Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2012, 17:29   #25
Cartobligante
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Hans, Javler

Spotkali się rankiem następnego dnia przed wejściem do “Kucyka”. Javler miał ze sobą plecak wypełniony ekwipunkiem.

- Dowiedziałeś się czegoś? Mamy transport na wyspę?

- Owszem mamy. Nie, niestety niczego się nie dowiedziałem. Jak tam u ciebie?

Informacje przekazane przez Hansa zasiały w jego umyśle szczyptę wątpliwości.. Ich główny cel najprawdopodobniej nie żył, a o nekromanctwo Hans posądzał Kella. Z niepsokojem ruszyli do portu, w którym oczekiwali na nich rybacy.

Gdy dopłynęli na wyspę było późne popołudnie. Niedaleko miejsca gdzie wylądowali, ledwo kilkadziesiąt metrów od brzegu wzniesiono małą wioskę. Streughoffen, bo tak się nazywała, liczyła dziewięć rozpadających się chat zbudowanych wokół placu, w ktorego centrum stała studnia. Zanim jeszcze wyszli na ląd dostrzegli, że panuje tam poruszenie. W centrum zgromadził się spory tłumek, możliwe, że wszyscy mieszkańcy. Dochodziły stamtąd krzyki meżczyzn i kobiecy szloch. Jens, wyspiarz, których ich przewiózł widząc rejwach pognał w tamtym kierunku. Obaj po chwili również podążyli w tamtą stronę. Przyczyną zamieszania okazały się zwłoki należące do młodego mężczyzny. Leżały rozciągnięte na prowizorycznych noszach splecionych z jakiejś płachty i dwóch gałęzi. Zmarły oddał życie niedawno, gdyż niezakrzepła krew jeszcze spływała z ran, które wyglądały jak zadane przez drapieżnika. Nad ciałem klęczała stara kobieta, pewnie matka młodzieńca, którą pocieszał jeden ze starszych wieśniaków.

- Na zmiłowanie Sigmara, gdzież to się stało? – rzekł Javler w stronę kobiety.

Wieśniaczka nie przerwała szlochu.


- Znaleźliśmy go w lesie – odpowiedział za nią jeden z młodszych chłopów. Helmut poszedł ze mną do lasu ustrzelić kilka zajęcy. Rozdzieliliśmy się i po jakimś czasie usłyszałem krzyk. Znalazłem go na polanie pocharatanego. To musiał być jakiś zwierz tylko, że nic większego od lisa tutaj nie żyje.

- Nie było dotąd żadnych ofiar? Ktoś zaginął może?

- Gdzie tam pierwszy raz się coś takiego stało.

- Długoś go szukał? Nie widziałeś śladów tego, co go zabiło?

Javler odsunął się kilka kroków od gapiów i spojrzał porozumiewawczo na Hansa, sprawdzając jakby, czego się domyśla. Jemu samemu na myśl przyszło tylko stworzenie z jakim mieli okazje się już spotkać w dworku, i nie chciał by się to powtórzyło.

- Śladów nie szukałem. Jak tylko usłyszałem krzyk pobiegłem w kierunku, z którego dochodził. Helmut leżał poraniony na polanie w środku wyspy. Sam nie dałbym rady go ponieść to pobiegłem do wsi zebrać chłopów. Skleciliśmy leże i zanieśliśmy go tutaj. Za późno. Cokolwiek go pocharatało zadało mu zbyt wiele ran. Umarł parę minut przed tym jak tu dotarliście. Niech kobiety go ogarną. Ja z resztą chłopów idziemy w las znaleźć i ubić to bydle.

- Nie pójdziecie sami. Wyruszymy i my, by zbadać co to za stworzenie.

- Racja, nie ma co- im wiecej chłopa tym lepiej!

- Czy Helmut ma braci?

- Nie, był jedynakiem.

Hans wyciągnął z sakiewki koronę.

- Weź to, dobra kobieto. Wiem, że nic nie utuli Twego bólu, po tak wielkiej stracie, którą i my opłaczemy rzewnymi łzami. Niech jednak pomoże Ci to wyprawić mu godny pogrzeb. Jestem pewien, że Morr będzie mu łaskaw, a Ciebie niechaj Sigmar wspiera i błogosławi., a Ciebie niechaj Sigmar wspiera i błogosławi.

Wieśniaczka skieniem głowy podziękowała von Mutigowi i schowała monetę. Chłop, z którym wcześniej rozmawiali zwrócił się do nich:

- Weźcie ze sobą tylko broń. Zbiera się na deszcz więc musimy tam dotrzeć najszybciej jak to możliwe.

- Ruszajmy póki ślad świerzy! Po nocy szukać aż strach więc w drogę!- Javler dobył miecza wskazując nim na kierunek, z którego przyniesiono rannego. Przyglądnął sie jeszcze tylko z dystansu ranom zmarłego, tak by nie bezcześcić biedaka i nie zwracać na siebie uwagi. Gdy już wszyscy byli w drodze Javler podszedł do von Mutiga rozglądając się niepewnie po idących dookoła. Szepnął w końcu do szlachcica:

- Przyjrzałeś się tym ranom? Czy sądzisz może, że to Dreug, taki jak w tej komnacie pod dworem?

- Nie sądzę. Zacznę sądzić, jak znajdziemy ślady. Myślę, że miał zbyt mało czasu żeby się ulotnić. Poza tym raczej by się nie ulatniał w pośpiechu, więc skoro ten drugi nie widział stwora, to myślę, że to co innego. Ale na razie to tylko gdybanie.

Las gęstniał z każdą przebytą godziną drogi. Widoczność malała tak, że każdy reagował podniesieniem miecza na każdy niezidentyfikowany trzask czy szelest. Po trzech godzinach marszu wyłoniła się przed nimi mała polana, na której wyraźnie było widać ślady walki. Krew rozbryzgana była po okolicy, wskazując jednak szczególnie w jedną stronę- W stronę znanej mieszkańcom Jaskini.

- Zatem do jaskini ludzie! Zapewne ma tam swe leże ścierwo! Tylko pochodni nam trzeba to poświeć który!

- Skąd wiecie o istnieniu groty? – spytał jeden z chłopów – zresztą nieważne, Udo! Podejdź no tu z żagwią.

Jeden z młodszych uczestników nagonki wyłonił się z gromady. Razem z Javlerem, Hansem i drugim z kmieci ruszyli na szpicy pogoni w stronę groty. Choć w miarę oddalania się od polany krwawy trop zanikał coraz bardziej nie mieli większych problemów z trafieniem do jaskini.

- Ustawcie się w zwartą grupę i broń w pogotowiu. Tropimy te potwory już od dłuższego czasu. Jeden nam się wymknął.

Na wyspie nie było skał. Grota, o której dowiedzieli się od Rammelofa okazała się w rzeczywistości komnatą wyrytą w ziemi położoną na końcu tunelu ciągnącego się jakieś dwadzieścia metrów i szerokiego na raptem kilka stóp. Wewnątrz zastali zbieraninę sprzętów niezbędnych do życia w głuszy oraz stół, krzesło i zbite z desek łoże. Na stole pośród mrowia wypalonych świeczek znaleźli mapę okolicy z naniesionymi lokacjami kamiennych kręgów. Zaznaczono na niej również położenie ostatniego z kręgów, którego lokalizacji do tej pory nie znali. Najciekawszym znaleziskiem okazał się jednak być sporych rozmiarów fragment skalny. Musiał pochodzić z jakiejś jaskini. Wykonano na nim malowidło przedstawiające trzy słupy łączące niebo z ziemią. Na niebie, w centralnej części malowidła autor narysował dysk, czy też otwór sporych rozmiarów, pod nim, na ziemi kręciło się mrowie ludzkich sylwetek. W centralnej części, tam gdzie mieścił się środek dysku malowidło było uszkodzone toteż nie dało się dostrzec kto czy też co się tam znajduje.

- Ciekawe.. myślisz, że on tu mieszkał, wiesz kogo mam na myśli...- rzekł Javler do Hansa, rozglądając się po pomieszczeniu. Zaraz też zaczął sie dokładniej przyglądać całemu pomieszczeniu i jego zawartości.

Przeszukiwanie nie dało zbyt wiele. Jedyne co Javlerowi wpadło przydatnego w ręce to kilka świeczek i lina, a także przedmioty codziennego użytku. Śladów po tajnej komnacie niestety nie było, co rozczarowało Javlera.

- Javler zebrał to co potrzebniejsze, jak liny, noże i lampe z oliwą i spoglądając na malowidło rzekł do Hansa- Można by to przerysować, co w ogóle o tym sądzisz? wygląda na jakąś mapę..czy przepowiednię nawet...- urwał zamyślając się teatralnie.

- Mapę? To jakiś obraz związany z wierzeniami tutejszych ludów z zamierzchłych czasów. Albo przedstawia coś, co już się według nich stało, albo coś co ma się stać. I pewnie leży tu już z tysiąc lat.

- O ludobójcach niczego tu nie ma.. gdzie zatem mógł się podziać nasz cel? Bo chyba nie on tutaj pomieszkiwał.

- Verena raczy wiedzieć. Musimy się rozdzielić. Będziemy dwójkami badać najbliższą okolicę. Kto coś znajdzie, musi szybko wezwać resztę. Niech w każdej parze będzie ktoś z widłami.

Hans podszedł do Javlera i mruknął:

- A my musimy iść do kręgu.

Javler skinął i zaczął popędzać chłopów- To ścierwo musi gdzieś tu być! Szukajcie pod każdym kamieniem! To znaczy Za. My tymczasem rozglądniemy się w tę stronę.- Machnął zamaszyście ręką, wskazując na bliżej nieokreślony obszar.

- Jeśli traficie na bestię to nie udawajcie bohaterów, tylko wzywajcie pomocy. Trzeba unieruchomić widłami i atakować głowę, inaczej nic z tego nie będzie.

Kiedy mieli się już rozchodzić usłyszeli:

- Kurwaaa – dochodzące z tunelu.

- Co znowu? odezwał się jeden z chłopów.

- Ktoś tu coś wkopał, omal nie wyrżnąłem na pysk.

Pechowy kmieć wrócił do komnaty niosąc ze sobą niewielkie pudełko. Położył je na stole i otworzył. W środku znaleźli okulary z przyciemnionymi szkłami, coś co wyglądało jak sztuczna broda oraz zestaw flakoników z kolorowymi płynami, sądząc po zapachu przynajmniej części z nich były to perfumy.

- Ktoś tu bawi się w chowanego. Ale to wciąż nie nasza bestia.

- Czy ktoś się pojawiał we wsi, kto nosił takie okulary?

- Nikogo takiego nie widzielim – odparł jeden z chłopów.

- Dobra, ruszajmy.

Opuścili jaskinię i skierowali się na północ w stronę przeciwległego brzegu wyspy. Las w tej części Liennd był gęstszy niż na południu, toteż ciężej było im przedzierać się przez chaszcze. Minęła jakaś godzina od czasu gdy opuścili grotę, gdy dobiegł ich krzyk dochodzący ze wschodu. Nietrudno było zgadnąć iż należał do jednego z chłopów. Musiał się znajdować raptem kilkaset metrów od nich. Po chwili usłyszeli kolejny krzyk po czym wszystko ucichło.

- Idziemy tam? – szepnął Hans.

- Nie dowiemy się, jak nie pójdziemy..

- Chcemy się dowiadywać? Potrzebujemy Kella, nie dreuga.

- Może tam właśnie jest Kell. Ale skoro uważasz, żeby iść zaraz do kręgu to chodźmy.

- Tamci dwaj już nie żyją, a ja nie chciałbym do nich dołączyć. Chcesz, to sprawdźmy to, ale nie chcę walczyć z dreugiem na “uczciwych” warunkach. – Widząc, że Javler nie spieszy się, żeby ruszyć w stronę krzyków, Hans zdecydował: - No to chodźmy dalej. Nic nie słyszeliśmy.

Zdecydowali się kontynuować marsz na północ. Gdy dotarli do brzegu spora część obszaru rozciągającego się przed nimi była już odsłonięta przez odpływ. W oddali przed sobą widzieli raptem na kilkanaście metrów toteż starali się ostrożnie posuwać do przodu. Nagle Hans potknął się o coś. Po bliższych oględzinach to “coś” okazało się być jednym z kmieci, którzy towarzyszyli im w drodze do jaskini.

- Wybaczcie ale potrzebowałbym teraz odrobiny prywatności - usłyszeli ochrypły głos z prawej strony.

Próbowali odwrócić się by dostrzec do kogo należy. Javler jako pierwszy zorientował się, że nie może się ruszać. Ciało leżące u ich stóp poczęło dygotać. Skóra na plecach wyprężyła się jakby coś naciskało na nią od środka. Po kilku sekundach nie wytrzymała i pękła. Z wnętrza trupa wyłonił się humanoidalny stwór nieco wyższy od człowieka. Mimo, iż mieli w rękach latarnie nie mogli bliżej przyjrzeć się jego rysom, światło lampy zdawało się od niego uciekać.

- Ruszaj na południe do swoich braci, przynieście mi mięso z lasu.

Dopiero gdy poczwara odstąpiła na parę kroków od nich dostrzegli, że z pleców wyrasta jej para skrzydeł przywodzących na myśl nietoperza. Potwór rozsunął je szeroko po czym wzbił się w powietrze wzbudzając przy tym furkot powietrza.

- Hmm pozostała kwestia co zrobię z wami. Ciekaw jestem co was tu sprowadza i w jaki sposób dowiedzieliście się o kręgu, bo tego pewnie szukacie. Jest to jedyna rzecz godna uwagi na tej zapomnianej przez bogów wyspie. Gdyby nie fakt, iż czas goni wyciągnąłbym od Was te informacje, wierzcie mi, mam na to sposoby.

Nie zdążył dokończyć. Z nieba sfrunęła chmara pięciu bestii, każda niosła na rękach coś co wyglądało jak mięso choć sądząc po stanie trudno było się domyślić czy każdy stwór miał w ręku tylko jedne zwłoki czy też więcej.

Mężczyzna ruszył przed siebie, a za nim podążyły maszkary. Zanim opuścił krąg światła wyznaczany przez latarnię mieli kilka sekund by przyjrzeć mu się od tyłu. Był wysoki i szczupły, ubrany w ciemny surdut. Włosy miał splecione w krótki warkocz. W ręku trzymał księgę. Czarny wolumin musiał liczyć kilkaset stron. Parę minut po tym jak zniknęli im z oczu dostrzegli jak w niebo wzbija się słup czerwonego światła. Chwilę po tym paraliż ustąpił. Musieli rozstrzygnąć czy ruszą w pogoń czy wrócą do wioski.
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.

Ostatnio edytowane przez Cartobligante : 21-01-2012 o 18:26.
Cartobligante jest offline