Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2012, 22:41   #393
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Jost najpierw omal nie parsknął śmiechem, gdy usłyszał odpowiedź Soe, w której to stał się jej mężem i razem przewozili Degnara w kierunku gór. Zaraz potem jednak oniemiał. Khazad najwyraźniej nie poznał się na próbie oszukania rycerzy i wyjawił im całą prawdę dotyczącą tego, po co się znaleźli w Helfurcie. Chyba jednak rycerz nie potraktował bełkotu krasnoluda zbyt poważnie, choć jego mina świadczyła o czym innym. Spotkanie z zakonnikami skończyło się szczęśliwie, musieli jednak poprzysiąc, że nie zdradzą przed nikim faktu spotkania z nimi.
- Dziwaczni ci rycerze – odezwał się Jost, gdy już przejechali mostek i wjeżdżali między liche zabudowania. – O co im chodziło? Na początku myślałem, że nie pozwolą nam wjechać bo strzegą tej mieściny. Ale przecież oni są tu w zupełnie innym celu. I ciekawe co to za ślub?

Zajechali do gospody, samodzielnie oporządzili konie i rozsiedli się wygodnie przy stole, czekając na obsłużenie. Zamiast tego pojawił się marudzący gospodarz, któremu Jost najchętniej rozkwasiłby mordę i w ten sposób zatamował potok narzekań. Na szczęście dla karczmarza, w porę pojawiła się jego żona i przyniosła to co zamówili. Jednak kobiecina okazała się równie niestrawna co jej mąż.
- Ile razy tu jeszcze podejdzie? – warknął Jost, gdy po raz dziesiąty w ciągu ostatniego kwadransa, karczmarka zapytała czy wszystko w porządku i czy niczego nie trzeba. – Jak jeszcze raz zapyta to... To nie wiem co!

Po ucieczce od namolnej karczmarki, dowiedzieli się o co chodzi ze ślubem. Wypytali parę osób, które nie miały oporów do podzielenia się informacjami. Wiadomości były zaskakujące.
- Na buty Ranalda! Czy to możliwe, żeby panem młodym był ten przeklęty chłopak? I dlaczego chce się wżenić w jakąś podupadłą szlachecką rodzinę? Z jego możliwościami powinien celować co najmniej w jakąś cycatą baronessę albo inną obficie obdarowaną panienkę, hehe.

Szybko poszli do obozu, ale jak się okazało było już za późno, aby cokolwiek zrobić. Banda nomadów, odzianych w kolorowe szaty, roztańczonych i rozochoconych muzyką, przygotowywała się do wyruszenia na zamek, gdzie odbyć się miała ceremonia.
- To co robimy? – spytał towarzyszy Jost. Gdy tak stali i przyglądali się jak wóz, w eskorcie żołnierzy powoli sunie drogą ku zamkowi. – Bo ja jakoś tego nie widzę za bardzo. No chyba żeby ci rycerze przyszli nam z pomocą. Degnar, gdzie oni są, co? Takeś ich ładnie namawiał do wyplenienia zła i co? Pochowali się w krzakach i ani widu ani słychu po nich. Mamy niewiele możliwości. Zaatakować ich za bardzo nie możemy, chyba że Degnar ma inne zdanie na ten temat, hę? Można też spróbować wejść do zamku i tam próbować porwać chłopaka, zanim się odda w objęcia małżonki. Tylko na co jej to? W tym musi tkwić jakiś haczyk. Ja z chęcią bym się dowiedział o co chodzi. Tylko jak tam wejść? Zaproszenia nie mamy i raczej już go nie zdobędziemy...
- Mam – strzelił palcami. – Chodźmy do tego obozowiska. Tam przebierzemy się w ubrania tych dziwaków, skombinujemy jakiś wóz drabiniasty i wjedziemy na zamek otwarcie, mówiąc żeśmy się spóźnili. Tylko jest jedno ale... Degnar będzie musiał się jakoś ukryć, może w jakiej beczce...

56, 24
 
xeper jest offline