Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2012, 13:24   #216
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Ciemne postacie patrzyły w ze swoich miejsc na stojącego na samym środku człowieka. Milczały. Stał na dole, w jedynym oświetlonym miejscu. Jupitery dawały punktowe światło, pozostawiając całą resztę w mroku. Ale oni tam byli, wszyscy.

S a m a r i s ...

- Jeśli jednak spytacie mnie, czym tak naprawdę jest Samaris – podjął po krótkiej przerwie Robert Voight – to odpowiem: nie wiem. Jest Tajemnicą.





- Spodziewa się pan...- Przewodniczący Rady przesuwa się jeszcze bardziej ku przodowi, jakby lekko kołysząc się na boki. - ...że w to wszystko uwierzymy, panie Voight?!

Otwieram usta, by odpowiedzieć. Ale nic nie wydobywa się mojego gardła, które nagle robi się wyschnięte na wiór, jak ta pustynia która niosła me stopy. W mojej głowie jest wir, sam nie wiem w którą stronę się porusza. Ponieważ...Ponieważ...

Ponieważ widzę. Widzę to wyraźnie. Jak mogłem nie zauważyć tego wcześniej...? Taka sama, widoczna do połowy, przesuwana na szynie. Taka sama jak inne, nawet słyszę teraz ich cichy zgrzyt, gdy kolejni Radni podjeżdżają bliżej barierek. Widzę...Widzę, a słowa nie są w stanie oddać spustoszenia, które czyni ten widok w moim umyśle. Widzę teraz cienki brzeg wycinanki z dykty, która przemawia do mnie niskim głosem, żądając odpowiedzi.

Przewodniczący Rady...Jest tylko makietą. Jak hotelowy recepcjonista. Jak Verlain. Jak patrzący z okien. Jak wszyscy Radni Xhystos! Rozglądam się dookoła na nędzne papierowe postacie otaczające mnie zewsząd...Radni miasta Xhystos są tylko dekoracjami, zapewne nie mają nawet nóg, dekoracjami są ich loże i schody które do nich prowadzą, dekoracją jest miejsce na którym stoję, a może ono jedyne jest sceną. Dekoracją jest Sala Obrad, którą tyle razy widziałem oczyma wyobraźni gdy mówili o niej zwykli ludzie - dekoracją: razem z pysznym sklepieniem, potężnymi filarami i wirującym w powietrzu kurzem. A więc wszystko...Miasto... Wszystko...


S a m a r i s ...


Poczułem nagle mocny impuls, by stąd uciec. Wybiec, pozostawić za sobą te papierowe i nic nie znaczące iluzje, mające mnie oszukać. Moje serce wali jak oszalałe, uczuć we mnie buzujących nawet chyba nie potrafię nazwać. Czy miałem poddać się temu impulsowi, czy zrobić którąś z tysięcy innych rzeczy które kłębiły się teraz w mojej głowie...Za chwilę miało się to okazać, musiało się coś wydarzyć, bo jedno było pewne - nie mogę dalej...

- Panie Voight...?!
 
__________________
MG: "Widzisz swojÄ… rodzinnÄ… wioskÄ™ potwornie zniszczonÄ…, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "PrzeszukujÄ™. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 18-01-2012 o 13:33.
arm1tage jest offline