastał. Pokazywał coś, ale przyznam się, dużo mi to nie powiedziało.
Powtórzył znaki Moperiola o tyle o ile potrafił.
- Chce nam powiedzieć żebyśmy przyszli do niego? Jak myślicie? Może lepiej tu zostać.
 
Luffy jest offline  
Stary 19-01-2012, 14:45   #307
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Świątynia

- Wins. Nazywam się Wins. - odpowiedział czarodziejowi, wręczając każdemu chętnemu porcje faktycznie świetnej potrawki z królika. Sam też się zajadał nie wiele robiąc sobie z podejrzliwych spojrzeń swoich gości. - Misek wystarczy, spokojna głowa. -

Widok mutanta trzymającego po jednej misce w każdej dłoni i nalewającego potrawkę łyżką trzymaną ogonem, był... Niecodzienny. Co by nie mówić ich dzisiejsza kolacja miała wyjątkową oprawę.

- No więc sprawa wygląda tak. Mam tu kilkoro ludzi z miasta. Macie szanse uratować ich życie i wynieść z tego coś dla siebie. Proponuje wam wymianę. Wiem, że macie coś, co należy do naszego wspólnego znajomego, człowieka, który rozkazuje zapewne już wam znanej Bestii. Z krótkiej pogawędki z waszym przyjacielem wiem, ze jesteście ludźmi von Antary i domyślam się powierzonego wam zadania. Domyślam się, że kazał wam działać w tajemnicy i jakby co to się na was wypnie. Przyzwyczajacie się. Wiem też, że za cholerę nie wiecie co tu się dzieje a przypuszczam, że i nie specjalnie wiecie jak się za to zabrać.

- Dlatego proponuje wymianę. W zamian za ten przedmiot, oddam wam zakładników, całych i zdrowych, dorzucę do tego kilka informacji, które powinny być dla was cenne. Mogę też wam opowiedzieć co nieco o obiekcie waszego zlecenia. Przede wszystkim jednak jestem w posiadaniu informacji o małym kataklizmie, który niedługo spotka to wasze cenne miasto. O ile ktoś nie zdoła mu zapobiec. Oczywiście, musiałby najpierw wiedzieć o czym mowa... -

Mutant uśmiechnął się promiennie.
- Żebyśmy mieli jasność. Dla mnie ów przedmiot ma sporą wartość, ale mam ten komfort, że mogę potraktować go zamiennie, z ludźmi, których schwytaliśmy. Niektórzy z tych, których być może już spotkaliście, gotowi są dla niego zabić i walczyć z narażeniem własnego życia. Ja nie. Proponuje wam uczciwą wyminę, ale jeśli się na nią nie zgodzicie, wasza sprawa. O świcie przybędą tu moi towarzysze i razem damy sobie z wami rade, jeśli byście próbowali czegoś głupiego. Choć jak już mówiłem, temu tu kozakowi, wolałbym tego uniknąć. Na znak moje dobrej woli, jak tylko skończmy rozmowę, będziecie mogli odejść. Wszyscy. Pewnie będziecie potrzebować czasu do namysłu. -

Wins odstawił pustą miskę i spojrzał na nich uważnie.

- Czy Lars albo Lipke mówili wam jak Ostermak przetrwało Burze Chaosu praktycznie nietknięte? Pewnie Vid pierdnął coś zdawkowo o sobie i swoich dzielnych łowcach. Dzielni obrońcy Imperiom, odparli atak hordy Arachorna. Może chcielibyście ich poznać? -
Wins spoglądał na nich pytająco przez chwilę, po czym rozłożył dłonie w powitalnym geście.
- W tak razie, witam. Mnie też miło poznać! -
Mutant swoim zwyczajem uśmiechnął się promiennie.
- Wiem, jestem dosyć żwawy, jak na poległego w bitwie z Chaosem, prawda? Sami wiecie, dieta, świeże powietrze i te sprawy.
- Mówię wam o tym dlatego, abyście mieli pewność, że gdy mówię, że coś wiem, to nie tylko mówię. Będziecie mogli zapytać o to Larsa. Chciałbym zobaczyć wtedy jego minę. O ile będziecie mieli jeszcze okazje.
- W każdym razie prawda jest taka, że Lars faktycznie przewodził mnie i grupie innych łowców, których sam wcześniej dobrał i wyszkolił. Trzeba wam widzieć, że stary Vid, to nie byle chłystek. Widział już w życiu więcej, niż dziesięciu innych ludzi razem wziętych. Swego czasu, kiedy jeszcze podróżowali z von Antarom i parom innymi, było o nich głośno. Jak popytacie jakiś starych bywalców Aldorfskich knajp, to może przypomną sobie te opowieści. Wiecie, że kiedyś nawet chadzali na smoka?
- W każdym razie, kiedy nadchodziła armia Arachorna, On, Ja i nasi ludzie poszliśmy zadbać, aby ominęła miasto. Plan był szalony, ale wykonalny. Ostermak nie leży na trasie głównego pochodu więc główne siły nie traciły czasu, aby je zniszczyć. Spieszyli już wtedy pod miasto Białego Wilka. Początkowo radziliśmy sobie tylko z mniejszymi grupami maruderów czy zwierzoludzi, którzy nie dołączyli do głównych sił, ale w końcu jakiś ich przywódca zainteresował się jeszcze nie splądrowanym miastem i ruszył na nie z siłami na tyle dużymi, że otwarta walka nie miała sensu. Na swoje nieszczęsne musieli iść lasem a tam już na nich czekaliśmy. Zasadzki, podjazdy, zabijanie przywódców z daleka i inne takie. Jesteśmy w tym mistrzami. Byliśmy jak duchy. Wkrótce to oni zaczęli się nas bać a ten ich cały przywódca, wkrótce dostał strzale. Sam Lars tego dokonał. Bydlak jednak nie zdechł, ale przynajmniej odpuścił sobie miasto. Zamiast tego skupił się na nas. W sumie o to nam chodziło, ale nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia. Stracił na to praktycznie całe swoje wojsko, ale w końcu doszło do starcia.

- Głęboko w tych lasach jest miejsce, którzy wszyscy nie skażeni chaosem omijają z daleka. Tam doszło do bitwy. Jeśli można to tak nazwać. My dopadliśmy jego i on nas. To była pułapka. Mistrzowska, ale jednak. Naszpikowaliśmy go strzałami jak jeża, ale użył jakieś ich plugawej magii. Nie mieliśmy pojęcia, co zrobił a Lars kazał nam atakować, póki jest osłabiony rzucaniem czaru. Tak mówiłem. On wiedział. Musiał się już z tym spotkać. My ruszyliśmy do ataku, aby ostatecznie skończyć to co zaczęliśmy a on z tym jego „bezcennym” synalkiem uciekli, jak psy.

- Powinniście to widzieć. To byłą walka, o której watro opowiadać. Wieźcie lub nie, ale zabiłem wtedy minotaura, który ochraniał do końca czarownika. Niestety zaraz po tym, jak padł wódz chaosytów, głaz stojący w tamtym miejscu eksplodował zielonym ohydnym blaskiem i poraził wszystkich w pobliżu. Od tamtego czasu mam do pomocy to. -

Wins pomachał im ogonem
- Każdy z nas został czym spaczony. Niektórzy tak bardzo, że tego nie przeżyli, innych musieliśmy zabić na miejscu. A reszta... Musieliśmy nauczyć się z tym żyć. Niektórzy próbowali wrócić do miasta. Opowiedzieć, co się stało. Liczyli na pomoc. Można powiedzieć, ale byli przesadnymi optymistami, jeśli wiecie co mam na myśli. Osobiście nie narzekam. Jak zapewne zauważaliście mam sporo nowych możliwości. Co do innych....

- Mówię wam to, abyście wiedzieli kim jestem. I zastanowili się dobrze nad moją propozycją. Zapewne macie pewne wątpliwości natury... moralnej, ale uwieźcie mi, ta transakcja się wam opłaci a i kilka istnień dzięki temu uda się ocalić. To miasto, jego mieszkańcy i całe to gówno już mnie nie obchodzi, ale nie życzę im źle. Dlatego składam wam te propozycje.

- No potrawka się skończyła i to by było na tyle. Pytajcie o coś, jeśli chcecie. Odpowiem, ale za ważne inflacje oczekuj zapłaty. Wiecie jakiej. Wtedy odpowiem na wszystkie pytania i powiem wszystko co wiem. Jeśli tak wasz wola możecie odejść. Jak namyślcie się na wymianę dajcie znać. -
 
malahaj jest offline  
Stary 21-01-2012, 15:01   #308
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Ostermak. Przed bramą.

Widzą co Bruno zrobił z Iskariotą tłum zawrzał a pomocnik Czarnego Proroka zrobił się czerwony jak burak. Zaraz też szepnął coś do swoich dwóch pomocników i jeden z nich, wzorem Bruna rzucił Jotuem o ziemie i stanął na krasnoludzie jedną stopą. W dłoni pojawiła mu się krótka włócznia, której grot przykładał do głowy Jotuna. Przywódca całej trójki wystąpił nieco naprzód i przemówił.

- Słyszeliście co powiedział ten pies! Ten, który jeszcze nie dawno mordował bezbronnych, niewinnych ludzi na waszych oczach?! Ten morderca każe wam przysięgać! Wam, którym wcześniej spalili domy, wam których chcieli spalić żywcem, wam, których głodzą, sami obżerając się za tymi murami! Wam każą przysięgać, że MY zostawimy ICH w spokoju! Tych samych, którzy wam TO zrobili! -
Czarny przesunął dłonią, pokazując zgliszcza obozu. Tłum wrzał coraz bardziej z każdą chwilą.
- Spójrzcie co uczynili z Prorokiem! Z tym, który przebył zbawić ich dusze! Torturowali go i zamęczyli prawie na śmierć! Im chcecie przysięgać?! -
Reakcja tłumu była łatwa do przewidzenia. W górę podniósł się las rąk, niektórych uzbrojonych w co popadnie. Uchodźcy wrzeszczeli i rzucali wyzwiskami. Było ich przynajmniej kilkuset.
- Co odpowiecie na takie żądania? Pokażcie co mamy dla nich w odpowiedzi! -

Na wezwanie Czarnego tłum rozstąpił się i ze środka wyjechał wóz. Był trochę nadpalony, ale wciąż sprawny. Umieszczono na nim kilka sporych, kilkumetrowych belek, powiązanych z jeden gruby taran. Musiały pochodzić z konstrukcji nabrzeża lub ocalały ze spalonej karczmy. Gislan, choć nie był specem od machin oblężniczych skrzywił się mimowolnie. To coś było tak prymitywne i toporne, ze każdy szanujący się brodacz, wstydziłby się z czymś takim pokazać pod murami. Z drugiej strony jednak, ta furtka, która strzegła wejścia do miasta, też nie była bramą krasnoludzkiej fortecy...

Tymczasem Czarny szepnął coś swoim dwóm pomagierom i ruszył w kierunku trzymającej Iskariote dwójki. Sam. Zatrzymał się kilka kroków przed nimi.

- Jeśli cokolwiek mi się stanie, moi ludzie wypatroszą tego kundla na waszych oczach a reszta ruszy na miasto. - syknął zimno, spoglądając na nich lodowatym wzrokiem - Ta banda starców ich nie powstrzyma a was jest tylko dwóch. No i Vid, ale on też jest tylko jeden.
- Oddajcie Proroka i zabierzcie to ścierwo! Zróbcie to a dam wam jeden dzień. Jeden dzień na dostarczanie nam zboża, które te skurwysyny chowają w miejskich magazynach. Młyn jest nie daleko, poradzimy sobie i bez jego gospodarza. Mają dać nam zborze i otworzyć dla ludzi bramy. Połowa mieszkańców tej wiochy już się wyniosła, reszta wyniesie się zaraz a moi ludzie nie mają dachu nad głową. -


Czarny niemal na nich warczał z nienawiścią spoglądając na Bruna.

- Oddajcie Proroka, a dam wam jeden dzień na przekonanie tego grubego bydlaka, do spełnienia naszych żądań. Inaczej weźmiemy miasto siłą. Tym ludziom i tak jest wszystko jedno. Tutaj zdechną z głodu albo zamarzną w nocy.
- Jeśli jednak bramy otworzą się dla nich i dostaną jedzenie dach nad głową, to nie będzie plądrowania, niszczenia i zabijania. Wszyscy przetrwają. -


- Jeden dzień, heretyckie psy. Jak oddacie Proroka. Albo to wszystko skończy się tu i teraz. -
 
malahaj jest offline  
Stary 21-01-2012, 19:21   #309
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa pałaszował potrawkę z królika. W sumie znalazł się w takich tarapatach, że mógł być to jego ostatni posiłek. A takiego się nie odmawia. Gdy skończył otarł rękawem usta. Poprosił Winsa o manierkę z wodą, łyknął trochę i wsłuchiwał się w opowieść odmieńca.

Ułożył przy tym wygodnie na tarczy, którą podał mu Dirk i wpatrywał w ciemne niebo. Gdyby nie świadomość, że gdzieś w mroku czają się inni mutanci byłoby nawet przyjemnie. Wins, mutant nie mutant, umiał opowiadać. Przynajmniej nikt ich na razie nie atakował.

Wiele pytań cisnęło mu się na usta, gdy odmieniec skończył swą opowieść, ale za część należało zapłacić. Tego na razie wolał uniknąć. Dmuch podrapał się po nieogolonym, policzku i wreszcie nie wytrzymał:

- Dobra, Mości Wins. Spróbujemy po Waszemu. Pogadamy, podpytamy się o to i owo... Wiem, wiem. Nie chcecie gadać o naszym wspólnym znajomym, Wasze prawo. Nie wierzycie w jego śmierć, Wasze prawo. Ale powiedzcie czy możecie zdradzić rolę jaką odgrywa w tym wszystkim von Kytke? Z tego co mi rzekliście nie lubicie skurwysyna... Dlaczego? Nie pomógł Wam w czasie Burzy? Zresztą nie lubicie też Larsa i Lipkego. O nich nam może co więcej rzekniecie.

Przerwał na chwilę:

- A właśnie, Lars o Was wie? Dziw bierze, że Was zostawił na pastwę losu. O jego synalka się już nie martwcie. W zaufaniu Wam rzeknę, że młodzian nie żyje. Ba, wiecie, że Bestia zamordowała córkę Lipkego? On nie ma teraz nic do stracenia. Nie wiadomo co zrobi. Szczególnie, gdy ludzi burzy mu do buntów Czarny Prorok. Jak wrócimy z czterema jeńcami, to wybaczcie jaja na urwie zamiast wręczyć nagrodę. Starego Antary się nie da oszukać byle łajnem.

Spojrzał na Winsa. Chciał się jeszcze czegoś dowiedzieć.

-Jeszcze jedno. Tak Was słucham i się zdajecie w miarę poukładani. Mimo widocznych zmian na ciele. Nie zachowujecie się również jak morderca czy grasant. Nie wydajecie się zdegenerowani na umyśle. Dlatego spytam, niech mocarny Ursun mi wybaczy tę ciekawość. Co Wy najlepszego robicie? Wysługuje się Wami bydlę, które zabija niewinnych ludzi. Ludzi, których kiedyś chroniliście. Wy naprawdę myślicie, że nasz wspólny znajomy Was odmieni z powrotem w ludzi. Skąd pewność, że Was nie rzuci na pożarcie Bestii, gdy tylko podrzucicie mu przesyłkę, co? Karbujecie sobie? Gdy pracujecie dla skurwysyna, to nie liczcie na łaskę. Chyba, że macie coś czym skurwiela szachujecie.
 
kymil jest offline  
Stary 21-01-2012, 22:11   #310
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wieża

Elf nie miał żadnej gwarancji, że Felix zobaczył jego znaki, ani że je zrozumiał. Mimo to wrodzona ciekawość kazała mu zbadać tajemne przejście, które odkrył w wieży. Powoli i ostrożnie zagłębił się w ciemność korytarza. Elfie zmysły pomogły mu poruszać się w niemal całkowitym mroku i nasłuchiwać odleglejszych odgłosów walki. Te powtarzały się regularnie co jakiś czas. Czasami ludzkie okrzyki, słowa, niezrozumiałe z tej odległości, częściej ryki Bestii. Po nich z reguły następowały wrzaski umierających.

Schody prowadziły w dół regularnym korytarzem. Moperiol, mimo, że jego oczy radziły sobie z ciemnością znacznie lepiej niż ludzkie, widział tylko na kilka metrów do przodu, dlatego posuwał się bardzo powoli. W końcu, gdzieś przed sobą zobaczył słabe światło. Odgłosy walki wciąż dochodziły stłumione i zniekształcone przez echo, gdzieś z wnętrza góry, więc ruszył śmielej licząc, że wreszcie znajdzie coś wartościowego.

KLIK!

Wąskie, długie ostrze wysunęło się ze ściany i uderzyło w drugą. Siła była na tyle duża, że mogła przebić na wylot nawet opancerzonego krasnoluda. Odskoczył w ostatniej chwili. Ostra jak brzytwa klinga, rozerwał mu ubranie i zostawiła niegroźną szramę na skórze, w okolicy uda. Kilka kropel krwi polało się na kamienne schody. ~ Ufff! Było blisko... ~

Moperiol zdwoił ostrożność, przez co poruszał się jeszcze wolniej. W końcu jednak dotarł do pocieszenia, w którym kończył się korytarz. Sala, wielkości sporego pokoju była mniej więcej kwadratowa. Znajdowało się tu czworo drzwi, które okazały się prowadzić do mniejszych pomieszczeń. Każde było niedużą klitką i w każdym było posłanie, krzesło i skrzynia. Część mogła być niedawno używana. W pokojach i głównej sali, było sporo broni, głownie strzał i bełtów. Było też trochę starych włóczni, mieczy, toporów i pojedyncze elementy lekkiego opancerzenia. Pod jedną ze ścian stał olbrzymi, kamienny młot bojowy. Spoglądając na niego, Moperol nie wyobrażał sobie człowieka, czy nawet krasnoluda, zdolnego władać tak ciężką bronią. Nie, ten oręż musiał być wykonany dla innej istoty...

Oprócz tego w pomieszczeniach było sporo ubrań, w większość brudnych i nie nadających się do niczego, pojemniki z jedzeniem i beczki z woda. Znalazł też flaszkę podłego alkoholu. Poza tym było tu sporo bezwartościowych szpargałów. Nic co watro było ze sobą taszczyć. Po właścicielach czy gospodarzach nie było ani śladu. Nie dostrzegł też śladów walki czy dalszych ciał.

Po przeszukaniu pomieszczenia, postanowił ruszyć dalej. Oprócz drogi, którą tu przyszedł, z sali było jeszcze jedno wyjście, znów prowadzące do opadającego w dół korytarza. Ten przypomniał mu pokraczną konstrukcje, którą wraz z towarzyszami dostał się na tyły zamku. Często zbaczał i kluczył w dziwnych kierunkach, ale ogólnie prowadził dół. Po drodze znalazł jeszcze trzy inne pomieszczania, jedno było puste i służyło jako składowisko odpadków, drugie okazało się być latryną a do wejścia do trzeciego strzegły grube, stalowe drzwi, których elf nie mógł nijak sforsować. Nie mając innego wyboru, odpuścił sobie i ruszył dalej, tym razem nasłuchując też ewentualnych dźwięków zza siebie...

W końcu doszedł do rozwidlenia, gdzie trzeba było wybrać dalszą drogę. W tym miejscu dźwięki z dołu były już znacznie wyraźniejsze, ale elf odkrył, że już prawie się nie powtarzały. Jak tylko dotarł do rozwidlenia, usłyszał jeszcze jeden ryk Bestii. Potężny, głośny i wyraźny. Musiał być znacznie bliżej potwora. Odczekał kilka minut, schowany za załomem korytarza, ale w podziemiach zapanowała kompletna cisza. Wiedziony instynktem (i strachem) postanowił najpierw zbadać drugą odnogę. Ku swemu zeskocznie po kilku minutach ostrożnego marszu znalazł się na znanym sobie rozwidleniu. Stał tu jeszcze niedawno ze swoimi towarzyszami. Wiodły stąd trzy drogi, jedna, którą teraz przyszedł, druga, która dochodził się do klapy na górze, gdzie zostawił kompanów i trzecie wiodące nad jezioro.

W labiryncie skalnych korytarzy nagle zrobiło się bardzo cicho. Tak cicho, że słyszał własny oddech...

-------------------------------------------

mapka
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172