14-11-2006, 15:20 | #91 |
Reputacja: 1 | Monique - Rozumiem – odparł zmartwiony - , ale wiesz chociaż na kogo była ta zasadzka? To mogłoby wiele wyjaśnić. Zawsze można założyć, że to Sabat macza w tym palce. Na pewno znalazłby w tym swój interes. Bo jeśli nie oni to kto? No chyba, że wsadziłaś niechcący nos w czyjeś prywatne porachunki… Trudno powiedzieć. Możesz być spokojna, nie zdradzę nikomu, że wiem to od Ciebie – dodał po chwili - choć wyjawienie tego Elce byłoby jeszcze jednym argumentem za tym, że nie mam paranoi, ani manii prześladowczej. A może sama jej to powiesz? Tym czasem dotarli już do foyer, gdzie wzdłuż długiej ściany poustawiane zostały stoły do uczczenia udanej premiery. Kielichy stały jeszcze puste, ale talerze z przekąskami dla zachowania maskarady już były rozstawiane. |
14-11-2006, 15:48 | #92 |
Banned Reputacja: 1 | Monique Blanch - Dominiku... ja się boję - zadrżała wypowiadając te słowa. Chyba pierwszy raz odkąd ją poznał, słyszał coś takiego z jej ust. Jej oczy trochę rozbiegły się i zaczęła odpowiadać na jego pytanie - Nie jestem pewna na kogo czaiła się ta Kobieta... Znasz Gabrielle i niejakiego Bertmana? Tuż przed atakiem, spotkałam ją tam... To było straszne Dominiku, krew wyciekała z mojego ciała, bo Ona tego chciała, a jej skóra... była jak kamień - niezgrabnie złożyła zdanie - Potem ocknęłam się w Parku... Monique czuła, że chce mu wyjawić wszystko, nawet te zdjęcia, które gniotły się teraz w jej torbie. Dominik zawsze tak na nią działał, ale tym razem opanowała się ze względu na swojego ojca i cały klan Torreador. - Ten Bertman... o co chodzi? Wszyscy go szukają! - powiedziała trochę głośniej, a potem znowu ciszej dodała - Jeśli to ci pomoże, możesz oficjalnie zapytać starszego klanu Gangrel czy nie zginął im Bertman... może coś wie na ten temat. Zapytaj też o ich stosunki z Lupinami w mieście. Gdy dochodziłam do siebie podeszła do mnie zwykła dziewczyna... pytała o Bertmana... a potem... okazało się że to Lupin - spojrzała mu głęboko w oczy i kontynuowała - Proszę nie wspominaj Jej o mnie, zada mi pytanie a potem będzie czytać jak z otwartej księgi i dowie się dużo więcej zarówno o mnie jak i o tobie... Dominiku jestem słaba! Boję się nawet patrzyć im wszystkim w oczy! - przytuliła głowę do jego ramienia. |
14-11-2006, 17:01 | #93 |
Reputacja: 1 | Monique – Nie możesz się bać! – zripostował od razu, przerywając jej i przytulając do swojej piersi. Słuchał jej dalej. - Od wczoraj słyszę tylko o Gangrelach. Wściekliznę cholera mają czy co? Jakiś „staruszek” z Polski przyjechał z obstawą, był wczoraj w elizjum u Shakespeare'a i pytał o niego. Dzikuski są spoko, ale bez przesady, o co tyle krzyku… - Gabrielle znam z widzenia, znika szybciej niż się pojawia. Ciężko ją przez to poznać lepiej. – Zaśmiał się – Choćby dzisiaj, imprezujemy z brygadą na placyku, ta podjechała pod teatr wysiadła, wsiadła i tyle było ją widać. Chyba nie pomyślała że to na nią czekamy. – Wyraźnie próbował rozbawić Monique i przegonić od niej precz te czarne chmury zbierające się na jej twarzy. – Nie będę się pakował między Gangrelów i ich pieski. Chcą się bawić w zwierzyniec to ich sprawa. Mam inne rzeczy na głowie. - Spokojnie maleńka, nie dam nikomu Cię skrzywdzić i nie wspomnę Elce o Tobie, ani o twoich przygodach. Tylko mów mi więcej o swoich solówkach, to będę wiedział gdzie Cię szukać. Chyba nie chcesz mnie opuścić bez pożegnania… - Uniósł jej twarz odczytując z oczu odpowiedź i odpowiedział serdecznym uśmiechem, a następnie pocałował namiętnie. Z głębi teatru dobiegały już oklaski i wiwaty dające znać o zakończeniu przedstawienia. Służba też zakończyła przygotowania oczekując na gości. Dominic powoli oderwał usta od jej ust. - Lepiej idź już nim ktoś Cię tu z nami zobaczy, Elka może się domyślić, a i tatuśkowi może być to nie w smak. – mówiąc to uwolnił Monique ze swoich objęć. |
14-11-2006, 17:03 | #94 |
Reputacja: 1 | „Księga Nocy" Dzień zginął w odwiecznej walce Spalony na popiół zgasł Niczym smak zakazanego owocu I uwolnił się mrok z kręgu ognia Noc wzywa na łowy swe dzieci Jej pierwsze skrzydło chyli się nad miastem W cieniach rodzą się demony - wychudłe żądze O wilczych oczach i twarzach niemowląt Ich śpiew oplata głowę zimnym cierniem By lepką stróżkę lęku wytoczyć w przestworza Drugie skrzydło nocy dumnie rozpostarte Ciemność ożywa i dojrzewa w bólu To co nienazwane wypełza z katakumb Bluźniercze legiony gotowe na żer I nie ma pewności że doczekasz świtu Kapłan podniesie okrwawioną hostię Nim północ zakrzepnie na ustach i dłoniach Błogosławionych w praojcu Kainie - Czarnym awatarze ukrytego świata Sir Kevin Belford |
14-11-2006, 20:13 | #95 |
Reputacja: 1 | Nick Po chwili oszołomienia doszedł do niego głos rozsądku, który został mu jako, być może tylko tymczasowy, spadek po życiu śmiertelnym. Zapytał wprost: - Czy możemy poczekać tutaj? - z pewnym drżeniem w barwie dźwięku, gdy wymiawiał pytanie. Czuł coś na rodzaj podenerwowania, dlatego jeszcze raz wyostrzył zmysły, tym razem na samą intuicję, próbując cokolwiek ogarnąć. Spojrzał desperacko po Nicole, ale zaraz uspokoił się całkowicie. |
14-11-2006, 22:46 | #96 |
Reputacja: 1 | Nick - Ale to zabrzmiało, strasznie co... ale to nie do Ciebie Sylwio. − próbowała ratować sytuację Nicole − Rozmawialiśmy, no wiesz... o życiu, o śmierci. Pisarze zawsze mają tyle do powiedzenia na ten temat... - Już dobrze, rozumiem. − odparła Sylwia wychodząc ze zdumienia i odwróciła znów wzrok do Nicka. - Jeśli wyjdziemy teraz, przejdziemy do garderoby zanim tłum wyjdzie z sali. Będziecie tam mogli spokojnie porozmawiać. W foyer nie dadzą Erickowi ani Andrew spokoju i rozmowa na pewno nie będzie swobodna. - Ale sierota ze mnie! - Zaśmiała się niby do siebie Nicole - Tak się wzruszyłam, że wywaliłam całą torebkę na podłogę. Pomożesz mi się pozbierać Nick? |
15-11-2006, 09:38 | #97 |
Reputacja: 1 | Erick opuścił scenę i wszedł do korytarza prowadzącego do garderoby, pieszcząc dłonią misterny flakonik z grubego szkła, wykonany na początku ubiegłego stulecia. - Oby ta krew była tak stara jak to szkło. – pomyślał, a przez jego umysł przeleciało wyobrażenie mocy ukrytych w wiekowej krwi. Przed drzwiami do garderoby już czekała grupka wielbicieli jego talentu. - Świetna premiera! – zaczął gratulacje dyrektor teatru. – wróży pełne sale na wiele tygodni. - Genialnie zagrane. Muszę to obejrzeć jeszcze raz. – prześcigali się w gratulacjach pozostali, ściskając mu dłonie. Douglas odczekał aż stado sępów odleci korytarzem tam skąd przybyło. Dopiero wtedy podszedł do Ericka. - Oto moja łza i serce moje! - zabrzmiał dramatycznie wyciągając ku niemu dłoń z zaplamioną krwią białą chustką. – Dziękuję Ci. – rzekł, kładąc mu chustkę na dłoni. - Vitae starsza niż ten gmach… co za marnotrawstwo… - pomyślał Erick zamykając w dłoni chustkę z wyhaftowanymi inicjałami DD. - Wzruszyłeś mnie do głębi. – kontynuował starszy Ventrue - To było piękne mój przyjacielu. Trzeba to uczcić. Chcesz się przebrać, czy będziesz dziś jako ten zmartwychwstały Otello? Przykuwając uwagę do niecodziennego podarunku Erick zamyślił się chwilę – DD, zupełnie jak Dare Devil. – zaśmiał się w duchu. |
15-11-2006, 20:17 | #98 |
Reputacja: 1 | Erick Mead Z pustką emocjonalną na twarzy przyjmował gratulacje dyrektora i fanów. Dopiero gdy podszedł Douglas delikatnie się uśmiechnął i przyjął podarek. W odpowiedzi na słowa starszego skłonił się nisko i rzekł: -dzięki Ci za uznanie, mam nadzieje że i Mistrzowi memu z z zaświatów radość wielką nasz występ sprawił. - w myślach tylko nadał mu imię Theodor i prostując się ciągnął dalej wypowiedź: -Cieszy mnie tak wielki aplauz i zaszczyconym słowy uznania. Spiesznie udajmy się za mymi towarzyszami lecz to nie ładnie tak spoconym do gości wszak iść.- uśmiechnął się ironicznie wypowiadając z namaszczeniem słówko spocony. dodał szybko - ale nie opuszczaj mnie tylko zdejmę wierzchnie odzienie - Zaprosił ręką mentora do garderoby. Gdy weszli Erick zamknął za nimi drzwi, wraz ze zgrzytnięciem zamka spadła błazeńska maska aktora. Spojrzał poważnie na wampira mówiąc cicho i ruszając w stronę szafki w garderobie - naprawdę dzięki Ci za uznanie. Chciałbym też prosić Cie o coś - ściągnął płaszcz i delikatnie odłożył go na krzesło po czym otworzył szafę wyjmując czarną koszule i marynarkę - czy wiesz od kogo mógł być kosz z kwiatami, który otrzymałem ? - mówiąc to ściągnął T-Shirt i zaczął ubierać koszule - znalazłem w nich fiolkę z krwią i chciałbym wiedzieć komu zawdzięczam ten cenny podarek- Zarzuciwszy marynarkę na grzbiet sięgnął do płaszcza ostrożnie wyjmując flakonik - czuje jej szlachetną woń wieków niezliczonych, a tylko Tobie mogę zaufać i prosić Cie o ile sam nie wiesz już o co chodzi, o sprawdzenie jej - Spojrzał na mentora pytająco, wyciągajać powoli fiolkę w jego stronę
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. |
15-11-2006, 22:37 | #99 |
Reputacja: 1 | Nick Już całkowicie opanowany, bez słowa pomógł się Nicoli pozbierać. Miał wystarczającą ilość czasu, by przemyśleć propozycję, czy też może bardziej konieczność - i zdecydować się pójść. Porządek z nieładu, nieład z porządku To coś czego nie mogę zapomnieć gdy będę był gdy jestem a raczej mnie nie ma Idę jak lew w paszczę lwa |
16-11-2006, 10:08 | #100 |
Banned Reputacja: 1 | Monique Blanch Zdawała sobie sprawę, że Dominik miał racje, uścisnęła go na pożegnanie i truchcikiem wybiegła na korytarz z dala od Klanu Brujah. Zbliżyła się w stronę schodów, z których niebawem miał zejść cały Klan Torreador i Ventrue, przesiadujący w trakcie spektaklu w lożach. Stała smutna pod ścianą w oczekiwaniu na znajomą twarz Ojca, ściskała torbę, w której znajdywały się świeżo drukowane zdjęcia. Po chwili zobaczyła go idącego samotnie tuż za grupką Toreadorów. Jak zwykle stosownie ubrany w czarny surdut ze stójką i czarną jedwabną koszulę z rozpiętym guzikiem pod szyją. Kochany Michael... jasne pukle loków opadały na jego twarz, niebieskie oczy śmiały się do niej... chyba wciąż ją kochał. - Ojcze - skłoniła się lekko, ujął jej dłoń, jakby w pocieszeniu, czyżby już wiedział? - Koniecznie musimy porozmawiać. |