Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2012, 11:55   #45
Henshin
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Nie wyciągną z niej wiele. Właściwie to w tej ekipie nie wyciągną nic, jeśli cokolwiek do wyciągania jest, a w co Nguyen zaczynała powątpiewać. Gdy nagle rozwiązanie pojawiło się tuż przed jej oczyma. Dość jasne i jaskrawe, w porównaniu z czernią beznadziei braku pomysłu czy punktu zaczepienia. To co dostrzegła Sil znajdowało się tuż przed nią. Ledwo wyczuwalna różnica, drobne rozprężenie napiętych we wściekłości brwi. Zmiana, która dotyczyła tylko Yuena. Nie wiedziała dlaczego jej przyjaciel zasłużył na specjalne względy, ale nie miała zamiaru puścić tak objawionej nadziei.

- Wydaje mi się, że popełniliśmy błąd

Powstała z westchnieniem ulgi i zawodu jednocześnie.

- Jeszcze raz przepraszam za... cóż, to nietaktem nazwać tak lekko, ale “nieporozumienie”. Yuen Biao... - tu zerknęła w stronę mężczyzny - ...odprowadzi cię.

Miała nadzieje, że ten zrozumie o co jej chodzi. Właściwie to była pewna, że wyłapie ten subtelny rozkaz. Nie zwracałaby się do niego tak formalnym zwrotem, gdyby nie miała ku temu oczywistych powodów. Dystans, jaki wywołała tym samym między nimi mógł być kluczowy do rozwoju zaufania Cho do chociaż jednego członka z ekipy.

- Ruszymy przodem. Dobrej nocy.

Powiedziawszy co miała do powiedzenia, Sil wyszła z kuchni wraz z pozostałymi shinobi, wracając tym samym do pokoju przy ogrodzie, w którym tak sympatycznie ich przyjęto.

- To chwilkę potrwa. - wyrzuciła spopielony tytoń na talerzyk i przeczyściła kilkoma dmuchnięciami szyjkę fajki. Podniosła ze stołu bursztynowy naszyjnik i umieściła świecidełko w kieszeni - Możemy rozprostować kości i przejść się po mieście. Jakieś pytania?

Onimaru nie czuł się najlepiej. Przesłuchanie wymknęło się z pod kontroli, częściowo z powodu Shina, nie mniej, sam też czuł, że zawalił sprawę. Zdobywanie informacji w ten sposób, nigdy nie było jego mocną stroną, o czym przypomniało mu zdarzenie sprzed kilku chwil. Trudno, jakoś będzie musiał z tym żyć, choć uczucie było nader nie przyjemne. Na zewnątrz, jego niezadowolenie z siebie, objawiało się kamiennym, nic nie wyrażającym wyrazem twarzy. Nigdy o tym nie pomyślał, ale musiało wyglądać dziwnie, gdy ktoś wiecznie uśmiechnięty, staje się śmiertelnie poważny. Przynajmniej dla tych, którzy go choć trochę znali. Ruszył niemrawo za drużyną uszczuploną o obecność Biao, nie licząc Ioriego, który był bóg wie gdzie. Ciężki dzień, okazał się mieć jeszcze cięższy finisz, więc chciał tylko znaleźć ciepły kąt i rzucić się w otchłań snu. Jednak Sil miała inne plany. Perspektywa wyjścia, też właściwie nie była najgorsza, może dowiedzą się czegoś co ruszy całą sprawę do przodu. Pytań wolał nie zadawać, w tej chwili czuł, że lepiej będzie trzymać buzię na kłódkę. Trzymał się z tyłu, starając się nie rzucać w oczy i czekając, aż, w tej chwili trzyosobowa, drużyna wyruszy na ulice.

Zostawiony sam na sam z służącą, średnio zadowolony z tego jak potoczyły się sprawy Yuen przybrał twarz uśmiechem nr 5, czyli najbardziej niepozornym oraz bezosobowym:
- Pani Cho, mogę prosić? Odprowadzę panią - rzekł wymiętym głosem.

Kobieta nie wyraziła swojego sprzeciwu względem uprzejmości Strażnika. Czyżby dlatego, że nie miała już siły? Albo inaczej, przez ostatnie wydarzenia zwyczajnie wnioskowała, że nawet uprzejmość i dobre maniery ze strony shinobi mogą zaowocować wbiciem sztyletu w serce przy najmniejszej prowokacji. Wędrówka do jej pokoju nie trwała długo, bo odległość jaką musieli przebyć stanowiła zaledwie kilkadziesiąt metrów. Wykorzystując to niezwykle krótkie, czasowe okno, Yuen usilnie starał się znaleźć jakąś sposobność rozpoczęcia rozmowy, nawiązania z Cho nici porozumienia.
Tylko, że zwyczajnie nie mógł. Nieprzystępność oddalenie i niechęć bijące od służki stanowiły praktycznie fizyczną barierę, przez którą nie miał możliwości się przebić. Nie bez grupy wysoce wyspecjalizowanych lekarzy zajmujących się w problemami emocjonalnymi, którzy dodatkowo zostali wyekwipowani w profesjonalny sprzęt górniczy. Samodzielne działanie z jego strony mogło tylko zagonić sprawę, bo młodzian szybko zrozumiał to, czego nie pojęła osoba zlecająca mu trwającą właśnie misję - że w oczach ofiary osoby stojące z boku i nie reagujące na czyjeś cierpienie są tylko ociupinkę lepsze od tych, które dopuszczają się na niej krzywdy. Gdy stanęli przed pokojem Cho, ta szybko weszła do środka a papierowe drzwi zamknęły się rezonującym w głowie Biao stuknięciem. Na dobrą sprawę został sam, zanim jeszcze wysilił się na jakąś pożegnalną grzeczność. Jedynym pozytywem było, że jeśli się pośpieszy, będzie mógł jeszcze dogonić pozostałych.


Pani Cho ewidentnie coś wiedziała, coś bardzo ważnego. Może kryła Mayę. Yuen już zaczął sobie wyobrażać, że może stosunki ojca z córką wcale nie były takie idealne, że może ojciec, oprócz twardości traktował córkę, jako zastępstwo swojej żony, może bił ją bardziej, niżeli przeciętny ojciec przeciętną córeczkę, może … Może więc Cho tak naprawdę wcale nie chce, by Maya wróciła, bo że żywi do dziewczyny czuła słabość, to się wyczuwało. Pytanie jednak było takie: jeśli nawet Maya miała w domu jakąś nieciekawą sytuację, to co? Polityczne znaczenie pana Neitaki było takie, że Rada Lotosu poświęciłaby niejedną, ale setkę dziewcząt, byle zapewnić mu wpływy oraz pozycję pozwalającą powstrzymać te wojnę pochłaniającą tysiące ofiar: ubitych, rannych, uciekinierów … Jednak przecież Maya miała czternaście lat. Neitaki tak czy siak musiałby ją niedługo wydać za mąż. Gdyby jednak traktował córkę niewłaściwie, Maya mogłaby się potem wygadać … bzdura! – odpowiedział sam sobie. Nie mogłaby, nie uchybiając własnej czci. Pani Cho widocznie należała do tych osób, które naciskane mocniej, mocniej się upierają. Wbrew logice: nie, bo nie. Jej umysł nagle przestał analizować sytuację, tylko dopuszczał jedno: nie mów nic, nie prowadząc jakiegokolwiek dalszego ciągu procesów myślowych. Osoby mające taki stan psychiczny tak nadawały się na dyskutantów, jak Onimaru na niańkę. Rozmowa mogła być nawiązana dopiero później, kiedy do Cho doszłoby cokolwiek innego, poza tępym oporem przeciwko wszystkiemu.

- Pani Cho – powiedział cicho modulując nieco głos – przepraszam za nich. Tamci żyli właściwie w piekle, gorszym niżeli to, co my możemy sobie wyobrazić. Nie znają innych sposobów, ale daję słowo, że już pani nie tkną – rzeczywiście uznał, trzeba przekazać Sil, żeby obydwaj napaleńcy najlepiej nawet nie pokazywali się w pobliżu Cho.– Ja chcę tylko, żeby Maya była bezpieczna, czy w domu, czy gdziekolwiek … - zawiesił znacząco głos dając do zrozumienia, że jest gotów rozważyć rozmaite warianty. Oczywiście zdał sobie sprawę, że Cho nie odpowie, ale może, kiedy ochłonie, dojdzie do niej sens jego słów.

Wprawdzie, gdyby Maya nie chciała wrócić oraz miała uzasadnione tego powody, byłby problem, jednak może wtedy jakoś dałoby się zaklajstrować relacje ojca oraz córki …

- Bowiem nikt nie wie, jak jest obecnie. W jakimś domu? W jakimś lochu? Na ulicy? Wtedy po prostu wyniesiemy się wszyscy i pewnie nigdy już nas pani nie zobaczy – kontynuował podrzucając marchewkę. Jednak moment później uznał, że do pierwszej marchewki przydałaby się druga. – Spotkajmy się jutro rano, jeśli pani zechce. Wymienimy informację. Pani powie, co wie. Ja, czego dowiedzieliśmy się oraz jeszcze dowiemy.
Kobiety uznawał za urodzone handlarki. Oczywiście były wyjątki, ale dosyć rzadko. Jeśli proponował: zrób dla mnie to i to, a ja dla ciebie to i to, to w 99-iu przypadkach na sto taka niewiasta godziła się przynajmniej go wysłuchać. Potem zaś cała kwestia dotyczyła wyłącznie odpowiedniego podejścia do negocjacji. W przypadku Cho mogło to wyglądać nawet pozornie, jak jej zwycięstwo, ale Biao miał kompletnie inny punkt widzenia. Jego interesowało zadanie i to, co wiodło do jego realizacji, było właściwe. Rzecz jasna, pod warunkiem przestrzegania pewnych podstaw moralności. Gdyby Cho poszła na układ wymiany informacji, to kapelusz by mu z głowy nie spadł. Przecież mogli zrobić z nią, co chcieli. Wystarczająca władza, żeby się jeszcze popisywać oraz chcieć czegoś innego. Jednak ewidentnie Cho musiała ochłonąć, przemyśleć kilka spraw oraz podjąć decyzję, czy dla wyższych racji nie warto podjąć współpracy.


Nie czekał dłużej pod jej drzwiami. Odwrócił się odchodząc, mając jednak nadzieję, że służąca tego domu słuchała. Szybko dogonił resztę swoich towarzyszy, którzy właśnie szykowali się do wyjścia, celem zwiększenia ilości posiadanych informacji. Tak też zrobili, ruszając w miasto, zgłębiając tajemnice skrywane przez Heigenchou. Jednak dla nich zdanie to nie miało równie pozytywnej tonacji jak dla beztroskich synalków i córek wysoko postawionych szlachciców. Nie, gdyż oni mieli swoje zadanie. Wychodząc za próg odczuli pierwsze ukłucie zdziwienia. Nawet nie zauważyli kiedy stało się ciemno a noc otuliła wszystko swoim całunem. Jak widać, czas parł nieubłaganie do przodu, nie czekając nawet na shinobi. To jednak nie stanowiło jakiejkolwiek przeszkody, wręcz przeciwnie, było dla nich udogodnieniem. Jak wiadomo, kiedy słońce chowa nieśmiało swoje cudowne oblicze, najgorszy element społeczeństwa wypełza ze swych kryjówek. Pierwszym ich wyborem okazali się żebracy oraz inny element zaśmiecający swoją obecnością ulice. W okolicy domów należących do szlachty stanowili oni dość rzadki widok, jednak czasem zapuszczali się w te strony, licząc na okazjonalną hojność osób, które miały więcej szczęścia w życiu i nie przejawiały obiekcji aby podzielić się nim z innymi. Choć znacznie częściej tacy naiwniacy spotykali się z forsownym usunięciem przez strażników, wielu z nich nadal próbowało, mając nadzieje, że szczęście w końcu się do nich uśmiechnie.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.
Henshin jest offline