Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2012, 20:50   #226
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Pytania Dorina na temat sposobu wydostania się z wyspy, nie zaskoczyły Finluina. Elf zrobił tajemniczą minę, ale po chwili odpowiedział:

- Trochę było w tym blefu, gdyż nie wiem gdzie się znajdujemy, ale myślałem też nad wykorzystaniem tego kryształu znalezionego tutaj. Chyba potrafi skupiać i wzmacniać światło. Moglibyśmy go użyć do zwrócenia uwagi jakiegoś statku przepływającego w okolicy.

Wszystko to były tylko dywagacje, bo wiedzy na temat wyspy i okolic nie mieli odpowiedniej. Szczęściem pojawił się niespodziewany sojusznik, który rozwiał wszelkie wątpliwości.

Finluin w przeciwieństwie do Dorina nie przestraszył się ogromnego orła, który wylądował przed wieżą, czuł że ten ptak ma czyste i waleczne serce.

- Witaj przyjacielu - zwrócił się do niego w języku elfów.

- Bądź pozdrowiony - przemówił ptak, którego głos Fnluin usłyszał w głowie. - Jestem Meneldor, wasal Gwaihira. Przyjaciel elfów i ludzi. Pojmałem człowieka, który cię zranił. Twierdzi, że jest twym przyjacielem we wspólnym celu, do którego dąży nie zrozumiałą dla mnie drogą. Co mam z nim uczynić? I czy drugi człowiek, co kryje się w cieniu za twymi plecami jest ci zagrożeniem?

- Jestem Finluin syn Mirthaliona, podróżnik w służbie króla Gondoru. - tu elf ukłonił się nisko - Człowiek który mnie uderzył nie jest mym przyjacielem i choć jeden z jego celów jest zbieżny z moim, to jego ścieżki są mroczne. Co do osoby kryjącej się w cieniu to jest to przyjaciel - Finluin kiwnął na strażnika by wyłonił się z ruin - To Dorin dzielny i prawy towarzysz.

- Zatem wiedz Finluinie, że ten kłamca jest na skalnej półce urwiska nad wodą, zdany na łaskę waszą. - odrzekł orzeł.

- Nie chcę mu robić krzywdy, więc na razie nich zostanie na tej półce. W wieży jest jeszcze jego towarzysz, który został przez nas ciężko raniony. Opatrzyłem go, ale nie wiadomo czy wyżyje. Tak czy siak na razie nie stanowią dla nas zagrożenia i to w sumie twoja zasługa Meneldorze. Dziękujemy ci za to bardzo - elf kolejny raz ukłonił się nisko wielkiemu ptaku.

- Proszę. Czy to tamten, który był w przymierzu z łotrem na skale? - zapytał jakby znał odpowiedź lub domyslił się jej. - Jagody mogą mu pomóc. - dodał. - Łgaż zginie z pragnienia lub pochłonie go morze. - zauważył niewzruszony na los Salaha. - Wykradł kryształ, z którym wrócę.

- Chwileczkę, nie chcę by zginął, natomiast zależy mi żeby wydostać się z wyspy z Dorinem, a oni dwaj by tu na jakiś czas zostali.

- Masz prawdziwie elfie serce Finluinie. Ten człowiek jest jak robak, jednak chcesz mu darować jego nic nie warte życie. Uwolnię go ze skały jeśli chcesz. - powiedział. - Z wyspy wydostać się można tylko okrętem lub łodzią. Nie ma takich tutaj. - zauważył po chwili namysłu.

- Czy wiesz jak daleko jest do stałego lądu?
Ptak zastanowił się chwilę.

- Do wybrzeży Lindonu jest ponad trzydzieści mil. W bezchmurny dzień twe elfie oczy ujrzałyby, że tamten obłok w oddali, to jest mgła Himling. Wyspy co jest w połowie drogi do stałego lądu. - wyjaśnił. - Na zachód stąd jest Wyspa Nocy. Tol Fuin. Zaledwie dwie mile. Ze szczytu ruiny dojrzysz mgłę przeklętego lasu. Jesteśmy na ułożonej u jej stóp, małej siostrze, których jest w okolicy rozsianych jest kilka.

- Lindonu? Nie spodziewałem się, że sztorm przywiódł nas aż tak daleko na północ. Powiedz mi jeszcze przyjacielu jak daleko stąd jest jakaś osada ludzka?

- Na stałym lądzie panie elfie. Na Tol Morwen również mogą być ludzie. Nie jestem pewny tego.

- A czy często pojawiają się w tej okolicy statki?

- Nie. Ostatni był późnym latem zeszłego roku. Okręt zatrzymał się na wyspie. Ludzie. Ze Strażnikiem wyspy wracalismy z Tol Fuin, kiedy ich okręt odpływał. Wtedy pierwszy raz ogień wychynął z Thangorodrim i zerwał się sztorm jakiego nie było od tysięcy lat. Długo z Thranduilem szukaliśmy po nich sladu.

- Mówisz o przeklętych ruinach, pochłoniętych przez morze? - elf był w szoku - Ten statek miał jakieś znaki, flagę, lub cokolwiek charakterystycznego? I kim jest ten strażnik jeśli można spytać?

- Jego dziób był łabędziem. - odrzekł orzeł po chwili milczenia. - Tharandil jest elfem, który od tysięcy lat strzeże wyspy. Kiedy wieki temu Tol Fuin pochłonęło ostatnią osadę łowców wielkich ryb, ludzi z Numenoru, to prócz nas, tylko plugawe dzieci ciemności gnieździły się w przeklętym lesie. Tharandil nie wrócił z lasu, kiedy zbadać chciał co robili w nim ludzie... Nie znaleźliśmy po nich śladu. Nawet na wybrzeżach Lindonu... Lecz Wielkie Morze w tym czasie wyrzucało na brzeg wiele okrętów i ciał... Dzis tajemnica tych ludzi pochowana jest na dnie, tak jak las - obejrzał się w stronę zamglonych koron gęstych drzew. - pochłonął Tharandil. - dodał ze smutkiem z szacunkiem wymawiając imię elfa. - Nidgy nie wrócił...

- Smutna i niepokojąca historia. Muszę przemyśleć parę spraw w szczególności to jak wydostać się z wyspy. Początkowo zamierzałem użyć kamienia, który zgarnął łysy człowiek, by zwrócić uwagę mieszkających na lądzie ludzi, ale skoro nie ma ich tam wielu, będę musiał z Dorinem zbudować tratwę. Hmm... 30 mil do brzegu Lindonu z przystankiem w postaci wyspy po środku, powinniśmy dać radę. Proszę cię przyjacielu przynieś tutaj tego człowieka, chyba lepiej się stanie jak będę go miał na oku.

Wielkiemu ptaku nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko wzbił się w powietrze i odleciał w kierunku urwiska. Finluin przez dłuższą chwilę odprowadzał go wzrokiem, a potem podszedł do ukrytego w cieniu strażnika i wyjawił mu przebieg rozmowy. Za nim jednak Dorin zdążył zalać elfa pytaniami, ten w momencie pobiegł zbierać jagody wskazane przez orła.
 
Komtur jest offline