Monique – Nie możesz się bać! – zripostował od razu, przerywając jej i przytulając do swojej piersi. Słuchał jej dalej.
- Od wczoraj słyszę tylko o Gangrelach. Wściekliznę cholera mają czy co? Jakiś „staruszek” z Polski przyjechał z obstawą, był wczoraj w elizjum u Shakespeare'a i pytał o niego. Dzikuski są spoko, ale bez przesady, o co tyle krzyku…
- Gabrielle znam z widzenia, znika szybciej niż się pojawia. Ciężko ją przez to poznać lepiej. – Zaśmiał się – Choćby dzisiaj, imprezujemy z brygadą na placyku, ta podjechała pod teatr wysiadła, wsiadła i tyle było ją widać. Chyba nie pomyślała że to na nią czekamy. – Wyraźnie próbował rozbawić Monique i przegonić od niej precz te czarne chmury zbierające się na jej twarzy. – Nie będę się pakował między Gangrelów i ich pieski. Chcą się bawić w zwierzyniec to ich sprawa. Mam inne rzeczy na głowie.
- Spokojnie maleńka, nie dam nikomu Cię skrzywdzić i nie wspomnę Elce o Tobie, ani o twoich przygodach. Tylko mów mi więcej o swoich solówkach, to będę wiedział gdzie Cię szukać. Chyba nie chcesz mnie opuścić bez pożegnania… - Uniósł jej twarz odczytując z oczu odpowiedź i odpowiedział serdecznym uśmiechem, a następnie pocałował namiętnie.
Z głębi teatru dobiegały już oklaski i wiwaty dające znać o zakończeniu przedstawienia. Służba też zakończyła przygotowania oczekując na gości.
Dominic powoli oderwał usta od jej ust.
- Lepiej idź już nim ktoś Cię tu z nami zobaczy, Elka może się domyślić, a i tatuśkowi może być to nie w smak. – mówiąc to uwolnił Monique ze swoich objęć. |