Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2012, 09:02   #227
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Panie stała się rzecz straszna! – mówił Rael nie podnosząc wzroku na księcia. - Muthann nie żyje. Sulfyan też. – meldował grobowym głosem.
- Co? - upadły elf myślał że się przesłyszał.
- Umarli we śnie... – dodał pewnym głosem, choć po zaciśniętych pięściach widać było, że przeszło mu to z trudem przez gardło. – Królu. – dodał już spokojniej.
- Coooo?- praktycznie już wykrzyczał.
Wartkim krokiem ruszył wpierw do namiotu ojca. Ich namioty, co prawda oddalone było od siebie, jednak stały w miarę blisko. Po drodze mijał ludzi, dopiero teraz zaczął zdawać sobie sprawę, że coś jest paskudnie nie tak. Prócz tego że wszyscy klękali i schylali głowy, oddając cześć należną królowi, wszędzie była jakaś substancja. Co to do cholery jest? Spada z nieba niczym pył wulkaniczny. Tu nie ma jednak żadnego wulkanu. Rozważania te nie zaprzątnęły jego głowy na dłużej. Doszedł do namiotu, minął klęcząca obstawę ojca. W środku był dowódca Khas staruszka, stojąc nad nieruchomym ciałem tego którego miał bronić. Na obliczu masywnego Haradczyka było widać złość ale i bezsilność. Bowiem mimo znakomitego wyszkolenia, oddania i przygotowania nie był w stanie zrobić nic. Jego pan umarł we śnie. Dzień wcześniej będąc zupełnie zdrowym. Być może można to byłoby jakoś wytłumaczyć. Jednak taki sam zgon dosięgnął i drugiego z władców Haradu. Wiadome było wszystkim że to nie przypadek, lecz udowodnić coś komukolwiek było niemożliwością.
Na widok Andarasa klęknął. Co za irytująca postawa gdy chce się z kimś rozmawiać- pomyślał poł-elf. Gestem ręki nakazał wstać. Po chwili do namiotu wpadli strażnicy z Khas Andarasa. Zaroiło się od nich w koło jak i w samym namiocie. To już zirytowało upadłego elfa.
-Won- warknął. Wszyscy zniknęli tak szybko jak się pokazali.
Półelf został sam z dowódca i dwoma swoimi strażnikami którzy mimo rozkazu jedynie odsunęli się do wejścia. Ręce trzymając na sejmitarach. Gotowi w każdej chwili ich dobyć i walczyć z....? No właśnie sami pewnie nie wiedzieli z czym. Andaras starał się zapanować nad gniewem. Złość w nim kipiała. Poderżnąłby gardło winowajcy. Tylko czyja to sprawka? Nieważne i tak komuś poderżnie gardło. Dobrze myśl spokojnie- powtarzał sobie. Przyglądał się dłuższą chwilę ojcu.
- Mów- powiedział jakby w powietrze.
- Tak jak widzisz pan... ,królu poprawił się natychmiast.
- Do rzeczy- warknął półelf.
- We śnie. Po prostu się nie obudził. Sprawdziliśmy go dość szybko, twój ojciec nigdy długo nie spał. Dużo pracował, więc dziwne się wydawało że jeszcze śpi. Okazało się jednak że snem wiecznym. Nikogo tu nie było, straże rozstawione. Sprawdzałem wielokrotnie jak zawsze w nocy.
W tym momencie wpadł do namioty łysy olbrzym. Dowódca Khas Skały. Na widok Andarasa klęknął, ten już miał go zamiar kopnąć w tę łysą głowę. Jednak wojak przyzwyczajony do swego pana, który etykiecie pozwalał istnieć jedynie z konieczności, wstał bez pytania po ledwie sekundach. Rzucił okiem na Munthanna i rzekł
- U nas to samo panie. Po prostu się nie obudził- powiedział i dopiero teraz Andaras dostrzegł w jego oczach łzy.
-Przeszukać jeszcze raz namioty z tego póki co won. Znajdzie wspólną poszlakę, nie obchodzi mnie jak macie ją znaleźć.
Wojownicy zgrzytając zębami wyszli. Wiedzieli że nic poradzić nie mogli. Rana w ich dumie była głęboka, zawiedli...

Andaras przystąpił do czynności mechanicznie. Najgorsze co go mogło teraz spotkać to poddać się emocjom. Obejrzał dokładnie ciało ojca. Centymetr po centymetrze. Przerwy między palcami, skóra za uchem, stopy obiecał sobie nie minąć niczego. Trwało to dość długo nie znalazł jednak nic. Sprawdził czarem ciało ojca jeśli użyto magi został pewnie po niej jakiś ślad. Tu również jednak nie odniósł sukcesu. Zostawała trucizna. Poprzedniego wieczoru wszak ucztowali. Gdy tylko odwrócił się do ciała ojca, zobaczył Raela cierpliwie czekającego w namiocie. Stojącego niczym posąg.

-To nie magia.-powiedział upadły półelf
-Zatem trucizna. Upewniłem się już, siedzieli na uczcie między Trolhartą- widząc pytający wzrok swego pana dodał- zwaną Trolicą. Posłałem po nią zbrojnych, śpi i nijak dobudzić się jej nie da. Niewolnicy próbujący jedzenia i napitków żyją. Zatem tylko to ona mogła to chyba sprawić.
-Zatem trzeba jej pomóc. Ma dla nas odpowiedzi.
Rael uniósł dłoń i do namiotu wniesiono na ogromnych noszach samą zainteresowaną. Świadek Xante, zguba króla-ojca.
-Czego próbowaliście?
-Poza siłą, soli trzeźwiących. Nic permanentnie nieprzytomna.
Andaras przyjrzał się jej. Stan przypominał śpiączkę. Wymamrotał zaklęcie leczące.
-Pilnować, powinna dojść do siebie z czasem. Generałowie i przywódcy klanowi do mojego namiotu. Najszybciej jak sie da.- Andaras już miał wychodzić.
Rael jednak z odpowiednią czcią zdjął koronę ze skroni Munthanna.
- To może słaby moment jednak powinieneś...
Szarpnięcie telekinetyczne wyrwało mu koronę z rąk. Ta szybko znalazła się w dłoni Andarasa.
-Tak, król wśród popiołów- wymamrotał z goryczą. Widać było, że chwilę objęcia władzy, wyobrażał sobie zupełnie inaczej.
Z koroną w ręku poszedł do namiotu tam usiadł. To nie możliwe, to nie możliwe, to NIEEEEE!!!- sam nie wiedział kiedy myśli zamieniły się w krzyk. Oddychaj, spokojnie. Jak to się mogło stać? Kto za tym stoi? Głos Saurona to był zdecydowany najlepszy trop. A może nie? Zresztą Trolica mu powie jak tylko ją wybudzi. Nie będzie jej dane zginąć i wymigać się od odpowiedzialności. Nakaże Raelowi mieć przy niej podwójne straże i nikt nie może mieć do niej dostępu.

Po dłuższej chwili naniesiono poduszek do namiotu. Wyraźnie pochodziły z namiotu Munthanna. Utworzono z nich okrąg z jednym miejscem na większym ich stosie. I dwoma mniejszymi stosami. Rytualne narady, a raczej ich początek. Wyglądały tak samo od setek lat wszyscy zgromadzeni siadali w kole. Przedstawiciele pięciu głównych klanów, obok każdego ich doradca wojskowy. Na głównym stosie siadał Munthann na podwyższeniach obok niego Andarasa i Skała. Jedynym stosem na którym teraz będą będzie stos pogrzebowy- pomyślał gorzko- czy to moja wina? Z pewnością tak. Czy chciałem tego? Z pewnością nie. Otrząśnij się jesteś królem- słyszał jakby głos ich obydwu. Wtem do namiotu napływali zebrani. Zasiedli w kręgu dawne miejsce Andarasa i Skały zostały puste. Nie było czasu obecnie, wyznaczać nowych ludzi na nowe zaszczyty. A nie dziedziczył ich nikt z tu obecnych.

- Wiecie co się stało. Nic to nie zmienia. Winny jeśli istnieje zostanie odnaleziony. Tak samo jak współwinni. Tymczasem mamy bitwę do wygrania. Mój i wasz gniew utopiony zostanie w krwi Gondorczyków. Później odprawimy rytuały i ruszymy dalej. Hontondor będzie nasz. A te miejsca wskazał dwa puste u swych boków. Będą dla tych którzy wykażą się w dniach próby naszego narodu. Zatem do rzeczy. Zwiadowcy?

-Wysłani panie. Niebawem wrócą.- opowiedział ktoś po prawej. Andaras nawet nie spojrzał w jego stronę. Wiedział że to przyboczny Skały. Wydłużenie jego ramion, dodatkowe uszy, język jego woli.- jak sam o sobie mówił ów generał.

-Dobrze nic nie ulega zmianie. Do póki nie powiem inaczej. Wybaczcie mi dziś nie jestem w nastroju do długich narad.

Odprawił ich. Wszyscy przyszli. Uznali go zatem za swego króla. Z oddania, niektórzy może i strachu. Jednak to on był ich dziedzicem. Spojrzał na rękę i na chwilę znów ogarnęła go melancholia. Bowiem zobaczył na niej



Prosty podaruenk od Skały. Będący jednocześnie symbole władzy w jego klanie. Dowódca Khas Andarasa nie odstepował go na krok od początku. Teraz również stał przy wejściu do namiotu.

-Niech to szlak zabici. Obaj jednego dnia. Tak niedługo po moim ślubie.- po czym kierując swój głos już do dowódcy rzekł- Khas Skały i ojca dołączą do was. Póki co nie mogą wypełnić przysięgi krwi, wywrzeć zemsty i podążąć za nimi. Póki to się nie wyjaśni i nie rozstrzygnie. Będziecie jednym Khas. Zrozumieją to i uszanują w końcu jestem jedynym z krwi ich panów. Jednak ponieś im trochę otuchy, jak żołnierz, żołnierzowi, jak brat, bratu.... Nie ich to wina co się stało. A natury tego nie znamy. Idź już....

Żołnierz skinął głową i wyszedł. Niedługo potem wszedł Rael.
-Pierwszy zwiadowca wrócił. Twierdza pusta- widząc pytający wzrok nie pierwszy wszak już raz dziś powtórzył- pusta. Gondorczyków ani śladu. Wysłaliśmy zwiad i podjazdy w każdą stronę. Dowiemy się niebawem co z doliną. Odeszli i nikt nie ma pojęcia dlaczego. Niby po ostatniej klęsce na północy mogli chcieć się przegrupować. Jednak wieści dotarły do nas wczoraj, trzeba założyć że do nich w podobnym czasie. A na ewakuację na taką skalę łącznie z cywilami i inwentarzem... To musiało być już wcześniej.
-Oddali twierdze bez walki? Niby walka tu pewną śmiercią była. Jednak nikt by jej nie oddał, wszak od tak sobie. Coś tu nie gra Raelu. Wybitnie. To musi mieć związek z tym pyłem. Wygląda na wulkaniczny. Jednak aktywnego wulkanu nie ma nigdzie poza Mordorem. Pył zaś przychodzi od północnego zachodu. Martwi mnie że jest aż tutaj, bowiem umiejscowienie wulkanu musiałoby być pod wodą. A wyciek magmy gigantyczny. Znajdź mi w tej piechocie Umbardzkiej, kogoś kto da nam odpowiedzi w tym temacie.
Póki co cofamy się w głąb lądu, by uniknąć najgorszego. Ludzie mają to zrobić natychmiast i w maksymalnym tępię. Odbędziemy tam uroczystości żałobne i pogrzeb. A potem ruszymy za Gondorczykami. Puść kilku zwiadowców niech zaczną sprawdzać dolinę ale idąc przez góry. Tak na wszelki wypadek.
- Mam powiedzieć ludziom dlaczego się cofamy?
- Tak nikt nie jest na tyle głupi, by lekceważyć strach Gondorczyków. Ponadto żałoba to już mamy dwa powody. Walk o miasto nam zaoszczędzono wiec mamy na to czas.

Rael choć w lekkim szoku skinął głową. Czym prędzej poszedł wykonać rozkazy.
Andaras został sam. Miał zamiar popędzać ludzi, jeśli jego teoria się sprawdzi. Chichotem bogów byłoby gdyby stracił armię w pierwszym dniu panowania.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 18-01-2012 o 09:49.
Icarius jest offline