Żak uśmiechnął się tylko, ale jego oczy były zimne niczym lód. Gdy się już odwracał do Tiluscha, wszystko wróciło do normy. Znów był Zebedeuszem, zwykłym przerażonym człowiekiem. Wziął rannego pod ramię i zaczął iść, ale wiedział że to jego towarzysz miał prowadzić. - Tilusch prowadź.. będę Cię wspierał .. - miał dodać "ochraniał" lecz odpuścił sobie bo zabrzmiało by to śmiesznie po prostu
Najchętniej to by się udał gdzieś ze szlachcianką sam na sam i znów podyskutował. Na tym "poletku" czuł się bezpieczniejszy i pewniejszy, bowiem w końcu słowo czy pisanie, czy to mówione było jego prawdziwym orężem.. Uśmiechnął się na myśl o Mel, i jej minie kiedy ją poklepał. Tak.. jesteś złym człowiekiem Zebedeuszu..
Nagle wszystkie zmartwienia, strach uleciały chwilowo.. wrócą.. Zebdeusz wiedział że wrócą, muszą wrócić. Szedł dalej, ostrożnie, nie chcąc by jego towarzysz upadł..
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |