Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2012, 23:57   #12
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy cisza zapadła na dłuższą chwilę, Gaspar uznał, że czas aby i on zabrał głos.
- Muszę się zgodzić z dwoma moimi przedmówcami. Także popieram misję od Zakonu Inżynierów. Warunki są jasne, cena podana, w zasadzie nie ma nic, czego by się można przyczepić. Poza tym to zlecenie jest pilne. Dla tych naukowców możemy być ostatnią nadzieją - jeśli się nie pospieszymy to zginą. A wojna być może poczeka, a Ten Który Spogląda z Łaską na Najmarniejszych z Marnych, czyli zapewne nas, nie określił ani zakresu zadań, ani ceny. Właściwie znamy tylko nazwę planety i imię wroga. Nawet nie wiemy, co tamten zawinił. Co będzie jak się okaże, że to prywatne porachunki? Co będzie jeśli markiz posunie się za daleko i ktoś jeszcze silniejszy postanowi się wmieszać i rozsądzić spór? Zbyt dużo niewiadomych jak dla mnie. Gdyby nie było wyboru, to bym nie wybrzydzał, ale skoro możemy, to wybierzmy tę korzystniejszą misję i lećmy na Kordeth.
Po krótkie pauzie kontynuował:
- Co zaś się tyczy sędziego, to w zabiciu go ani ja, ani nikt z moich ludzi udziału nie weźmie. Po pierwsze dlatego, że nie mam ochoty ponosić konsekwencji takiego czynu, ni doczesnych, ni wiecznych, a po drugie dlatego, że to bez sensu: ktoś odziedziczy dług i nasza sytuacja się nie zmieni. Co najwyżej odroczymy spłatę. Musimy podejść do tego jak mężczyźni, czyli dług spłacić, mimo że nieuczciwy. Zaś na przyszłość wyciągnąć wnioski i zbierać od naszych zleceniodawców poświadczenia, że rozliczyliśmy się całkowicie i że nie mają względem nas roszczeń. Będzie nam dużo łatwiej udowodnić, że dług został zmyślony. Tym razem niestety nie damy rady zapewne. Natomiast jeżeli pan baronet Cameton przystanie na chwytanie zwierząt, to planując obławę może śmiało żądać ode mnie wszelkiej pomocy, jakiej dam radę udzielić.

Gdy narada dobiegła końca Gaspar odszedł do swojej drużyny. Po drodze jednak natknął się na ciekawy widok. Wszyscy najmłodsi członkowie załogi, jeśli można ich tym mianem określić, zgromadzili się wokół holoprojektora i oglądali komicznie przedstawione przygody kapitana Jacka, który mimo karykaturalnego wyglądu przypominał... no właśnie kapitana Jacka. Trudno jednak było określić, czy projekcja miała ośmieszać swojego głównego bohatera, czy gloryfikować, tudzież jaki wpływ na nią miał rzeczony kawaler. Chwilowo jego umysł zaprzątało co innego.
- Issy, wiesz ile to jest dziesięć? - powiedział donośnie, wchodząc między widownię i zwracając na siebie ogólną uwagę. Dziewczynka spuściła głowę, wiercąc czubkiem bucika w podłodze. Pokiwała ostrożnie głową.
- A Ty ile masz lat?
- Siedem - pisnęła cicho.
- No właśnie. Marsz do kajuty, zaraz tam przyjdę. - Mówił to bez gniewu w głosie. Z resztą też nie zamierzał jej robić awantury, ani publicznie, ani na osobności. Wolał tego typu środki zostawić na poważniejsze występki.
Nim odszedł, rozejrzał się jeszcze po pozostałych zebranych. Nie miał zamiaru wychowywać cudzych dzieci. Ciekaw był tylko, kto pozwolił małej dziewczynce na oglądanie czegoś wyraźnie nie przeznaczonego dla niej.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline