Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2012, 20:36   #14
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dobrze być w domu.
Dobrze móc się w spokoju umyć, przebrać. Dobrze móc posprzątać i odpocząć.
Niedobrze ruszać tak szybko na szlak. I to z tak błahego powodu jak wieża. Aryuki zrobiła sobie ciepłego kakao i usiadła przy oknie obserwując krople deszczu rozpryskujące się na szybach. Obiecała sobie, że nie ruszy się z domu, dopóki pada.
Miała ochotę zakopać się w stosiku kocyków i słuchać jak krople deszczu uderzają o dach jej domu.
Ale jak na złość... wyszło słońce zza chmur.

Aryuki pozostało więc wyruszyć załatwić sprawunki. A potem ruszyć w las w poszukiwaniu wieży.
Z pewnym ociąganiem dziewczyna opuściła dom, po czym udała się do świątyni w której pomodliła się o pomyślność swej wyprawy. Bardziej z przyzwyczajenia niż z innych powodów. Choć pełniła rolę miko, to jednak nie traktowała jej poważnie. Podobnie jak i mieszkańcy miasteczka.
Świątynia i kapłanka opiekująca się nią były już tylko folklorem. Tradycją którą pielęgnowano przez sentyment do dawnych czasów.
Aryuki zresztą nie została wyświęcona do tej roli. Wzięła ją wraz z dobrodziejstwem inwentarza. Podobnie jak opiekę nad świątynią.


A teraz schodziła schodami w dół mijając po drodze posąg Legendarnej Złotej Mieczniczki. Czas zatarł rysy twarzy posągu, jak i pamięć o tej którą przedstawiał. Nie wiadomo było jakie nosiła imię, ani czym się wsławiła. Ani czemu postanowiono ją uczcić tyloma posągami. Bo i okolicy Lasthope, jak w innym pobliskich miastach stały podobne posągi tej samej postaci. Kobiety w zbroi opierającej się o miecz dwuręczny.
Aryuki zatrzymała, zamyśliła się spoglądając na rzeźbę. Westchnęła cicho i smutnym wzrokiem powiodła po zatartych przez czas i pogodę rysach twarzy posągu i... ruszyła dalej.

Wioska leżała dość blisko świątyni ( a może na odwrót?), tak więc Aryuki dość szybko dotarła do niej.
Po drodze pozdrowiła babcię Jong i jej przyjaciółkę. Oraz każdego kogo spotkała na swej drodze. Lasthope było małą osadą, zwłaszcza od czasu zamknięcia kopalni. Więc każdy znał tu każdego.
Aryuki mijała kolejne domki kierując swe kroki do sklepiku Wanga. Jednego z bardziej urokliwych budynków w mieście. Samego staruszka Wanga nie zastała. Za to był...

-Witaj Xin. Ładny dziś dzień mamy, prawda?- rzekła od razu Aryuki na widok biednego Xina. W przeciwieństwie do niechcianego lokatora żywiła do chłopaka odrobinę sympatii. Był taki... pocieszny w swej niezdarności. Zapewne wkrótce znajdzie dziewczynę, która zostanie jego żoną i ustawi go do pionu. Widziała to już wiele razy w tamtym życiu.
-Taki...deszczowy.”- wspomniał obcy głos w jej głowie. Aryuki poprawiła okulary kontynuując.- Taki sprzyjający marzeniom.
Po czym zamyśliła się.


Pocierając dłonią podbródek mówiła.-Mam zlecenie. Właściwie to nic poważnego... Ot, rozejrzę się po okolicy. Mimo to przydałoby mi się parę bomb dymnych, jakieś fajerwerki hukowe i błyskowe. Nic ekstrawaganckiego i... nic drogiego. Na dziś najlepiej. Masz może coś takiego?
Problem ze zleceniem burmistrza polegał na tym, że Cho nie zamierzał jej zapłacić więc... musiała ograniczyć koszta własne do minimum.
- Tak, tak mamy.- Xin odpowiedział tak energicznie że pozbierane rakiety znowu wypadły mu z rąk.- Zaraz przyniosę -dodał gnając na zaplecze zaś głos w głowie dziewczyny mruknął. “- Jak byś z nim na to zaplecze poszła to byś za darmo dostała, ba nawet by dopłacił.
-O czym ty myślisz.”- skarciła go w myślach Aryuki, mimo że wiedziała o czym myślał jej “głos”. Tylko nie chciała się do tego przyznać. Zamiast tego rozglądała się po warsztacie od czasu do czasu biorąc gotowe fajerwerki i rozmyślając nad tym jak by wyglądały ich wybuchy na tle nocnego nieba. Ale okazja do takich zakupów nadchodziła dopiero jesienią.

Xin dość szybko wyłonił się z zaplecza niosąc naręcze produktów o które dziewczyna prosiła. Granaty błyskowe, parę bomb dymnych, hukowych akurat na składzie nie było więc ich w naręczu dziewczyna nie dojrzała. - A to nasz nowy projekt. -powiedział chłopak, który mówiąc o fajerwerkach zupełnie zapominał o nieśmiałości, i uniósł długą cienką metalową rurę. - Strzela na odległość do 50 metrów małymi szybko palącymi się pociskami, przydatne jako flara, czy też dywersja. -mówiąc to zaczął pakować fajerwerki niedbale do torby.
-Jesteś bardzo pomysłowy Xin. I zdolny.- Aryuki pochwaliła chłopaka obdarzając go przy tym radosnym uśmiechem. Po czym zadumała się i zachmurzyła.-To... ile jestem ci winna?
- Nic, nic nie... -zaczął bełkotać młodzian pod nosem kręcąc głową na boki i wzbraniając się rękoma przed zapłatą, zaś głos w głowie dziewczyny ryczał ze śmiechu na ten widok.
-To miłe z twojej strony.- Aryuki nachyliła sie w jego stronę i cmoknęła delikatnie Xina w policzek.-Obiecuję zwrócić wszystko czego nie zużyję.
Chłopak spłonął rumieńcem szybciej niż strzecha po rzuceniu na nią pochodni. Stał osłupiały dobrą chwilę, tocząc jakąś wewnętrzną walkę aż w końcu na jednym oddechu wyrzucił.-Gdy wróciszmożebyśzemnąnakawęposzłaco?
A to cię zagiął.”- zachichotał głos w głowie Aryuki. Dziewczynę zaś zamurowało. Nabrała jednak powietrza w płuca. Uśmiechnęła się radośnie i rzekła.-Czemu nie. Chętnie.
Ty sobie chyba żartujesz... albo z siebie, albo z niego.”-ryknął głos, ale dziewczyna po prostu go zignorowała. Jak zawsze. Nabierała już w tym wprawy.
Póki co Aryuki wzięła pakunki i ruszyła do wyjścia mówiąc.- Zaproś mnie jak już wrócę, to się zgodzę.
Chłopak tylko energicznie pokiwał głową i zapewne gdy tylko wyszła, poszedł wylać na głowę kubeł zimnej wody, no ale to już inna historia.
Zaś Aryuki z zakupami i ciężkim sercem ruszyła w drogę powrotną do świątyni. Trochę jej ciążył fakt, że dostała tyle przydatnych przedmiotów za darmo. Ale pocieszała się w duchu tym, że większość i tak zwróci. Poza tym obiecała pójść z Xinem na randk...stop!... to nie miała być żadna randka! To tylko spotkanie przy kawie i nic więcej.

A w domu czekało ją pakowanie na wycieczkę.
Fajerwerki, zapałki, wędka. A nuż się nadarzy okazja na łowienie ryb. Kilka ubrań na zmianę. Jedzenie. Kanapki. Czajniczek. Paczuszkę herbaty. Parasol, w razie gdyby znów padało.
Namiot. Co prawda do wieży pewnie dotrze przed zmrokiem, ale kto wie.
Miecz... Właśnie.
Aryuki rozejrzała się dookoła. Gdzie u licha posiała miecz?
W końcu dostrzegła na podłodze przewróconą katanę.


Westchnęła z ulgą. I zapakowawszy wszystko, wzięła do ręki swój oręż. Wyszła z domku i zawiesiwszy wywieszkę “Wracam za kilka dni”, wyruszyła na kolejną wyprawę. Mając nadzieję, że tym razem... raczej krótką.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline