Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2012, 13:33   #30
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Super. Pierwszy postrzał w Polsce. W ogóle pierwsza poważna rana w tym kraju. Nie licząc dzieciństwa i siniaków od od ojca w ów czasie. Szkoda mu było trochę tej prawej łapy. Zawsze był oburęczny, ale to właśnie ta ręka miała większego pecha. Miał na niej niezliczone ślady po cięciach nożem, Jeden, bardzo stary ślad po kuli i bliznę od ognia, której objętość była równa objętości pięści normalnego człowieka.

Daniel zaklął cicho po angielsku, wyzywając strzelca od z kur wy synów. Dimitri pochwalił się umiejętnością kierowania motocykla, a Krzysztof ogłuszał wszystkich strzałami, a następnie mówił coś licząc, że ktoś go usłyszy. Ból w jego prawej łapie go trochę oszołamiał. Z początku oczy zaszły mu czerwienią i dwoma łzami, ale szybko się ogarnął, skorygował prędkość, rozejrzał się po sytuacji i wrócił do normy. Aneta kuliła się by w razie czego dostał tylko Daniel. Słusznie robiła, nie miał jej tego za złe. Wrogiego motocyklisty już nie było, obsługa merca też się chyba skurczyła.
Serafin gwałtownie zahamował, jednocześnie skręcił kierownicą, wrzucił większy bieg, wymuszając od silnika większy impet, wcisnął ponownie gaz, wszystko to w ułamku sekundy i niemal jednocześnie, by czoło Alfy walnęło w tylne koło i ogółem bok Mercedesa, powodując jego obrót.

Niefortunnie Mercedes też zaczął skręcać, by uderzyć samochód Daniela, przez to Serafin nie uderzył tak mocno jak chciał, trochę niżej, powodując większy obrót wrogiego samochodu, lecz mniejszy impet i uszkodzenie ów wozu. Daniel z łatwością zapanował na kierownicą dwoma ruchami, drugi kierowca nie miał takich umiejętności. W pewnym momencie znalazł się akurat na linii strzału Dragunova. Z szyby tak luksusowego wozu nie pozostało wiele, z pasażerów tym bardziej, szczególnie, gdy jeszcze uderzyli w barierkę po drugiej stronie drogi.

Daniel wymijał nieliczne samochody, szukając zjazdu w boczne uliczki, by uniknąć partoli policji, które zaraz się zjawią w okolicy. W końcu znalazł zjazd i powoli zaczął kierować się w wyznaczone miejsce.

Krew zaplamiła mu garnitur. Miał dziurawą marynarkę i cały garniak. Wkurzyło go to. Przypomniał sobie jednak o jeszcze dwóch zapasowych marynarkach. No i o pięciu zestawach garniturów. Lubił porządek i bycie przygotowanym na każdą ewentualność. Znalazł kapelusz walający się gdzieś po samochodzie, założył go i się uspokoił.

W końcu dotarli pod willę. Tam czekało na zewnątrz paru ludzi, w tym kilku uzbrojonych, Kosa i jakiś elegancik w nieco podeszłym wieku. Blondynka od razu rzuciła się w ramiona swego ojca, czyli ów eleganta. Kosa podszedł do reszty i orzekł
-Musiało być ostro, Daniel widzę, że dostałeś, zgłoś się do “Bolo”, był kiedyś sanitariuszem niech Cię opatrzy. Samochód jest spalony, wezmiecie Golfa chłopaków i wrócicie do domu. Oni i tak zostają. Ojciec Weroniki będzie wam wdzięczny, spodziewajcie się extra nagrody. Napisze wam jescze smsa.

Do Serafina podszedł spory gość, z łysą głową i starą szramą na czole. Miał zaniedbany, jasny, dwudniowy zarost, ciemne jak noc oczy i najwyraźniej nie raz i nie dwa razy złamany nos.
- Chodź, opatrzę ci tę rękę w paręnaście minut i możesz ruszać. - Bolo może nie wyglądał na inteligenta, ale jakoś nie brzmiał na idiotę.
Daniel wszedł za nim do willi, rozglądając się po bogatym otoczeniu. Żyrandole ze szlachetnych, pobłyskujących w jasnym świetle, klejnotów, bogate, antyczne wręcz meble, obrazy na ścianach, wspaniała ceramika, nawet ramy okien były pozłacane. Na dodatek w samym środku wielkiego holu, z ogromnymi schodami, ciągnącymi się w różne strony, stała fontanna z Wenus. Zbytek bogactwa i wymyślnego snobizmu.

Bolo zawiódł Daniela do specjalnego pomieszczenia medycznego. Wyglądało jak laboratorium z filmów.
- Pokaż tę ranę. - Rzucił Bolo zakładając lekarskie rękawiczki i fartuszek. Usiadł na zielonym, kręconym taborecie na kółkach, wskazał Danielowi wieszak i łóżko dla pacjenta. Serafin zdjął płaszcz, marynarkę, koszulę i krawat i sam przyjrzał się swojej gołej ranie. Bywało gorzej, znacznie gorzej.

Parę szwów, trochę grzebania i bandaży, a ból zniknął pod wpływem tabletki, po której Angol mógł prowadzić. Wszystko rzeczywiście zajęło ledwie paręnaście minut. Daniel wstał z łóżka i ruszył do ubrania. Cały prawy rękaw, niegdyś białej koszuli był pokryty krwią. Daniel poczuł lekkie odrętwienie w prawej ręce, trochę jednak będzie problemów.
- Przepraszam, że pytam, ale macie może wolne koszule? - Spytał Bolka.
- Koszule, marynarki, płaszcz choć w miarę podobny do twojego się pewnie też znajdzie. Szef nie będzie miał nic przeciwko. Chodź, zaprowadzę cię. - Powiedział wyrzucając czerwone rękawiczki do kosza.

Garderoba dla pracowników znajdowała się na pierwszym piętrze. Tam Daniel znalazł sobie białą koszulę, w cienkie, srebrne paseczki, kanciastą, czarną marynarkę i w miarę podobny do swojego płaszcz. Jasnoczerwony krawat był jego. Założył kapelusz (oczywiście zdejmował go wchodząc do pomieszczeń, inaczej byłby niekulturalny) i wyszedł na zewnątrz odświeżony, tylko z lekko zdrętwiałą ręką. Mimo to, on prowadził.

W piątek rano wstał pierwszy. Włożył spodnie nie troszcząc się o koszulę. Rozejrzał się po swoim biednym pokoiku. Szafa, stolik nocny, stół, łóżko. Ściany zbutwiałe, łuszcząca się tapeta, deski w podłodze skrzypiące. Wrócił myślami do swojego angielskiego domku. Piętro, bez bogactwa i zbędności. Miał to co chciał, czyli niewiele. On po prostu chciał zarobić by przeżyć. By osiągnąć to drugie był gotów na wszystko, nawet na zostanie gangsterem. Godzinkę jeszcze kręcił się po pokoju, zaglądał do swoich rzeczy, do najważniejszej walizki, ukrytej pod podłogą. W końcu wylazł zakładając już koszulę, a nawet ją zapinając. Wstawił wodę na kawę. Dwie łyżki kawy, dwie cukru, woda do połowy kubka i reszta mleka z 3,2% tłuszczu. Dzięki temu nie była gorąca, ale bardzo smaczna, jednak szybko znikała z kubka. Nie umiał się delektować kawą.

Drugi do kuchni przylazł Dragunov. Wspomniał od razu o treści smsa od Kosy, na temat nowego wozu. Nawet się nie przywitał. Daniel mruknął ciche "goodmorning". Pieprzony przedszkolak od razu zechciał sam pojechać po wóz od bogacza. Dmitri uderzał do Anety (według Daniela strasznie dziecinnie i nieudolnie), Dragunov pewnie chciał wyrwać jakąś "wcale nie puszczalską panienkę" na super wóz, trochę na to za wcześnie, przynajmniej w Anglii by było.

Serafin rozpiął jednak trochę koszulę, gdy poczuł ukłucie bólu w ramieniu, oglądał ranę, a na słowa Dragunova spojrzał na niego spode łba, nieufnie i trochę złowrogo. Odburknął swoim gardłowym, wiecznie zachrypniętym głosem
- Rób jak chcesz, jest tak samo twoje jak i moje, ale ja chcę być w tamtej kawiarni o trzynastej... koniecznie - Seraf mocno podkreślił ostatnie słowo - dostarcz wóz na dwunastą, to ci daje prawie cztery godziny. Miłej zabawy, tylko nie wybieraj żadnego BMW, albo japońca, najlepiej brytyjski wóz, Jaguar, Aston Martin, albo coś w tym stylu. Pamiętaj, że to ja jestem głównym kierowcą i jak wybierzesz zły wóz, to ty będziesz go prowadził, a ja będę tym, który będzie tłukł w twoje siedzenie od tyłu.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline