Erick opuścił scenę i wszedł do korytarza prowadzącego do garderoby, pieszcząc dłonią misterny flakonik z grubego szkła, wykonany na początku ubiegłego stulecia.
- Oby ta krew była tak stara jak to szkło. – pomyślał, a przez jego umysł przeleciało wyobrażenie mocy ukrytych w wiekowej krwi.
Przed drzwiami do garderoby już czekała grupka wielbicieli jego talentu.
- Świetna premiera! – zaczął gratulacje dyrektor teatru. – wróży pełne sale na wiele tygodni.
- Genialnie zagrane. Muszę to obejrzeć jeszcze raz. – prześcigali się w gratulacjach pozostali, ściskając mu dłonie.
Douglas odczekał aż stado sępów odleci korytarzem tam skąd przybyło. Dopiero wtedy podszedł do Ericka.
- Oto moja łza i serce moje! - zabrzmiał dramatycznie wyciągając ku niemu dłoń z zaplamioną krwią białą chustką. – Dziękuję Ci. – rzekł, kładąc mu chustkę na dłoni.
- Vitae starsza niż ten gmach… co za marnotrawstwo… - pomyślał Erick zamykając w dłoni chustkę z wyhaftowanymi inicjałami DD.
- Wzruszyłeś mnie do głębi. – kontynuował starszy Ventrue - To było piękne mój przyjacielu. Trzeba to uczcić. Chcesz się przebrać, czy będziesz dziś jako ten zmartwychwstały Otello?
Przykuwając uwagę do niecodziennego podarunku Erick zamyślił się chwilę – DD, zupełnie jak Dare Devil. – zaśmiał się w duchu. |